Z
milczeniem wpatrywała się w kartkę, którą dostała dzisiaj rano. Pomysłowość jej
ojca, na przekazywanie wiadomości w dziwnych formach chyba nigdy się nie
skończy. Miała wrażenie, że z roku na rok, było tylko gorzej. Jednak przesłanie
było czytelne i jasne. Za równy miesiąc ma stawić się w rodzinnym domu, jeśli
tego nie zrobi to i tak znajdą sposób, żeby się tam znalazła.
Jak była młodsza, bardzo kochała to miejsce, pełne miłości i ciepła, jednak nie
da się być zawsze szczęśliwym, nie z takim ojcem i ona świetnie zdawała sobie z
tego sprawę.
Westchnęła cicho. Jeszcze ma od dziś tydzień wolnego, ponieważ Naruto tak
zarządził, a jego słowo było niepodważalne.
Wstała i rozprostowała kości, pozostawiając kartkę na stole, podeszła do
lodówki, przeleciała wzrokiem po jej wnętrzu. Werdykt był jednoznaczny, musi
iść na zakupy inaczej będzie chodzić głodna. Kolejne westchnięcie i już po
chwili zamykała drzwi do swojego mieszkania. Niedaleko znajdował się
supermarket, który był w tym momencie idealnym wyjściem. Przyspieszyła gdy
usłyszała grzmot. "No tylko mi tego do szczęścia brakuje!". Nie bała
się burzy, ale wizja przemoczonych ubrań nie była zbyt kusząca. "Jeszcze
tylko kawałek", powtarzała w myślach, "No Sakura, daj z siebie
wszystko!". I zaczęło padać. "Kurwa!". Zła, że mimo usilnych
starań nie uciekła przed deszczem zaczęła biec, przed oczami miała już szyld
miejsca, do którego się kierowała. Jeszcze bardziej ją to zmotywowało do
działania i już po chwili była się na miejscu.
Torby wypchane po brzegi znajdowały się w jej dłoniach. Szła powolnym krokiem
do domu, nie chciało się jej w nim siedzieć, dodatkowo w wolny dzień.
Pomyślała, że zadzwoni do Naruto i zaprosi go na drinka, końcu oboje byli wolni, od czasu do czasu
mogli zaszaleć. Po dwóch sygnałach usłyszała go:
- Tak, słucham?
- Cześć szefie!- powiedziała dziarsko- Przeszkadzam?
- Nie oczywiście, że nie! Coś się stało?- jego głos nagle się ożywił, a ona
uśmiechnęła się pod nosem.
"Czyli też siedzi w domu i zbija bąki..."
- W sumie chciałam spytać czy nie miałbyś ochoty wyskoczyć gdzieś? Rozerwać
się?
Po drugiej stronie zapanowała głucha cisza.
- Naruto?- zapytała zaniepokojona- Jesteś tam?
- Tak, tak, jasne!- odpowiedział szybko, po czym dodał- W sumie nie mam co
robić i dziwiłem się jakim sposobem na to wpadłaś.
Roześmiała się perliście, a gdy się uspokoiła powiedziała tylko:
- Żadnym. Sama po prostu nie wiem co ze sobą począć i pomyślałam o tobie!
Jesteś moim jedynym kołem ratunkowym!
- Już rozumiem- dziewczyna była pewna, że w tym momencie na jego twarzy zawitał
uśmiech- Skoro tak ładnie prosisz, to chyba nie mogę ci odmówić. Wpaść po
ciebie?
- Nie, dam sobie radę. Może spotkamy się tam, gdzie ostatnio zapijałeś smutki?
Odpowiedziała jej cisza. "Cholera!"
- Znaczy, wiesz, no, ten, ach!- miotała się- Przepraszam- powiedziała cicho.
- Za trzydzieści minut cię tam widzę!!!
Delikatnie się uśmiechnęła, wiedząc, że wysilił się, by powiedzieć te słowa tak
radosnym tonem. "Jesteś czasami taką idiotką, Sakura!".
Po wyznaczonym czasie była na miejscu, widząc, że blondyn ulokował się przy
barze podeszła do niego i przywitała się. Sama także usiadła i zamówili oboje
po drinku. Rozmowa jakoś niespecjalnie się kleiła, ale im to nie przeszkadzało,
mogli przesiedzieć ten wieczór w ciszy i oboje zdawali sobie z tego sprawę.
Jednak ilość pochłanianych drinków zwiększała się z chwili na chwilę coraz
bardziej. A oni podchmieleni opowiadali
sobie nie śmieszne żarty, z których oczywiście mieli ubaw. Sakura czuła się
coraz bardziej swobodnie, a ich humory ciągle się polepszały. Po jakimś czasie
zaczęli tańczyć. Wirowali tak w rytmy muzyki z lat '80, cały czas sącząc nowe
drinki. W pewnym momencie musiała iść do toalety, przeprosiła swojego
towarzysza i chwiejnym krokiem skierowała się ku wc. Gdy wróciła Naruto nigdzie
nie było.
- Wyszedł panienko, chwilę temu. Kazał cię przeprosić, ale ktoś zadzwonił i nie
mógł czekać.
- Och, dziękuję bardzo- uśmiechnęła się promiennie do barmana, który przekazał
jej tą wiadomość.
"No i co ja mam teraz zrobić?", usiadła przy barze i zamówiła
kolejnego drinka, później następnego. Nie wiedziała ile ich już wypiła, ale
postanowiła, że na dziś wystarczy. Uregulowała rachunek, ubrała się i chciała
wyjść, niestety zdradzieckie nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Czekała
cierpliwie aż nadejdzie ból, który był nieodłącznym przyjacielem upadku, jednak
nic nie czuła, powoli otworzyła oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz