Miałmiał

Miałmiał

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział dwunasty

  Siedzieli w pomieszczeniu, które było biurem Naruto. Niezorganizowanie blondyna było widać tu w każdym miejscu. A najbardziej na biurku, koło biurka, pod biurkiem. "To istny burdel!". Sasuke miał ogromną ochotę się wzdrygnąć, patrzył na to wszystko z lekkim obrzydzeniem. Nie rozumiał jak tamten może tu pracować.
- Nie słuchasz mnie, Sasuke. Przestań taksować moje biuro takim wzrokiem, bo jeszcze pomyślę, że chcesz je przejąć.
- W życiu bym się nie pokusił o tę małą klitkę, w dodatku tak upierdoloną- syknął.
Uzumaki złapał się w teatralnym geście za serce i szeroko otworzył oczy.
- Ranisz moje uczucia mój drogi!!! Toż to moje ukochane gniazdko!!!
- No, doskonale widać, że twoje. Nikt inny by tu nawet nogi nie postawił. Zaczynam się zastanawiać co ja tu robię...
- Jak to co? Interesy!!!- wykrzyknął rozradowany blondyn.
- Jesteś czasem takim idiotą...
- Tak, tak, wiem. Ciągle mi to z Sakurą wytykacie.
- A tak w temacie, gdzie ona jest?
- Zaraz powinna tu być. A co? Ciekawi cię? Może w końcu się przyznasz, że się nią zainteresowałeś???
Zirytowany zacisnął mocno szczęki. "Nawet jeśli się nią interesuję, jest to sprawa moja i jej, nie twoja, młotku.". Chciał mu tak powiedzieć, ale oznaczałoby to zbytnie ukazanie swoich uczuć, które skrzętnie ukrywał. Zamiast tego postanowił powiedzieć coś, co zniweczy wielkie zapały Naruto.
- Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Może  uchodzić za piękność i mieć urzekającą osobowość, ale nie jest na tyle specjalna, żebym zwrócił na nią swoją uwagę.
Niebieskie oczy rozszerzyły się niebezpiecznie szeroko, a on już wiedział, kto właśnie wszedł do pomieszczenia. "Cholera", przeklął w myślach. Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć, stała w drzwiach z ręką na klamce, a tuż za nią stała Hinata. W białych oczach dostrzegł surowość, jakiej jeszcze nigdy nie widział u tej spokojnej istoty. Za to na twarzy Sakury, przez chwilę zagościł ból, który szybko się ulotnił na rzecz profesjonalnego uśmiechu.
- Zaczynamy spotkanie?


                                                       *********************************

   Nie mogła uwierzyć w słowa swojego szefa, całe spotkanie była rozkojarzona i niespokojna. Wiedziała doskonale, że jej przyjaciółka jest w tym momencie wrakiem emocjonalnym, a ona nic nie mogła na to poradzić. Jeszcze żeby było mało, sama popchnęła ją w ramiona Uchihy, wierząc, że to ma szanse wyjść. W końcu zainteresowanie jej szefa było widoczne jak na dłoni. A tu coś takiego! Szok, spowodowany jego ostrymi słowami ciągle nie schodził. W tym momencie miała go za największego gbura na ziemi, wiedziała także, że on szybko tego nie odkręci, gdyż Sakura dziś wyjeżdża i nie wie, kiedy wróci.
- Spotkanie skończone, myślę, że na razie możemy sobie odpocząć, ponieważ wszystko jest już ustalone i omówione. Teraz tylko czekać na rezultaty.
Szeroki uśmiech na twarzy Uzumakiego, trochę poprawił jej humor. On był takim cudownym człowiekiem. Przystojny, dobry, przyjacielski. Mężczyzna ideał. Bardzo jej się podobał, jedynym poważnym minusem tej znajomości było wznowienie się jej nieśmiałości, której przecież kilka lat temu, z wielkim trudem się pozbyła. I w tym momencie, kiedy zwrócił na nią swoje przepiękne oczy ona tylko stanęła, niezdolna do najmniejszego ruchu, spłonęła rumieńcem.
- Hinata.
Obróciła i z wdzięcznością popatrzyła na swojego szefa, po czym ruszyła za nim. Delikatnie jeszcze skinęła głową wychodząc za prezesem. Szli tak w milczeniu przez jakiś czas. Biła się z myślami. Nie wiedziała, czy poruszyć temat Sakury, czy dać sobie spokój i czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Była skołowana. Już chciała zacząć co mówić, ale wszedł jej w słowo jak tylko otworzyła usta.
- Hinata, skończyliśmy już pracę. Trafisz sama do domu, prawda?
- Tak, to niedaleko. Ale, prezesie...
- Nie chcę o tym mówić- przerwał jej, jakby wiedział, jaki temat chce poruszyć granatowo włosa.
- Dobrze. Miłego wieczoru.
Stała jeszcze chwilę patrząc na jego plecy, a później na odjeżdżający samochód. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. "Najlepiej nic. Zacznij martwić się o siebie!". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz