- A więc chcesz, żebyśmy jej coś zrobili?
- Tak, o tym mówię już od jakiegoś czasu.
Zdenerwowana przeczesała swoje długie blond włosy palcami i zawiesiła wzrok na
mężczyźnie, znajdującym się przed nią. Wyglądał groźnie, jego błękitno-zielone
oczy były tak nieprzyjemne i lodowate, że aż bała się w nie patrzeć. Złożyła
ręce, które zaczęły się jej wyraźnie pocić, nie chciała przebywać tu dłużej niż
musiała. Niestety życie po raz kolejny płatało jej figla. "Wszystko przed
tą lafiryndę!".
- I nie interesuje cię, co się z nią stanie? I w jakim będzie stanie?
- Przecież to właśnie mówiłam- pisnęła- Od samego początku to powtarzam!
Zróbcie jej co tam chcecie, nic mnie to nie interesuje!
- Jak sobie życzysz- wypluł te słowa i spojrzał na nią krzywo- Płacisz wszystko
z góry, czy tylko zaliczkę, a resztę po wykonaniu zadania?
Wzdrygnęła się, ton jego głosu przerażał ją. Długo się naszukała odpowiedniej
osoby, która załatwiła by sprawę, którą miała, tak jak należy. A gdy już w
końcu ją znalazła, obawiała się jej. W duchu cieszyła się, że ich spotkanie
dobiegło końca, że już niedługo jej zemsta dobiegnie końca.
- Płacę z góry. Mam nadzieję iż zadanie zostanie wykonane porządnie.
Tu uśmiechnął się do niej przerażająco, kolejne dreszcze przeszły przez jej
ciało. Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu pieniędzy. Chciała szybko
zapłacić i już nigdy więcej go nie widzieć.
- Kiedy to zrobicie?- spytała jeszcze, gdy już wychodziła.
- Jak najszybciej.
******************************
Gdy zadzwonił do Naruto, aby powiedzieć
mu, że zgadza się na połączenie ich firm w jedną, nie wiedział, albo raczej,
nie spodziewał się, że tamten zechce tak szybko wprowadzić swój plan w życie. Przed
chwilą skończyło się wielkie zebranie z wszystkimi pracownikami obu korporacji,
na którym obwieścili tą nowinę. Nikt przy połączeniu nie straci posady, więc
wszyscy byli zadowoleni. On sam miał co do tego wielkie nadzieje. W duchu
dziękował matce, dzięki której się zdecydował.
Właśnie kierował się do swojego samochodu, który zostawił niedaleko firmy, gdy
zobaczył JĄ. Przeklął cicho pod nosem, zastanawiając się, czy już do końca
życia będzie z taką łatwością odnajdywał tę kobietę. Szła powoli, nie zwracając
na nic uwagi. "Pewnie rozmyśla o spotkaniu", widział jej zaskoczoną
minę, kiedy przekazali wielką nowinę. Cieszył się, że blondyn dotrzymał
obietnicy i nikomu się nie wygadał, ponieważ mina różowo włosej była bezcenna.
Uśmiechnął się, lecz ten uśmiech od razu zbladł, gdy zobaczył czarne auto.
Samochód niby normalny, jak każdy inny, ale jemu wyraźnie w nim coś nie
pasowało. "Zbyt idealny", taka myśl zawitała w jego umyśle.
Nie wiedział nawet kiedy drzwi do tajemniczego wozu się otworzyły i wciągnęły
Sakurę do środka. Nie zdążyła wydać z siebie żadnego dźwięku, a auto odjeżdżało
z piskiem opon.
Z szeroko rozwartymi oczami spoglądał na miejsce, w którym przed chwilą stała i
strach wpełznął niespodziewanie w jego serce. W tym momencie jego wielkie
opanowanie na nic się zdało, nie wiedział co ma zrobić. Wsiadł do samochodu i
już chciał odjechać, ale zapomniał włożyć kluczyk do stacyjki.
- Kurwa
Zacisnął zęby i włożył rękę do kieszeni natrafiając na telefon. Wyjął go i
odłożył na miejsce pasażera i znów zaczął z prędkością światła przetrząsać
kieszenie. Po chwili już ruszał, przejechał miejsce zdarzenia i skręcił w lewo,
dokładnie tak jak jego poprzednik. Zdenerwowany zaciskał dłonie na kierownicy, nie
zdając sobie z tego sprawy. Znajdował się właśnie na długiej i słabo
uczęszczanej ulicy, szeroko rozwartymi oczyma przeczesywał otoczenie, daleko na
przedzie zamajaczył mu jakiś niezidentyfikowany obiekt, zmrużył oczy
przyglądając się dokładniej. Na jego usta zawitał ironiczny uśmieszek.
"Mam was". Przyspieszył by jak najszybciej znaleźć się bliżej, lecz
nie za blisko, nie chciał by wiedzieli, że są śledzeni. Przynajmniej na razie.
Od tego zależało, czy uda mu się odbić Haruno, czy tylko narobić więcej
kłopotów.
Po około 15 minutach postanowił zadzwonić do starego kompana, od tak zwanej,
czarnej roboty. Nie chciał wracać do "starych" i mroczniejszych
czasów, z jego życia, ale niestety dzisiaj nie miał wyboru.
Suigetsu, był niewysokim, zazwyczaj uśmiechniętym facetem o niesprecyzowanym
kolorze włosów. Dość specyficzna osobowość tego typa, nie dawała możliwości
jasnego stwierdzenia, czy się go lubi, czy może nienawidzi, sam Sasuke miał z
tym problem. Dzisiaj był mu potrzebny jak nigdy, a skoro może liczyć na jego
pomoc, to zamierza z niej korzystać. Ich rozmowa nie była długa, za to
treściwa, Suigetsu miał zebrać ludzi w gotowości porozrzucanych po całym
mieście, w mniejszych lub większych grupkach, by te mogły szybko pojawić się w
miejscu, do którego zmierzali porywacze z Sakurą.
Robił się coraz bardziej niespokojny, ciągle jechali, a już niedługo będą poza
miastem, a tam gorzej jest cokolwiek zlokalizować. Przeklął w myślach kilka
razy by się uspokoić, niestety na nic mu to się zdało. W tym momencie zaczął
sobie zdawać sprawę, że nie dość, że oszukiwał wszystkich dookoła, to jeszcze
samego siebie. Miał sporo czasu na przemyślenia o wszystkim i o niczym, większą
część jego myśli zajmowała Sakura. Zwykła kobieta, niby taka jak inne, lecz tak
bardzo się od nich różniąca, w dodatku piękna i inteligentna. Same plusy! Nie
lubił się przywiązywać, uważał ludzi za zbędny balast i tylko niektórych do
siebie dopuszczał, a i to nie na długo. Z nią chciał zrobić dokładnie to samo,
ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że mu się
niestety nie udało, a ona zajmuje więcej miejsca w jego sercu, niż on jest w stanie
przyznać. W końcu gdyby była mu obojętna, nie stawiałby pół Tokio na nogi, żeby
ją uratować, no i sam by się po nią także nie fatygował. Zastanawiał się, czy w
ogóle by kogoś powiadomił, jeśli na jej miejscu znalazł by się ktoś inny.
Odpowiedź od razu zaczęła się nasuwać, "Prawdopodobnie nie..."
Zobaczył tylko jak samochód z Sakurą w środku zjechał w jakąś małą uliczkę, od
razu zrobił to samo. Zwolnił samochód i dalej podążał śladem tamtych. Wiedział,
że niedaleko są stare magazyny, już wiedział gdzie jadą. Szybko złapał za
telefon i zadzwonił do Suigetsu, powiadamiając, gdzie ma się udać. Napięcie
sięgało zenitu. Zobaczył tylko jak zjechali delikatnie i zatrzymali się, chcąc
zostać niezauważonym sam także zaparkował w ciemnym miejscu i wysiadł, resztę
drogi pokonując pieszo.
Co dalej... ??? To takie ciekawe, i skończyło się w najlepszym momencie... jest jakiś ciąg dalszy? proszę o dość szybką odpowiedź
OdpowiedzUsuńKurde to jest genialne czekam na następne części tegoopowiwdanja<3
OdpowiedzUsuń