Miałmiał

Miałmiał

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział dziewiąty

  Z milczeniem wpatrywała się w kartkę, którą dostała dzisiaj rano. Pomysłowość jej ojca, na przekazywanie wiadomości w dziwnych formach chyba nigdy się nie skończy. Miała wrażenie, że z roku na rok, było tylko gorzej. Jednak przesłanie było czytelne i jasne. Za równy miesiąc ma stawić się w rodzinnym domu, jeśli tego nie zrobi to i tak znajdą sposób, żeby się tam znalazła.
Jak była młodsza, bardzo kochała to miejsce, pełne miłości i ciepła, jednak nie da się być zawsze szczęśliwym, nie z takim ojcem i ona świetnie zdawała sobie z tego sprawę.
Westchnęła cicho. Jeszcze ma od dziś tydzień wolnego, ponieważ Naruto tak zarządził, a jego słowo było niepodważalne.
Wstała i rozprostowała kości, pozostawiając kartkę na stole, podeszła do lodówki, przeleciała wzrokiem po jej wnętrzu. Werdykt był jednoznaczny, musi iść na zakupy inaczej będzie chodzić głodna. Kolejne westchnięcie i już po chwili zamykała drzwi do swojego mieszkania. Niedaleko znajdował się supermarket, który był w tym momencie idealnym wyjściem. Przyspieszyła gdy usłyszała grzmot. "No tylko mi tego do szczęścia brakuje!". Nie bała się burzy, ale wizja przemoczonych ubrań nie była zbyt kusząca. "Jeszcze tylko kawałek", powtarzała w myślach, "No Sakura, daj z siebie wszystko!". I zaczęło padać. "Kurwa!". Zła, że mimo usilnych starań nie uciekła przed deszczem zaczęła biec, przed oczami miała już szyld miejsca, do którego się kierowała. Jeszcze bardziej ją to zmotywowało do działania i już po chwili była się na miejscu.

  Torby wypchane po brzegi znajdowały się w jej dłoniach. Szła powolnym krokiem do domu, nie chciało się jej w nim siedzieć, dodatkowo w wolny dzień. Pomyślała, że zadzwoni do Naruto i zaprosi go na drinka,  końcu oboje byli wolni, od czasu do czasu mogli zaszaleć. Po dwóch sygnałach usłyszała go:
- Tak, słucham?
- Cześć szefie!- powiedziała dziarsko- Przeszkadzam?
- Nie oczywiście, że nie! Coś się stało?- jego głos nagle się ożywił, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
"Czyli też siedzi w domu i zbija bąki..."
- W sumie chciałam spytać czy nie miałbyś ochoty wyskoczyć gdzieś? Rozerwać się?
Po drugiej stronie zapanowała głucha cisza.
- Naruto?- zapytała zaniepokojona- Jesteś tam?
- Tak, tak, jasne!- odpowiedział szybko, po czym dodał- W sumie nie mam co robić i dziwiłem się jakim sposobem na to wpadłaś.
Roześmiała się perliście, a gdy się uspokoiła powiedziała tylko:
- Żadnym. Sama po prostu nie wiem co ze sobą począć i pomyślałam o tobie! Jesteś moim jedynym kołem ratunkowym!
- Już rozumiem- dziewczyna była pewna, że w tym momencie na jego twarzy zawitał uśmiech- Skoro tak ładnie prosisz, to chyba nie mogę ci odmówić. Wpaść po ciebie?
- Nie, dam sobie radę. Może spotkamy się tam, gdzie ostatnio zapijałeś smutki?
Odpowiedziała jej cisza. "Cholera!"
- Znaczy, wiesz, no, ten, ach!- miotała się- Przepraszam- powiedziała cicho.
- Za trzydzieści minut cię tam widzę!!!
Delikatnie się uśmiechnęła, wiedząc, że wysilił się, by powiedzieć te słowa tak radosnym tonem. "Jesteś czasami taką idiotką, Sakura!".

  Po wyznaczonym czasie była na miejscu, widząc, że blondyn ulokował się przy barze podeszła do niego i przywitała się. Sama także usiadła i zamówili oboje po drinku. Rozmowa jakoś niespecjalnie się kleiła, ale im to nie przeszkadzało, mogli przesiedzieć ten wieczór w ciszy i oboje zdawali sobie z tego sprawę. Jednak ilość pochłanianych drinków zwiększała się z chwili na chwilę coraz bardziej.  A oni podchmieleni opowiadali sobie nie śmieszne żarty, z których oczywiście mieli ubaw. Sakura czuła się coraz bardziej swobodnie, a ich humory ciągle się polepszały. Po jakimś czasie zaczęli tańczyć. Wirowali tak w rytmy muzyki z lat '80, cały czas sącząc nowe drinki. W pewnym momencie musiała iść do toalety, przeprosiła swojego towarzysza i chwiejnym krokiem skierowała się ku wc. Gdy wróciła Naruto nigdzie nie było.
- Wyszedł panienko, chwilę temu. Kazał cię przeprosić, ale ktoś zadzwonił i nie mógł czekać.
- Och, dziękuję bardzo- uśmiechnęła się promiennie do barmana, który przekazał jej tą wiadomość.
"No i co ja mam teraz zrobić?", usiadła przy barze i zamówiła kolejnego drinka, później następnego. Nie wiedziała ile ich już wypiła, ale postanowiła, że na dziś wystarczy. Uregulowała rachunek, ubrała się i chciała wyjść, niestety zdradzieckie nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Czekała cierpliwie aż nadejdzie ból, który był nieodłącznym przyjacielem upadku, jednak nic nie czuła, powoli otworzyła oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz