Miałmiał

Miałmiał

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział piętnasty

  - Sakura, wrócisz do Tokio i zastanowisz się nad tym wszystkim. Później dasz mi odpowiedź, mam nadzieję, że będzie pozytywna.
Spojrzała na niego gniewnie, zmarszczyła brwi i nic nie odpowiedziała.
- Cieszę się, że wybiłaś sobie z głowy kłótnie. Znacznie nam to ułatwia sprawę. A, no i zapomniałbym. Sam również wybieram się razem z tobą- widząc jej minę dodał jeszcze- Nie martw się, nie mam zamiaru cię kontrolować, jadę w interesach.
Nie była zbytnio przekonana, ale miała dość, tych ciągłych ostrych wymian zdań pomiędzy nimi. Poza tym była pewna, że nie odwiedzie ojca, od jego genialnego pomysłu odwiezienia jej pod sam dom. Skinęła tylko głową i poszła do siebie po rzeczy. Chciała je już wpakować do samochodu, żeby było mniej pracy przed samym wyjazdem.
- Sakura!
Odwróciła się w stronę człowieka, który ją wołał i uśmiechnęła się promiennie.
- Neji!!! Gdzieś ty był? W ogóle cię nie widziałam!
- No jakoś tak wyszło- odpowiedział jej delikatnie zakłopotany.
- Jedziesz z nami?
- Tak, jestem prawie prawą ręką twojego ojca. To zobowiązuje.
- No jasne.
Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Twój ojciec kazał ci przekazać, że wyruszamy za około dwie godziny.
- Kurczę, to sporo czasu- powiedziała z nutką pretensji w głosie- Myślałam, że wyjedziemy zaraz, a tu taka niespodzianka...
- Nie masz co ze sobą zrobić?- jego brwi automatycznie powędrowały do góry.
- Co cię tak dziwi Neji?
- Nic kompletnie. Może mały sparing?
Spojrzała na niego, a później mocno klepnęła w ramie.
- Neji jesteś geniuszem!
Jego mina była rozbrajająca. Sakura tylko zaczęła się śmiać i pociągnęła za sobą mężczyznę.
- Sala ciągle w tym samym miejscu?
- Dokładnie.
- Oh! Neji! Zapomniałabym na śmierć!- gwałtownie się zatrzymała, a ciągnięty mężczyzna wpadł na nią.
- Spotkałam Hinatkę w Tokio!
Wybałuszył oczy na różowo włosom, nie dowierzając jej słowom.
- Poważnie?
- Tak.
- Jak ona się ma? Jak sobie radzi? Co u niej???
- Spokojnie Neji spokojnie. Chodź idziemy, porozmawiamy po drodze.
Szli powoli, a ona opowiadała mu w jaki sposób ponownie się spotkały, a także co takiego porabia ukochana kuzynka Nejiego. On słuchał jej uważnie, od czasu do czasu zadając jakieś pytania. Gdy doszli na salę zaczęli ze sobą walczyć.
Na początku stanęli na przeciw siebie i ustawili w pozycji, która oznaczała pełną gotowość. Sakura widząc, że jej przeciwnik nie ma zamiaru robić pierwszego kroku, zaatakowała go kopniakiem z półobrotu, który on skutecznie zablokował. Nie zauważył jednak jak kobieta zamachuje się ręką, przywalając mu prosto w twarz. Żaden dźwięk nie wydobył się z pomiędzy jego ust, tylko oczy wyrażały delikatny podziw. Tym razem to on zaatakował, a ona uchyliła się i uderzyła go pięścią w brzuch, nie był jej dłużny, drugą ręką wymierzył cios w bok kobiety. Skrzywiła się i wycofała trochę, by po chwili znów naprzeć na swojego przeciwnika. Na salę zaczęło przychodzić coraz więcej osób, które chciały pooglądać walczących. A oni wirowali, co chwila zadając sobie ciosy, wycofując się i skacząc na siebie. Wyglądali jakby tańczyli. W pewnym momencie Sakura złapała go za rękę i przerzuciła przez plecy.
- Dobra wygrałaś- wysapał tylko, gdyż brakowało mu tchu.
Na jej twarzy zagościł wyraz triumfu. Wyciągnęła ku niemu dłoń i pomogła wstać. Dookoła nich zalegała cisza, dopiero teraz zauważyli, że nie są sami. Zaczęli się rozglądać i po chwili dookoła nich zrobiło się nie małe zamieszanie.

  Gdy już pozbyli się natrętnych ludzi, Sakura sprawdziła godzinę. Jakież było jej zaskoczenie, gdy okazało się, że dwie godziny minęły już jakiś czas temu.
- Neji, musimy już iść. Jesteśmy spóźnieni!
Jak na komendę, pobiegli szybko w stronę miejsca, w którym mieli się spotkać. Oboje wiedzieli, że Kizashi nie toleruje spóźnień, a gdy komuś się udał taki występek, suszył mu głowę następne pół roku.
Cali zdyszani dobiegli i zobaczyli go. Jego twarz wyrażała poirytowanie.
- No, w końcu jesteście! Ile jeszcze miałem na was czekać co?- widząc ich skruszone miny, spuścił nieco z tonu- No już, do auta, musimy szybko nadrobić ten stracony czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz