Miałmiał

Miałmiał

wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział siódmy

  Od paru dni miała wrażenie, że jest śledzona. Nie opuszczało jej, gdziekolwiek by nie poszła. Z domu do pracy, z pracy do domu. Nawet jak wychodziła na chwilę do sklepu, który jest za rogiem. Ciągle ktoś wlepiał ślepia w jej plecy, jakby chciał w nich wypalić dziurę. Na początku myślała, że jej się wydaje, że to tylko przemęczenie. Niestety, z dnia na dzień było tylko coraz gorzej. Nie obawiała się, była drobna, ale wiedziała jak się bronić. "Wszystko dzięki kochanemu tatusiowi", przez jej twarz przeszedł grymas niezadowolenia. Jeszcze brakowało jej, żeby własny ojciec, od którego próbowała się odciąć, próbował ściągnąć ją do rodzinnej wioski. Zaciętość jaka w tej chwili w niej buzowała, była niebezpieczna. Zdawała sobie z tego sprawę. Niestety, ci którzy ją śledzili, chyba nie wiedzieli o niej wszystkiego.
A do tego dochodzą ciągłe spotkania w sprawie umowy, którą jej firma zawarła z prezesem firmy Uchiha Company. Gdyby nie fakt, że uczestniczy w nich jej narwany szef, to jeszcze dochodzi do tego sam Uchiha, który działał na nią w bardzo dziwny sposób. Jej oczy ciągle zwracały się ku niemu, a na twarz za każdym razem, jak go widziała, wkradał się malutki uśmiech.


                                                            *********************************

  Ostatnio częściej wychodził z domu. Gdzieś głęboko, głęboko, w zakamarkach jego zimnego serca tliła się nadzieja. Nadziei tej wypierałby się w żywe oczy samemu szatanowi. Ale ona była, mimo iż on średnio zdawał sobie z tego sprawę. A tyczyła się spotkania posiadaczki cudownych soczyście zielonych oczu, tak bardzo żywych, tak innych od jego zimnego jak stal spojrzenia, które budziło grozę. "Chcę ją poznać, zaznajomić ze sobą, chcę ją tulić, całować... STOP!!!"
Wzdrygnął się jak tylko uświadomił sobie o czym myślał. Nie miał co tu robić. "Wcale nie chcę jej spotkać. Głupia różowa landrynka!". Zawrócił kierując się ku domowi, tam było bezpiecznie, tam nikt go nie nachodził, nikt nie zaprzątał mu myśli. Przyspieszył. I nagle zobaczył jej różowe włosy. "No nie!". Alarm w jego głowie wył głośno i wyraźnie. "Do licha! Co ona tu robi?". Już chciał jeszcze raz zrobić w tył zwrot i uciec jak najdalej od niej, lecz to co ujrzał nie pozwoliło mu na jego niecne plany. Różowa była śledzona, nawet głupi by się skapnął. Postanowił nie tracić czasu i ruszyć za tamtymi. "Do końca oszalała?!", wykrzyknął w myślach, gdy kobieta, którą obserwował on i dwójka opryszków, skierowała się ku zacienionej, odosobnionej uliczce. "Postradała rozum, no normalnie nie wierzę! Kto może być tak głupi?! Nie! Jak ona może być taka głupia?!".
Przyspieszył, nawet nie wiedział kiedy, nie ważne jak głupia była, nie dopuszczał do siebie myśli, w której pozwolił by ją skrzywdzić. Co to, to nie! W końcu jest mężczyzną! Nie może patrzeć jak kobieta zostaje napadnięta.
Jak tylko doszedł do zakrętu i pojawił się w miejscu, w którym znikła Sakura, usłyszał cichy, jednak szyderczy szept.
- Życie wam niemiłe?
Tak, ten głos mógł mrozić krew w żyłach. Był straszny. "Ciekawe do kogo należy?". Nie mógł niestety dłużej rozwijać tej myśli gdyż znów go usłyszał.
- No szybko, odpowiadać!!!
Odgłos uderzenia rozszedł się delikatnym echem. Po jednym nastąpiło kilka kolejnych, którym wtórowały jęki bitych mężczyzn. Oczy Uchihy z minuty na minuty powiększały się coraz bardziej. Ktoś świetnie sobie radził, a on porządnie się im wcześniej przyjrzał, to nie były pierwsze lepsze cieniasy. To byli napakowane kupy mięcha!
- Mięczaki!!!
Syk, który usłyszał, ciągle należał do tej samej kobiety. W Sasuke zaczynał rosnąć podziw. "Ktoś tu umie dobrze walczyć", i za chwilę: "Muszę się dowiedzieć kto".
Już miał ruszyć, lecz w tej samej chwili z cienia wyłonił się nie kto inny, tylko zielonooka we własnej osobie. Stanęła jak wryta, patrząc na niego, nie rozumiejąc co tu robi. A w jego głowie zapanował chaos.


                                                            **********************************


  Już dawno tak się nie przeraziła. Ledwo co załatwiła dwóch napakowanych kolesi, a tu jeszcze sam Pan Uchiha był tego naocznym świadkiem. "Szlag by trafił nie zwracanie na siebie uwagi!". Była delikatnie rzecz biorąc, załamana. Jeśli on wie, a wiedział na pewno, to już po niej.
- Czyli umiesz się bić?
Stała, jakby nie rozumiejąc, że mówił do niej. Po chwili jednak przyjrzała mu się i była pewna, że patrzy na nią z tym swoim aroganckim uśmiechem.
- Nawet jeśli to co ci do tego?
Odgryzła się szybko i celnie. Uczucie, które towarzyszyło jej tylko przy nim znów ją opętało. "Ja szaleję", pomyślała, "Nie przesadzaj Sakura, weź się w garść!". Dwie jej wersje, ta bardziej i ta mniej waleczna toczyły spór. A on kontynuował:
- W sumie nic. Przyszedłem tu tylko wyratować damę z opresji, jednak okazało się, że dama świetnie daje sobie radę sama, a do tego jakie ma pazurki!
- No widzisz, jeśli nie chcesz poczuć ich na własnym ciele to: SPADAJ!
Postanowiła jakoś działać, jedynym jej pomysłem było udawanie zimnej i wyniosłej, tak żeby stracił zainteresowanie jej osobą. Zebrała się w sobie i już go wymijała, ale on jej na to nie pozwolił. Złapał ją i przyparł do ściany. A ona była coraz bardziej zdezorientowana.
- A kto powiedział, że nie chcę?
Wyszeptał jej do ucha.
-Jesteś taka interesująca, Haruno. Jak ty to robisz? Ciągle chodzisz mi po głowie, a prawie się nie znamy.
- Nie staram się być dla ciebie interesująca, nawet w najmniejszym stopniu!
- Nie musisz się starać.
Jego uwodzicielski głos sprawił, że go zapragnęła. "Boże, co ty sobie myślisz Sakura? Jesteś idiotką?!". Chciała się wyszarpnąć, jednak mężczyzna był za silny.
- O nie, nie uciekniesz mi.
Jak gdyby nigdy nic wpił się w jej usta. Sakura ciągle nie dowierzając temu co się dzieje znowu spróbowała się wydostać z jego łap, jednak wszystko na nic. A on cały czas ją całował. Nie wiedziała kiedy poddała się mu. Było jej cholernie przyjemnie. Ciepłe usta tego faceta, to była jedyna rzecz jaka zaprzątała jej myśli. On i jego wargi. Ich oddechy przyspieszyły, stały się nierówne, urywane. Dawno niezaspokajany głód wychodził na wierzch.
I nagle: KONIEC. Już nie znajdowała się w jego ramionach. Uczucie zawiedzenia, które zaczęło rodzić się w jej sercu szybko stłamsiła. Spojrzała na niego, jego twarz wyrażała wiele sprzecznych uczuć, a oczy złość. "W końcu jakieś emocje! Brawo dla ciebie!". Tym razem to jego oczy spoczęły na niej, wybuchło w nich pożądanie. W tym samym momencie Uchiha odwrócił się i rozpłynął. "Ma do tego talent", pomyślała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz