- A więc chcesz, żebyśmy jej coś zrobili?
- Tak, o tym mówię już od jakiegoś czasu.
Zdenerwowana przeczesała swoje długie blond włosy palcami i zawiesiła wzrok na
mężczyźnie, znajdującym się przed nią. Wyglądał groźnie, jego błękitno-zielone
oczy były tak nieprzyjemne i lodowate, że aż bała się w nie patrzeć. Złożyła
ręce, które zaczęły się jej wyraźnie pocić, nie chciała przebywać tu dłużej niż
musiała. Niestety życie po raz kolejny płatało jej figla. "Wszystko przed
tą lafiryndę!".
- I nie interesuje cię, co się z nią stanie? I w jakim będzie stanie?
- Przecież to właśnie mówiłam- pisnęła- Od samego początku to powtarzam!
Zróbcie jej co tam chcecie, nic mnie to nie interesuje!
- Jak sobie życzysz- wypluł te słowa i spojrzał na nią krzywo- Płacisz wszystko
z góry, czy tylko zaliczkę, a resztę po wykonaniu zadania?
Wzdrygnęła się, ton jego głosu przerażał ją. Długo się naszukała odpowiedniej
osoby, która załatwiła by sprawę, którą miała, tak jak należy. A gdy już w
końcu ją znalazła, obawiała się jej. W duchu cieszyła się, że ich spotkanie
dobiegło końca, że już niedługo jej zemsta dobiegnie końca.
- Płacę z góry. Mam nadzieję iż zadanie zostanie wykonane porządnie.
Tu uśmiechnął się do niej przerażająco, kolejne dreszcze przeszły przez jej
ciało. Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu pieniędzy. Chciała szybko
zapłacić i już nigdy więcej go nie widzieć.
- Kiedy to zrobicie?- spytała jeszcze, gdy już wychodziła.
- Jak najszybciej.
******************************
Gdy zadzwonił do Naruto, aby powiedzieć
mu, że zgadza się na połączenie ich firm w jedną, nie wiedział, albo raczej,
nie spodziewał się, że tamten zechce tak szybko wprowadzić swój plan w życie. Przed
chwilą skończyło się wielkie zebranie z wszystkimi pracownikami obu korporacji,
na którym obwieścili tą nowinę. Nikt przy połączeniu nie straci posady, więc
wszyscy byli zadowoleni. On sam miał co do tego wielkie nadzieje. W duchu
dziękował matce, dzięki której się zdecydował.
Właśnie kierował się do swojego samochodu, który zostawił niedaleko firmy, gdy
zobaczył JĄ. Przeklął cicho pod nosem, zastanawiając się, czy już do końca
życia będzie z taką łatwością odnajdywał tę kobietę. Szła powoli, nie zwracając
na nic uwagi. "Pewnie rozmyśla o spotkaniu", widział jej zaskoczoną
minę, kiedy przekazali wielką nowinę. Cieszył się, że blondyn dotrzymał
obietnicy i nikomu się nie wygadał, ponieważ mina różowo włosej była bezcenna.
Uśmiechnął się, lecz ten uśmiech od razu zbladł, gdy zobaczył czarne auto.
Samochód niby normalny, jak każdy inny, ale jemu wyraźnie w nim coś nie
pasowało. "Zbyt idealny", taka myśl zawitała w jego umyśle.
Nie wiedział nawet kiedy drzwi do tajemniczego wozu się otworzyły i wciągnęły
Sakurę do środka. Nie zdążyła wydać z siebie żadnego dźwięku, a auto odjeżdżało
z piskiem opon.
Z szeroko rozwartymi oczami spoglądał na miejsce, w którym przed chwilą stała i
strach wpełznął niespodziewanie w jego serce. W tym momencie jego wielkie
opanowanie na nic się zdało, nie wiedział co ma zrobić. Wsiadł do samochodu i
już chciał odjechać, ale zapomniał włożyć kluczyk do stacyjki.
- Kurwa
Zacisnął zęby i włożył rękę do kieszeni natrafiając na telefon. Wyjął go i
odłożył na miejsce pasażera i znów zaczął z prędkością światła przetrząsać
kieszenie. Po chwili już ruszał, przejechał miejsce zdarzenia i skręcił w lewo,
dokładnie tak jak jego poprzednik. Zdenerwowany zaciskał dłonie na kierownicy, nie
zdając sobie z tego sprawy. Znajdował się właśnie na długiej i słabo
uczęszczanej ulicy, szeroko rozwartymi oczyma przeczesywał otoczenie, daleko na
przedzie zamajaczył mu jakiś niezidentyfikowany obiekt, zmrużył oczy
przyglądając się dokładniej. Na jego usta zawitał ironiczny uśmieszek.
"Mam was". Przyspieszył by jak najszybciej znaleźć się bliżej, lecz
nie za blisko, nie chciał by wiedzieli, że są śledzeni. Przynajmniej na razie.
Od tego zależało, czy uda mu się odbić Haruno, czy tylko narobić więcej
kłopotów.
Po około 15 minutach postanowił zadzwonić do starego kompana, od tak zwanej,
czarnej roboty. Nie chciał wracać do "starych" i mroczniejszych
czasów, z jego życia, ale niestety dzisiaj nie miał wyboru.
Suigetsu, był niewysokim, zazwyczaj uśmiechniętym facetem o niesprecyzowanym
kolorze włosów. Dość specyficzna osobowość tego typa, nie dawała możliwości
jasnego stwierdzenia, czy się go lubi, czy może nienawidzi, sam Sasuke miał z
tym problem. Dzisiaj był mu potrzebny jak nigdy, a skoro może liczyć na jego
pomoc, to zamierza z niej korzystać. Ich rozmowa nie była długa, za to
treściwa, Suigetsu miał zebrać ludzi w gotowości porozrzucanych po całym
mieście, w mniejszych lub większych grupkach, by te mogły szybko pojawić się w
miejscu, do którego zmierzali porywacze z Sakurą.
Robił się coraz bardziej niespokojny, ciągle jechali, a już niedługo będą poza
miastem, a tam gorzej jest cokolwiek zlokalizować. Przeklął w myślach kilka
razy by się uspokoić, niestety na nic mu to się zdało. W tym momencie zaczął
sobie zdawać sprawę, że nie dość, że oszukiwał wszystkich dookoła, to jeszcze
samego siebie. Miał sporo czasu na przemyślenia o wszystkim i o niczym, większą
część jego myśli zajmowała Sakura. Zwykła kobieta, niby taka jak inne, lecz tak
bardzo się od nich różniąca, w dodatku piękna i inteligentna. Same plusy! Nie
lubił się przywiązywać, uważał ludzi za zbędny balast i tylko niektórych do
siebie dopuszczał, a i to nie na długo. Z nią chciał zrobić dokładnie to samo,
ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że mu się
niestety nie udało, a ona zajmuje więcej miejsca w jego sercu, niż on jest w stanie
przyznać. W końcu gdyby była mu obojętna, nie stawiałby pół Tokio na nogi, żeby
ją uratować, no i sam by się po nią także nie fatygował. Zastanawiał się, czy w
ogóle by kogoś powiadomił, jeśli na jej miejscu znalazł by się ktoś inny.
Odpowiedź od razu zaczęła się nasuwać, "Prawdopodobnie nie..."
Zobaczył tylko jak samochód z Sakurą w środku zjechał w jakąś małą uliczkę, od
razu zrobił to samo. Zwolnił samochód i dalej podążał śladem tamtych. Wiedział,
że niedaleko są stare magazyny, już wiedział gdzie jadą. Szybko złapał za
telefon i zadzwonił do Suigetsu, powiadamiając, gdzie ma się udać. Napięcie
sięgało zenitu. Zobaczył tylko jak zjechali delikatnie i zatrzymali się, chcąc
zostać niezauważonym sam także zaparkował w ciemnym miejscu i wysiadł, resztę
drogi pokonując pieszo.
Miałmiał

czwartek, 25 grudnia 2014
piątek, 19 grudnia 2014
Rozdział siedemnasty
Usłyszała dzwonek, oznajmiający przybycie
gości. Nie spodziewała się nikogo, więc czym prędzej zbiegła na dół i otworzyła
frontowe drzwi.
- Witaj Mikoto.
Gdy usłyszała ten głos o mało nie zachłysnęła się powietrzem. Przed nią stał mąż jej zmarłej przed laty przyjaciółki. Przetarła oczy, jakby nie dowierzała, w to co widzi.
- Wpuścisz mnie?
Bez zastanowienia odsunęła się, by mógł wejść i zamknęła drzwi. Znów obdarzyła go spojrzeniem, tym razem czujnym. Wiedziała, że on nie przychodzi bez przyczyny w odwiedziny i zaczynała się głęboko zastanawiać, czy chce w ogóle je znać.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Może jednak usiądziemy w salonie i porozmawiamy jak normalni ludzie.
- Ty nie jesteś normalnym człowiekiem i oboje zdajemy sobie z tego sprawę.
Uśmiechnął się do niej.
- Masz rację, mimo to, nalegam, ponieważ to może trochę potrwać.
Gestem ręki wskazała mu, gdzie ma się udać i niespiesznie podążyła jego śladem.
*************************************
Zadowolony z wyniku swoich starań, co do unikania, bądź ignorowania Sakury Haruno, wysiadł z auta i spojrzał na rezydencję, która rozciągała się przed jego oczyma. Dom rodziny Uchiha, nie był tu już od dawna, z lekką nostalgią przyglądał się znajomemu budynkowi. Chciał zrobić swojej rodzicielce niespodziankę tą niezapowiedzianą wizytą. Wszedł bez problemu i skierował się do salonu, gdzie spodziewał się ją zastać. Wielkim zdziwieniem było zastanie matki w obecności mężczyzny, którego widział pierwszy raz w życiu na oczy. Nie przyglądając mu się zbyt uważnie podszedł do kobiety i ucałował w policzek.
- Sasuke?!
- Witaj matko. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?- tym razem spojrzał na mężczyznę, który bez mrugnięcia okiem odpowiedział mu spokojnie.
- W żadnym wypadku, już i tak skończyliśmy.
Dopiero teraz Sasuke zobaczył, że mężczyzna ma różowe włosy. Nie rzucało się to aż tak bardzo w oczy, gdyż w większości były siwe. Wytrzeszczył na niego oczy, a tamten tylko przyglądał się jego twarzy.
- Rozumiem, że zaskoczył cię kolor moich włosów.
Od razu się opamiętał i przybrał swoją zimną maskę
- Nie do końca, znam pewną osobę, o zbliżonym kolorze.
- Kobietę?
Spojrzał na niego zbity z tropu.
- Owszem, kobietę.
W odpowiedzi dostał tylko znikomy uśmiech.
- No nic, ja już będę się zbierał. Mikoto- tu kiwnął jej głową- Do zobaczenia Sasuke.
I wyszedł. A w głowie kruczo włosego zaczęły rodzić się pytania. Spojrzał na matkę, wydawała się być zatopiona w myślach, delikatnie dotknął jej ramienia.
- Matko.
Zwróciła ku niemu swoje ciemne jak noc oczy, tak podobne do tych, które sam posiadał.
- Kim był ten mężczyzna?
- On? To tylko mój stary znajomy- odpowiedziała wymijająco.
- Stary znajomy mówisz? A jak się nazywa?
Wiedziała, że nie wywinie się od odpowiedzi.
- Kizashi. Kizashi Haruno.
- Witaj Mikoto.
Gdy usłyszała ten głos o mało nie zachłysnęła się powietrzem. Przed nią stał mąż jej zmarłej przed laty przyjaciółki. Przetarła oczy, jakby nie dowierzała, w to co widzi.
- Wpuścisz mnie?
Bez zastanowienia odsunęła się, by mógł wejść i zamknęła drzwi. Znów obdarzyła go spojrzeniem, tym razem czujnym. Wiedziała, że on nie przychodzi bez przyczyny w odwiedziny i zaczynała się głęboko zastanawiać, czy chce w ogóle je znać.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Może jednak usiądziemy w salonie i porozmawiamy jak normalni ludzie.
- Ty nie jesteś normalnym człowiekiem i oboje zdajemy sobie z tego sprawę.
Uśmiechnął się do niej.
- Masz rację, mimo to, nalegam, ponieważ to może trochę potrwać.
Gestem ręki wskazała mu, gdzie ma się udać i niespiesznie podążyła jego śladem.
*************************************
Zadowolony z wyniku swoich starań, co do unikania, bądź ignorowania Sakury Haruno, wysiadł z auta i spojrzał na rezydencję, która rozciągała się przed jego oczyma. Dom rodziny Uchiha, nie był tu już od dawna, z lekką nostalgią przyglądał się znajomemu budynkowi. Chciał zrobić swojej rodzicielce niespodziankę tą niezapowiedzianą wizytą. Wszedł bez problemu i skierował się do salonu, gdzie spodziewał się ją zastać. Wielkim zdziwieniem było zastanie matki w obecności mężczyzny, którego widział pierwszy raz w życiu na oczy. Nie przyglądając mu się zbyt uważnie podszedł do kobiety i ucałował w policzek.
- Sasuke?!
- Witaj matko. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?- tym razem spojrzał na mężczyznę, który bez mrugnięcia okiem odpowiedział mu spokojnie.
- W żadnym wypadku, już i tak skończyliśmy.
Dopiero teraz Sasuke zobaczył, że mężczyzna ma różowe włosy. Nie rzucało się to aż tak bardzo w oczy, gdyż w większości były siwe. Wytrzeszczył na niego oczy, a tamten tylko przyglądał się jego twarzy.
- Rozumiem, że zaskoczył cię kolor moich włosów.
Od razu się opamiętał i przybrał swoją zimną maskę
- Nie do końca, znam pewną osobę, o zbliżonym kolorze.
- Kobietę?
Spojrzał na niego zbity z tropu.
- Owszem, kobietę.
W odpowiedzi dostał tylko znikomy uśmiech.
- No nic, ja już będę się zbierał. Mikoto- tu kiwnął jej głową- Do zobaczenia Sasuke.
I wyszedł. A w głowie kruczo włosego zaczęły rodzić się pytania. Spojrzał na matkę, wydawała się być zatopiona w myślach, delikatnie dotknął jej ramienia.
- Matko.
Zwróciła ku niemu swoje ciemne jak noc oczy, tak podobne do tych, które sam posiadał.
- Kim był ten mężczyzna?
- On? To tylko mój stary znajomy- odpowiedziała wymijająco.
- Stary znajomy mówisz? A jak się nazywa?
Wiedziała, że nie wywinie się od odpowiedzi.
- Kizashi. Kizashi Haruno.
wtorek, 16 grudnia 2014
Rozdział szesnasty
Naruto
chodził po swoim biurze podekscytowany, nowym, "wspaniałym" planem,
który wpadł mu do głowy podczas śniadania. Zamierzał go przekazać Sasuke, jak
się tylko zjawi. Spojrzał na zegarek, za chwilę jego partner w interesach, a
może i nawet przyjaciel, miał przybyć. Miał nadzieję, że się zgodzi i nie
będzie musiał zbyt długo go przekonywać. Nie należał do najwybitniejszych
mówców i świetnie sobie zdawał z tego sprawę. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejść.
Ujrzał w nich swoją sekretarkę, uśmiechnął się do niej ciepło.
- Sasuke Uchiha już przybył.
Zobaczył coś dziwnego w jej twarzy, gdy powiedziała mu, kto przyszedł. Niestety szybko przybrała jej normalny wyraz, więc nie wiedział co to było. "Ciekawe...".
- Wpuść go.
Kiwnęła lekko głową potakując i wyszła, a na jej miejscu pojawił się ciemno włosy mężczyzna.
- Witaj Sasuke.
Tamten tylko spojrzał na niego wymownie.
- Czego chcesz Naruto?
- Może usiądziesz?
- Nie mam na to czasu. Przejdź do rzeczy.
- Uparty jak zawsze- widząc wyraz twarzy tamtego, dodał- Jak chcesz. Chciałem ci tylko złożyć kolejną propozycję.
I tu zaczął wdrążać Uchihę w temat. Chciał połączyć te dwie firmy i zrobić jedną wielką korporację, z jedną siedzibą i dwoma prezesami: Uchihą i Uzumakim. Sasuke w miarę poznawania planów blondyna, zaciekawiony usiadł, mimo wcześniejszej niechęci. Po skończonym monologu zadał Naruto parę pytań.
- Zastanowię się nad tym, chociaż nie kryję, że twoja propozycja mnie zaintrygowała. Odezwę się jak już będę wiedział, czego chcę.
- Nie spiesz się, ja będę czekał.
Gdy jego rozmówca wyszedł, Naruto ucieszony jak dziecko zajął się papierami, których tak bardzo nie lubił.
*********************************
Siedziała za swoim biurkiem, wpatrując się bezmyślnie w ekran monitora. Dziś, prezes miał bardzo dobry humor, od rana zarażał wszystkich swoim uśmiechem. A gdy ktoś go zapytał o powód jego szczęścia nic nie odpowiadał, tylko patrzył się tej osobie prosto w oczy a potem nagle wypalał: TAJEMNICA. Sakura nie mogła zrozumieć jego zachowania. Lecz gdy przyszedł Uchiha, zaczynała jej świtać w głowie myśl, że Naruto ma jakieś plany związane z tym drugim. "Tylko co wprawiało go w ten dziwny stan?". Te wszystkie przemyślenia przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi. Sasuke Uchiha właśnie opuszczał biuro Uzumakiego, nie zaszczycając jej nawet najmniejszym spojrzeniem, wyszedł. Gdy tu przyszedł, miała miejsce dokładnie taka sama sytuacja. O ile wcześniej myślała, że mogła mu wybaczyć słowa, które wypowiedział do Naruto kilkanaście dni temu, tłumacząc je jego dumą lub niechęcią do ujawniania ich relacji innym, to ta akcja dzisiaj, wykluczała to wszystko. Pokazał jej aż nazbyt dosadnie, że nic dla niego nie znaczy, a ona nie miała zamiaru się za nim uganiać, jak jakaś tępa laska.
Westchnęła i wstała, po czym podeszła do drzwi biura blondyna i zapukała.
- Wejść.
Weszła i zamknęła za sobą drzwi.
- Naruto możemy porozmawiać?
Zaciekawiony jej tonem głosu, a także faktem, że nazwała go po imieniu w firmie, czego wystrzegała się jak ognia, podniósł głowę. I zobaczył jak wpatruje się w to, co trzymał w ręku.
- Sakura?
- Przepraszam- potrząsnęła głową, wyrywając się z zamyślenia- Czy to są papiery?
- Czy to aż takie dziwne, że robię coś, co muszę?
- Przykro mi to mówić, ale tak.
- No dobra, masz mnie. O czym chciałaś porozmawiać.
- Chyba wiesz o czym, prawda?
- O nie, jeszcze ci tego nie wyjawię. Musisz poczekać. Wybacz. Na razie jestem zmuszony czekać na decyzję Uchihy, nie miej mi tego za złe. Nic wielkiego, na ten moment się nie szykuje, a jak już będę czegoś bardziej pewny, to wiedz, że dowiesz się o tym pierwsza.
Obdarował ją jednym ze swoich uśmiechów, a ona wiedziała, że nie ma po co drążyć tematu.
- No dobrze, jak chcesz szefie, jednak pamiętaj, że jestem tu aby ci pomów w każdej sytuacji.
- Jasne!
- Chcesz może kawy? Bo ja właśnie idę sobie zrobić.
- Jeśli być mogła, to poproszę.
- Jasne- trochę go sparodiowała po czym opuściła pomieszczenie.
- Wejść.
Ujrzał w nich swoją sekretarkę, uśmiechnął się do niej ciepło.
- Sasuke Uchiha już przybył.
Zobaczył coś dziwnego w jej twarzy, gdy powiedziała mu, kto przyszedł. Niestety szybko przybrała jej normalny wyraz, więc nie wiedział co to było. "Ciekawe...".
- Wpuść go.
Kiwnęła lekko głową potakując i wyszła, a na jej miejscu pojawił się ciemno włosy mężczyzna.
- Witaj Sasuke.
Tamten tylko spojrzał na niego wymownie.
- Czego chcesz Naruto?
- Może usiądziesz?
- Nie mam na to czasu. Przejdź do rzeczy.
- Uparty jak zawsze- widząc wyraz twarzy tamtego, dodał- Jak chcesz. Chciałem ci tylko złożyć kolejną propozycję.
I tu zaczął wdrążać Uchihę w temat. Chciał połączyć te dwie firmy i zrobić jedną wielką korporację, z jedną siedzibą i dwoma prezesami: Uchihą i Uzumakim. Sasuke w miarę poznawania planów blondyna, zaciekawiony usiadł, mimo wcześniejszej niechęci. Po skończonym monologu zadał Naruto parę pytań.
- Zastanowię się nad tym, chociaż nie kryję, że twoja propozycja mnie zaintrygowała. Odezwę się jak już będę wiedział, czego chcę.
- Nie spiesz się, ja będę czekał.
Gdy jego rozmówca wyszedł, Naruto ucieszony jak dziecko zajął się papierami, których tak bardzo nie lubił.
*********************************
Siedziała za swoim biurkiem, wpatrując się bezmyślnie w ekran monitora. Dziś, prezes miał bardzo dobry humor, od rana zarażał wszystkich swoim uśmiechem. A gdy ktoś go zapytał o powód jego szczęścia nic nie odpowiadał, tylko patrzył się tej osobie prosto w oczy a potem nagle wypalał: TAJEMNICA. Sakura nie mogła zrozumieć jego zachowania. Lecz gdy przyszedł Uchiha, zaczynała jej świtać w głowie myśl, że Naruto ma jakieś plany związane z tym drugim. "Tylko co wprawiało go w ten dziwny stan?". Te wszystkie przemyślenia przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi. Sasuke Uchiha właśnie opuszczał biuro Uzumakiego, nie zaszczycając jej nawet najmniejszym spojrzeniem, wyszedł. Gdy tu przyszedł, miała miejsce dokładnie taka sama sytuacja. O ile wcześniej myślała, że mogła mu wybaczyć słowa, które wypowiedział do Naruto kilkanaście dni temu, tłumacząc je jego dumą lub niechęcią do ujawniania ich relacji innym, to ta akcja dzisiaj, wykluczała to wszystko. Pokazał jej aż nazbyt dosadnie, że nic dla niego nie znaczy, a ona nie miała zamiaru się za nim uganiać, jak jakaś tępa laska.
Westchnęła i wstała, po czym podeszła do drzwi biura blondyna i zapukała.
- Wejść.
Weszła i zamknęła za sobą drzwi.
- Naruto możemy porozmawiać?
Zaciekawiony jej tonem głosu, a także faktem, że nazwała go po imieniu w firmie, czego wystrzegała się jak ognia, podniósł głowę. I zobaczył jak wpatruje się w to, co trzymał w ręku.
- Sakura?
- Przepraszam- potrząsnęła głową, wyrywając się z zamyślenia- Czy to są papiery?
- Czy to aż takie dziwne, że robię coś, co muszę?
- Przykro mi to mówić, ale tak.
- No dobra, masz mnie. O czym chciałaś porozmawiać.
- Chyba wiesz o czym, prawda?
- O nie, jeszcze ci tego nie wyjawię. Musisz poczekać. Wybacz. Na razie jestem zmuszony czekać na decyzję Uchihy, nie miej mi tego za złe. Nic wielkiego, na ten moment się nie szykuje, a jak już będę czegoś bardziej pewny, to wiedz, że dowiesz się o tym pierwsza.
Obdarował ją jednym ze swoich uśmiechów, a ona wiedziała, że nie ma po co drążyć tematu.
- No dobrze, jak chcesz szefie, jednak pamiętaj, że jestem tu aby ci pomów w każdej sytuacji.
- Jasne!
- Chcesz może kawy? Bo ja właśnie idę sobie zrobić.
- Jeśli być mogła, to poproszę.
- Jasne- trochę go sparodiowała po czym opuściła pomieszczenie.
niedziela, 14 grudnia 2014
Rozdział piętnasty
-
Sakura, wrócisz do Tokio i zastanowisz się nad tym wszystkim. Później dasz mi
odpowiedź, mam nadzieję, że będzie pozytywna.
Spojrzała na niego gniewnie, zmarszczyła brwi i nic nie odpowiedziała.
- Cieszę się, że wybiłaś sobie z głowy kłótnie. Znacznie nam to ułatwia sprawę. A, no i zapomniałbym. Sam również wybieram się razem z tobą- widząc jej minę dodał jeszcze- Nie martw się, nie mam zamiaru cię kontrolować, jadę w interesach.
Nie była zbytnio przekonana, ale miała dość, tych ciągłych ostrych wymian zdań pomiędzy nimi. Poza tym była pewna, że nie odwiedzie ojca, od jego genialnego pomysłu odwiezienia jej pod sam dom. Skinęła tylko głową i poszła do siebie po rzeczy. Chciała je już wpakować do samochodu, żeby było mniej pracy przed samym wyjazdem.
- Sakura!
Odwróciła się w stronę człowieka, który ją wołał i uśmiechnęła się promiennie.
- Neji!!! Gdzieś ty był? W ogóle cię nie widziałam!
- No jakoś tak wyszło- odpowiedział jej delikatnie zakłopotany.
- Jedziesz z nami?
- Tak, jestem prawie prawą ręką twojego ojca. To zobowiązuje.
- No jasne.
Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Twój ojciec kazał ci przekazać, że wyruszamy za około dwie godziny.
- Kurczę, to sporo czasu- powiedziała z nutką pretensji w głosie- Myślałam, że wyjedziemy zaraz, a tu taka niespodzianka...
- Nie masz co ze sobą zrobić?- jego brwi automatycznie powędrowały do góry.
- Co cię tak dziwi Neji?
- Nic kompletnie. Może mały sparing?
Spojrzała na niego, a później mocno klepnęła w ramie.
- Neji jesteś geniuszem!
Jego mina była rozbrajająca. Sakura tylko zaczęła się śmiać i pociągnęła za sobą mężczyznę.
- Sala ciągle w tym samym miejscu?
- Dokładnie.
- Oh! Neji! Zapomniałabym na śmierć!- gwałtownie się zatrzymała, a ciągnięty mężczyzna wpadł na nią.
- Spotkałam Hinatkę w Tokio!
Wybałuszył oczy na różowo włosom, nie dowierzając jej słowom.
- Poważnie?
- Tak.
- Jak ona się ma? Jak sobie radzi? Co u niej???
- Spokojnie Neji spokojnie. Chodź idziemy, porozmawiamy po drodze.
Szli powoli, a ona opowiadała mu w jaki sposób ponownie się spotkały, a także co takiego porabia ukochana kuzynka Nejiego. On słuchał jej uważnie, od czasu do czasu zadając jakieś pytania. Gdy doszli na salę zaczęli ze sobą walczyć.
Na początku stanęli na przeciw siebie i ustawili w pozycji, która oznaczała pełną gotowość. Sakura widząc, że jej przeciwnik nie ma zamiaru robić pierwszego kroku, zaatakowała go kopniakiem z półobrotu, który on skutecznie zablokował. Nie zauważył jednak jak kobieta zamachuje się ręką, przywalając mu prosto w twarz. Żaden dźwięk nie wydobył się z pomiędzy jego ust, tylko oczy wyrażały delikatny podziw. Tym razem to on zaatakował, a ona uchyliła się i uderzyła go pięścią w brzuch, nie był jej dłużny, drugą ręką wymierzył cios w bok kobiety. Skrzywiła się i wycofała trochę, by po chwili znów naprzeć na swojego przeciwnika. Na salę zaczęło przychodzić coraz więcej osób, które chciały pooglądać walczących. A oni wirowali, co chwila zadając sobie ciosy, wycofując się i skacząc na siebie. Wyglądali jakby tańczyli. W pewnym momencie Sakura złapała go za rękę i przerzuciła przez plecy.
- Dobra wygrałaś- wysapał tylko, gdyż brakowało mu tchu.
Na jej twarzy zagościł wyraz triumfu. Wyciągnęła ku niemu dłoń i pomogła wstać. Dookoła nich zalegała cisza, dopiero teraz zauważyli, że nie są sami. Zaczęli się rozglądać i po chwili dookoła nich zrobiło się nie małe zamieszanie.
Gdy już pozbyli się natrętnych ludzi, Sakura sprawdziła godzinę. Jakież było jej zaskoczenie, gdy okazało się, że dwie godziny minęły już jakiś czas temu.
- Neji, musimy już iść. Jesteśmy spóźnieni!
Jak na komendę, pobiegli szybko w stronę miejsca, w którym mieli się spotkać. Oboje wiedzieli, że Kizashi nie toleruje spóźnień, a gdy komuś się udał taki występek, suszył mu głowę następne pół roku.
Cali zdyszani dobiegli i zobaczyli go. Jego twarz wyrażała poirytowanie.
- No, w końcu jesteście! Ile jeszcze miałem na was czekać co?- widząc ich skruszone miny, spuścił nieco z tonu- No już, do auta, musimy szybko nadrobić ten stracony czas.
Spojrzała na niego gniewnie, zmarszczyła brwi i nic nie odpowiedziała.
- Cieszę się, że wybiłaś sobie z głowy kłótnie. Znacznie nam to ułatwia sprawę. A, no i zapomniałbym. Sam również wybieram się razem z tobą- widząc jej minę dodał jeszcze- Nie martw się, nie mam zamiaru cię kontrolować, jadę w interesach.
Nie była zbytnio przekonana, ale miała dość, tych ciągłych ostrych wymian zdań pomiędzy nimi. Poza tym była pewna, że nie odwiedzie ojca, od jego genialnego pomysłu odwiezienia jej pod sam dom. Skinęła tylko głową i poszła do siebie po rzeczy. Chciała je już wpakować do samochodu, żeby było mniej pracy przed samym wyjazdem.
- Sakura!
Odwróciła się w stronę człowieka, który ją wołał i uśmiechnęła się promiennie.
- Neji!!! Gdzieś ty był? W ogóle cię nie widziałam!
- No jakoś tak wyszło- odpowiedział jej delikatnie zakłopotany.
- Jedziesz z nami?
- Tak, jestem prawie prawą ręką twojego ojca. To zobowiązuje.
- No jasne.
Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Twój ojciec kazał ci przekazać, że wyruszamy za około dwie godziny.
- Kurczę, to sporo czasu- powiedziała z nutką pretensji w głosie- Myślałam, że wyjedziemy zaraz, a tu taka niespodzianka...
- Nie masz co ze sobą zrobić?- jego brwi automatycznie powędrowały do góry.
- Co cię tak dziwi Neji?
- Nic kompletnie. Może mały sparing?
Spojrzała na niego, a później mocno klepnęła w ramie.
- Neji jesteś geniuszem!
Jego mina była rozbrajająca. Sakura tylko zaczęła się śmiać i pociągnęła za sobą mężczyznę.
- Sala ciągle w tym samym miejscu?
- Dokładnie.
- Oh! Neji! Zapomniałabym na śmierć!- gwałtownie się zatrzymała, a ciągnięty mężczyzna wpadł na nią.
- Spotkałam Hinatkę w Tokio!
Wybałuszył oczy na różowo włosom, nie dowierzając jej słowom.
- Poważnie?
- Tak.
- Jak ona się ma? Jak sobie radzi? Co u niej???
- Spokojnie Neji spokojnie. Chodź idziemy, porozmawiamy po drodze.
Szli powoli, a ona opowiadała mu w jaki sposób ponownie się spotkały, a także co takiego porabia ukochana kuzynka Nejiego. On słuchał jej uważnie, od czasu do czasu zadając jakieś pytania. Gdy doszli na salę zaczęli ze sobą walczyć.
Na początku stanęli na przeciw siebie i ustawili w pozycji, która oznaczała pełną gotowość. Sakura widząc, że jej przeciwnik nie ma zamiaru robić pierwszego kroku, zaatakowała go kopniakiem z półobrotu, który on skutecznie zablokował. Nie zauważył jednak jak kobieta zamachuje się ręką, przywalając mu prosto w twarz. Żaden dźwięk nie wydobył się z pomiędzy jego ust, tylko oczy wyrażały delikatny podziw. Tym razem to on zaatakował, a ona uchyliła się i uderzyła go pięścią w brzuch, nie był jej dłużny, drugą ręką wymierzył cios w bok kobiety. Skrzywiła się i wycofała trochę, by po chwili znów naprzeć na swojego przeciwnika. Na salę zaczęło przychodzić coraz więcej osób, które chciały pooglądać walczących. A oni wirowali, co chwila zadając sobie ciosy, wycofując się i skacząc na siebie. Wyglądali jakby tańczyli. W pewnym momencie Sakura złapała go za rękę i przerzuciła przez plecy.
- Dobra wygrałaś- wysapał tylko, gdyż brakowało mu tchu.
Na jej twarzy zagościł wyraz triumfu. Wyciągnęła ku niemu dłoń i pomogła wstać. Dookoła nich zalegała cisza, dopiero teraz zauważyli, że nie są sami. Zaczęli się rozglądać i po chwili dookoła nich zrobiło się nie małe zamieszanie.
Gdy już pozbyli się natrętnych ludzi, Sakura sprawdziła godzinę. Jakież było jej zaskoczenie, gdy okazało się, że dwie godziny minęły już jakiś czas temu.
- Neji, musimy już iść. Jesteśmy spóźnieni!
Jak na komendę, pobiegli szybko w stronę miejsca, w którym mieli się spotkać. Oboje wiedzieli, że Kizashi nie toleruje spóźnień, a gdy komuś się udał taki występek, suszył mu głowę następne pół roku.
Cali zdyszani dobiegli i zobaczyli go. Jego twarz wyrażała poirytowanie.
- No, w końcu jesteście! Ile jeszcze miałem na was czekać co?- widząc ich skruszone miny, spuścił nieco z tonu- No już, do auta, musimy szybko nadrobić ten stracony czas.
piątek, 12 grudnia 2014
Rozdział czternasty
Spięta
spoglądała na swojego ojca.
- Żartujesz sobie ze mnie prawda?
- Nie, jestem jak najbardziej poważny.
"Kurwa, kurwa, kurwa!!!". Wrzała w myślach, była prawie w 100% pewna, że jej ojciec upadł na głowę, doznając poważnego urazu. Nie mogła inaczej wytłumaczyć jego zachowania, oraz słów, które wypowiedział. Łudziła się przez kilka sekund, że robi ją w konia, ale ta jego poważna mina, wcale jej nie pomagała, a tylko utwierdzała w przekonaniu, że to ona miała wypadek.
- Mam nadzieję, że zrozumiałaś przekaz moich słów- powiedział, spoglądając na nią cynicznie.
- Nie da się nie zrozumieć- odwarknęła tylko, a jej usta utworzyły cienką linię.
- Nie miej mi tego za złe, mimo wszystko, myślę też o twoim dobru.
- Tak jasne, jeśli wyswatanie mnie z obcym facetem, jest dobrym wyjściem, to ja może od razu strzelę sobie w łeb?
- Źle odebrałaś moje słowa- prawie to wykrzyczał- Chcę, żebyś go poznała. Nie każę ci za niego od razu wychodzić! Masz go poznać i ocenić! Wybór i tak będzie należał do was! Co nie zmienia faktu, że jak nie ten, to inny!- teraz już krzyczał.
- Czyli stawiasz mnie w sytuacji bez wyjścia... Mam sobie znaleźć faceta, który, żeby było jeszcze z zyskiem dla ciebie, był kimś wpływowym. W końcu TY i ten TWÓJ gang, potrzebujecie silnych ludzi.
Widziała, jak twarz jej ojca zmienia odcienie, ale nie miała zamiaru mu ulegać. Była dorosła i chciała sama kierować swoim życiem, a to oznaczało, że sama sobie wybierze mężczyznę, w odpowiednim dla siebie czasie.
- Nie zrozum mnie źle ojcze, ale nie mam zamiaru za nikogo na razie wychodzić, a także nie mam najmniejszego zamiaru poznawać gogusia, którego dla mnie wybrałeś. A teraz wybacz, idę do siebie. Jestem bardzo zmęczona po długiej podróży, nie chcę nikogo widzieć.
I po prostu wyszła. Nie chciała słyszeć z jego ust ani jednego słowa więcej. Szła korytarzami ukochanego niegdyś domu. Jeździła ręką po ścianie, jak to miała w zwyczaju, gdy była jeszcze małym brzdącem. Uśmiechnęła się do swoich wspomnień, to były piękne czasy i pielęgnowała wszystkie wspomnienia głęboko w sercu. Weszła do swojego starego pokoju. Tu też nic się nie zmieniło, ojciec niczego nie ruszył, jakby oczekiwał, że jego jedyna córka wróci i wszystko będzie tak jak dawniej. Jedyne co było naruszone, to fotografie, które przedstawiały całą ich rodzinę, szczęśliwą i pełną życia. Kiedy jeszcze okupowała to pomieszczenie zawsze były ustawione tak, by były widoczne, teraz leżały, poprzewracane niedbale. Podeszła do nich i zaczęła ustawiać. Powoli i nie spiesząc się, przyglądała się każdej z osobna, a po każdej kolejnej coraz więcej łez torowało sobie drogę przez jej policzki, aż do samej brody i skapywały na jej ręce. Z czułością dotknęła jednego, które przedstawiało ją, jej mamę i starszego brata. Wszyscy troje uśmiechnięci, siedzieli pośród kwiatów na łące. Zdjęcie prawdopodobnie robiła głowa rodziny. Zmęczona natłokiem wspomnień i łzami, postanowiła się położyć. Opatulona kołdrą, przymknęła oczy, kilka zabłąkanych łez wydostało się na powierzchnię. Po chwili dopadł ją upragniony sen.
******************************
W złym humorze, torował sobie drogę po całym mieszkaniu, nie mogąc ustać w jednym miejscu przez dłuższą chwilę. Chciał się spotkać z Sakurą i wszystko jej wyjaśnić, żeby nie było pomiędzy nimi nieporozumień. "Ale, po co?", ciągle nie mógł rozgryźć, o co mu chodziło. W salonie upadł na sofę i głośno wypuścił powietrze z płuc. Złożył dłonie i zaczął gorączkowo myśleć. Ta kobieta zdecydowanie była inna, a w jej towarzystwie czuł się normalnie, mógł być sobą. Mimo wszystko, on nikogo nie potrzebował, jedyną osobą, która znała na wylot jego serce, była jego matka. Wspaniała i delikatna kobieta, po śmierci swojego męża, jakaś jej część także umarła. Bardzo go to bolało.
"Sakura", ona nie była delikatna, miała w sobie jakąś dziwną siłę, magnetyzm. "Co w niej jest, że ciągle o niej myślę?". Przeczesał swoje krucze włosy w nerwowym tiku. "Cholera jasna! Ja nie mogę taki być!". Z twardym postanowieniem, że o niej zapomni i będzie unikał wyszedł z mieszkania.
- Żartujesz sobie ze mnie prawda?
- Nie, jestem jak najbardziej poważny.
"Kurwa, kurwa, kurwa!!!". Wrzała w myślach, była prawie w 100% pewna, że jej ojciec upadł na głowę, doznając poważnego urazu. Nie mogła inaczej wytłumaczyć jego zachowania, oraz słów, które wypowiedział. Łudziła się przez kilka sekund, że robi ją w konia, ale ta jego poważna mina, wcale jej nie pomagała, a tylko utwierdzała w przekonaniu, że to ona miała wypadek.
- Mam nadzieję, że zrozumiałaś przekaz moich słów- powiedział, spoglądając na nią cynicznie.
- Nie da się nie zrozumieć- odwarknęła tylko, a jej usta utworzyły cienką linię.
- Nie miej mi tego za złe, mimo wszystko, myślę też o twoim dobru.
- Tak jasne, jeśli wyswatanie mnie z obcym facetem, jest dobrym wyjściem, to ja może od razu strzelę sobie w łeb?
- Źle odebrałaś moje słowa- prawie to wykrzyczał- Chcę, żebyś go poznała. Nie każę ci za niego od razu wychodzić! Masz go poznać i ocenić! Wybór i tak będzie należał do was! Co nie zmienia faktu, że jak nie ten, to inny!- teraz już krzyczał.
- Czyli stawiasz mnie w sytuacji bez wyjścia... Mam sobie znaleźć faceta, który, żeby było jeszcze z zyskiem dla ciebie, był kimś wpływowym. W końcu TY i ten TWÓJ gang, potrzebujecie silnych ludzi.
Widziała, jak twarz jej ojca zmienia odcienie, ale nie miała zamiaru mu ulegać. Była dorosła i chciała sama kierować swoim życiem, a to oznaczało, że sama sobie wybierze mężczyznę, w odpowiednim dla siebie czasie.
- Nie zrozum mnie źle ojcze, ale nie mam zamiaru za nikogo na razie wychodzić, a także nie mam najmniejszego zamiaru poznawać gogusia, którego dla mnie wybrałeś. A teraz wybacz, idę do siebie. Jestem bardzo zmęczona po długiej podróży, nie chcę nikogo widzieć.
I po prostu wyszła. Nie chciała słyszeć z jego ust ani jednego słowa więcej. Szła korytarzami ukochanego niegdyś domu. Jeździła ręką po ścianie, jak to miała w zwyczaju, gdy była jeszcze małym brzdącem. Uśmiechnęła się do swoich wspomnień, to były piękne czasy i pielęgnowała wszystkie wspomnienia głęboko w sercu. Weszła do swojego starego pokoju. Tu też nic się nie zmieniło, ojciec niczego nie ruszył, jakby oczekiwał, że jego jedyna córka wróci i wszystko będzie tak jak dawniej. Jedyne co było naruszone, to fotografie, które przedstawiały całą ich rodzinę, szczęśliwą i pełną życia. Kiedy jeszcze okupowała to pomieszczenie zawsze były ustawione tak, by były widoczne, teraz leżały, poprzewracane niedbale. Podeszła do nich i zaczęła ustawiać. Powoli i nie spiesząc się, przyglądała się każdej z osobna, a po każdej kolejnej coraz więcej łez torowało sobie drogę przez jej policzki, aż do samej brody i skapywały na jej ręce. Z czułością dotknęła jednego, które przedstawiało ją, jej mamę i starszego brata. Wszyscy troje uśmiechnięci, siedzieli pośród kwiatów na łące. Zdjęcie prawdopodobnie robiła głowa rodziny. Zmęczona natłokiem wspomnień i łzami, postanowiła się położyć. Opatulona kołdrą, przymknęła oczy, kilka zabłąkanych łez wydostało się na powierzchnię. Po chwili dopadł ją upragniony sen.
******************************
W złym humorze, torował sobie drogę po całym mieszkaniu, nie mogąc ustać w jednym miejscu przez dłuższą chwilę. Chciał się spotkać z Sakurą i wszystko jej wyjaśnić, żeby nie było pomiędzy nimi nieporozumień. "Ale, po co?", ciągle nie mógł rozgryźć, o co mu chodziło. W salonie upadł na sofę i głośno wypuścił powietrze z płuc. Złożył dłonie i zaczął gorączkowo myśleć. Ta kobieta zdecydowanie była inna, a w jej towarzystwie czuł się normalnie, mógł być sobą. Mimo wszystko, on nikogo nie potrzebował, jedyną osobą, która znała na wylot jego serce, była jego matka. Wspaniała i delikatna kobieta, po śmierci swojego męża, jakaś jej część także umarła. Bardzo go to bolało.
"Sakura", ona nie była delikatna, miała w sobie jakąś dziwną siłę, magnetyzm. "Co w niej jest, że ciągle o niej myślę?". Przeczesał swoje krucze włosy w nerwowym tiku. "Cholera jasna! Ja nie mogę taki być!". Z twardym postanowieniem, że o niej zapomni i będzie unikał wyszedł z mieszkania.
środa, 10 grudnia 2014
Rozdział trzynasty
"Może uchodzić za piękność i mieć
urzekającą osobowość, ale nie jest na tyle specjalna, żebym zwrócił na nią
swoją uwagę."
Słowa Uchihy ciągle przelatywały przez jej głowę, chociaż już tyle razy próbowała zwrócić swoją uwagę na coś innego. Za każdym razem coś z niesamowitą siła rozrywało jej serce, a do oczu cisnęły się słone łzy. Wszystkie objawy wskazywały na zakochanie, ale odsuwała od siebie wnioski, do których doszła. "Daj spokój Sakura, jesteś przecież silną babką!", próbowała się pocieszać, jednak i to nie specjalnie jej pomagało. Jeśli się zakochała, to ma przekichane.
Niezmiernie się teraz cieszyła, że ojciec ją do siebie wezwał. Gdy powiedziała Naruto, że potrzebuje wolnego trochę dłużej, zgodził się szybko, o nic nie pytając. Cieszyło ją to, takich przyjaciół potrzebowała.
Do jej myśli znów zapukał Sasuke, tym razem bardziej nachalnie, oparła się głową o szybę pociągu, którym właśnie jechała. Wyglądała, jakby podziwiała widoki, przelatujące szybko tuż przed jej oczyma.
Przypominała sobie wszystkie wydarzenia, od ich pierwszego pocałunku, do pierwszego razu, a także paru innych spotkań, całkowicie przypadkowych, które kończyły się nocnymi igraszkami. Nie przeszkadzało jej to i wyglądało, że i jemu się to podoba. Po rozmowie z Hinatą narodziła się w niej nadzieja, że nie jest obojętna brunetowi i cieszyła się każdą spędzoną z nim chwilą. Zacisnęła wargi z bezsilności, która trawiła ją od środka. "A on jeszcze wypierał się naszej znajomości w żywe oczy!". Dla niej przekaz, był oczywisty, nie chciał mieć z nią nic wspólnego, a te parę nic nieznaczących chwil, odrzucił w niepamięć. Jeszcze na dokładkę były te sny, które miała, w nich zawsze pojawiał się mężczyzna, który wyglądał jak Sasuke. Od kiedy zaczął się ich "romans", za każdym razem wyraźnie widziała właśnie jego twarz. Łzy, które do tej pory czaiły niezauważone, wypłynęły z oczu gorącym strumieniem. Ogromna ochota, by się w kogoś wtulić i wyżalić, ogarnęła całe jej ciało. "Już niedługo", pomyślała.
*********************************
Relaksowała się w wannie wypełnionej po brzegi gorącą wodą, gdy usłyszała, że dzwoni jej telefon. Postanowiła go zignorować, ponieważ nie chciało jej się wychodzić. Jednak po 5 razie, wyraźnie zdenerwowana wybiegła z łazienki i nie patrząc na wyświetlacz, odebrała.
- Tak?!
- No w końcu odebrałaś!
Rozszerzyła usta, nie dowierzając, że dzwoni do niej właśnie ta osoba.
-Szefie???
- A kogo innego masz zapisanego: Sasuke Uchiha?
- Um, nikogo, ale, nie patrzyłam na wyświetlacz i nie spodziewałam się, no i... Czy coś się stało?
- W sumie nic wielkiego. Chciałem się tylko zapytać, czy masz może numer do Sakury Haruno? Z tego co wiem to się kolegujecie, a ona jest w posiadaniu bardzo ważnych dokumentów, których potrzebuję.
- W takim razie może zadzwoni prezes do Uzumakiego?
- Ten młotek jak zwykle nie odbiera.
Do głowy wpadła jej tylko jedna myśl, "Udaje", wiedziała już, że on nie chce żadnych papierów, po prostu chce się skontaktować z Sakurą. A ponieważ łudził się, że ona nic nie wie o jego "relacjach" ze swoją przyjaciółką, to poda mu je bez problemu. Uśmiechnęła się pod nosem i ze skruszonym głosem powiedziała tylko:
- Przykro mi prezesie, ale Haruno w niczym tu nie pomoże.
Nastała cisza, a ona czekała na jakąś reakcję z jego strony.
- Dlaczego?
- Ponieważ wyjechała, na czas nieokreślony.
- WYJECHAŁA?! Kiedy???
- Z tego co wiem, to, dwa dni temu.
- Gdzie?
- Nie wiem- skłamała- Niech się pan nie poddaje i próbuje dodzwonić do prezesa Uzumakiego.
- Tak, jasne. Dziękuje.
Po tych słowach usłyszała już tylko ciszę, która oznaczała, że jej szef, właśnie się rozłączył. "A więc czegoś od niej chcesz, tylko sam sobie nie zdajesz sprawy czego". Pokręciła głową zasmucona. "Biedna Sakura".
Słowa Uchihy ciągle przelatywały przez jej głowę, chociaż już tyle razy próbowała zwrócić swoją uwagę na coś innego. Za każdym razem coś z niesamowitą siła rozrywało jej serce, a do oczu cisnęły się słone łzy. Wszystkie objawy wskazywały na zakochanie, ale odsuwała od siebie wnioski, do których doszła. "Daj spokój Sakura, jesteś przecież silną babką!", próbowała się pocieszać, jednak i to nie specjalnie jej pomagało. Jeśli się zakochała, to ma przekichane.
Niezmiernie się teraz cieszyła, że ojciec ją do siebie wezwał. Gdy powiedziała Naruto, że potrzebuje wolnego trochę dłużej, zgodził się szybko, o nic nie pytając. Cieszyło ją to, takich przyjaciół potrzebowała.
Do jej myśli znów zapukał Sasuke, tym razem bardziej nachalnie, oparła się głową o szybę pociągu, którym właśnie jechała. Wyglądała, jakby podziwiała widoki, przelatujące szybko tuż przed jej oczyma.
Przypominała sobie wszystkie wydarzenia, od ich pierwszego pocałunku, do pierwszego razu, a także paru innych spotkań, całkowicie przypadkowych, które kończyły się nocnymi igraszkami. Nie przeszkadzało jej to i wyglądało, że i jemu się to podoba. Po rozmowie z Hinatą narodziła się w niej nadzieja, że nie jest obojętna brunetowi i cieszyła się każdą spędzoną z nim chwilą. Zacisnęła wargi z bezsilności, która trawiła ją od środka. "A on jeszcze wypierał się naszej znajomości w żywe oczy!". Dla niej przekaz, był oczywisty, nie chciał mieć z nią nic wspólnego, a te parę nic nieznaczących chwil, odrzucił w niepamięć. Jeszcze na dokładkę były te sny, które miała, w nich zawsze pojawiał się mężczyzna, który wyglądał jak Sasuke. Od kiedy zaczął się ich "romans", za każdym razem wyraźnie widziała właśnie jego twarz. Łzy, które do tej pory czaiły niezauważone, wypłynęły z oczu gorącym strumieniem. Ogromna ochota, by się w kogoś wtulić i wyżalić, ogarnęła całe jej ciało. "Już niedługo", pomyślała.
*********************************
Relaksowała się w wannie wypełnionej po brzegi gorącą wodą, gdy usłyszała, że dzwoni jej telefon. Postanowiła go zignorować, ponieważ nie chciało jej się wychodzić. Jednak po 5 razie, wyraźnie zdenerwowana wybiegła z łazienki i nie patrząc na wyświetlacz, odebrała.
- Tak?!
- No w końcu odebrałaś!
Rozszerzyła usta, nie dowierzając, że dzwoni do niej właśnie ta osoba.
-Szefie???
- A kogo innego masz zapisanego: Sasuke Uchiha?
- Um, nikogo, ale, nie patrzyłam na wyświetlacz i nie spodziewałam się, no i... Czy coś się stało?
- W sumie nic wielkiego. Chciałem się tylko zapytać, czy masz może numer do Sakury Haruno? Z tego co wiem to się kolegujecie, a ona jest w posiadaniu bardzo ważnych dokumentów, których potrzebuję.
- W takim razie może zadzwoni prezes do Uzumakiego?
- Ten młotek jak zwykle nie odbiera.
Do głowy wpadła jej tylko jedna myśl, "Udaje", wiedziała już, że on nie chce żadnych papierów, po prostu chce się skontaktować z Sakurą. A ponieważ łudził się, że ona nic nie wie o jego "relacjach" ze swoją przyjaciółką, to poda mu je bez problemu. Uśmiechnęła się pod nosem i ze skruszonym głosem powiedziała tylko:
- Przykro mi prezesie, ale Haruno w niczym tu nie pomoże.
Nastała cisza, a ona czekała na jakąś reakcję z jego strony.
- Dlaczego?
- Ponieważ wyjechała, na czas nieokreślony.
- WYJECHAŁA?! Kiedy???
- Z tego co wiem, to, dwa dni temu.
- Gdzie?
- Nie wiem- skłamała- Niech się pan nie poddaje i próbuje dodzwonić do prezesa Uzumakiego.
- Tak, jasne. Dziękuje.
Po tych słowach usłyszała już tylko ciszę, która oznaczała, że jej szef, właśnie się rozłączył. "A więc czegoś od niej chcesz, tylko sam sobie nie zdajesz sprawy czego". Pokręciła głową zasmucona. "Biedna Sakura".
wtorek, 9 grudnia 2014
Rozdział dwunasty
Siedzieli
w pomieszczeniu, które było biurem Naruto. Niezorganizowanie blondyna było
widać tu w każdym miejscu. A najbardziej na biurku, koło biurka, pod biurkiem.
"To istny burdel!". Sasuke miał ogromną ochotę się wzdrygnąć, patrzył
na to wszystko z lekkim obrzydzeniem. Nie rozumiał jak tamten może tu pracować.
- Nie słuchasz mnie, Sasuke. Przestań taksować moje biuro takim wzrokiem, bo jeszcze pomyślę, że chcesz je przejąć.
- W życiu bym się nie pokusił o tę małą klitkę, w dodatku tak upierdoloną- syknął.
Uzumaki złapał się w teatralnym geście za serce i szeroko otworzył oczy.
- Ranisz moje uczucia mój drogi!!! Toż to moje ukochane gniazdko!!!
- No, doskonale widać, że twoje. Nikt inny by tu nawet nogi nie postawił. Zaczynam się zastanawiać co ja tu robię...
- Jak to co? Interesy!!!- wykrzyknął rozradowany blondyn.
- Jesteś czasem takim idiotą...
- Tak, tak, wiem. Ciągle mi to z Sakurą wytykacie.
- A tak w temacie, gdzie ona jest?
- Zaraz powinna tu być. A co? Ciekawi cię? Może w końcu się przyznasz, że się nią zainteresowałeś???
Zirytowany zacisnął mocno szczęki. "Nawet jeśli się nią interesuję, jest to sprawa moja i jej, nie twoja, młotku.". Chciał mu tak powiedzieć, ale oznaczałoby to zbytnie ukazanie swoich uczuć, które skrzętnie ukrywał. Zamiast tego postanowił powiedzieć coś, co zniweczy wielkie zapały Naruto.
- Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Może uchodzić za piękność i mieć urzekającą osobowość, ale nie jest na tyle specjalna, żebym zwrócił na nią swoją uwagę.
Niebieskie oczy rozszerzyły się niebezpiecznie szeroko, a on już wiedział, kto właśnie wszedł do pomieszczenia. "Cholera", przeklął w myślach. Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć, stała w drzwiach z ręką na klamce, a tuż za nią stała Hinata. W białych oczach dostrzegł surowość, jakiej jeszcze nigdy nie widział u tej spokojnej istoty. Za to na twarzy Sakury, przez chwilę zagościł ból, który szybko się ulotnił na rzecz profesjonalnego uśmiechu.
- Zaczynamy spotkanie?
*********************************
Nie mogła uwierzyć w słowa swojego szefa, całe spotkanie była rozkojarzona i niespokojna. Wiedziała doskonale, że jej przyjaciółka jest w tym momencie wrakiem emocjonalnym, a ona nic nie mogła na to poradzić. Jeszcze żeby było mało, sama popchnęła ją w ramiona Uchihy, wierząc, że to ma szanse wyjść. W końcu zainteresowanie jej szefa było widoczne jak na dłoni. A tu coś takiego! Szok, spowodowany jego ostrymi słowami ciągle nie schodził. W tym momencie miała go za największego gbura na ziemi, wiedziała także, że on szybko tego nie odkręci, gdyż Sakura dziś wyjeżdża i nie wie, kiedy wróci.
- Spotkanie skończone, myślę, że na razie możemy sobie odpocząć, ponieważ wszystko jest już ustalone i omówione. Teraz tylko czekać na rezultaty.
Szeroki uśmiech na twarzy Uzumakiego, trochę poprawił jej humor. On był takim cudownym człowiekiem. Przystojny, dobry, przyjacielski. Mężczyzna ideał. Bardzo jej się podobał, jedynym poważnym minusem tej znajomości było wznowienie się jej nieśmiałości, której przecież kilka lat temu, z wielkim trudem się pozbyła. I w tym momencie, kiedy zwrócił na nią swoje przepiękne oczy ona tylko stanęła, niezdolna do najmniejszego ruchu, spłonęła rumieńcem.
- Hinata.
Obróciła i z wdzięcznością popatrzyła na swojego szefa, po czym ruszyła za nim. Delikatnie jeszcze skinęła głową wychodząc za prezesem. Szli tak w milczeniu przez jakiś czas. Biła się z myślami. Nie wiedziała, czy poruszyć temat Sakury, czy dać sobie spokój i czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Była skołowana. Już chciała zacząć co mówić, ale wszedł jej w słowo jak tylko otworzyła usta.
- Hinata, skończyliśmy już pracę. Trafisz sama do domu, prawda?
- Tak, to niedaleko. Ale, prezesie...
- Nie chcę o tym mówić- przerwał jej, jakby wiedział, jaki temat chce poruszyć granatowo włosa.
- Dobrze. Miłego wieczoru.
Stała jeszcze chwilę patrząc na jego plecy, a później na odjeżdżający samochód. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. "Najlepiej nic. Zacznij martwić się o siebie!".
- Nie słuchasz mnie, Sasuke. Przestań taksować moje biuro takim wzrokiem, bo jeszcze pomyślę, że chcesz je przejąć.
- W życiu bym się nie pokusił o tę małą klitkę, w dodatku tak upierdoloną- syknął.
Uzumaki złapał się w teatralnym geście za serce i szeroko otworzył oczy.
- Ranisz moje uczucia mój drogi!!! Toż to moje ukochane gniazdko!!!
- No, doskonale widać, że twoje. Nikt inny by tu nawet nogi nie postawił. Zaczynam się zastanawiać co ja tu robię...
- Jak to co? Interesy!!!- wykrzyknął rozradowany blondyn.
- Jesteś czasem takim idiotą...
- Tak, tak, wiem. Ciągle mi to z Sakurą wytykacie.
- A tak w temacie, gdzie ona jest?
- Zaraz powinna tu być. A co? Ciekawi cię? Może w końcu się przyznasz, że się nią zainteresowałeś???
Zirytowany zacisnął mocno szczęki. "Nawet jeśli się nią interesuję, jest to sprawa moja i jej, nie twoja, młotku.". Chciał mu tak powiedzieć, ale oznaczałoby to zbytnie ukazanie swoich uczuć, które skrzętnie ukrywał. Zamiast tego postanowił powiedzieć coś, co zniweczy wielkie zapały Naruto.
- Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Może uchodzić za piękność i mieć urzekającą osobowość, ale nie jest na tyle specjalna, żebym zwrócił na nią swoją uwagę.
Niebieskie oczy rozszerzyły się niebezpiecznie szeroko, a on już wiedział, kto właśnie wszedł do pomieszczenia. "Cholera", przeklął w myślach. Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć, stała w drzwiach z ręką na klamce, a tuż za nią stała Hinata. W białych oczach dostrzegł surowość, jakiej jeszcze nigdy nie widział u tej spokojnej istoty. Za to na twarzy Sakury, przez chwilę zagościł ból, który szybko się ulotnił na rzecz profesjonalnego uśmiechu.
- Zaczynamy spotkanie?
*********************************
Nie mogła uwierzyć w słowa swojego szefa, całe spotkanie była rozkojarzona i niespokojna. Wiedziała doskonale, że jej przyjaciółka jest w tym momencie wrakiem emocjonalnym, a ona nic nie mogła na to poradzić. Jeszcze żeby było mało, sama popchnęła ją w ramiona Uchihy, wierząc, że to ma szanse wyjść. W końcu zainteresowanie jej szefa było widoczne jak na dłoni. A tu coś takiego! Szok, spowodowany jego ostrymi słowami ciągle nie schodził. W tym momencie miała go za największego gbura na ziemi, wiedziała także, że on szybko tego nie odkręci, gdyż Sakura dziś wyjeżdża i nie wie, kiedy wróci.
- Spotkanie skończone, myślę, że na razie możemy sobie odpocząć, ponieważ wszystko jest już ustalone i omówione. Teraz tylko czekać na rezultaty.
Szeroki uśmiech na twarzy Uzumakiego, trochę poprawił jej humor. On był takim cudownym człowiekiem. Przystojny, dobry, przyjacielski. Mężczyzna ideał. Bardzo jej się podobał, jedynym poważnym minusem tej znajomości było wznowienie się jej nieśmiałości, której przecież kilka lat temu, z wielkim trudem się pozbyła. I w tym momencie, kiedy zwrócił na nią swoje przepiękne oczy ona tylko stanęła, niezdolna do najmniejszego ruchu, spłonęła rumieńcem.
- Hinata.
Obróciła i z wdzięcznością popatrzyła na swojego szefa, po czym ruszyła za nim. Delikatnie jeszcze skinęła głową wychodząc za prezesem. Szli tak w milczeniu przez jakiś czas. Biła się z myślami. Nie wiedziała, czy poruszyć temat Sakury, czy dać sobie spokój i czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Była skołowana. Już chciała zacząć co mówić, ale wszedł jej w słowo jak tylko otworzyła usta.
- Hinata, skończyliśmy już pracę. Trafisz sama do domu, prawda?
- Tak, to niedaleko. Ale, prezesie...
- Nie chcę o tym mówić- przerwał jej, jakby wiedział, jaki temat chce poruszyć granatowo włosa.
- Dobrze. Miłego wieczoru.
Stała jeszcze chwilę patrząc na jego plecy, a później na odjeżdżający samochód. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. "Najlepiej nic. Zacznij martwić się o siebie!".
niedziela, 7 grudnia 2014
Rozdział jedenasty
Obudziła się, kiedy promienie słoneczne zaczęły łaskotać ją
po twarzy. Delikatnie otworzyła oczy, które od razu musiała zasłonić dłonią.
"Za jasno". Postanowiła wstać i zasunąć zasłonę, po czym jeszcze na
trochę się położyć. Gdy zaczęła się podnosić poczuła opór, zdziwiona spojrzała
w dół i ujrzała męską rękę przewieszoną przez jej tułów. "Co...?". Po
chwili w jej umyśle rozbłysło zrozumienie i zaczęły napływać obrazy wydarzeń, z
wczorajszego wieczora. Padła z powrotem na łóżko. "O MÓJ BOŻE!!!".
Delikatnie obróciła głowę, by spojrzeć na mężczyznę obok. Nie spał, tylko się
jej przypatrywał. W tym momencie chciała zapaść się pod ziemię.
- Dzień dobry.- Dzień dobry- szepnęła zażenowana.
Cisza narastała z każdą chwilą, a ona chcąc ją jakoś rozproszyć i nie czuć się tak głupio zaproponowała coś do jedzenia.
- Z miłą chęcią.
Z delikatnym uśmiechem na ustach, szybko wstała i już chciała iść do kuchni, ale zorientowała się, że jest kompletnie naga. Czerwień oblała całą jej twarz aż po koniuszki uszu, nie patrząc na leżącego na jej łóżku Sasuke, wpadła do łazienki z zamiarem włożenia czegoś na siebie. Niestety w tym amoku nie zabrała nic ze sobą. "Boże, Sakura, dlaczego ty nie używasz mózgu?". Cieszyła się, że w łazience zawsze ma jakiś szlafrok. Szybko wskoczyła w jeden i poszła robić jakieś śniadanie.
*******************************
Na jego ustach igrał uśmiech, kiedy zobaczył ją znów, taką zawstydzoną, tym razem swoją nagością. Ona była przezabawna, a jej reakcje tak bardzo przewidywalne, że aż przyjemne. Usłyszał ją jak buszuje w kuchni i postanowił do niej dołączyć. Samemu było mu nudno.
Odwróciła się w jego kierunku, w jej oczach igrały ogniki wesołości.
- Zrobiłam jajecznicę i tosty, masz ochotę na coś jeszcze?
- Kawa. Poprosiłbym kawę.
- No tak, jasne! Zapomniałam o kawie.
Roześmiała się perliście, klasnęła delikatnie w dłonie po czym zabrała się za przyrządzanie napoju, gestem ręki wskazując mu jego talerz. Postawił go przed sobą na stole i usiadł na krześle. Zapatrzył się na Sakurę, która stała do niego bokiem nucąc w zamyśleniu jakąś piosenkę. Z rozpuszczonymi włosami, które nie zostały rozczesane i sterczały teraz we wszystkie strony wyglądała według niego bardzo pociągająco. Krótki szlafrok nie zasłaniał też wszystkiego zbyt porządnie, więc mógł patrzeć na jej cudne nogi. Tak bardzo pogrążył się w wyobrażaniu sobie czego by z nią nie zrobił, że nie zobaczył jak usiadła na przeciwko niego, najpierw oczywiście stawiając mu kawę praktycznie pod nosem.
- Um, przepraszam?
Jej formalny ton głosu zadziałał na niego jak kubeł zimnej wody.
- Możesz mi mówić Sasuke, Sakura. A nawet śmiem twierdzić, że powinnaś.
Spojrzał na nią znacząco, żeby zrozumiała zawartą w jego wypowiedzi aluzję. Zrozumiała. Poznał po tym, jak delikatnie spuściła wzrok.
- Oczywiście. Tak. Tylko, że ja...
- Tak?
- Nic, już nic. Jedzmy. Smacznego.
Jak tylko skończyła mówić zabrała się za jedzenie, a on nie chciał jej przeszkadzać, więc sam zaczął konsumować. Mimo iż nie było to jakoś specjalnie wykwintne danie, bardzo mu smakowało. Gdy skończyli, spojrzał na zegar, który wisiał na ścianie. Wstał i skierował się do jej sypialni, ubrał i znów wrócił do kuchni. W tym momencie zmywała naczynia. Krząknął cicho, obróciła się.
- Będę już szedł, mam zaraz ważne spotkanie. Do zobaczenia.
Kiwnął jej głową po czym opuścił jej mieszkanie.
********************************
Usłyszała trzaśnięcie drzwiami, wyszedł z jej mieszkania, jak gdyby nigdy nic. "W sumie, czego się spodziewałaś? Że podejdzie tu, pocałuje cię i powie, że kocha?". Westchnęła cicho i wytarła dłonie w ścierkę, właśnie skończyła zmywać naczynia. "Co teraz?". Stała bezczynnie i wlepiała swoje oczy w ścianę, obudziła się z letargu i postanowiła, że weźmie szybki prysznic, a później umówi z Hinatą. Miała nadzieję, że tamta pomoże jej jakoś, da dobrą radę.
czwartek, 4 grudnia 2014
Rozdział dziesiąty
Gdyby
umiał swobodnie wyrażać uczucia, prawdopodobnie w tym momencie tarzałby się ze
śmiechu. Jednak umiejętności tych został pozbawiony, za co też dziękował w
duchu wszystkim możliwym bóstwom. Dzisiaj miał wyjść z domu tylko na chwilę,
lecz jego zdradzieckie nogi zaprowadziły go do baru, w którym widział ostatni
raz obiekt swojego zainteresowania. Gdy już się zorientował, gdzie jest, a
także w jakim celu, zawrzała w nim krew. Tylko mu tego brakowało, żeby nad sobą
nie panował. Chciał zawrócić, nawet prawie to zrobił, zobaczył tylko różowe
włosy i był zgubiony. Wszedł nie robiąc zbytniego hałasu i spojrzał na kobietę,
która już zbierała się do wyjścia. Bacznie obserwował jej poczynania i nabrał
pewności, że jest pijana, nawet bardzo pijana. Westchnął cicho, a jego oczy
wyłapały tylko jak zielonooka piękność leci na spotkanie z podłogą. Jego ciało
po raz kolejny dzisiejszego dnia postanowiło samo zareagować. Podbiegł szybko
zgarniając ją w ramiona i chroniąc przed upadkiem. Gdy tylko poczuł jej drobne
ciałko, jego uścisk stał się mocniejszy. Począł wdychać jej piękny zapach,
rozkoszując się nim. Po chwili zobaczył jak ona unosi głowę i ich oczy się
spotkały. Mimo iż delikatnie zamglone, oczy kobiety nadal były żywe i wesołe,
uśmiechnął się pod nosem i pomógł jej wstać.
- Dziękuję- bąknęła cicho czerwieniejąc na twarzy.
- Nie ma za co.
Kiedy tak stała speszona i czerwona niczym burak, bardzo mu się podobała. "Taka słodka i bezbronna". Pogrążony w błogich myślach nawet nie zauważył, że bacznie mu się przygląda. Niezręczna cisza narastała między nimi, a on postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Nie chciał już tego ukrywać i chociaż zrozumienie tego zajęło mu sporo czasu, z czystym sercem mógł powiedzieć, że ta urocza osóbka pociąga go, jak żadna inna przed nią.
- Może usiądziemy?- zapytał spokojnie lustrując ją swoim ciemnym spojrzeniem.
- Właściwie, miałam już wychodzić- mówiąc to zaczęła przygryzać dolną wargę.
"Jest seksowna, gdy tak robi, cholernie seksowna ".
- Nalegam. Trochę wytrzeźwiejesz i będziesz mogła iść.
- Ale...
- Nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu!
Pociągnął ją delikatnie za rękę do stolika, przy którym usiedli. Zamówił im coś do zjedzenia. Konsumując w ciszy mogli skupić się na własnych myślach i nie czuć się głupio, że nawet ze sobą nie rozmawiają.
*****************************
Czuła jego gorący wzrok na sobie, nie wiedziała jak ma się zachowywać. Udawać obojętną? Zimną? A może zagaić rozmowę? Ten człowiek był taki trudny. "Co mu chodzi po głowie?" Spojrzała na niego kątem oka, niestety przyłapał ją na obserwacji. Zaczerwieniona wlepiła oczy w jedzenie. "I co ja mam teraz zrobić?".
- Skończyłaś już?
Słysząc pytanie, aż podskoczyła.
- Oh! Tak. Już skończyłam.
Zobaczyła tylko jak wstaje i wyciąga ku niej rękę.
- To świetnie. Chodź, odprowadzę cię.
- Ależ ja sobie świetnie sama poradzę!
Chcąc udowodnić mu swoje słowa szybkim ruchem podniosła się i o mały włos, znów nie upadła.
- Właśnie widzę- powiedział zgryźliwie, a na jej policzki wystąpił rumieniec.
Nie chciała wszczynać kłótni, więc się poddała i wyszła z nim. Szli w milczeniu, odzywała się tylko wtedy, kiedy musiała mu powiedzieć gdzie skręcić. Alkohol, który wypiła, ciągle na nią działał. W tym momencie marzyła tylko o spaniu.
Nie zorientowała się nawet, że stoją pod jej drzwiami, a on cierpliwie czeka, aż ona je otworzy. Szybko zaczęła przeszukiwać swoją torbę, jak to zwykle bywa, trudno coś w takowej znaleźć. Przypomniała sobie jednak, że wpychała je do kieszeni kurtki. Wyjęła je i po chwili drzwi stały otworem. Unikając niezręcznej sytuacji zapytała go czy wejdzie.
- Z przyjemnością.
Zauważyła w jego oczach dziwny błysk, nie miała jednak czasu, żeby się nad nim rozwodzić.
- Masz ochotę na coś do picia?
- Nie. Mam ochotę na ciebie.
Spojrzała na niego, żeby się upewnić, że żartuje. On w tym samym momencie był przy niej i wpijał się w jej wargi. Przez chwilę nic nie robiła, potem poddała się i zaczęła je oddawać. Poczuła jego dłonie na swojej talii, jeździły powoli w górę i w dół, od czasu do czasu zataczając małe kółka. Jęknęła, a on wykorzystał to na swoją korzyść i wepchnął jej w usta język. Nie chcąc być mu dłużną, swoim wyszła mu na spotkanie. Stawali się coraz bardziej zachłanni i brutalni. Nierówne oddechy były jawnym dowodem podniecenia. A dłoń ciemnookiego zaciskająca się na jej piersi tylko potęgowała to uczucie.
- Sypialnia- powiedział ochrypłym głosem, gestem wskazała drzwi, do których się skierowali, ciągle namiętnie całując.
Rzucił ją na łóżko i za sekundę sam na niej leżał zdejmując jej bluzkę, która przeszkadzała mu w dostępie do piersi. Gdy pozbył się również jej stanika ponownie jęknęła, czując jego ciepłe wargi na jednym ze swoich sterczących sutków. "Więcej!". Na udzie poczuła jego twardą męskość, ciągle skrytą w ciemnych spodniach. Zapragnęła je podrzeć, tylko jej zawadzały. On nie przestając obdarowywać jej rozpalonego ciała pocałunkami, zdjął resztę jej ubrań i już zabierał się za swoje, jednak ona mu w tym przeszkodziła. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem a ona sama w szybkim tempie pozbyła się jego garderoby. Dostrzegła w jego oczach błyski rozbawienia, zastąpionych od razu pożądaniem gdy zaczęła pocierać jego naprężonego członka. Nie myśląc za bardzo nad tym co robiła wzięła go w swoje usta i tym razem to Uchiha jęknął. Czuła jak wplątał swoją wielką dłoń w jej miękkie włosy i mocniej przycisnął do siebie, potęgując tylko przyjemność.
Wiedziała, że już ledwo się powstrzymuje, poza tym sama także chciała przejść dalej. Ostatni raz przejechała językiem po końcówce penisa i powoli zaczęła zmierzać ku górze. Nie dał jej jednak zdobyć swoich ust, mocnym pchnięciem zmienił jej pozycję. Znów leżała a on nad nią górował.
********************************
Dłużej nie mogąc się pohamować, rozszerzył jej nogi i wszedł w nią. Sapnięcie, które z siebie wydała, podnieciło go jeszcze bardziej. Pochylił się zasysając jej różowego sutka i powoli zaczął się w niej poruszać. Była niesamowicie ciasna, co sprawiało mu niewyobrażalną przyjemność. Poczuł jej dłonie w swoich włosach, delikatnie błądziła nimi po jego głowie. Wymówiła cicho jego imię a on zamruczał z zadowoleniem i dłońmi zaczął podróżować po jej nagich mlecznych półkulach. Były idealne, jakby stworzone do tego, by ich dotykał, co oczywiście cały czas robił. Znów wziął jednego do ust, wiedział, że to jej czułe miejsce, gdyż zaciskała się na nim za każdym razem gdy tylko coś z nimi robił. Zwierzę w jego wnętrzu wyrwało się na wierzch, obrócił ją tyłem do siebie, obie jej ręce unieruchomił nad jej głową. Brał ją teraz brutalnie, nie kontrolował tego. Było mu tak przyjemnie, że nie zwracał na nic uwagi. Różowo włosa też nie mogła się powstrzymać, jęczała głośno, sapiąc, w pewnym momencie sama zaczęła poruszać biodrami w rytm, który narzucał brunet. Z jego gardła wydobyło się zadowolone warknięcie. Odgłosy obijających się ciał kochanków rozchodziły się po pokoju i odbijały od ścian. Po jakimś czasie oboje czuli, że nadchodzi upragnione spełnienie. Pierwszy doszedł Sasuke, widząc, że jego partnerce trochę jeszcze trzeba, zaczął poruszać się wolniej. Jedną ręką zjechał na jej łechtaczkę i zaczął ją stymulować. To wystarczyło, krzyknęła i w spazmach opadła na łóżko. On tuż za nią, chciał coś do niej powiedzieć, lecz ona już spała. Uśmiechnął się pod nosem i sam oddał się w objęcia morfeusza.
- Dziękuję- bąknęła cicho czerwieniejąc na twarzy.
- Nie ma za co.
Kiedy tak stała speszona i czerwona niczym burak, bardzo mu się podobała. "Taka słodka i bezbronna". Pogrążony w błogich myślach nawet nie zauważył, że bacznie mu się przygląda. Niezręczna cisza narastała między nimi, a on postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Nie chciał już tego ukrywać i chociaż zrozumienie tego zajęło mu sporo czasu, z czystym sercem mógł powiedzieć, że ta urocza osóbka pociąga go, jak żadna inna przed nią.
- Może usiądziemy?- zapytał spokojnie lustrując ją swoim ciemnym spojrzeniem.
- Właściwie, miałam już wychodzić- mówiąc to zaczęła przygryzać dolną wargę.
"Jest seksowna, gdy tak robi, cholernie seksowna ".
- Nalegam. Trochę wytrzeźwiejesz i będziesz mogła iść.
- Ale...
- Nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu!
Pociągnął ją delikatnie za rękę do stolika, przy którym usiedli. Zamówił im coś do zjedzenia. Konsumując w ciszy mogli skupić się na własnych myślach i nie czuć się głupio, że nawet ze sobą nie rozmawiają.
*****************************
Czuła jego gorący wzrok na sobie, nie wiedziała jak ma się zachowywać. Udawać obojętną? Zimną? A może zagaić rozmowę? Ten człowiek był taki trudny. "Co mu chodzi po głowie?" Spojrzała na niego kątem oka, niestety przyłapał ją na obserwacji. Zaczerwieniona wlepiła oczy w jedzenie. "I co ja mam teraz zrobić?".
- Skończyłaś już?
Słysząc pytanie, aż podskoczyła.
- Oh! Tak. Już skończyłam.
Zobaczyła tylko jak wstaje i wyciąga ku niej rękę.
- To świetnie. Chodź, odprowadzę cię.
- Ależ ja sobie świetnie sama poradzę!
Chcąc udowodnić mu swoje słowa szybkim ruchem podniosła się i o mały włos, znów nie upadła.
- Właśnie widzę- powiedział zgryźliwie, a na jej policzki wystąpił rumieniec.
Nie chciała wszczynać kłótni, więc się poddała i wyszła z nim. Szli w milczeniu, odzywała się tylko wtedy, kiedy musiała mu powiedzieć gdzie skręcić. Alkohol, który wypiła, ciągle na nią działał. W tym momencie marzyła tylko o spaniu.
Nie zorientowała się nawet, że stoją pod jej drzwiami, a on cierpliwie czeka, aż ona je otworzy. Szybko zaczęła przeszukiwać swoją torbę, jak to zwykle bywa, trudno coś w takowej znaleźć. Przypomniała sobie jednak, że wpychała je do kieszeni kurtki. Wyjęła je i po chwili drzwi stały otworem. Unikając niezręcznej sytuacji zapytała go czy wejdzie.
- Z przyjemnością.
Zauważyła w jego oczach dziwny błysk, nie miała jednak czasu, żeby się nad nim rozwodzić.
- Masz ochotę na coś do picia?
- Nie. Mam ochotę na ciebie.
Spojrzała na niego, żeby się upewnić, że żartuje. On w tym samym momencie był przy niej i wpijał się w jej wargi. Przez chwilę nic nie robiła, potem poddała się i zaczęła je oddawać. Poczuła jego dłonie na swojej talii, jeździły powoli w górę i w dół, od czasu do czasu zataczając małe kółka. Jęknęła, a on wykorzystał to na swoją korzyść i wepchnął jej w usta język. Nie chcąc być mu dłużną, swoim wyszła mu na spotkanie. Stawali się coraz bardziej zachłanni i brutalni. Nierówne oddechy były jawnym dowodem podniecenia. A dłoń ciemnookiego zaciskająca się na jej piersi tylko potęgowała to uczucie.
- Sypialnia- powiedział ochrypłym głosem, gestem wskazała drzwi, do których się skierowali, ciągle namiętnie całując.
Rzucił ją na łóżko i za sekundę sam na niej leżał zdejmując jej bluzkę, która przeszkadzała mu w dostępie do piersi. Gdy pozbył się również jej stanika ponownie jęknęła, czując jego ciepłe wargi na jednym ze swoich sterczących sutków. "Więcej!". Na udzie poczuła jego twardą męskość, ciągle skrytą w ciemnych spodniach. Zapragnęła je podrzeć, tylko jej zawadzały. On nie przestając obdarowywać jej rozpalonego ciała pocałunkami, zdjął resztę jej ubrań i już zabierał się za swoje, jednak ona mu w tym przeszkodziła. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem a ona sama w szybkim tempie pozbyła się jego garderoby. Dostrzegła w jego oczach błyski rozbawienia, zastąpionych od razu pożądaniem gdy zaczęła pocierać jego naprężonego członka. Nie myśląc za bardzo nad tym co robiła wzięła go w swoje usta i tym razem to Uchiha jęknął. Czuła jak wplątał swoją wielką dłoń w jej miękkie włosy i mocniej przycisnął do siebie, potęgując tylko przyjemność.
Wiedziała, że już ledwo się powstrzymuje, poza tym sama także chciała przejść dalej. Ostatni raz przejechała językiem po końcówce penisa i powoli zaczęła zmierzać ku górze. Nie dał jej jednak zdobyć swoich ust, mocnym pchnięciem zmienił jej pozycję. Znów leżała a on nad nią górował.
********************************
Dłużej nie mogąc się pohamować, rozszerzył jej nogi i wszedł w nią. Sapnięcie, które z siebie wydała, podnieciło go jeszcze bardziej. Pochylił się zasysając jej różowego sutka i powoli zaczął się w niej poruszać. Była niesamowicie ciasna, co sprawiało mu niewyobrażalną przyjemność. Poczuł jej dłonie w swoich włosach, delikatnie błądziła nimi po jego głowie. Wymówiła cicho jego imię a on zamruczał z zadowoleniem i dłońmi zaczął podróżować po jej nagich mlecznych półkulach. Były idealne, jakby stworzone do tego, by ich dotykał, co oczywiście cały czas robił. Znów wziął jednego do ust, wiedział, że to jej czułe miejsce, gdyż zaciskała się na nim za każdym razem gdy tylko coś z nimi robił. Zwierzę w jego wnętrzu wyrwało się na wierzch, obrócił ją tyłem do siebie, obie jej ręce unieruchomił nad jej głową. Brał ją teraz brutalnie, nie kontrolował tego. Było mu tak przyjemnie, że nie zwracał na nic uwagi. Różowo włosa też nie mogła się powstrzymać, jęczała głośno, sapiąc, w pewnym momencie sama zaczęła poruszać biodrami w rytm, który narzucał brunet. Z jego gardła wydobyło się zadowolone warknięcie. Odgłosy obijających się ciał kochanków rozchodziły się po pokoju i odbijały od ścian. Po jakimś czasie oboje czuli, że nadchodzi upragnione spełnienie. Pierwszy doszedł Sasuke, widząc, że jego partnerce trochę jeszcze trzeba, zaczął poruszać się wolniej. Jedną ręką zjechał na jej łechtaczkę i zaczął ją stymulować. To wystarczyło, krzyknęła i w spazmach opadła na łóżko. On tuż za nią, chciał coś do niej powiedzieć, lecz ona już spała. Uśmiechnął się pod nosem i sam oddał się w objęcia morfeusza.
środa, 3 grudnia 2014
Rozdział dziewiąty
Z
milczeniem wpatrywała się w kartkę, którą dostała dzisiaj rano. Pomysłowość jej
ojca, na przekazywanie wiadomości w dziwnych formach chyba nigdy się nie
skończy. Miała wrażenie, że z roku na rok, było tylko gorzej. Jednak przesłanie
było czytelne i jasne. Za równy miesiąc ma stawić się w rodzinnym domu, jeśli
tego nie zrobi to i tak znajdą sposób, żeby się tam znalazła.
Jak była młodsza, bardzo kochała to miejsce, pełne miłości i ciepła, jednak nie da się być zawsze szczęśliwym, nie z takim ojcem i ona świetnie zdawała sobie z tego sprawę.
Westchnęła cicho. Jeszcze ma od dziś tydzień wolnego, ponieważ Naruto tak zarządził, a jego słowo było niepodważalne.
Wstała i rozprostowała kości, pozostawiając kartkę na stole, podeszła do lodówki, przeleciała wzrokiem po jej wnętrzu. Werdykt był jednoznaczny, musi iść na zakupy inaczej będzie chodzić głodna. Kolejne westchnięcie i już po chwili zamykała drzwi do swojego mieszkania. Niedaleko znajdował się supermarket, który był w tym momencie idealnym wyjściem. Przyspieszyła gdy usłyszała grzmot. "No tylko mi tego do szczęścia brakuje!". Nie bała się burzy, ale wizja przemoczonych ubrań nie była zbyt kusząca. "Jeszcze tylko kawałek", powtarzała w myślach, "No Sakura, daj z siebie wszystko!". I zaczęło padać. "Kurwa!". Zła, że mimo usilnych starań nie uciekła przed deszczem zaczęła biec, przed oczami miała już szyld miejsca, do którego się kierowała. Jeszcze bardziej ją to zmotywowało do działania i już po chwili była się na miejscu.
Torby wypchane po brzegi znajdowały się w jej dłoniach. Szła powolnym krokiem do domu, nie chciało się jej w nim siedzieć, dodatkowo w wolny dzień. Pomyślała, że zadzwoni do Naruto i zaprosi go na drinka, końcu oboje byli wolni, od czasu do czasu mogli zaszaleć. Po dwóch sygnałach usłyszała go:
- Tak, słucham?
- Cześć szefie!- powiedziała dziarsko- Przeszkadzam?
- Nie oczywiście, że nie! Coś się stało?- jego głos nagle się ożywił, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
"Czyli też siedzi w domu i zbija bąki..."
- W sumie chciałam spytać czy nie miałbyś ochoty wyskoczyć gdzieś? Rozerwać się?
Po drugiej stronie zapanowała głucha cisza.
- Naruto?- zapytała zaniepokojona- Jesteś tam?
- Tak, tak, jasne!- odpowiedział szybko, po czym dodał- W sumie nie mam co robić i dziwiłem się jakim sposobem na to wpadłaś.
Roześmiała się perliście, a gdy się uspokoiła powiedziała tylko:
- Żadnym. Sama po prostu nie wiem co ze sobą począć i pomyślałam o tobie! Jesteś moim jedynym kołem ratunkowym!
- Już rozumiem- dziewczyna była pewna, że w tym momencie na jego twarzy zawitał uśmiech- Skoro tak ładnie prosisz, to chyba nie mogę ci odmówić. Wpaść po ciebie?
- Nie, dam sobie radę. Może spotkamy się tam, gdzie ostatnio zapijałeś smutki?
Odpowiedziała jej cisza. "Cholera!"
- Znaczy, wiesz, no, ten, ach!- miotała się- Przepraszam- powiedziała cicho.
- Za trzydzieści minut cię tam widzę!!!
Delikatnie się uśmiechnęła, wiedząc, że wysilił się, by powiedzieć te słowa tak radosnym tonem. "Jesteś czasami taką idiotką, Sakura!".
Po wyznaczonym czasie była na miejscu, widząc, że blondyn ulokował się przy barze podeszła do niego i przywitała się. Sama także usiadła i zamówili oboje po drinku. Rozmowa jakoś niespecjalnie się kleiła, ale im to nie przeszkadzało, mogli przesiedzieć ten wieczór w ciszy i oboje zdawali sobie z tego sprawę. Jednak ilość pochłanianych drinków zwiększała się z chwili na chwilę coraz bardziej. A oni podchmieleni opowiadali sobie nie śmieszne żarty, z których oczywiście mieli ubaw. Sakura czuła się coraz bardziej swobodnie, a ich humory ciągle się polepszały. Po jakimś czasie zaczęli tańczyć. Wirowali tak w rytmy muzyki z lat '80, cały czas sącząc nowe drinki. W pewnym momencie musiała iść do toalety, przeprosiła swojego towarzysza i chwiejnym krokiem skierowała się ku wc. Gdy wróciła Naruto nigdzie nie było.
- Wyszedł panienko, chwilę temu. Kazał cię przeprosić, ale ktoś zadzwonił i nie mógł czekać.
- Och, dziękuję bardzo- uśmiechnęła się promiennie do barmana, który przekazał jej tą wiadomość.
"No i co ja mam teraz zrobić?", usiadła przy barze i zamówiła kolejnego drinka, później następnego. Nie wiedziała ile ich już wypiła, ale postanowiła, że na dziś wystarczy. Uregulowała rachunek, ubrała się i chciała wyjść, niestety zdradzieckie nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Czekała cierpliwie aż nadejdzie ból, który był nieodłącznym przyjacielem upadku, jednak nic nie czuła, powoli otworzyła oczy.
Jak była młodsza, bardzo kochała to miejsce, pełne miłości i ciepła, jednak nie da się być zawsze szczęśliwym, nie z takim ojcem i ona świetnie zdawała sobie z tego sprawę.
Westchnęła cicho. Jeszcze ma od dziś tydzień wolnego, ponieważ Naruto tak zarządził, a jego słowo było niepodważalne.
Wstała i rozprostowała kości, pozostawiając kartkę na stole, podeszła do lodówki, przeleciała wzrokiem po jej wnętrzu. Werdykt był jednoznaczny, musi iść na zakupy inaczej będzie chodzić głodna. Kolejne westchnięcie i już po chwili zamykała drzwi do swojego mieszkania. Niedaleko znajdował się supermarket, który był w tym momencie idealnym wyjściem. Przyspieszyła gdy usłyszała grzmot. "No tylko mi tego do szczęścia brakuje!". Nie bała się burzy, ale wizja przemoczonych ubrań nie była zbyt kusząca. "Jeszcze tylko kawałek", powtarzała w myślach, "No Sakura, daj z siebie wszystko!". I zaczęło padać. "Kurwa!". Zła, że mimo usilnych starań nie uciekła przed deszczem zaczęła biec, przed oczami miała już szyld miejsca, do którego się kierowała. Jeszcze bardziej ją to zmotywowało do działania i już po chwili była się na miejscu.
Torby wypchane po brzegi znajdowały się w jej dłoniach. Szła powolnym krokiem do domu, nie chciało się jej w nim siedzieć, dodatkowo w wolny dzień. Pomyślała, że zadzwoni do Naruto i zaprosi go na drinka, końcu oboje byli wolni, od czasu do czasu mogli zaszaleć. Po dwóch sygnałach usłyszała go:
- Tak, słucham?
- Cześć szefie!- powiedziała dziarsko- Przeszkadzam?
- Nie oczywiście, że nie! Coś się stało?- jego głos nagle się ożywił, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
"Czyli też siedzi w domu i zbija bąki..."
- W sumie chciałam spytać czy nie miałbyś ochoty wyskoczyć gdzieś? Rozerwać się?
Po drugiej stronie zapanowała głucha cisza.
- Naruto?- zapytała zaniepokojona- Jesteś tam?
- Tak, tak, jasne!- odpowiedział szybko, po czym dodał- W sumie nie mam co robić i dziwiłem się jakim sposobem na to wpadłaś.
Roześmiała się perliście, a gdy się uspokoiła powiedziała tylko:
- Żadnym. Sama po prostu nie wiem co ze sobą począć i pomyślałam o tobie! Jesteś moim jedynym kołem ratunkowym!
- Już rozumiem- dziewczyna była pewna, że w tym momencie na jego twarzy zawitał uśmiech- Skoro tak ładnie prosisz, to chyba nie mogę ci odmówić. Wpaść po ciebie?
- Nie, dam sobie radę. Może spotkamy się tam, gdzie ostatnio zapijałeś smutki?
Odpowiedziała jej cisza. "Cholera!"
- Znaczy, wiesz, no, ten, ach!- miotała się- Przepraszam- powiedziała cicho.
- Za trzydzieści minut cię tam widzę!!!
Delikatnie się uśmiechnęła, wiedząc, że wysilił się, by powiedzieć te słowa tak radosnym tonem. "Jesteś czasami taką idiotką, Sakura!".
Po wyznaczonym czasie była na miejscu, widząc, że blondyn ulokował się przy barze podeszła do niego i przywitała się. Sama także usiadła i zamówili oboje po drinku. Rozmowa jakoś niespecjalnie się kleiła, ale im to nie przeszkadzało, mogli przesiedzieć ten wieczór w ciszy i oboje zdawali sobie z tego sprawę. Jednak ilość pochłanianych drinków zwiększała się z chwili na chwilę coraz bardziej. A oni podchmieleni opowiadali sobie nie śmieszne żarty, z których oczywiście mieli ubaw. Sakura czuła się coraz bardziej swobodnie, a ich humory ciągle się polepszały. Po jakimś czasie zaczęli tańczyć. Wirowali tak w rytmy muzyki z lat '80, cały czas sącząc nowe drinki. W pewnym momencie musiała iść do toalety, przeprosiła swojego towarzysza i chwiejnym krokiem skierowała się ku wc. Gdy wróciła Naruto nigdzie nie było.
- Wyszedł panienko, chwilę temu. Kazał cię przeprosić, ale ktoś zadzwonił i nie mógł czekać.
- Och, dziękuję bardzo- uśmiechnęła się promiennie do barmana, który przekazał jej tą wiadomość.
"No i co ja mam teraz zrobić?", usiadła przy barze i zamówiła kolejnego drinka, później następnego. Nie wiedziała ile ich już wypiła, ale postanowiła, że na dziś wystarczy. Uregulowała rachunek, ubrała się i chciała wyjść, niestety zdradzieckie nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Czekała cierpliwie aż nadejdzie ból, który był nieodłącznym przyjacielem upadku, jednak nic nie czuła, powoli otworzyła oczy.
niedziela, 30 listopada 2014
Rozdział ósmy
Usłyszał
ciche pukanie do drzwi.
- Wejść- jego szorstki, mocny głos odbił się echem po ścianach pokoju.
Do pomieszczenia bezszelestnie wsunął się ciemno włosy mężczyzna.
- Witaj Neji.
- Kizashi- odpowiedział kiwając głową- Wzywałeś.
Mimo, że tamten nie powiedział tego w formie pytania, potwierdził.
- Tak. Mam do ciebie sprawę.
- Zamieniam się w słuch.
- Poszukaj wśród lepszych ludzi partnera dla mojej córki. Już zbyt długo pozwalam jej wolno chodzić po tym świecie. Musi się w końcu przydać w czymś. Dla dobra rodziny.
Spojrzał na swojego rozmówcę lustrując go uważnie, jednak jak zwykle na jego twarzy panował niczym niezmącony spokój.
- Lepszych?- tylko to wydobyło się z jego warg.
- Tak, lepszych. Znaczy: zamożnych, dobrze usytuowanych, z predyspozycjami. Znajdź kogoś, w kim będzie miała oparcie i kto ją ochroni, kiedy mnie zabraknie.
Na usta Nejiego pojawił się delikatny uśmiech. Mimo iż Kizashi był bardzo oschłym człowiekiem, kochał swoją małą córeczkę ponad życie. Niestety wiedzieli o tym wszyscy, jego podwładni, bliżsi znajomi, tylko nie ona.
- No i poza tym pora sprawdzić, co u niej, jak sobie radzi. W końcu nie robiliśmy tego od...- tu zamyślił się- od... ponad pół roku, nie?
- Tak, dokładnie pół roku. Ani mniej, ani więcej.
To też było pewnego rodzaju nadgorliwością z jego strony, wiedział o tym doskonale, ale nie potrafił się oprzeć pokusie. Chciał wiedzieć jak ona sobie radzi. Czy niczego jej nie brakuje. Mimo wszystko była jego jedynym dzieckiem. Jego ostatnim, żyjącym członkiem rodziny. Podwładni, których miał, też byli jego rodziną, bliskimi, przyjaciółmi. Ale nikt i nic nie było w stanie zastąpić więzów krwi.
Z ciężkim westchnięciem spojrzał na chłopaka.
- Możesz już odejść. Postaraj się szybko wykonać moje polecenie. A! No, bym zapomniał. Za nią wyślij kogoś młodego, ale doświadczonego. Ona jest wyszkolona, potrafi rozpoznać, gdy ktoś ją śledzi. Poza tym zna wszystkich starych członków, więc głupotą byłoby wysyłanie któregoś z nich.
- Hai!- odpowiedział tamten, po czym wyszedł z pokoju.
************************************
Po dwóch pełnych miesiącach współpracy, dwóch wielkich firm, doczekali się w końcu kąśliwego komentarza. Sakura przeczuwała, że do tego dojdzie, jednak nie spodziewała się iż nadejdzie tak szybko. W pełnym skupieniu czytała na głos artykuł:
Wszyscy doskonale wiemy, że całkiem niedawno, dwóch wielkich prezesów, postanowiło złączyć swoje działania w brnięciu na sam szczyt. Nie byłoby to nic wielkiego, gdyby doszło do tej współpracy między innymi ludźmi. Jednak nikt nie spodziewał się, że siły połączą Sasuke Uchiha i Naruto Uzumaki. Wieść niesie, że kiedyś tych dwóch przyjaźniło się. Pojawiają się więc pytania: Czy to przez wzgląd na przeszłość, tych dwóch panów zdecydowało się na ten krok? Czy może któraś z firm popadła w straszne długi i pomoc kogoś z zewnątrz była koniecznością? Otóż nie! Dziewczyna jednego z nich gorąco zaprzecza tym plotkom. W sumie to była dziewczyna. Ino Yamanaka, córka jednego z wpływowych ludzi biznesu, postanowiła zdementować plotki i podać własną wersję. W której to, jej były kochanek Naruto Uzumaki, musiał udać się po pomoc do kolegi, ponieważ bał się, że po zerwaniu z nią firma jej ojca zmiażdży go, jak nic nie znaczącego robaka. Sam Uzumaki nie odzywa się na ten temat. Można więc uznać iż tkwi w tym ziarnko prawdy.
- Jakie oni bzdety wypisują w tych szmatławcach!
Oburzona Sakura zaczęła kręcić się po pokoju, w którym przebywała razem z Naruto, Hinatą i Sasuke.
- Nie mogli czegoś bardziej wiarygodnego wymyślić? Czy oni mają frajdę kiedy to tworzą?!
- Uspokój się Sakurka. To, że piszą o nas tylko nam pomaga, nieważne co piszą, ważne, że ludzie to czytają i zaczynają nas rozpoznawać.
- Nie mów do mnie Sakurka! To denerwujące! Poza tym nie ma się z czego cieszyć! Co z tego, że robisz się bardziej popularny, skoro idzie to tylko na twoją niekorzyść?
- Skąd możesz to wiedzieć?
Wzdrygnęła się nieznacznie, jak zawsze, gdy on się do niej odzywał. Ostatnie dwa miesiące były męczarnią i wybawieniem. Jego towarzystwo bardzo jej odpowiadało, coraz bardziej się jej podobał, coraz mocniej ją do siebie przyciągał. I niestety, było to zgubne w skutkach. Od ich pocałunku trzymał ją na dystans, widywali się tylko w pracy, a jej było cholernie nieprzyjemnie z tego powodu. "Jesteś kompletną idiotką...", znów upomniała się w myślach. Zaraz sobie pomyślą, że z dnia na dzień stała się niedorozwojem jeśli czegoś nie powie.
- W sumie to nie wiem, mogę się tylko domyślać- wydukała niezgrabnie.
- No właśnie. Poczekamy zobaczymy. A na razie musimy już iść. Ogłaszam koniec spotkania.
Po czym wstał i nie patrząc na nikogo wyszedł. A za nim Hinata, rzucając tylko krótkie "Do zobaczenia".
Sakura westchnęła cicho.
- Na nas też pora prezesie. Czeka nas jeszcze dużo pracy.
Wychodząc wyrzuciła ze wstrętem gazetę do kosza.
- Wejść- jego szorstki, mocny głos odbił się echem po ścianach pokoju.
Do pomieszczenia bezszelestnie wsunął się ciemno włosy mężczyzna.
- Witaj Neji.
- Kizashi- odpowiedział kiwając głową- Wzywałeś.
Mimo, że tamten nie powiedział tego w formie pytania, potwierdził.
- Tak. Mam do ciebie sprawę.
- Zamieniam się w słuch.
- Poszukaj wśród lepszych ludzi partnera dla mojej córki. Już zbyt długo pozwalam jej wolno chodzić po tym świecie. Musi się w końcu przydać w czymś. Dla dobra rodziny.
Spojrzał na swojego rozmówcę lustrując go uważnie, jednak jak zwykle na jego twarzy panował niczym niezmącony spokój.
- Lepszych?- tylko to wydobyło się z jego warg.
- Tak, lepszych. Znaczy: zamożnych, dobrze usytuowanych, z predyspozycjami. Znajdź kogoś, w kim będzie miała oparcie i kto ją ochroni, kiedy mnie zabraknie.
Na usta Nejiego pojawił się delikatny uśmiech. Mimo iż Kizashi był bardzo oschłym człowiekiem, kochał swoją małą córeczkę ponad życie. Niestety wiedzieli o tym wszyscy, jego podwładni, bliżsi znajomi, tylko nie ona.
- No i poza tym pora sprawdzić, co u niej, jak sobie radzi. W końcu nie robiliśmy tego od...- tu zamyślił się- od... ponad pół roku, nie?
- Tak, dokładnie pół roku. Ani mniej, ani więcej.
To też było pewnego rodzaju nadgorliwością z jego strony, wiedział o tym doskonale, ale nie potrafił się oprzeć pokusie. Chciał wiedzieć jak ona sobie radzi. Czy niczego jej nie brakuje. Mimo wszystko była jego jedynym dzieckiem. Jego ostatnim, żyjącym członkiem rodziny. Podwładni, których miał, też byli jego rodziną, bliskimi, przyjaciółmi. Ale nikt i nic nie było w stanie zastąpić więzów krwi.
Z ciężkim westchnięciem spojrzał na chłopaka.
- Możesz już odejść. Postaraj się szybko wykonać moje polecenie. A! No, bym zapomniał. Za nią wyślij kogoś młodego, ale doświadczonego. Ona jest wyszkolona, potrafi rozpoznać, gdy ktoś ją śledzi. Poza tym zna wszystkich starych członków, więc głupotą byłoby wysyłanie któregoś z nich.
- Hai!- odpowiedział tamten, po czym wyszedł z pokoju.
************************************
Po dwóch pełnych miesiącach współpracy, dwóch wielkich firm, doczekali się w końcu kąśliwego komentarza. Sakura przeczuwała, że do tego dojdzie, jednak nie spodziewała się iż nadejdzie tak szybko. W pełnym skupieniu czytała na głos artykuł:
Wszyscy doskonale wiemy, że całkiem niedawno, dwóch wielkich prezesów, postanowiło złączyć swoje działania w brnięciu na sam szczyt. Nie byłoby to nic wielkiego, gdyby doszło do tej współpracy między innymi ludźmi. Jednak nikt nie spodziewał się, że siły połączą Sasuke Uchiha i Naruto Uzumaki. Wieść niesie, że kiedyś tych dwóch przyjaźniło się. Pojawiają się więc pytania: Czy to przez wzgląd na przeszłość, tych dwóch panów zdecydowało się na ten krok? Czy może któraś z firm popadła w straszne długi i pomoc kogoś z zewnątrz była koniecznością? Otóż nie! Dziewczyna jednego z nich gorąco zaprzecza tym plotkom. W sumie to była dziewczyna. Ino Yamanaka, córka jednego z wpływowych ludzi biznesu, postanowiła zdementować plotki i podać własną wersję. W której to, jej były kochanek Naruto Uzumaki, musiał udać się po pomoc do kolegi, ponieważ bał się, że po zerwaniu z nią firma jej ojca zmiażdży go, jak nic nie znaczącego robaka. Sam Uzumaki nie odzywa się na ten temat. Można więc uznać iż tkwi w tym ziarnko prawdy.
- Jakie oni bzdety wypisują w tych szmatławcach!
Oburzona Sakura zaczęła kręcić się po pokoju, w którym przebywała razem z Naruto, Hinatą i Sasuke.
- Nie mogli czegoś bardziej wiarygodnego wymyślić? Czy oni mają frajdę kiedy to tworzą?!
- Uspokój się Sakurka. To, że piszą o nas tylko nam pomaga, nieważne co piszą, ważne, że ludzie to czytają i zaczynają nas rozpoznawać.
- Nie mów do mnie Sakurka! To denerwujące! Poza tym nie ma się z czego cieszyć! Co z tego, że robisz się bardziej popularny, skoro idzie to tylko na twoją niekorzyść?
- Skąd możesz to wiedzieć?
Wzdrygnęła się nieznacznie, jak zawsze, gdy on się do niej odzywał. Ostatnie dwa miesiące były męczarnią i wybawieniem. Jego towarzystwo bardzo jej odpowiadało, coraz bardziej się jej podobał, coraz mocniej ją do siebie przyciągał. I niestety, było to zgubne w skutkach. Od ich pocałunku trzymał ją na dystans, widywali się tylko w pracy, a jej było cholernie nieprzyjemnie z tego powodu. "Jesteś kompletną idiotką...", znów upomniała się w myślach. Zaraz sobie pomyślą, że z dnia na dzień stała się niedorozwojem jeśli czegoś nie powie.
- W sumie to nie wiem, mogę się tylko domyślać- wydukała niezgrabnie.
- No właśnie. Poczekamy zobaczymy. A na razie musimy już iść. Ogłaszam koniec spotkania.
Po czym wstał i nie patrząc na nikogo wyszedł. A za nim Hinata, rzucając tylko krótkie "Do zobaczenia".
Sakura westchnęła cicho.
- Na nas też pora prezesie. Czeka nas jeszcze dużo pracy.
Wychodząc wyrzuciła ze wstrętem gazetę do kosza.
wtorek, 25 listopada 2014
Rozdział siódmy
Od
paru dni miała wrażenie, że jest śledzona. Nie opuszczało jej, gdziekolwiek by
nie poszła. Z domu do pracy, z pracy do domu. Nawet jak wychodziła na chwilę do
sklepu, który jest za rogiem. Ciągle ktoś wlepiał ślepia w jej plecy, jakby
chciał w nich wypalić dziurę. Na początku myślała, że jej się wydaje, że to
tylko przemęczenie. Niestety, z dnia na dzień było tylko coraz gorzej. Nie
obawiała się, była drobna, ale wiedziała jak się bronić. "Wszystko dzięki
kochanemu tatusiowi", przez jej twarz przeszedł grymas niezadowolenia. Jeszcze
brakowało jej, żeby własny ojciec, od którego próbowała się odciąć, próbował
ściągnąć ją do rodzinnej wioski. Zaciętość jaka w tej chwili w niej buzowała,
była niebezpieczna. Zdawała sobie z tego sprawę. Niestety, ci którzy ją
śledzili, chyba nie wiedzieli o niej wszystkiego.
A do tego dochodzą ciągłe spotkania w sprawie umowy, którą jej firma zawarła z prezesem firmy Uchiha Company. Gdyby nie fakt, że uczestniczy w nich jej narwany szef, to jeszcze dochodzi do tego sam Uchiha, który działał na nią w bardzo dziwny sposób. Jej oczy ciągle zwracały się ku niemu, a na twarz za każdym razem, jak go widziała, wkradał się malutki uśmiech.
*********************************
Ostatnio częściej wychodził z domu. Gdzieś głęboko, głęboko, w zakamarkach jego zimnego serca tliła się nadzieja. Nadziei tej wypierałby się w żywe oczy samemu szatanowi. Ale ona była, mimo iż on średnio zdawał sobie z tego sprawę. A tyczyła się spotkania posiadaczki cudownych soczyście zielonych oczu, tak bardzo żywych, tak innych od jego zimnego jak stal spojrzenia, które budziło grozę. "Chcę ją poznać, zaznajomić ze sobą, chcę ją tulić, całować... STOP!!!"
Wzdrygnął się jak tylko uświadomił sobie o czym myślał. Nie miał co tu robić. "Wcale nie chcę jej spotkać. Głupia różowa landrynka!". Zawrócił kierując się ku domowi, tam było bezpiecznie, tam nikt go nie nachodził, nikt nie zaprzątał mu myśli. Przyspieszył. I nagle zobaczył jej różowe włosy. "No nie!". Alarm w jego głowie wył głośno i wyraźnie. "Do licha! Co ona tu robi?". Już chciał jeszcze raz zrobić w tył zwrot i uciec jak najdalej od niej, lecz to co ujrzał nie pozwoliło mu na jego niecne plany. Różowa była śledzona, nawet głupi by się skapnął. Postanowił nie tracić czasu i ruszyć za tamtymi. "Do końca oszalała?!", wykrzyknął w myślach, gdy kobieta, którą obserwował on i dwójka opryszków, skierowała się ku zacienionej, odosobnionej uliczce. "Postradała rozum, no normalnie nie wierzę! Kto może być tak głupi?! Nie! Jak ona może być taka głupia?!".
Przyspieszył, nawet nie wiedział kiedy, nie ważne jak głupia była, nie dopuszczał do siebie myśli, w której pozwolił by ją skrzywdzić. Co to, to nie! W końcu jest mężczyzną! Nie może patrzeć jak kobieta zostaje napadnięta.
Jak tylko doszedł do zakrętu i pojawił się w miejscu, w którym znikła Sakura, usłyszał cichy, jednak szyderczy szept.
- Życie wam niemiłe?
Tak, ten głos mógł mrozić krew w żyłach. Był straszny. "Ciekawe do kogo należy?". Nie mógł niestety dłużej rozwijać tej myśli gdyż znów go usłyszał.
- No szybko, odpowiadać!!!
Odgłos uderzenia rozszedł się delikatnym echem. Po jednym nastąpiło kilka kolejnych, którym wtórowały jęki bitych mężczyzn. Oczy Uchihy z minuty na minuty powiększały się coraz bardziej. Ktoś świetnie sobie radził, a on porządnie się im wcześniej przyjrzał, to nie były pierwsze lepsze cieniasy. To byli napakowane kupy mięcha!
- Mięczaki!!!
Syk, który usłyszał, ciągle należał do tej samej kobiety. W Sasuke zaczynał rosnąć podziw. "Ktoś tu umie dobrze walczyć", i za chwilę: "Muszę się dowiedzieć kto".
Już miał ruszyć, lecz w tej samej chwili z cienia wyłonił się nie kto inny, tylko zielonooka we własnej osobie. Stanęła jak wryta, patrząc na niego, nie rozumiejąc co tu robi. A w jego głowie zapanował chaos.
**********************************
Już dawno tak się nie przeraziła. Ledwo co załatwiła dwóch napakowanych kolesi, a tu jeszcze sam Pan Uchiha był tego naocznym świadkiem. "Szlag by trafił nie zwracanie na siebie uwagi!". Była delikatnie rzecz biorąc, załamana. Jeśli on wie, a wiedział na pewno, to już po niej.
- Czyli umiesz się bić?
Stała, jakby nie rozumiejąc, że mówił do niej. Po chwili jednak przyjrzała mu się i była pewna, że patrzy na nią z tym swoim aroganckim uśmiechem.
- Nawet jeśli to co ci do tego?
Odgryzła się szybko i celnie. Uczucie, które towarzyszyło jej tylko przy nim znów ją opętało. "Ja szaleję", pomyślała, "Nie przesadzaj Sakura, weź się w garść!". Dwie jej wersje, ta bardziej i ta mniej waleczna toczyły spór. A on kontynuował:
- W sumie nic. Przyszedłem tu tylko wyratować damę z opresji, jednak okazało się, że dama świetnie daje sobie radę sama, a do tego jakie ma pazurki!
- No widzisz, jeśli nie chcesz poczuć ich na własnym ciele to: SPADAJ!
Postanowiła jakoś działać, jedynym jej pomysłem było udawanie zimnej i wyniosłej, tak żeby stracił zainteresowanie jej osobą. Zebrała się w sobie i już go wymijała, ale on jej na to nie pozwolił. Złapał ją i przyparł do ściany. A ona była coraz bardziej zdezorientowana.
- A kto powiedział, że nie chcę?
Wyszeptał jej do ucha.
-Jesteś taka interesująca, Haruno. Jak ty to robisz? Ciągle chodzisz mi po głowie, a prawie się nie znamy.
- Nie staram się być dla ciebie interesująca, nawet w najmniejszym stopniu!
- Nie musisz się starać.
Jego uwodzicielski głos sprawił, że go zapragnęła. "Boże, co ty sobie myślisz Sakura? Jesteś idiotką?!". Chciała się wyszarpnąć, jednak mężczyzna był za silny.
- O nie, nie uciekniesz mi.
Jak gdyby nigdy nic wpił się w jej usta. Sakura ciągle nie dowierzając temu co się dzieje znowu spróbowała się wydostać z jego łap, jednak wszystko na nic. A on cały czas ją całował. Nie wiedziała kiedy poddała się mu. Było jej cholernie przyjemnie. Ciepłe usta tego faceta, to była jedyna rzecz jaka zaprzątała jej myśli. On i jego wargi. Ich oddechy przyspieszyły, stały się nierówne, urywane. Dawno niezaspokajany głód wychodził na wierzch.
I nagle: KONIEC. Już nie znajdowała się w jego ramionach. Uczucie zawiedzenia, które zaczęło rodzić się w jej sercu szybko stłamsiła. Spojrzała na niego, jego twarz wyrażała wiele sprzecznych uczuć, a oczy złość. "W końcu jakieś emocje! Brawo dla ciebie!". Tym razem to jego oczy spoczęły na niej, wybuchło w nich pożądanie. W tym samym momencie Uchiha odwrócił się i rozpłynął. "Ma do tego talent", pomyślała.
A do tego dochodzą ciągłe spotkania w sprawie umowy, którą jej firma zawarła z prezesem firmy Uchiha Company. Gdyby nie fakt, że uczestniczy w nich jej narwany szef, to jeszcze dochodzi do tego sam Uchiha, który działał na nią w bardzo dziwny sposób. Jej oczy ciągle zwracały się ku niemu, a na twarz za każdym razem, jak go widziała, wkradał się malutki uśmiech.
*********************************
Ostatnio częściej wychodził z domu. Gdzieś głęboko, głęboko, w zakamarkach jego zimnego serca tliła się nadzieja. Nadziei tej wypierałby się w żywe oczy samemu szatanowi. Ale ona była, mimo iż on średnio zdawał sobie z tego sprawę. A tyczyła się spotkania posiadaczki cudownych soczyście zielonych oczu, tak bardzo żywych, tak innych od jego zimnego jak stal spojrzenia, które budziło grozę. "Chcę ją poznać, zaznajomić ze sobą, chcę ją tulić, całować... STOP!!!"
Wzdrygnął się jak tylko uświadomił sobie o czym myślał. Nie miał co tu robić. "Wcale nie chcę jej spotkać. Głupia różowa landrynka!". Zawrócił kierując się ku domowi, tam było bezpiecznie, tam nikt go nie nachodził, nikt nie zaprzątał mu myśli. Przyspieszył. I nagle zobaczył jej różowe włosy. "No nie!". Alarm w jego głowie wył głośno i wyraźnie. "Do licha! Co ona tu robi?". Już chciał jeszcze raz zrobić w tył zwrot i uciec jak najdalej od niej, lecz to co ujrzał nie pozwoliło mu na jego niecne plany. Różowa była śledzona, nawet głupi by się skapnął. Postanowił nie tracić czasu i ruszyć za tamtymi. "Do końca oszalała?!", wykrzyknął w myślach, gdy kobieta, którą obserwował on i dwójka opryszków, skierowała się ku zacienionej, odosobnionej uliczce. "Postradała rozum, no normalnie nie wierzę! Kto może być tak głupi?! Nie! Jak ona może być taka głupia?!".
Przyspieszył, nawet nie wiedział kiedy, nie ważne jak głupia była, nie dopuszczał do siebie myśli, w której pozwolił by ją skrzywdzić. Co to, to nie! W końcu jest mężczyzną! Nie może patrzeć jak kobieta zostaje napadnięta.
Jak tylko doszedł do zakrętu i pojawił się w miejscu, w którym znikła Sakura, usłyszał cichy, jednak szyderczy szept.
- Życie wam niemiłe?
Tak, ten głos mógł mrozić krew w żyłach. Był straszny. "Ciekawe do kogo należy?". Nie mógł niestety dłużej rozwijać tej myśli gdyż znów go usłyszał.
- No szybko, odpowiadać!!!
Odgłos uderzenia rozszedł się delikatnym echem. Po jednym nastąpiło kilka kolejnych, którym wtórowały jęki bitych mężczyzn. Oczy Uchihy z minuty na minuty powiększały się coraz bardziej. Ktoś świetnie sobie radził, a on porządnie się im wcześniej przyjrzał, to nie były pierwsze lepsze cieniasy. To byli napakowane kupy mięcha!
- Mięczaki!!!
Syk, który usłyszał, ciągle należał do tej samej kobiety. W Sasuke zaczynał rosnąć podziw. "Ktoś tu umie dobrze walczyć", i za chwilę: "Muszę się dowiedzieć kto".
Już miał ruszyć, lecz w tej samej chwili z cienia wyłonił się nie kto inny, tylko zielonooka we własnej osobie. Stanęła jak wryta, patrząc na niego, nie rozumiejąc co tu robi. A w jego głowie zapanował chaos.
**********************************
Już dawno tak się nie przeraziła. Ledwo co załatwiła dwóch napakowanych kolesi, a tu jeszcze sam Pan Uchiha był tego naocznym świadkiem. "Szlag by trafił nie zwracanie na siebie uwagi!". Była delikatnie rzecz biorąc, załamana. Jeśli on wie, a wiedział na pewno, to już po niej.
- Czyli umiesz się bić?
Stała, jakby nie rozumiejąc, że mówił do niej. Po chwili jednak przyjrzała mu się i była pewna, że patrzy na nią z tym swoim aroganckim uśmiechem.
- Nawet jeśli to co ci do tego?
Odgryzła się szybko i celnie. Uczucie, które towarzyszyło jej tylko przy nim znów ją opętało. "Ja szaleję", pomyślała, "Nie przesadzaj Sakura, weź się w garść!". Dwie jej wersje, ta bardziej i ta mniej waleczna toczyły spór. A on kontynuował:
- W sumie nic. Przyszedłem tu tylko wyratować damę z opresji, jednak okazało się, że dama świetnie daje sobie radę sama, a do tego jakie ma pazurki!
- No widzisz, jeśli nie chcesz poczuć ich na własnym ciele to: SPADAJ!
Postanowiła jakoś działać, jedynym jej pomysłem było udawanie zimnej i wyniosłej, tak żeby stracił zainteresowanie jej osobą. Zebrała się w sobie i już go wymijała, ale on jej na to nie pozwolił. Złapał ją i przyparł do ściany. A ona była coraz bardziej zdezorientowana.
- A kto powiedział, że nie chcę?
Wyszeptał jej do ucha.
-Jesteś taka interesująca, Haruno. Jak ty to robisz? Ciągle chodzisz mi po głowie, a prawie się nie znamy.
- Nie staram się być dla ciebie interesująca, nawet w najmniejszym stopniu!
- Nie musisz się starać.
Jego uwodzicielski głos sprawił, że go zapragnęła. "Boże, co ty sobie myślisz Sakura? Jesteś idiotką?!". Chciała się wyszarpnąć, jednak mężczyzna był za silny.
- O nie, nie uciekniesz mi.
Jak gdyby nigdy nic wpił się w jej usta. Sakura ciągle nie dowierzając temu co się dzieje znowu spróbowała się wydostać z jego łap, jednak wszystko na nic. A on cały czas ją całował. Nie wiedziała kiedy poddała się mu. Było jej cholernie przyjemnie. Ciepłe usta tego faceta, to była jedyna rzecz jaka zaprzątała jej myśli. On i jego wargi. Ich oddechy przyspieszyły, stały się nierówne, urywane. Dawno niezaspokajany głód wychodził na wierzch.
I nagle: KONIEC. Już nie znajdowała się w jego ramionach. Uczucie zawiedzenia, które zaczęło rodzić się w jej sercu szybko stłamsiła. Spojrzała na niego, jego twarz wyrażała wiele sprzecznych uczuć, a oczy złość. "W końcu jakieś emocje! Brawo dla ciebie!". Tym razem to jego oczy spoczęły na niej, wybuchło w nich pożądanie. W tym samym momencie Uchiha odwrócił się i rozpłynął. "Ma do tego talent", pomyślała.
poniedziałek, 24 listopada 2014
Rozdział szósty
- Masz
gościa prezesie.
- Gościa? Dzisiaj miało nie być żadnych spotkań. Czyż nie wyraziłem się jasno?
Złość zaczynała rodzić się w nim. Kto mu znowu śmie przeszkadzać? Jest cholernie zajęty sprawami firmy.
- Przepraszam prezesie, nie udało mi się go spławić. Stwierdził, że na pewno nie jesteś aż tak zajęty, by nie porozmawiać z nim chociaż pięć minut. Nie działały żadne wytłumaczenia.
Zauważył, że jego sekretarka rumieni się, albo było jej wstyd, albo jakieś inne uczucia spowodowały ten pąs. Nie miał jednak chęci ani sił na roztrząsanie tego tematu.
- Dobra, wpuść go, załatwię to szybko i po sprawie. A tak w ogóle, to kto zaszczycił mnie swoją obecnością?
- Uzumaki Naruto.
"No tak, mogłem się go spodziewać po jego ostatnim wyczynie. Ciekawe ile powiedziała mu Sakura..."
Jego myśli przerwało szybkie wtargnięcie blondyna. Wyglądał delikatnie rzecz biorąc na trochę zagubionego. A w jego oczach czaiło się pytanie. "Oho. Będzie ciekawie."
Na ustach Sasuke, jak zwykle w obecności innych ludzi pojawił się ironiczny uśmieszek. Oprócz tego na jego twarzy nie gościło żadne uczucie, maska opanowania zdobiła ją cały czas, odkąd tylko pamięta, nietknięta, ciągle ta sama.
- Witaj Uzumaki, co cię do mnie sprowadza?
Ta delikatnie zgryźliwa wypowiedź sprowadziła na ziemię "gościa" Uchihy.
- Skończ już ten teatrzyk. Nie lubię jak się mówi do mnie po nazwisku, a jeszcze bardziej nie lubię, jak ty się tak do mnie zwracasz.
- To, już nie jest moim problemem. Mów o co chodzi i z łaski swojej idź sobie. Nie mam czasu na zabawę z tobą.
- Nie przyszedłem tu, żeby się z tobą bawić! Nie jesteśmy małymi dziećmi. I tak, doskonale zdaję sobie z tego sprawę!!!
Podniesiony ton głosu niedoszłego przyjaciela, delikatnie wybił go z równowagi. Ostatnio nie jest w zbyt dobrym nastroju. On rzadko krzyczał. "Pewnie dlatego, że nigdy się nie denerwował."
- No ale mniejsza, przyszedłem, żeby zaproponować ci układ.
- Układ?
Zdziwiony ton głosu prezesa Uchiha Company nie uszedł uwadze Naruto, jego usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu.
- Dokładnie, układ. Między naszymi firmami. Jako, że niedawno miałem parę problemów osobistych, ktoś może zechcieć mnie zniszczyć. Nie za bardzo podoba mi się uciekanie do takich metod. Ale mus, to mus. A silne plecy, były by teraz bardzo pomocne.
- A jakie ja będę miał z tego korzyści?
- Będziesz mógł częściej widywać Sakurę!
Uśmiech blondyna zrobił się jeszcze szerszy, Sasuke nie wierzył, że da się to zrobić, ale jednak.
- No co, myślałeś, że nie widać? Może ona nie wie, ale to tylko dlatego, że jej to po prostu nie interesuje. Nie znam jej długo, ale całkiem nieźle i nigdy nie słyszałem żeby mówiła o jakimś mężczyźnie. Prawdopodobnie na wzmiankę o miłości albo romansie zacznie się wzdrygać. Taka już jest!
Sasuke nie mógł się już bardziej się dziwić. Nie dość, że jego rozmówca nawija o kobiecie, która zaprząta jego myśli od kiedy ją zobaczył, to jeszcze był pewny, że Sasuke jest nią zainteresowany. "Niemożliwe", przeszło mu przez myśl, "Ja? Zainteresowany kobietą?". Zimny śmiech wydostał się z krtani kruczowłosego.
- Nie pleć głupstw, młotku.
- Głupstw powiadasz?
- Owszem. Albo w minutę przedstawisz mi zyski jakie uzyska moja firma, albo nici z umowy. Nie interesują mnie kobiety, dobrze o tym wiesz.
- Znaczy, że zostałeś homo?
- Wiesz o co mi chodzi Naruto!
- No w końcu się do mnie odezwałeś po imieniu, jak na przyjaciela przystało!
- Nie jestem twoim przyjacielem!
- Ale to się dobrze składa, że nie interesują cię kobiety, idealnie do siebie pasujecie!
- Możesz przestać udawać, że mnie nie słyszysz?! I przestań swatać mnie z jakąś różową landrynką. Albo interesy, albo wypad!
Wieczne opanowanie zaczęło powoli zanikać. Sasuke robił się z minuty na minutę coraz bardziej zdenerwowany wizytą błękitnookiego. Tylko on wprawiał go w taki nastrój. Mimo wewnętrznych skrajnych emocji, jego twarz pozostała niezmieniona.
- Eh, jak chcesz, ani słowa o Sakurze. A no i nie nazywaj jej tak, jak by to usłyszała, pewnie bardzo by się zdenerwowała. A ona jest straszna jak się zdenerwuje.
Naruto wzdrygnął się teatralnie, a na jego twarzy znowu wykwitł wesoły uśmiech. Sasuke jak najbardziej się on nie podobał. "Znowu coś knuje".
- Nie interesuje mnie ona, ani to co ją denerwuje. Korzyści, Uzumaki, korzyści!!!
W tym momencie jednak, czarnooki nie wiedział, jak bardzo się myli.
*************************************
Gdy dowiedziała się od Naruto, że Uchiha Company zawiera współpracę z Uzumaki Corporation, delikatnie się zdziwiła ciesząc zarazem. Nie wiedziała jakiego argumentu użył jej szef, ale była pewna, że to musiało być coś mocnego, gdyż słyszała o Sasuke Uchiha, wiele rzeczy, nie do końca pochlebnych. Przede wszystkim był bardzo dumnym człowiekiem i nie lubił współpracy z innymi. Wszystko robił sam. "Co znaczy, że ma wielkie ego". Jednak bardzo cieszyła się z sukcesu prezesa. Teraz firma zacznie jeszcze bardziej rozkwitać. Jako, że Naruto uwielbiał świętować, nawet te małe zwycięstwa, zaprosił ją do tego samego baru, z którego go ostatnio wyciągał, nie kto inny jak sam Pan Uchiha. Do tej pory nie wiedziała co nim kierowało. "I pewnie nigdy się nie dowiem", pomyślała.
Gdy tylko przekroczyła próg lokalu, zobaczyła go i szybko do niego dołączyła.
- No Sakura, w końcu jesteś!
- Zaprosiłeś mnie, nie mogłam odmówić.
- W sumie to mogłaś, ale wiedziałem, że zgodzisz się przyjść.
Uśmiechnęli się do siebie delikatnie.
- To co, może coś zjemy?
- No jasne. I napijmy się!
Pod jej morderczym wzrokiem zmalał i dopowiedział:
- Ale nie dużo, tak tyci, tyci. W końcu mamy co świętować!
- Gościa? Dzisiaj miało nie być żadnych spotkań. Czyż nie wyraziłem się jasno?
Złość zaczynała rodzić się w nim. Kto mu znowu śmie przeszkadzać? Jest cholernie zajęty sprawami firmy.
- Przepraszam prezesie, nie udało mi się go spławić. Stwierdził, że na pewno nie jesteś aż tak zajęty, by nie porozmawiać z nim chociaż pięć minut. Nie działały żadne wytłumaczenia.
Zauważył, że jego sekretarka rumieni się, albo było jej wstyd, albo jakieś inne uczucia spowodowały ten pąs. Nie miał jednak chęci ani sił na roztrząsanie tego tematu.
- Dobra, wpuść go, załatwię to szybko i po sprawie. A tak w ogóle, to kto zaszczycił mnie swoją obecnością?
- Uzumaki Naruto.
"No tak, mogłem się go spodziewać po jego ostatnim wyczynie. Ciekawe ile powiedziała mu Sakura..."
Jego myśli przerwało szybkie wtargnięcie blondyna. Wyglądał delikatnie rzecz biorąc na trochę zagubionego. A w jego oczach czaiło się pytanie. "Oho. Będzie ciekawie."
Na ustach Sasuke, jak zwykle w obecności innych ludzi pojawił się ironiczny uśmieszek. Oprócz tego na jego twarzy nie gościło żadne uczucie, maska opanowania zdobiła ją cały czas, odkąd tylko pamięta, nietknięta, ciągle ta sama.
- Witaj Uzumaki, co cię do mnie sprowadza?
Ta delikatnie zgryźliwa wypowiedź sprowadziła na ziemię "gościa" Uchihy.
- Skończ już ten teatrzyk. Nie lubię jak się mówi do mnie po nazwisku, a jeszcze bardziej nie lubię, jak ty się tak do mnie zwracasz.
- To, już nie jest moim problemem. Mów o co chodzi i z łaski swojej idź sobie. Nie mam czasu na zabawę z tobą.
- Nie przyszedłem tu, żeby się z tobą bawić! Nie jesteśmy małymi dziećmi. I tak, doskonale zdaję sobie z tego sprawę!!!
Podniesiony ton głosu niedoszłego przyjaciela, delikatnie wybił go z równowagi. Ostatnio nie jest w zbyt dobrym nastroju. On rzadko krzyczał. "Pewnie dlatego, że nigdy się nie denerwował."
- No ale mniejsza, przyszedłem, żeby zaproponować ci układ.
- Układ?
Zdziwiony ton głosu prezesa Uchiha Company nie uszedł uwadze Naruto, jego usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu.
- Dokładnie, układ. Między naszymi firmami. Jako, że niedawno miałem parę problemów osobistych, ktoś może zechcieć mnie zniszczyć. Nie za bardzo podoba mi się uciekanie do takich metod. Ale mus, to mus. A silne plecy, były by teraz bardzo pomocne.
- A jakie ja będę miał z tego korzyści?
- Będziesz mógł częściej widywać Sakurę!
Uśmiech blondyna zrobił się jeszcze szerszy, Sasuke nie wierzył, że da się to zrobić, ale jednak.
- No co, myślałeś, że nie widać? Może ona nie wie, ale to tylko dlatego, że jej to po prostu nie interesuje. Nie znam jej długo, ale całkiem nieźle i nigdy nie słyszałem żeby mówiła o jakimś mężczyźnie. Prawdopodobnie na wzmiankę o miłości albo romansie zacznie się wzdrygać. Taka już jest!
Sasuke nie mógł się już bardziej się dziwić. Nie dość, że jego rozmówca nawija o kobiecie, która zaprząta jego myśli od kiedy ją zobaczył, to jeszcze był pewny, że Sasuke jest nią zainteresowany. "Niemożliwe", przeszło mu przez myśl, "Ja? Zainteresowany kobietą?". Zimny śmiech wydostał się z krtani kruczowłosego.
- Nie pleć głupstw, młotku.
- Głupstw powiadasz?
- Owszem. Albo w minutę przedstawisz mi zyski jakie uzyska moja firma, albo nici z umowy. Nie interesują mnie kobiety, dobrze o tym wiesz.
- Znaczy, że zostałeś homo?
- Wiesz o co mi chodzi Naruto!
- No w końcu się do mnie odezwałeś po imieniu, jak na przyjaciela przystało!
- Nie jestem twoim przyjacielem!
- Ale to się dobrze składa, że nie interesują cię kobiety, idealnie do siebie pasujecie!
- Możesz przestać udawać, że mnie nie słyszysz?! I przestań swatać mnie z jakąś różową landrynką. Albo interesy, albo wypad!
Wieczne opanowanie zaczęło powoli zanikać. Sasuke robił się z minuty na minutę coraz bardziej zdenerwowany wizytą błękitnookiego. Tylko on wprawiał go w taki nastrój. Mimo wewnętrznych skrajnych emocji, jego twarz pozostała niezmieniona.
- Eh, jak chcesz, ani słowa o Sakurze. A no i nie nazywaj jej tak, jak by to usłyszała, pewnie bardzo by się zdenerwowała. A ona jest straszna jak się zdenerwuje.
Naruto wzdrygnął się teatralnie, a na jego twarzy znowu wykwitł wesoły uśmiech. Sasuke jak najbardziej się on nie podobał. "Znowu coś knuje".
- Nie interesuje mnie ona, ani to co ją denerwuje. Korzyści, Uzumaki, korzyści!!!
W tym momencie jednak, czarnooki nie wiedział, jak bardzo się myli.
*************************************
Gdy dowiedziała się od Naruto, że Uchiha Company zawiera współpracę z Uzumaki Corporation, delikatnie się zdziwiła ciesząc zarazem. Nie wiedziała jakiego argumentu użył jej szef, ale była pewna, że to musiało być coś mocnego, gdyż słyszała o Sasuke Uchiha, wiele rzeczy, nie do końca pochlebnych. Przede wszystkim był bardzo dumnym człowiekiem i nie lubił współpracy z innymi. Wszystko robił sam. "Co znaczy, że ma wielkie ego". Jednak bardzo cieszyła się z sukcesu prezesa. Teraz firma zacznie jeszcze bardziej rozkwitać. Jako, że Naruto uwielbiał świętować, nawet te małe zwycięstwa, zaprosił ją do tego samego baru, z którego go ostatnio wyciągał, nie kto inny jak sam Pan Uchiha. Do tej pory nie wiedziała co nim kierowało. "I pewnie nigdy się nie dowiem", pomyślała.
Gdy tylko przekroczyła próg lokalu, zobaczyła go i szybko do niego dołączyła.
- No Sakura, w końcu jesteś!
- Zaprosiłeś mnie, nie mogłam odmówić.
- W sumie to mogłaś, ale wiedziałem, że zgodzisz się przyjść.
Uśmiechnęli się do siebie delikatnie.
- To co, może coś zjemy?
- No jasne. I napijmy się!
Pod jej morderczym wzrokiem zmalał i dopowiedział:
- Ale nie dużo, tak tyci, tyci. W końcu mamy co świętować!
niedziela, 23 listopada 2014
Rozdział piąty
Jak tylko dostała telefon z firmy, że nie mogą skontaktować
się z szefem, co było nienormalne, gdyż ten zawsze odbierał, nawet gdy był
bardzo zajęty, spanikowana obiecała, że poszuka go i za jakiś czas da znać, jak
jej idzie. Po tej rozmowie wypadła z mieszkania niczym małe tornado i zaczęła
poszukiwania. Jako, że zaczęli się przyjaźnić wiedzieli na swój temat całkiem
sporo, więc miała rozeznanie w jakich miejscach może go spotkać. Jednak po 3
godzinach nieudolnych prób odnalezienia Naruto, zaczynała wątpić czy w ogóle
jej się to uda. "Gdzie jesteś?" huczało jej w myślach. Nie mógł się
tak po prostu rozpłynąć. Wiedziała, że ostatnio ten wiecznie optymistycznie
nastawiony do świata idiota, był jakiś inny, nieswój, pogrążony w myślach. Wiedziała także, że ma to związek z jego dziewczyną. No dobra, może nie tyle co
wiedziała, a tylko domyślała się.
Szła zatłoczoną ulicą w myślach ciągle powtarzając listę miejsc, w których mogła zastać blondyna i w końcu wpadła na pomysł. Uśmiechnęła się delikatnie i przyspieszyła. Bar, gdzie serwowali ramen i alkohol. Idealne miejsce dla Naruto.
********************************
Jako, że siedział blisko wejścia, od razu zauważył wchodzącą różowo włosom. Patrzył na nią z nieskrywanym zdziwieniem, nie spodziewał się jej tutaj. Pytaniem było tylko, czego tu szuka. Mimo iż byli blisko siebie, ta nawet nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, przeczesywała tylko pomieszczenie swoimi szmaragdowymi tęczówkami. A on? Patrzył na nią. Nie mógł oderwać od niej wzroku i tak było za każdym razem jak ją widział, a to zdarzało się ostatnio nad wymiar często.
W końcu na jej twarzy zagościł wyraz triumfu. Spojrzał w tym samym kierunku co ona i znowu został zaskoczony. "A ten młotek co tu robi?", pomyślał o starym przyjacielu zabaw z lat dziecięcych, który w tym momencie nie wyglądał zbyt dobrze. Znowu przewrócił wzrok na kobietę, ciągle stała w tym samym miejscu, jednak teraz rozmawiała z kimś przez telefon. Jak skończyła powolnym krokiem podeszła do Naruto i zaczęła coś do niego mówić, jednak za cicho, by Sasuke mógł cokolwiek usłyszeć. Mimo wszystko śledził jej poczynania czujnym wzrokiem. Sakura najwyraźniej z jakiegoś powodu szukała blondyna i teraz próbowała go namówić do współpracy. Na jej nieszczęście był zbyt zalany, żeby w jakikolwiek sposób, móc normalnie funkcjonować. Uchiha westchnął, po czym wstał. Chciał mieć spokojny wieczór, jednak wiedział, że nie ma teraz na co liczyć. Musi pomóc kobiecie, albo i jej i Uzumakiemu może się coś stać.
- Idź wynajmij mu jakiś pokój w hotelu naprzeciwko. Zaraz go wezmę, czekaj na mnie przy recepcji.
Widział jak przez jej twarz przeleciała niepewność, a także zdziwienie, jednak kiwnęła głową i poszła zrobić to co powiedział. "Czyli wie o moich relacjach z Naruto". Nie chcąc dłużej stać jak słup, wziął pod ramię nieprzytomnego już mężczyznę i zaczął kierować się ku wyjściu.
**********************************
Szła zatłoczoną ulicą w myślach ciągle powtarzając listę miejsc, w których mogła zastać blondyna i w końcu wpadła na pomysł. Uśmiechnęła się delikatnie i przyspieszyła. Bar, gdzie serwowali ramen i alkohol. Idealne miejsce dla Naruto.
********************************
Jako, że siedział blisko wejścia, od razu zauważył wchodzącą różowo włosom. Patrzył na nią z nieskrywanym zdziwieniem, nie spodziewał się jej tutaj. Pytaniem było tylko, czego tu szuka. Mimo iż byli blisko siebie, ta nawet nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, przeczesywała tylko pomieszczenie swoimi szmaragdowymi tęczówkami. A on? Patrzył na nią. Nie mógł oderwać od niej wzroku i tak było za każdym razem jak ją widział, a to zdarzało się ostatnio nad wymiar często.
W końcu na jej twarzy zagościł wyraz triumfu. Spojrzał w tym samym kierunku co ona i znowu został zaskoczony. "A ten młotek co tu robi?", pomyślał o starym przyjacielu zabaw z lat dziecięcych, który w tym momencie nie wyglądał zbyt dobrze. Znowu przewrócił wzrok na kobietę, ciągle stała w tym samym miejscu, jednak teraz rozmawiała z kimś przez telefon. Jak skończyła powolnym krokiem podeszła do Naruto i zaczęła coś do niego mówić, jednak za cicho, by Sasuke mógł cokolwiek usłyszeć. Mimo wszystko śledził jej poczynania czujnym wzrokiem. Sakura najwyraźniej z jakiegoś powodu szukała blondyna i teraz próbowała go namówić do współpracy. Na jej nieszczęście był zbyt zalany, żeby w jakikolwiek sposób, móc normalnie funkcjonować. Uchiha westchnął, po czym wstał. Chciał mieć spokojny wieczór, jednak wiedział, że nie ma teraz na co liczyć. Musi pomóc kobiecie, albo i jej i Uzumakiemu może się coś stać.
- Idź wynajmij mu jakiś pokój w hotelu naprzeciwko. Zaraz go wezmę, czekaj na mnie przy recepcji.
Widział jak przez jej twarz przeleciała niepewność, a także zdziwienie, jednak kiwnęła głową i poszła zrobić to co powiedział. "Czyli wie o moich relacjach z Naruto". Nie chcąc dłużej stać jak słup, wziął pod ramię nieprzytomnego już mężczyznę i zaczął kierować się ku wyjściu.
**********************************
Zmieszany
wpadł do swojej firmy i szybkim krokiem skierował się ku windzie. Jako, że jego
gabinet znajdował się na samej górze, miał dużo czasu aby przemyśleć kilka
spraw. Po pierwsze, w końcu odważył się zerwać z Ino. Mimo, że przez bardzo
długi czas o tym myślał nie miał odwagi, no i w sumie ciągle wierzył, że jest
mu przeznaczona. Myślał o ich związku, na początku to była miłość, później
tylko przywiązania i niechęć do krzywdzenia drugiej osoby, która była widoczna bardziej z jego niż z jej strony. Poza tym był z nią szmat czasu. Chociaż w tym momencie nie wierzył, żeby ona w jakikolwiek sposób
go kochała. W końcu przejrzał na oczy, a prawda, którą ujrzał była za bardzo
bolesna. Dlatego też poszedł zapijać smutki. I tu pojawia się: po drugie, jak
znalazł się w hotelu? Rano przeczytał tylko krótką, odręcznie napisaną
wiadomość od Sakury, żeby wziął tabletkę od razu po przebudzeniu i ruszał do
pracy. Spóźnił się i to bardzo, bo w myślach krążyło mu mnóstwo pytań, więc
nawet nie sprawdził czasu. "Jak taka mała osóbka była w stanie zatachać
mnie tam?". To było coś co go najbardziej dręczyło. Skoro nie pamiętał jak
ona się pojawiła, ani kiedy, musiał być bardzo pijany, co równa się z bardzo
niskim poziomem zdolności do poruszania sprawnie wszystkimi kończynami. Był szalenie ciekawy jak udało jej się dopiąć swego i ulokować go w hotelowym pokoju.
Gdy dotarł na swoje piętro wystrzelił jak proca z windy i skierował się w stronę Sakury, która stała niedaleko, wyciągając co i rusz jakieś papiery z półek. Jak tylko usłyszała, że ktoś się zbliża odwróciła się w jego stronę i na jej twarzy dało się zobaczyć wyraźne oznaki zdenerwowania.
- W końcu jesteś! Jak można się tak spóźnić?! Przecież ci nawet budzik nastawiłam!!!
Zbiła go z pantałyku. Już wiedział jak bardzo sobie nagrabił. Jednak po chwili ujrzał, że jest zakłopotana.
- Przepraszam szefie, poniosło mnie. Nie powinnam była...
- No nic, zasłużyłem sobie. A teraz proszę powiedz mi...
- O nie, nie będziemy teraz rozmawiać o wczoraj. Zachowałeś się bardzo nieprofesjonalnie prezesie, ale udam, że tego nie było. A ty nie będziesz zadawał pytań.
Nie wiedział co powiedzieć, tak po prostu mu przerwała, a on był taki ciekawy!
- Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, zapytaj szanownego pana Uchihę. Ja cały wczorajszy wieczór puszczam w niepamięć. A teraz zacznijmy pracę. Bardzo dużo się naskładało papierów, które musisz przejrzeć, szefie. No i na 15 mamy spotkanie.
- Dobrze. I Sakura.
Kobieta odwróciła się do niego z pytającym wyrazem twarzy.
- Dziękuję.
Obdarowała go delikatnym uśmiechem.
- Po to jestem- powiedziała i wyszła.
Gdy dotarł na swoje piętro wystrzelił jak proca z windy i skierował się w stronę Sakury, która stała niedaleko, wyciągając co i rusz jakieś papiery z półek. Jak tylko usłyszała, że ktoś się zbliża odwróciła się w jego stronę i na jej twarzy dało się zobaczyć wyraźne oznaki zdenerwowania.
- W końcu jesteś! Jak można się tak spóźnić?! Przecież ci nawet budzik nastawiłam!!!
Zbiła go z pantałyku. Już wiedział jak bardzo sobie nagrabił. Jednak po chwili ujrzał, że jest zakłopotana.
- Przepraszam szefie, poniosło mnie. Nie powinnam była...
- No nic, zasłużyłem sobie. A teraz proszę powiedz mi...
- O nie, nie będziemy teraz rozmawiać o wczoraj. Zachowałeś się bardzo nieprofesjonalnie prezesie, ale udam, że tego nie było. A ty nie będziesz zadawał pytań.
Nie wiedział co powiedzieć, tak po prostu mu przerwała, a on był taki ciekawy!
- Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, zapytaj szanownego pana Uchihę. Ja cały wczorajszy wieczór puszczam w niepamięć. A teraz zacznijmy pracę. Bardzo dużo się naskładało papierów, które musisz przejrzeć, szefie. No i na 15 mamy spotkanie.
- Dobrze. I Sakura.
Kobieta odwróciła się do niego z pytającym wyrazem twarzy.
- Dziękuję.
Obdarowała go delikatnym uśmiechem.
- Po to jestem- powiedziała i wyszła.
Rozdział czwarty
Po raz kolejny w duchu dziękowała wszystkim możliwym
bóstwom, że dziś jest sobota, dzień wolny od pracy. Jej głowa chciała wybuchnąć
za każdym razem, gdy wykonywała nawet najdrobniejszy ruch. Kac męczył ją od
samego rana, pocieszała się tylko, że jak wychodziła od Sakury ta wyglądała
jeszcze gorzej od niej. Mimo złego samopoczucia czuła się szczęśliwa,
spełniona. Odnowiła kontakty z najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miała
i spędziły całą noc plotkując i śmiejąc się.
Weszła do domu, pociągając nogami zwróciła się w stronę pokoju, lecz po chwili się rozmyśliła i poszła do kuchni by wziąć jakieś leki, a także szklankę czegoś co pomoże na suchość w gardle. W tym momencie marzyła tylko o spaniu, więc jak już połknęła tabletkę, ze szklanką w dłoni powędrowała do swojego pokoju. Najdelikatniej jak mogła ułożyła się na poduszce, mimo wszystko ból rozszedł się po jej głowie w zawrotnym tempie. "To będzie bardzo długi dzień", zaświtało jej w myślach, po czym usnęła.
Gdy postanowiła otworzyć oczy za oknem było ciemno, a jej głowa była w bardzo dobrym stanie. Ucieszona wstała szybko i pobiegła do kuchni, gdzie wcześniej zostawiła torebkę, a w niej telefon. Zamierzała zadzwonić do Sakury. Już po pierwszym sygnale usłyszała znajomy głos.
- Tak, słucham?
- Oj, oj, Sakura, coś czuję, że ten dzień nie należał do najlepszych.
- Nawet sobie tak nie żartuj!- odpowiedziała tamta z nutką złości w głosie- Mam okropny ból głowy, żadnych tabletek i jeszcze musiałam biec dziś do pracy, bo mój kochany szef, jak zwykle zresztą, zapomniał jakiś ważnych papierów na spotkanie! No i musiałam zawalać, najpierw do biura, a później na spotkanie, żeby mu je dostarczyć. I jeszcze jakby tego było mało, jak biegłam to złamałam sobie obcas!!! Gdyby nie twój szef, nie skończyło by się tylko na nim.
- Mój szef?
Zdziwienie malowało się na jej twarzy, on niezbyt często pokazywał się gdzieś, chyba, że bardzo musiał. Dziś był dzień odpoczynku, więc sądziła, że spędza go w domu, a tu takie zaskoczenie. Nie umknęło jej też, w jaki sposób Uchiha patrzył na jej zielonooką koleżankę, na bankiecie, na którym się poznali. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak dokładnie, złapał mnie zanim upadłam, co znacznie uszczupliło liczbę moich obrażeń.
- Cóż ja mogę powiedzieć. Może: przestań biegać jak opętana, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę, lub co gorsza, wpadniesz w łapy niesamowitego kolesia!
Tamta od razu zaśmiała sie, cieszyło ją, że poprawiła jej humor.
- Tak, nie żałuję!- Sakura ciągle chichotała, jak nastolatka.
- Oho! Gadaj co się stało!
Głucha cisza zapadła po drugiej stronie.
- Sakura!- powiedziała z grozą w głosie.
- No już, już. W sumie nic specjalnego. No może oprócz, tego, że szanowny Pan Uchiha walnął mi strasznie długą gadkę na temat rozważnego kierowania swoim życiem, które w każdej chwili mogę stracić.
Słysząc jak koleżanka jednym tchem wyznała wszystko, z nutką ironii w głosie nie wiedziała co powiedzieć. Zakończenie rozmowy wydawało się najlepszym pomysłem. Jednak pytania kłębiące się w jej głowie niedługo będą musiały zostać wypowiedziane.
- Słuchaj, ja już muszę kończyć, mam nadzieję, że w następnych dniach znajdziesz dla mnie czas.
Tym razem to Sakura przerwała jej przemyślenia. Delikatnym głosem odpowiedziała tylko:
- Spoko, nie ma problemu. Czekam na telefon.
********************************
W wielkim szoku patrzyła na swojego mężczyznę, w sumie po jego słowach, to już raczej nie jej. Nie wiedziała co w tym momencie zrobić. Jak on w ogóle śmiał tak się do niej odezwać? Do niej! Wspaniałej, pięknej Ino! Niedorzeczne! Niewiarygodne!
Już otwierała usta by mu wyrzucić jaki z niego cham i prostak. Ale on bezczelnie jej przerwał.
- Nic nie mów Ino, nie chce mi się ciebie dłużej słuchać! Po prostu zrób to co kazałem, zbieraj manatki i wypieprzaj z mojego życia. Nie potrzebuję ani ciebie, ani twoich wiecznych problemów. Mam swoje własne!
- Tak po prostu mnie wyrzucasz?! Jak jakiegoś śmiecia?!
- Nie przesadzaj...
Nie wytrzymała, krew w niej wrzała. Utrze mu nosa, z nią miałby wszystko!
- Wrócisz do mnie z podkulonym ogonem, zobaczysz, będziesz błagał żebym wróciła! Ale nawet nie myśl, że to zrobię. Jeszcze dziś powiem tatusiowi, żeby zerwał z tobą wszelkie interesy. Ty... Ty DUPKU!
Spojrzał na nią z taką pogardą w oczach, że aż się cofnęła.
- Myślisz, że potrzebuję twojego ojczulka żeby odnieść sukces? To grubo się mylisz! A teraz z łaski swojej wynoś się! Albo nie! Wiesz co? Ja wyjdę, a ty się spakuj, do rana ma cię nie być. Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy!
Nigdy na nią nie krzyczał. Ba! On nigdy głosu nie podnosił. Zbita z tropu ciągle się w niego wpatrywała. A on pozbierał kilka swoich rzeczy i wyszedł z mieszkania. Towarzyszył temu głośny trzask drzwi.
A w jej głowie rodził się plan, nie odpuści mu, jest jej potrzebny. Poza tym nikt do tej pory nie potraktował jej w ten sposób, w obawie przed gniewem jej ojca. Nie miała wyboru, jej nadwyrężona lekko duma domagała się zemsty. Na twarz blondynki zawitał nieprzyjemny uśmiech. "Już ja ci pokażę."
Weszła do domu, pociągając nogami zwróciła się w stronę pokoju, lecz po chwili się rozmyśliła i poszła do kuchni by wziąć jakieś leki, a także szklankę czegoś co pomoże na suchość w gardle. W tym momencie marzyła tylko o spaniu, więc jak już połknęła tabletkę, ze szklanką w dłoni powędrowała do swojego pokoju. Najdelikatniej jak mogła ułożyła się na poduszce, mimo wszystko ból rozszedł się po jej głowie w zawrotnym tempie. "To będzie bardzo długi dzień", zaświtało jej w myślach, po czym usnęła.
Gdy postanowiła otworzyć oczy za oknem było ciemno, a jej głowa była w bardzo dobrym stanie. Ucieszona wstała szybko i pobiegła do kuchni, gdzie wcześniej zostawiła torebkę, a w niej telefon. Zamierzała zadzwonić do Sakury. Już po pierwszym sygnale usłyszała znajomy głos.
- Tak, słucham?
- Oj, oj, Sakura, coś czuję, że ten dzień nie należał do najlepszych.
- Nawet sobie tak nie żartuj!- odpowiedziała tamta z nutką złości w głosie- Mam okropny ból głowy, żadnych tabletek i jeszcze musiałam biec dziś do pracy, bo mój kochany szef, jak zwykle zresztą, zapomniał jakiś ważnych papierów na spotkanie! No i musiałam zawalać, najpierw do biura, a później na spotkanie, żeby mu je dostarczyć. I jeszcze jakby tego było mało, jak biegłam to złamałam sobie obcas!!! Gdyby nie twój szef, nie skończyło by się tylko na nim.
- Mój szef?
Zdziwienie malowało się na jej twarzy, on niezbyt często pokazywał się gdzieś, chyba, że bardzo musiał. Dziś był dzień odpoczynku, więc sądziła, że spędza go w domu, a tu takie zaskoczenie. Nie umknęło jej też, w jaki sposób Uchiha patrzył na jej zielonooką koleżankę, na bankiecie, na którym się poznali. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak dokładnie, złapał mnie zanim upadłam, co znacznie uszczupliło liczbę moich obrażeń.
- Cóż ja mogę powiedzieć. Może: przestań biegać jak opętana, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę, lub co gorsza, wpadniesz w łapy niesamowitego kolesia!
Tamta od razu zaśmiała sie, cieszyło ją, że poprawiła jej humor.
- Tak, nie żałuję!- Sakura ciągle chichotała, jak nastolatka.
- Oho! Gadaj co się stało!
Głucha cisza zapadła po drugiej stronie.
- Sakura!- powiedziała z grozą w głosie.
- No już, już. W sumie nic specjalnego. No może oprócz, tego, że szanowny Pan Uchiha walnął mi strasznie długą gadkę na temat rozważnego kierowania swoim życiem, które w każdej chwili mogę stracić.
Słysząc jak koleżanka jednym tchem wyznała wszystko, z nutką ironii w głosie nie wiedziała co powiedzieć. Zakończenie rozmowy wydawało się najlepszym pomysłem. Jednak pytania kłębiące się w jej głowie niedługo będą musiały zostać wypowiedziane.
- Słuchaj, ja już muszę kończyć, mam nadzieję, że w następnych dniach znajdziesz dla mnie czas.
Tym razem to Sakura przerwała jej przemyślenia. Delikatnym głosem odpowiedziała tylko:
- Spoko, nie ma problemu. Czekam na telefon.
********************************
W wielkim szoku patrzyła na swojego mężczyznę, w sumie po jego słowach, to już raczej nie jej. Nie wiedziała co w tym momencie zrobić. Jak on w ogóle śmiał tak się do niej odezwać? Do niej! Wspaniałej, pięknej Ino! Niedorzeczne! Niewiarygodne!
Już otwierała usta by mu wyrzucić jaki z niego cham i prostak. Ale on bezczelnie jej przerwał.
- Nic nie mów Ino, nie chce mi się ciebie dłużej słuchać! Po prostu zrób to co kazałem, zbieraj manatki i wypieprzaj z mojego życia. Nie potrzebuję ani ciebie, ani twoich wiecznych problemów. Mam swoje własne!
- Tak po prostu mnie wyrzucasz?! Jak jakiegoś śmiecia?!
- Nie przesadzaj...
Nie wytrzymała, krew w niej wrzała. Utrze mu nosa, z nią miałby wszystko!
- Wrócisz do mnie z podkulonym ogonem, zobaczysz, będziesz błagał żebym wróciła! Ale nawet nie myśl, że to zrobię. Jeszcze dziś powiem tatusiowi, żeby zerwał z tobą wszelkie interesy. Ty... Ty DUPKU!
Spojrzał na nią z taką pogardą w oczach, że aż się cofnęła.
- Myślisz, że potrzebuję twojego ojczulka żeby odnieść sukces? To grubo się mylisz! A teraz z łaski swojej wynoś się! Albo nie! Wiesz co? Ja wyjdę, a ty się spakuj, do rana ma cię nie być. Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy!
Nigdy na nią nie krzyczał. Ba! On nigdy głosu nie podnosił. Zbita z tropu ciągle się w niego wpatrywała. A on pozbierał kilka swoich rzeczy i wyszedł z mieszkania. Towarzyszył temu głośny trzask drzwi.
A w jej głowie rodził się plan, nie odpuści mu, jest jej potrzebny. Poza tym nikt do tej pory nie potraktował jej w ten sposób, w obawie przed gniewem jej ojca. Nie miała wyboru, jej nadwyrężona lekko duma domagała się zemsty. Na twarz blondynki zawitał nieprzyjemny uśmiech. "Już ja ci pokażę."
środa, 19 listopada 2014
Rozdział trzeci
Siedziała z kubkiem gorącej czekolady w dłoni, nieświadomie
głaszcząc śpiącego na jej kolanach kota. Przed jej oczami ciągle latały
wydarzenia z wczorajszego wieczora. Przez cały dzień nie mogła skupić się na
niczym, w pracy nie szło jej zbyt dobrze przez to zbyt duże rozkojarzenie. A
wszystko przez jednego mężczyznę! Cóż, nie byle jakiego, ale mimo wszystko.
Gdy weszli razem z Naruto do środka, wszystko trwało w najlepsze, byli troszkę spóźnieni, na szczęście nikt nie zauważył ich nieobecności. Przez chwilę stali w wejściu, zamieniając parę słów odnośnie tego wieczoru. Gdy już chcieli wmieszać się w tłum zauważyła, że ktoś uporczywie się jej przygląda, spojrzała w stronę tej osoby i myślała, że jej szczęka zaraz z hukiem upadnie i roztrzaska się o ziemie! To był on! Koleś z jej snów! "Jak to możliwe?", gorączkowe pytanie ciągle pojawiało się w jej głowie. "To jakiś żart od losu!". Nie mogła się niestety powstrzymać i dosłownie pożerała go wzrokiem, a było na czym oko zawiesić. Wysoki, mega przystojny, no i te piękne ciemne oczy, które gubiły kobiety, tylko po jednym spojrzeniu. Wiedziała, że on widział iż ona też mu się przygląda i możliwe, że właśnie to zmusiło go do zrobienia jakiegoś kroku, po prostu zniknął z jej pola widzenia. Była troszkę zasmucona, ale reszta wieczoru wynagrodziła jej to z nawiązką.
Na chwilę musiała przestać o tym rozmyślać, bo ktoś właśnie dzwonił do jej mieszkania, chwilę jej to zajęło, ale przypomniała sobie o Hinacie, z którą jest umówiona. Szybko wstała i pobiegła otworzyć drzwi. Znały się z liceum, później na studiach ich kontakty się urwały, mimo wszystko ciągle o sobie pamiętały, a ich ciepłe uczucia względem siebie nie przeminęły. Postanowiły więc odbudować od nowa ich przyjaźń, gdyż obie wiedziały, że było o co walczyć. A wszystko dzięki Naruto i panu nie do końca nieznajomemu, którego to właśnie wyżej wspomniana dawna przyjaciółka była sekretarką. Było to komiczne ale prawdziwe. Jak tylko jej szef wypatrzył swoją ofiarę (czyt. Sasuke), szybkim krokiem skierował się w jego stronę, ciągnąc za sobą zdziwioną Sakurę. I tak właśnie doszło do ich pierwszego spotkania, widziała, że ciemnooki nie jest zadowolony z sytuacji do jakiej doszło, ale nie miał nic do powiedzenia, ponieważ od pierwszej chwili prezes jej firmy zasypywał go powitaniami, pytaniami no i nie omieszkał przedstawić mu swojej najbardziej zaufanej pracownicy. Wszystko było dość sztywne, aż tu przy boku Uchihy pojawiła się Hinata, jakież było ich zdziwienie, jak tylko się rozpoznały, bardzo się ucieszyły, po czym zostawiły panów samych sobie na resztę wieczoru.
"No dość rozmyślań!", jej przyjaciółka cały czas coś do niej mówiła odkąd tylko weszła, ale ona nie zwracała na to uwagi pogrążona we własnych myślach.
- Nie słuchałaś mnie prawda?
- Eh- wiedziała, że nie ma co kłamać- tak, wybacz. Masz może na coś ochotę?
- Nie, dziękuję. Albo wiesz co, wyjmij jakiś alkohol. Masz coś prawda?
- No i tu pojawia się problem, moja droga, bo nie mam.
Zobaczyła tylko diabelski uśmiech na ustach koleżanki, która popędziła do swojej torby.
- Wiedziałam, że tak będzie, więc ja coś mam!
Oznajmiając jej to, miała już wielki uśmiech na twarzy. Sakura nie wierzyła własnym oczom! Ta nieśmiała kiedyś dziewczyna, zmieniła się nie do poznania pod niektórymi względami.
- Hinata, muszę szczerze stwierdzić, że coraz bardziej mnie zaskakujesz- wybuchła śmiechem.
Później to już szybko poszło, otworzyły butelkę wysokoprocentowego alkoholu i piły, rozmawiając. Zaczęły od skończenia liceum, opowiadając co się z nimi działo przez kilka ostatnich lat. Obgadywały mężczyzn, z którymi były, prace jakie wykonywały. No i oczywiście nie zabrakło tu miejsca na wspominki i rozczulanie się nad tym, jakie to życie było proste, kiedy się mało naście lat. W sumie niewiele się zmieniły od tamtego czasu, no może poza niektórymi zachowaniami, Hinata wciąż wyglądała podobnie, miała długie ciemne, zdrowe włosy i piękne, białe jak śnieg oczy. Sakura zawsze zazdrościła jej tych włosów i oczu. Wyróżniało ją to z tłumu, ale za razem wyglądała dostojnie. A ona? Z tymi różowymi kłakami wyróżniała się, a jakże, ale nigdy w pozytywny sposób.
Gdy były już bardzo podpite z ust Hinaty padło pytanie, którego różowo włosa się nie spodziewała.
- Czy twój szef, jest może zajęty?- po tych słowach głośno beknęła.
Obie równocześnie zachichotały z tego wyczynu, jakby był najzabawniejszą rzeczą na świecie.
- W sumie to jest, z tego co wiem- odpowiedziała szczerze, jednak wyczytując z oczu towarzyszki lekki smutek, dopowiedziała- ale myślę, że w jego związku nie jest zbyt kolorowo i pewnie to tylko kwestia czasu, lub kobiety- tu puściła tamtej oczko- kiedy się po prostu rozpadnie.
- Dobrze wiesz, że nie jestem taka!
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę-tym razem to jej się odbiło- ale nie znaczy to, że nie możesz troszkę namieszać mu w głowie!
- Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić- odgryzła się jej.
- Eh, kiedyś będziesz musiała zrobić pierwszy krok! Idę po jakiś sok. Chcesz?
- Jasne, poproszę.
Poszła wolno do kuchni, gdyż zbyt chaotyczne kroki mogły spowodować szybkie, no i dość bolesne spotkanie z ziemią. Jej stan, mocnego upojenia alkoholowego zwiastował nadchodzącego kaca mordercę. Ale nie przejmowała się, dawno nie bawiła się tak dobrze jak dziś.
Ze szklankami po brzegi napełnionymi sokiem pomarańczowym, dumnym krokiem wkroczyła do salonu, jakież było jej zdziwienie, gdy zastała granatowo włosom śpiącą smacznie z jej kotem na kolanach. Po cichu odłożyła szkło na stół, cały czas starając się nie śmiać na cały głos, by nie zbudzić smacznie śpiącej koleżanki. Wzięła koc, którym opatuliła tamtą i sama udała się na spoczynek.
Gdy weszli razem z Naruto do środka, wszystko trwało w najlepsze, byli troszkę spóźnieni, na szczęście nikt nie zauważył ich nieobecności. Przez chwilę stali w wejściu, zamieniając parę słów odnośnie tego wieczoru. Gdy już chcieli wmieszać się w tłum zauważyła, że ktoś uporczywie się jej przygląda, spojrzała w stronę tej osoby i myślała, że jej szczęka zaraz z hukiem upadnie i roztrzaska się o ziemie! To był on! Koleś z jej snów! "Jak to możliwe?", gorączkowe pytanie ciągle pojawiało się w jej głowie. "To jakiś żart od losu!". Nie mogła się niestety powstrzymać i dosłownie pożerała go wzrokiem, a było na czym oko zawiesić. Wysoki, mega przystojny, no i te piękne ciemne oczy, które gubiły kobiety, tylko po jednym spojrzeniu. Wiedziała, że on widział iż ona też mu się przygląda i możliwe, że właśnie to zmusiło go do zrobienia jakiegoś kroku, po prostu zniknął z jej pola widzenia. Była troszkę zasmucona, ale reszta wieczoru wynagrodziła jej to z nawiązką.
Na chwilę musiała przestać o tym rozmyślać, bo ktoś właśnie dzwonił do jej mieszkania, chwilę jej to zajęło, ale przypomniała sobie o Hinacie, z którą jest umówiona. Szybko wstała i pobiegła otworzyć drzwi. Znały się z liceum, później na studiach ich kontakty się urwały, mimo wszystko ciągle o sobie pamiętały, a ich ciepłe uczucia względem siebie nie przeminęły. Postanowiły więc odbudować od nowa ich przyjaźń, gdyż obie wiedziały, że było o co walczyć. A wszystko dzięki Naruto i panu nie do końca nieznajomemu, którego to właśnie wyżej wspomniana dawna przyjaciółka była sekretarką. Było to komiczne ale prawdziwe. Jak tylko jej szef wypatrzył swoją ofiarę (czyt. Sasuke), szybkim krokiem skierował się w jego stronę, ciągnąc za sobą zdziwioną Sakurę. I tak właśnie doszło do ich pierwszego spotkania, widziała, że ciemnooki nie jest zadowolony z sytuacji do jakiej doszło, ale nie miał nic do powiedzenia, ponieważ od pierwszej chwili prezes jej firmy zasypywał go powitaniami, pytaniami no i nie omieszkał przedstawić mu swojej najbardziej zaufanej pracownicy. Wszystko było dość sztywne, aż tu przy boku Uchihy pojawiła się Hinata, jakież było ich zdziwienie, jak tylko się rozpoznały, bardzo się ucieszyły, po czym zostawiły panów samych sobie na resztę wieczoru.
"No dość rozmyślań!", jej przyjaciółka cały czas coś do niej mówiła odkąd tylko weszła, ale ona nie zwracała na to uwagi pogrążona we własnych myślach.
- Nie słuchałaś mnie prawda?
- Eh- wiedziała, że nie ma co kłamać- tak, wybacz. Masz może na coś ochotę?
- Nie, dziękuję. Albo wiesz co, wyjmij jakiś alkohol. Masz coś prawda?
- No i tu pojawia się problem, moja droga, bo nie mam.
Zobaczyła tylko diabelski uśmiech na ustach koleżanki, która popędziła do swojej torby.
- Wiedziałam, że tak będzie, więc ja coś mam!
Oznajmiając jej to, miała już wielki uśmiech na twarzy. Sakura nie wierzyła własnym oczom! Ta nieśmiała kiedyś dziewczyna, zmieniła się nie do poznania pod niektórymi względami.
- Hinata, muszę szczerze stwierdzić, że coraz bardziej mnie zaskakujesz- wybuchła śmiechem.
Później to już szybko poszło, otworzyły butelkę wysokoprocentowego alkoholu i piły, rozmawiając. Zaczęły od skończenia liceum, opowiadając co się z nimi działo przez kilka ostatnich lat. Obgadywały mężczyzn, z którymi były, prace jakie wykonywały. No i oczywiście nie zabrakło tu miejsca na wspominki i rozczulanie się nad tym, jakie to życie było proste, kiedy się mało naście lat. W sumie niewiele się zmieniły od tamtego czasu, no może poza niektórymi zachowaniami, Hinata wciąż wyglądała podobnie, miała długie ciemne, zdrowe włosy i piękne, białe jak śnieg oczy. Sakura zawsze zazdrościła jej tych włosów i oczu. Wyróżniało ją to z tłumu, ale za razem wyglądała dostojnie. A ona? Z tymi różowymi kłakami wyróżniała się, a jakże, ale nigdy w pozytywny sposób.
Gdy były już bardzo podpite z ust Hinaty padło pytanie, którego różowo włosa się nie spodziewała.
- Czy twój szef, jest może zajęty?- po tych słowach głośno beknęła.
Obie równocześnie zachichotały z tego wyczynu, jakby był najzabawniejszą rzeczą na świecie.
- W sumie to jest, z tego co wiem- odpowiedziała szczerze, jednak wyczytując z oczu towarzyszki lekki smutek, dopowiedziała- ale myślę, że w jego związku nie jest zbyt kolorowo i pewnie to tylko kwestia czasu, lub kobiety- tu puściła tamtej oczko- kiedy się po prostu rozpadnie.
- Dobrze wiesz, że nie jestem taka!
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę-tym razem to jej się odbiło- ale nie znaczy to, że nie możesz troszkę namieszać mu w głowie!
- Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić- odgryzła się jej.
- Eh, kiedyś będziesz musiała zrobić pierwszy krok! Idę po jakiś sok. Chcesz?
- Jasne, poproszę.
Poszła wolno do kuchni, gdyż zbyt chaotyczne kroki mogły spowodować szybkie, no i dość bolesne spotkanie z ziemią. Jej stan, mocnego upojenia alkoholowego zwiastował nadchodzącego kaca mordercę. Ale nie przejmowała się, dawno nie bawiła się tak dobrze jak dziś.
Ze szklankami po brzegi napełnionymi sokiem pomarańczowym, dumnym krokiem wkroczyła do salonu, jakież było jej zdziwienie, gdy zastała granatowo włosom śpiącą smacznie z jej kotem na kolanach. Po cichu odłożyła szkło na stół, cały czas starając się nie śmiać na cały głos, by nie zbudzić smacznie śpiącej koleżanki. Wzięła koc, którym opatuliła tamtą i sama udała się na spoczynek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)