Miałmiał

Miałmiał

środa, 19 listopada 2014

Rozdział trzeci

  Siedziała z kubkiem gorącej czekolady w dłoni, nieświadomie głaszcząc śpiącego na jej kolanach kota. Przed jej oczami ciągle latały wydarzenia z wczorajszego wieczora. Przez cały dzień nie mogła skupić się na niczym, w pracy nie szło jej zbyt dobrze przez to zbyt duże rozkojarzenie. A wszystko przez jednego mężczyznę! Cóż, nie byle jakiego, ale mimo wszystko.
Gdy weszli razem z Naruto do środka, wszystko trwało w najlepsze, byli troszkę spóźnieni, na szczęście nikt nie zauważył ich nieobecności. Przez chwilę stali w wejściu, zamieniając parę słów odnośnie tego wieczoru. Gdy już chcieli wmieszać się w tłum zauważyła, że ktoś uporczywie się jej przygląda, spojrzała w stronę tej osoby i myślała, że jej szczęka zaraz z hukiem upadnie i roztrzaska się o ziemie! To był on! Koleś z jej snów! "Jak to możliwe?", gorączkowe pytanie ciągle pojawiało się w jej głowie. "To jakiś żart od losu!". Nie mogła się niestety powstrzymać i dosłownie pożerała go wzrokiem, a było na czym oko zawiesić. Wysoki, mega przystojny, no i  te piękne ciemne oczy, które gubiły kobiety, tylko po jednym spojrzeniu. Wiedziała, że on widział iż ona też mu się przygląda i możliwe, że właśnie to zmusiło go do zrobienia jakiegoś kroku, po prostu zniknął z jej pola widzenia. Była troszkę zasmucona, ale reszta wieczoru wynagrodziła jej to z nawiązką.
Na chwilę musiała przestać o tym rozmyślać, bo ktoś właśnie dzwonił do jej mieszkania, chwilę jej to zajęło, ale przypomniała sobie o Hinacie, z którą jest umówiona. Szybko wstała i pobiegła otworzyć drzwi. Znały się z liceum, później na studiach ich kontakty się urwały, mimo wszystko ciągle o sobie pamiętały, a ich ciepłe uczucia względem siebie nie przeminęły. Postanowiły więc odbudować od nowa ich przyjaźń, gdyż obie wiedziały, że było o co walczyć. A wszystko dzięki Naruto i panu nie do końca nieznajomemu, którego to właśnie wyżej wspomniana dawna przyjaciółka była sekretarką. Było to komiczne ale prawdziwe. Jak tylko jej szef wypatrzył swoją ofiarę (czyt. Sasuke), szybkim krokiem skierował się w jego stronę, ciągnąc za sobą zdziwioną Sakurę. I tak właśnie doszło do ich pierwszego spotkania, widziała, że ciemnooki nie jest zadowolony z sytuacji do jakiej doszło, ale nie miał nic do powiedzenia, ponieważ od pierwszej chwili prezes jej firmy zasypywał go powitaniami, pytaniami no i nie omieszkał przedstawić mu swojej najbardziej zaufanej pracownicy. Wszystko było dość sztywne, aż tu przy boku Uchihy pojawiła się Hinata, jakież było ich zdziwienie, jak tylko się rozpoznały, bardzo się ucieszyły, po czym zostawiły panów samych sobie na resztę wieczoru.
"No dość rozmyślań!", jej przyjaciółka cały czas coś do niej mówiła odkąd tylko weszła, ale ona nie zwracała na to uwagi pogrążona we własnych myślach.
- Nie słuchałaś mnie prawda?
- Eh- wiedziała, że nie ma co kłamać- tak, wybacz. Masz może na coś ochotę?
- Nie, dziękuję. Albo wiesz co, wyjmij jakiś alkohol. Masz coś prawda?
- No i tu pojawia się problem, moja droga, bo nie mam.
Zobaczyła tylko diabelski uśmiech na ustach koleżanki, która popędziła do swojej torby.
- Wiedziałam, że tak będzie, więc ja coś mam!
Oznajmiając jej to, miała już wielki uśmiech na twarzy. Sakura nie wierzyła własnym oczom! Ta nieśmiała kiedyś dziewczyna, zmieniła się nie do poznania pod niektórymi względami.
- Hinata, muszę szczerze stwierdzić, że coraz bardziej mnie zaskakujesz- wybuchła śmiechem.
Później to już szybko poszło, otworzyły butelkę wysokoprocentowego alkoholu i piły, rozmawiając. Zaczęły od skończenia liceum, opowiadając co się z nimi działo przez kilka ostatnich lat. Obgadywały mężczyzn, z którymi były, prace jakie wykonywały. No i oczywiście nie zabrakło tu miejsca na wspominki i rozczulanie się nad tym, jakie to życie było proste, kiedy się mało naście lat. W sumie niewiele się zmieniły od tamtego czasu, no może poza niektórymi zachowaniami, Hinata wciąż wyglądała podobnie, miała długie ciemne, zdrowe włosy i piękne, białe jak śnieg oczy. Sakura zawsze zazdrościła jej tych włosów i oczu. Wyróżniało ją to z tłumu, ale za razem wyglądała dostojnie. A ona? Z tymi różowymi kłakami wyróżniała się, a jakże, ale nigdy w pozytywny sposób.
Gdy były już bardzo podpite z ust Hinaty padło pytanie, którego różowo włosa się nie spodziewała.
- Czy twój szef, jest może zajęty?- po tych słowach głośno beknęła.
Obie równocześnie zachichotały z tego wyczynu, jakby był najzabawniejszą rzeczą na świecie.
- W sumie to jest, z tego co wiem- odpowiedziała szczerze, jednak wyczytując z oczu towarzyszki lekki smutek, dopowiedziała- ale myślę, że w jego związku nie jest zbyt kolorowo i pewnie to tylko kwestia czasu, lub kobiety- tu puściła tamtej oczko- kiedy się po prostu rozpadnie.
- Dobrze wiesz, że nie jestem taka!
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę-tym razem to jej się odbiło- ale nie znaczy to, że nie możesz troszkę namieszać mu w głowie!
- Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić- odgryzła się jej.
- Eh, kiedyś będziesz musiała zrobić pierwszy krok! Idę po jakiś sok. Chcesz?
- Jasne, poproszę.
Poszła wolno do kuchni, gdyż zbyt chaotyczne kroki mogły spowodować szybkie, no i dość bolesne spotkanie z ziemią. Jej stan, mocnego upojenia alkoholowego zwiastował nadchodzącego kaca mordercę. Ale nie przejmowała się, dawno nie bawiła się tak dobrze jak dziś.
Ze szklankami po brzegi napełnionymi sokiem pomarańczowym, dumnym krokiem wkroczyła do salonu, jakież było jej zdziwienie, gdy zastała granatowo włosom śpiącą smacznie z jej kotem na kolanach. Po cichu odłożyła szkło na stół, cały czas starając się nie śmiać na cały głos, by nie zbudzić smacznie śpiącej koleżanki. Wzięła koc, którym opatuliła tamtą i sama udała się na spoczynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz