Miałmiał

Miałmiał

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział osiemnasty

   - A więc chcesz, żebyśmy jej coś zrobili?
- Tak, o tym mówię już od jakiegoś czasu.
Zdenerwowana przeczesała swoje długie blond włosy palcami i zawiesiła wzrok na mężczyźnie, znajdującym się przed nią. Wyglądał groźnie, jego błękitno-zielone oczy były tak nieprzyjemne i lodowate, że aż bała się w nie patrzeć. Złożyła ręce, które zaczęły się jej wyraźnie pocić, nie chciała przebywać tu dłużej niż musiała. Niestety życie po raz kolejny płatało jej figla. "Wszystko przed tą lafiryndę!".
- I nie interesuje cię, co się z nią stanie? I w jakim będzie stanie?
- Przecież to właśnie mówiłam- pisnęła- Od samego początku to powtarzam! Zróbcie jej co tam chcecie, nic mnie to nie interesuje!
- Jak sobie życzysz- wypluł te słowa i spojrzał na nią krzywo- Płacisz wszystko z góry, czy tylko zaliczkę, a resztę po wykonaniu zadania?
Wzdrygnęła się, ton jego głosu przerażał ją. Długo się naszukała odpowiedniej osoby, która załatwiła by sprawę, którą miała, tak jak należy. A gdy już w końcu ją znalazła, obawiała się jej. W duchu cieszyła się, że ich spotkanie dobiegło końca, że już niedługo jej zemsta dobiegnie końca.
- Płacę z góry. Mam nadzieję iż zadanie zostanie wykonane porządnie.
Tu uśmiechnął się do niej przerażająco, kolejne dreszcze przeszły przez jej ciało. Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu pieniędzy. Chciała szybko zapłacić i już nigdy więcej go nie widzieć.
- Kiedy to zrobicie?- spytała jeszcze, gdy już wychodziła.
- Jak najszybciej.


                                                               ******************************

   Gdy zadzwonił do Naruto, aby powiedzieć mu, że zgadza się na połączenie ich firm w jedną, nie wiedział, albo raczej, nie spodziewał się, że tamten zechce tak szybko wprowadzić swój plan w życie. Przed chwilą skończyło się wielkie zebranie z wszystkimi pracownikami obu korporacji, na którym obwieścili tą nowinę. Nikt przy połączeniu nie straci posady, więc wszyscy byli zadowoleni. On sam miał co do tego wielkie nadzieje. W duchu dziękował matce, dzięki której się zdecydował.
Właśnie kierował się do swojego samochodu, który zostawił niedaleko firmy, gdy zobaczył JĄ. Przeklął cicho pod nosem, zastanawiając się, czy już do końca życia będzie z taką łatwością odnajdywał tę kobietę. Szła powoli, nie zwracając na nic uwagi. "Pewnie rozmyśla o spotkaniu", widział jej zaskoczoną minę, kiedy przekazali wielką nowinę. Cieszył się, że blondyn dotrzymał obietnicy i nikomu się nie wygadał, ponieważ mina różowo włosej była bezcenna. Uśmiechnął się, lecz ten uśmiech od razu zbladł, gdy zobaczył czarne auto. Samochód niby normalny, jak każdy inny, ale jemu wyraźnie w nim coś nie pasowało. "Zbyt idealny", taka myśl zawitała w jego umyśle.
Nie wiedział nawet kiedy drzwi do tajemniczego wozu się otworzyły i wciągnęły Sakurę do środka. Nie zdążyła wydać z siebie żadnego dźwięku, a auto odjeżdżało z piskiem opon.
Z szeroko rozwartymi oczami spoglądał na miejsce, w którym przed chwilą stała i strach wpełznął niespodziewanie w jego serce. W tym momencie jego wielkie opanowanie na nic się zdało, nie wiedział co ma zrobić. Wsiadł do samochodu i już chciał odjechać, ale zapomniał włożyć kluczyk do stacyjki.
- Kurwa
Zacisnął zęby i włożył rękę do kieszeni natrafiając na telefon. Wyjął go i odłożył na miejsce pasażera i znów zaczął z prędkością światła przetrząsać kieszenie. Po chwili już ruszał, przejechał miejsce zdarzenia i skręcił w lewo, dokładnie tak jak jego poprzednik. Zdenerwowany zaciskał dłonie na kierownicy, nie zdając sobie z tego sprawy. Znajdował się właśnie na długiej i słabo uczęszczanej ulicy, szeroko rozwartymi oczyma przeczesywał otoczenie, daleko na przedzie zamajaczył mu jakiś niezidentyfikowany obiekt, zmrużył oczy przyglądając się dokładniej. Na jego usta zawitał ironiczny uśmieszek. "Mam was". Przyspieszył by jak najszybciej znaleźć się bliżej, lecz nie za blisko, nie chciał by wiedzieli, że są śledzeni. Przynajmniej na razie. Od tego zależało, czy uda mu się odbić Haruno, czy tylko narobić więcej kłopotów.

Po około 15 minutach postanowił zadzwonić do starego kompana, od tak zwanej, czarnej roboty. Nie chciał wracać do "starych" i mroczniejszych czasów, z jego życia, ale niestety dzisiaj nie miał wyboru.
Suigetsu, był niewysokim, zazwyczaj uśmiechniętym facetem o niesprecyzowanym kolorze włosów. Dość specyficzna osobowość tego typa, nie dawała możliwości jasnego stwierdzenia, czy się go lubi, czy może nienawidzi, sam Sasuke miał z tym problem. Dzisiaj był mu potrzebny jak nigdy, a skoro może liczyć na jego pomoc, to zamierza z niej korzystać. Ich rozmowa nie była długa, za to treściwa, Suigetsu miał zebrać ludzi w gotowości porozrzucanych po całym mieście, w mniejszych lub większych grupkach, by te mogły szybko pojawić się w miejscu, do którego zmierzali porywacze z Sakurą.
Robił się coraz bardziej niespokojny, ciągle jechali, a już niedługo będą poza miastem, a tam gorzej jest cokolwiek zlokalizować. Przeklął w myślach kilka razy by się uspokoić, niestety na nic mu to się zdało. W tym momencie zaczął sobie zdawać sprawę, że nie dość, że oszukiwał wszystkich dookoła, to jeszcze samego siebie. Miał sporo czasu na przemyślenia o wszystkim i o niczym, większą część jego myśli zajmowała Sakura. Zwykła kobieta, niby taka jak inne, lecz tak bardzo się od nich różniąca, w dodatku piękna i inteligentna. Same plusy! Nie lubił się przywiązywać, uważał ludzi za zbędny balast i tylko niektórych do siebie dopuszczał, a i to nie na długo. Z nią chciał zrobić dokładnie to samo, ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej dochodził do wniosku, że mu się niestety nie udało, a ona zajmuje więcej miejsca w jego sercu, niż on jest w stanie przyznać. W końcu gdyby była mu obojętna, nie stawiałby pół Tokio na nogi, żeby ją uratować, no i sam by się po nią także nie fatygował. Zastanawiał się, czy w ogóle by kogoś powiadomił, jeśli na jej miejscu znalazł by się ktoś inny. Odpowiedź od razu zaczęła się nasuwać, "Prawdopodobnie nie..."
Zobaczył tylko jak samochód z Sakurą w środku zjechał w jakąś małą uliczkę, od razu zrobił to samo. Zwolnił samochód i dalej podążał śladem tamtych. Wiedział, że niedaleko są stare magazyny, już wiedział gdzie jadą. Szybko złapał za telefon i zadzwonił do Suigetsu, powiadamiając, gdzie ma się udać. Napięcie sięgało zenitu. Zobaczył tylko jak zjechali delikatnie i zatrzymali się, chcąc zostać niezauważonym sam także zaparkował w ciemnym miejscu i wysiadł, resztę drogi pokonując pieszo.

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział siedemnasty

  Usłyszała dzwonek, oznajmiający przybycie gości. Nie spodziewała się nikogo, więc czym prędzej zbiegła na dół i otworzyła frontowe drzwi.
- Witaj Mikoto.
Gdy usłyszała ten głos o mało nie zachłysnęła się powietrzem. Przed nią stał mąż jej zmarłej przed laty przyjaciółki. Przetarła oczy, jakby nie dowierzała, w to co widzi.
- Wpuścisz mnie?
Bez zastanowienia odsunęła się, by mógł wejść i zamknęła drzwi. Znów obdarzyła go spojrzeniem, tym razem czujnym. Wiedziała, że on nie przychodzi bez przyczyny w odwiedziny i zaczynała się głęboko zastanawiać, czy chce w ogóle je znać.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Może jednak usiądziemy w salonie i porozmawiamy jak normalni ludzie.
- Ty nie jesteś normalnym człowiekiem i oboje zdajemy sobie z tego sprawę.
Uśmiechnął się do niej.
- Masz rację, mimo to, nalegam, ponieważ to może trochę potrwać.
Gestem ręki wskazała mu, gdzie ma się udać i niespiesznie podążyła jego śladem.


                                               *************************************


  Zadowolony z wyniku swoich starań, co do unikania, bądź ignorowania Sakury Haruno, wysiadł z auta i spojrzał na rezydencję, która rozciągała się przed jego oczyma. Dom rodziny Uchiha, nie był tu już od dawna, z lekką nostalgią przyglądał się znajomemu budynkowi. Chciał zrobić swojej rodzicielce niespodziankę tą niezapowiedzianą wizytą. Wszedł bez problemu i skierował się do salonu, gdzie spodziewał się ją zastać. Wielkim zdziwieniem było zastanie matki w obecności mężczyzny, którego widział pierwszy raz w życiu na oczy. Nie przyglądając mu się zbyt uważnie podszedł do kobiety i ucałował w policzek.
- Sasuke?!
- Witaj matko. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?- tym razem spojrzał na mężczyznę, który bez mrugnięcia okiem odpowiedział mu spokojnie.
- W żadnym wypadku, już i tak skończyliśmy.
Dopiero teraz Sasuke zobaczył, że mężczyzna ma różowe włosy. Nie rzucało się to aż tak bardzo w oczy, gdyż w większości były siwe. Wytrzeszczył na niego oczy, a tamten tylko przyglądał się jego twarzy.
- Rozumiem, że zaskoczył cię kolor moich włosów.
Od razu się opamiętał i przybrał swoją zimną maskę
- Nie do końca, znam pewną osobę, o zbliżonym kolorze.
- Kobietę?
Spojrzał na niego zbity z tropu.
- Owszem, kobietę.
W odpowiedzi dostał tylko znikomy uśmiech.
- No nic, ja już będę się zbierał. Mikoto- tu kiwnął jej głową- Do zobaczenia Sasuke.
I wyszedł. A w głowie kruczo włosego zaczęły rodzić się pytania. Spojrzał na matkę, wydawała się być zatopiona w myślach, delikatnie dotknął jej ramienia.
- Matko.
Zwróciła ku niemu swoje ciemne jak noc oczy, tak podobne do tych, które sam posiadał.
- Kim był ten mężczyzna?
- On? To tylko mój stary znajomy- odpowiedziała wymijająco.
- Stary znajomy mówisz? A jak się nazywa?
Wiedziała, że nie wywinie się od odpowiedzi.
- Kizashi. Kizashi Haruno.

wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział szesnasty

  Naruto chodził po swoim biurze podekscytowany, nowym, "wspaniałym" planem, który wpadł mu do głowy podczas śniadania. Zamierzał go przekazać Sasuke, jak się tylko zjawi. Spojrzał na zegarek, za chwilę jego partner w interesach, a może i nawet przyjaciel, miał przybyć. Miał nadzieję, że się zgodzi i nie będzie musiał zbyt długo go przekonywać. Nie należał do najwybitniejszych mówców i świetnie sobie zdawał z tego sprawę. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejść.
Ujrzał w nich swoją sekretarkę, uśmiechnął się do niej ciepło.
- Sasuke Uchiha już przybył.
Zobaczył coś dziwnego w jej twarzy, gdy powiedziała mu, kto przyszedł. Niestety szybko przybrała jej normalny wyraz, więc nie wiedział co to było. "Ciekawe...".
- Wpuść go.
Kiwnęła lekko głową potakując i wyszła, a na jej miejscu pojawił się ciemno włosy mężczyzna.
- Witaj Sasuke.
Tamten tylko spojrzał na niego wymownie.
- Czego chcesz Naruto?
- Może usiądziesz?
- Nie mam na to czasu. Przejdź do rzeczy.
- Uparty jak zawsze- widząc wyraz twarzy tamtego, dodał- Jak chcesz. Chciałem ci tylko złożyć kolejną propozycję.
I tu zaczął wdrążać Uchihę w temat. Chciał połączyć te dwie firmy i zrobić jedną wielką korporację, z jedną siedzibą i dwoma prezesami: Uchihą i Uzumakim. Sasuke w miarę poznawania planów blondyna, zaciekawiony usiadł, mimo wcześniejszej niechęci. Po skończonym monologu zadał Naruto parę pytań.
- Zastanowię się nad tym, chociaż nie kryję, że twoja propozycja mnie zaintrygowała. Odezwę się jak już będę wiedział, czego chcę.
- Nie spiesz się, ja będę czekał.
Gdy jego rozmówca wyszedł, Naruto ucieszony jak dziecko zajął się papierami, których tak bardzo nie lubił.

                                                                              *********************************

  Siedziała za swoim biurkiem, wpatrując się bezmyślnie w ekran monitora. Dziś, prezes miał bardzo dobry humor, od rana zarażał wszystkich swoim uśmiechem. A gdy ktoś go zapytał o powód jego szczęścia nic nie odpowiadał, tylko patrzył się tej osobie prosto w oczy a potem nagle wypalał: TAJEMNICA. Sakura nie mogła zrozumieć jego zachowania. Lecz gdy przyszedł Uchiha, zaczynała jej świtać w głowie myśl, że Naruto ma jakieś plany związane z tym drugim. "Tylko co wprawiało go w ten dziwny stan?". Te wszystkie przemyślenia przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi. Sasuke Uchiha właśnie opuszczał biuro Uzumakiego, nie zaszczycając jej nawet najmniejszym spojrzeniem, wyszedł. Gdy tu przyszedł, miała miejsce dokładnie taka sama sytuacja. O ile wcześniej myślała, że mogła mu wybaczyć słowa, które wypowiedział do Naruto kilkanaście dni temu, tłumacząc je jego dumą lub niechęcią do ujawniania ich relacji innym, to ta akcja dzisiaj, wykluczała to wszystko. Pokazał jej aż nazbyt dosadnie, że nic dla niego nie znaczy, a ona nie miała zamiaru się za nim uganiać, jak jakaś tępa laska.
Westchnęła i wstała, po czym podeszła do drzwi biura blondyna i zapukała.
- Wejść.
Weszła i zamknęła za sobą drzwi.
- Naruto możemy porozmawiać?
Zaciekawiony jej tonem głosu, a także faktem, że nazwała go po imieniu w firmie, czego wystrzegała się jak ognia, podniósł głowę. I zobaczył jak wpatruje się w to, co trzymał w ręku.
- Sakura?
- Przepraszam- potrząsnęła głową, wyrywając się z zamyślenia- Czy to są papiery?
- Czy to aż takie dziwne, że robię coś, co muszę?
- Przykro mi to mówić, ale tak.
- No dobra, masz mnie. O czym chciałaś porozmawiać.
- Chyba wiesz o czym, prawda?
- O nie, jeszcze ci tego nie wyjawię. Musisz poczekać. Wybacz. Na razie jestem zmuszony czekać na decyzję Uchihy, nie miej mi tego za złe. Nic wielkiego, na ten moment się nie szykuje, a jak już będę czegoś bardziej pewny, to wiedz, że dowiesz się o tym pierwsza.
Obdarował ją jednym ze swoich uśmiechów, a ona wiedziała, że nie ma po co drążyć tematu.
- No dobrze, jak chcesz szefie, jednak pamiętaj, że jestem tu aby ci pomów w każdej sytuacji.
- Jasne!
- Chcesz może kawy? Bo ja właśnie idę sobie zrobić.
- Jeśli być mogła, to poproszę.
- Jasne- trochę go sparodiowała po czym opuściła pomieszczenie.

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział piętnasty

  - Sakura, wrócisz do Tokio i zastanowisz się nad tym wszystkim. Później dasz mi odpowiedź, mam nadzieję, że będzie pozytywna.
Spojrzała na niego gniewnie, zmarszczyła brwi i nic nie odpowiedziała.
- Cieszę się, że wybiłaś sobie z głowy kłótnie. Znacznie nam to ułatwia sprawę. A, no i zapomniałbym. Sam również wybieram się razem z tobą- widząc jej minę dodał jeszcze- Nie martw się, nie mam zamiaru cię kontrolować, jadę w interesach.
Nie była zbytnio przekonana, ale miała dość, tych ciągłych ostrych wymian zdań pomiędzy nimi. Poza tym była pewna, że nie odwiedzie ojca, od jego genialnego pomysłu odwiezienia jej pod sam dom. Skinęła tylko głową i poszła do siebie po rzeczy. Chciała je już wpakować do samochodu, żeby było mniej pracy przed samym wyjazdem.
- Sakura!
Odwróciła się w stronę człowieka, który ją wołał i uśmiechnęła się promiennie.
- Neji!!! Gdzieś ty był? W ogóle cię nie widziałam!
- No jakoś tak wyszło- odpowiedział jej delikatnie zakłopotany.
- Jedziesz z nami?
- Tak, jestem prawie prawą ręką twojego ojca. To zobowiązuje.
- No jasne.
Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Twój ojciec kazał ci przekazać, że wyruszamy za około dwie godziny.
- Kurczę, to sporo czasu- powiedziała z nutką pretensji w głosie- Myślałam, że wyjedziemy zaraz, a tu taka niespodzianka...
- Nie masz co ze sobą zrobić?- jego brwi automatycznie powędrowały do góry.
- Co cię tak dziwi Neji?
- Nic kompletnie. Może mały sparing?
Spojrzała na niego, a później mocno klepnęła w ramie.
- Neji jesteś geniuszem!
Jego mina była rozbrajająca. Sakura tylko zaczęła się śmiać i pociągnęła za sobą mężczyznę.
- Sala ciągle w tym samym miejscu?
- Dokładnie.
- Oh! Neji! Zapomniałabym na śmierć!- gwałtownie się zatrzymała, a ciągnięty mężczyzna wpadł na nią.
- Spotkałam Hinatkę w Tokio!
Wybałuszył oczy na różowo włosom, nie dowierzając jej słowom.
- Poważnie?
- Tak.
- Jak ona się ma? Jak sobie radzi? Co u niej???
- Spokojnie Neji spokojnie. Chodź idziemy, porozmawiamy po drodze.
Szli powoli, a ona opowiadała mu w jaki sposób ponownie się spotkały, a także co takiego porabia ukochana kuzynka Nejiego. On słuchał jej uważnie, od czasu do czasu zadając jakieś pytania. Gdy doszli na salę zaczęli ze sobą walczyć.
Na początku stanęli na przeciw siebie i ustawili w pozycji, która oznaczała pełną gotowość. Sakura widząc, że jej przeciwnik nie ma zamiaru robić pierwszego kroku, zaatakowała go kopniakiem z półobrotu, który on skutecznie zablokował. Nie zauważył jednak jak kobieta zamachuje się ręką, przywalając mu prosto w twarz. Żaden dźwięk nie wydobył się z pomiędzy jego ust, tylko oczy wyrażały delikatny podziw. Tym razem to on zaatakował, a ona uchyliła się i uderzyła go pięścią w brzuch, nie był jej dłużny, drugą ręką wymierzył cios w bok kobiety. Skrzywiła się i wycofała trochę, by po chwili znów naprzeć na swojego przeciwnika. Na salę zaczęło przychodzić coraz więcej osób, które chciały pooglądać walczących. A oni wirowali, co chwila zadając sobie ciosy, wycofując się i skacząc na siebie. Wyglądali jakby tańczyli. W pewnym momencie Sakura złapała go za rękę i przerzuciła przez plecy.
- Dobra wygrałaś- wysapał tylko, gdyż brakowało mu tchu.
Na jej twarzy zagościł wyraz triumfu. Wyciągnęła ku niemu dłoń i pomogła wstać. Dookoła nich zalegała cisza, dopiero teraz zauważyli, że nie są sami. Zaczęli się rozglądać i po chwili dookoła nich zrobiło się nie małe zamieszanie.

  Gdy już pozbyli się natrętnych ludzi, Sakura sprawdziła godzinę. Jakież było jej zaskoczenie, gdy okazało się, że dwie godziny minęły już jakiś czas temu.
- Neji, musimy już iść. Jesteśmy spóźnieni!
Jak na komendę, pobiegli szybko w stronę miejsca, w którym mieli się spotkać. Oboje wiedzieli, że Kizashi nie toleruje spóźnień, a gdy komuś się udał taki występek, suszył mu głowę następne pół roku.
Cali zdyszani dobiegli i zobaczyli go. Jego twarz wyrażała poirytowanie.
- No, w końcu jesteście! Ile jeszcze miałem na was czekać co?- widząc ich skruszone miny, spuścił nieco z tonu- No już, do auta, musimy szybko nadrobić ten stracony czas.

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział czternasty

  Spięta spoglądała na swojego ojca.
- Żartujesz sobie ze mnie prawda?
- Nie, jestem jak najbardziej poważny.
"Kurwa, kurwa, kurwa!!!". Wrzała w myślach, była prawie w 100% pewna, że jej ojciec upadł na głowę, doznając poważnego urazu. Nie mogła inaczej wytłumaczyć jego zachowania, oraz słów, które wypowiedział. Łudziła się przez kilka sekund, że robi ją w konia, ale ta jego poważna mina, wcale jej nie pomagała, a tylko utwierdzała w przekonaniu, że to ona miała wypadek.
- Mam nadzieję, że zrozumiałaś przekaz moich słów- powiedział, spoglądając na nią cynicznie.
- Nie da się nie zrozumieć- odwarknęła tylko, a jej usta utworzyły cienką linię.
- Nie miej mi tego za złe, mimo wszystko, myślę też o twoim dobru.
- Tak jasne, jeśli wyswatanie mnie z obcym facetem, jest dobrym wyjściem, to ja może od razu strzelę sobie w łeb?
- Źle odebrałaś moje słowa- prawie to wykrzyczał- Chcę, żebyś go poznała. Nie każę ci za niego od razu wychodzić! Masz go poznać i ocenić! Wybór i tak będzie należał do was! Co nie zmienia faktu, że jak nie ten, to inny!- teraz już krzyczał.
- Czyli stawiasz mnie w sytuacji bez wyjścia... Mam sobie znaleźć faceta, który, żeby było jeszcze z zyskiem dla ciebie, był kimś wpływowym. W końcu TY i ten TWÓJ gang, potrzebujecie silnych ludzi.
Widziała, jak twarz jej ojca zmienia odcienie, ale nie miała zamiaru mu ulegać. Była dorosła i chciała sama kierować swoim życiem, a to oznaczało, że sama sobie wybierze mężczyznę, w odpowiednim dla siebie czasie.
- Nie zrozum mnie źle ojcze, ale nie mam zamiaru za nikogo na razie wychodzić, a także nie mam najmniejszego zamiaru poznawać gogusia, którego dla mnie wybrałeś. A teraz wybacz, idę do siebie. Jestem bardzo zmęczona po długiej podróży, nie chcę nikogo widzieć.
I po prostu wyszła. Nie chciała słyszeć z jego ust ani jednego słowa więcej. Szła korytarzami ukochanego niegdyś domu. Jeździła ręką po ścianie, jak to miała w zwyczaju, gdy była jeszcze małym brzdącem. Uśmiechnęła się do swoich wspomnień, to były piękne czasy i pielęgnowała wszystkie wspomnienia głęboko w sercu. Weszła do swojego starego pokoju. Tu też nic się nie zmieniło, ojciec niczego nie ruszył, jakby oczekiwał, że jego jedyna córka wróci i wszystko będzie tak jak dawniej. Jedyne co było naruszone, to fotografie, które przedstawiały całą ich rodzinę, szczęśliwą i pełną życia. Kiedy jeszcze okupowała to pomieszczenie zawsze były ustawione tak, by były widoczne, teraz leżały, poprzewracane niedbale. Podeszła do nich i zaczęła ustawiać. Powoli i nie spiesząc się, przyglądała się każdej z osobna, a po każdej kolejnej coraz więcej łez torowało sobie drogę przez jej policzki, aż do samej brody i skapywały na jej ręce. Z czułością dotknęła jednego, które przedstawiało ją, jej mamę i starszego brata. Wszyscy troje uśmiechnięci, siedzieli pośród kwiatów na łące. Zdjęcie prawdopodobnie robiła głowa rodziny. Zmęczona natłokiem wspomnień i łzami, postanowiła się położyć. Opatulona kołdrą, przymknęła oczy, kilka zabłąkanych łez wydostało się na powierzchnię. Po chwili dopadł ją upragniony sen.


                                                       ******************************


  W złym humorze, torował sobie drogę po całym mieszkaniu, nie mogąc ustać w jednym miejscu przez dłuższą chwilę. Chciał się spotkać z Sakurą i wszystko jej wyjaśnić, żeby nie było pomiędzy nimi nieporozumień. "Ale, po co?", ciągle nie mógł rozgryźć, o co mu chodziło. W salonie upadł na sofę i głośno wypuścił powietrze z płuc. Złożył dłonie i zaczął gorączkowo myśleć. Ta kobieta zdecydowanie była inna, a w jej towarzystwie czuł się normalnie, mógł być sobą. Mimo wszystko, on nikogo nie potrzebował, jedyną osobą, która znała na wylot jego serce, była jego matka. Wspaniała i delikatna kobieta, po śmierci swojego męża, jakaś jej część także umarła. Bardzo go to bolało.
"Sakura", ona nie była delikatna, miała w sobie jakąś dziwną siłę, magnetyzm. "Co w niej jest, że ciągle o niej myślę?". Przeczesał swoje krucze włosy w nerwowym tiku. "Cholera jasna! Ja nie mogę taki być!". Z twardym postanowieniem, że o niej zapomni i będzie unikał wyszedł z mieszkania.

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział trzynasty

  "Może  uchodzić za piękność i mieć urzekającą osobowość, ale nie jest na tyle specjalna, żebym zwrócił na nią swoją uwagę."
Słowa Uchihy ciągle przelatywały przez jej głowę, chociaż już tyle razy próbowała zwrócić swoją uwagę na coś innego. Za każdym razem coś z niesamowitą siła rozrywało jej serce, a do oczu cisnęły się słone łzy. Wszystkie objawy wskazywały na zakochanie, ale odsuwała od siebie wnioski, do których doszła. "Daj spokój Sakura, jesteś przecież silną babką!", próbowała się pocieszać, jednak i to nie specjalnie jej pomagało. Jeśli się zakochała, to ma przekichane.
Niezmiernie się teraz cieszyła, że ojciec ją do siebie wezwał. Gdy powiedziała Naruto, że potrzebuje wolnego trochę dłużej, zgodził się szybko, o nic nie pytając. Cieszyło ją to, takich przyjaciół potrzebowała.
Do jej myśli znów zapukał Sasuke, tym razem bardziej nachalnie, oparła się głową o szybę pociągu, którym właśnie jechała. Wyglądała, jakby podziwiała widoki, przelatujące szybko tuż przed jej oczyma.
Przypominała sobie wszystkie wydarzenia, od ich pierwszego pocałunku, do pierwszego razu, a także paru innych spotkań, całkowicie przypadkowych, które kończyły się nocnymi igraszkami. Nie przeszkadzało jej to i wyglądało, że i jemu się to podoba. Po rozmowie z Hinatą narodziła się w niej nadzieja, że nie jest obojętna brunetowi i cieszyła się każdą spędzoną z nim chwilą. Zacisnęła wargi z bezsilności, która trawiła ją od środka. "A on jeszcze wypierał się naszej znajomości w żywe oczy!". Dla niej przekaz, był oczywisty, nie chciał mieć z nią nic wspólnego, a te parę nic nieznaczących chwil, odrzucił w niepamięć. Jeszcze na dokładkę były te sny, które miała, w nich zawsze pojawiał się mężczyzna, który wyglądał jak Sasuke. Od kiedy zaczął się ich "romans", za każdym razem wyraźnie widziała właśnie jego twarz. Łzy, które do tej pory czaiły niezauważone, wypłynęły z oczu gorącym strumieniem. Ogromna ochota, by się w kogoś wtulić i wyżalić, ogarnęła całe jej ciało. "Już niedługo", pomyślała.


                                                               *********************************

  Relaksowała się w wannie wypełnionej po brzegi gorącą wodą, gdy usłyszała, że dzwoni jej telefon. Postanowiła go zignorować, ponieważ nie chciało jej się wychodzić. Jednak po 5 razie, wyraźnie zdenerwowana wybiegła z łazienki i nie patrząc na wyświetlacz, odebrała.
- Tak?!
- No w końcu odebrałaś!
Rozszerzyła usta, nie dowierzając, że dzwoni do niej właśnie ta osoba.
-Szefie???
- A kogo innego masz zapisanego: Sasuke Uchiha?
- Um, nikogo, ale, nie patrzyłam na wyświetlacz i nie spodziewałam się, no i... Czy coś się stało?
- W sumie nic wielkiego. Chciałem się tylko zapytać, czy masz może numer do Sakury Haruno? Z tego co wiem to się kolegujecie, a ona jest w posiadaniu bardzo ważnych dokumentów, których potrzebuję.
- W takim razie może zadzwoni prezes do Uzumakiego?
- Ten młotek jak zwykle nie odbiera.
Do głowy wpadła jej tylko jedna myśl, "Udaje", wiedziała już, że on nie chce żadnych papierów, po prostu chce się skontaktować z Sakurą. A ponieważ łudził się, że ona nic nie wie o jego "relacjach" ze swoją przyjaciółką, to poda mu je bez problemu. Uśmiechnęła się pod nosem i ze skruszonym głosem powiedziała tylko:
- Przykro mi prezesie, ale Haruno w niczym tu nie pomoże.
Nastała cisza, a ona czekała na jakąś reakcję z jego strony.
- Dlaczego?
- Ponieważ wyjechała, na czas nieokreślony.
- WYJECHAŁA?! Kiedy???
- Z tego co wiem, to, dwa dni temu.
- Gdzie?
- Nie wiem- skłamała- Niech się pan nie poddaje i próbuje dodzwonić do prezesa Uzumakiego.
- Tak, jasne. Dziękuje.
Po tych słowach usłyszała już tylko ciszę, która oznaczała, że jej szef, właśnie się rozłączył. "A więc czegoś od niej chcesz, tylko sam sobie nie zdajesz sprawy czego". Pokręciła głową zasmucona. "Biedna Sakura".

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział dwunasty

  Siedzieli w pomieszczeniu, które było biurem Naruto. Niezorganizowanie blondyna było widać tu w każdym miejscu. A najbardziej na biurku, koło biurka, pod biurkiem. "To istny burdel!". Sasuke miał ogromną ochotę się wzdrygnąć, patrzył na to wszystko z lekkim obrzydzeniem. Nie rozumiał jak tamten może tu pracować.
- Nie słuchasz mnie, Sasuke. Przestań taksować moje biuro takim wzrokiem, bo jeszcze pomyślę, że chcesz je przejąć.
- W życiu bym się nie pokusił o tę małą klitkę, w dodatku tak upierdoloną- syknął.
Uzumaki złapał się w teatralnym geście za serce i szeroko otworzył oczy.
- Ranisz moje uczucia mój drogi!!! Toż to moje ukochane gniazdko!!!
- No, doskonale widać, że twoje. Nikt inny by tu nawet nogi nie postawił. Zaczynam się zastanawiać co ja tu robię...
- Jak to co? Interesy!!!- wykrzyknął rozradowany blondyn.
- Jesteś czasem takim idiotą...
- Tak, tak, wiem. Ciągle mi to z Sakurą wytykacie.
- A tak w temacie, gdzie ona jest?
- Zaraz powinna tu być. A co? Ciekawi cię? Może w końcu się przyznasz, że się nią zainteresowałeś???
Zirytowany zacisnął mocno szczęki. "Nawet jeśli się nią interesuję, jest to sprawa moja i jej, nie twoja, młotku.". Chciał mu tak powiedzieć, ale oznaczałoby to zbytnie ukazanie swoich uczuć, które skrzętnie ukrywał. Zamiast tego postanowił powiedzieć coś, co zniweczy wielkie zapały Naruto.
- Wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Może  uchodzić za piękność i mieć urzekającą osobowość, ale nie jest na tyle specjalna, żebym zwrócił na nią swoją uwagę.
Niebieskie oczy rozszerzyły się niebezpiecznie szeroko, a on już wiedział, kto właśnie wszedł do pomieszczenia. "Cholera", przeklął w myślach. Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć, stała w drzwiach z ręką na klamce, a tuż za nią stała Hinata. W białych oczach dostrzegł surowość, jakiej jeszcze nigdy nie widział u tej spokojnej istoty. Za to na twarzy Sakury, przez chwilę zagościł ból, który szybko się ulotnił na rzecz profesjonalnego uśmiechu.
- Zaczynamy spotkanie?


                                                       *********************************

   Nie mogła uwierzyć w słowa swojego szefa, całe spotkanie była rozkojarzona i niespokojna. Wiedziała doskonale, że jej przyjaciółka jest w tym momencie wrakiem emocjonalnym, a ona nic nie mogła na to poradzić. Jeszcze żeby było mało, sama popchnęła ją w ramiona Uchihy, wierząc, że to ma szanse wyjść. W końcu zainteresowanie jej szefa było widoczne jak na dłoni. A tu coś takiego! Szok, spowodowany jego ostrymi słowami ciągle nie schodził. W tym momencie miała go za największego gbura na ziemi, wiedziała także, że on szybko tego nie odkręci, gdyż Sakura dziś wyjeżdża i nie wie, kiedy wróci.
- Spotkanie skończone, myślę, że na razie możemy sobie odpocząć, ponieważ wszystko jest już ustalone i omówione. Teraz tylko czekać na rezultaty.
Szeroki uśmiech na twarzy Uzumakiego, trochę poprawił jej humor. On był takim cudownym człowiekiem. Przystojny, dobry, przyjacielski. Mężczyzna ideał. Bardzo jej się podobał, jedynym poważnym minusem tej znajomości było wznowienie się jej nieśmiałości, której przecież kilka lat temu, z wielkim trudem się pozbyła. I w tym momencie, kiedy zwrócił na nią swoje przepiękne oczy ona tylko stanęła, niezdolna do najmniejszego ruchu, spłonęła rumieńcem.
- Hinata.
Obróciła i z wdzięcznością popatrzyła na swojego szefa, po czym ruszyła za nim. Delikatnie jeszcze skinęła głową wychodząc za prezesem. Szli tak w milczeniu przez jakiś czas. Biła się z myślami. Nie wiedziała, czy poruszyć temat Sakury, czy dać sobie spokój i czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Była skołowana. Już chciała zacząć co mówić, ale wszedł jej w słowo jak tylko otworzyła usta.
- Hinata, skończyliśmy już pracę. Trafisz sama do domu, prawda?
- Tak, to niedaleko. Ale, prezesie...
- Nie chcę o tym mówić- przerwał jej, jakby wiedział, jaki temat chce poruszyć granatowo włosa.
- Dobrze. Miłego wieczoru.
Stała jeszcze chwilę patrząc na jego plecy, a później na odjeżdżający samochód. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. "Najlepiej nic. Zacznij martwić się o siebie!". 

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział jedenasty

  Obudziła się, kiedy promienie słoneczne zaczęły łaskotać ją po twarzy. Delikatnie otworzyła oczy, które od razu musiała zasłonić dłonią. "Za jasno". Postanowiła wstać i zasunąć zasłonę, po czym jeszcze na trochę się położyć. Gdy zaczęła się podnosić poczuła opór, zdziwiona spojrzała w dół i ujrzała męską rękę przewieszoną przez jej tułów. "Co...?". Po chwili w jej umyśle rozbłysło zrozumienie i zaczęły napływać obrazy wydarzeń, z wczorajszego wieczora. Padła z powrotem na łóżko. "O MÓJ BOŻE!!!". Delikatnie obróciła głowę, by spojrzeć na mężczyznę obok. Nie spał, tylko się jej przypatrywał. W tym momencie chciała zapaść się pod ziemię.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry- szepnęła zażenowana.
Cisza narastała z każdą chwilą, a ona chcąc ją jakoś rozproszyć i nie czuć się tak głupio zaproponowała coś do jedzenia.
- Z miłą chęcią.
Z delikatnym uśmiechem na ustach, szybko wstała i już chciała iść do kuchni, ale zorientowała się, że jest kompletnie naga. Czerwień oblała całą jej twarz aż po koniuszki uszu, nie patrząc na leżącego na jej łóżku Sasuke, wpadła do łazienki z zamiarem włożenia czegoś na siebie. Niestety w tym amoku nie zabrała nic ze sobą. "Boże, Sakura, dlaczego ty nie używasz mózgu?". Cieszyła się, że w łazience zawsze ma jakiś szlafrok. Szybko wskoczyła w jeden i poszła robić jakieś śniadanie.


                                                                 *******************************
    Na jego ustach igrał uśmiech, kiedy zobaczył ją znów, taką zawstydzoną, tym razem swoją nagością. Ona była przezabawna, a jej reakcje tak bardzo przewidywalne, że aż przyjemne. Usłyszał ją jak buszuje w kuchni i postanowił do niej dołączyć. Samemu było mu nudno.
Odwróciła się w jego kierunku, w jej oczach igrały ogniki wesołości.
- Zrobiłam jajecznicę i tosty, masz ochotę na coś jeszcze?
- Kawa. Poprosiłbym kawę.
- No tak, jasne! Zapomniałam o kawie.
Roześmiała się perliście, klasnęła delikatnie w dłonie po czym zabrała się za przyrządzanie napoju, gestem ręki wskazując mu jego talerz. Postawił go przed sobą na stole i usiadł na krześle. Zapatrzył się na Sakurę, która stała do niego bokiem nucąc w zamyśleniu jakąś piosenkę. Z rozpuszczonymi włosami, które nie zostały rozczesane i sterczały teraz we wszystkie strony wyglądała według niego bardzo pociągająco. Krótki szlafrok nie zasłaniał też wszystkiego zbyt porządnie, więc mógł patrzeć na jej cudne nogi. Tak bardzo pogrążył się w wyobrażaniu sobie czego by z nią nie zrobił, że nie zobaczył jak usiadła na przeciwko niego, najpierw oczywiście stawiając mu kawę praktycznie pod nosem.
- Um, przepraszam?
Jej formalny ton głosu zadziałał na niego jak kubeł zimnej wody.
- Możesz mi mówić Sasuke, Sakura. A nawet śmiem twierdzić, że powinnaś.
Spojrzał na nią znacząco, żeby zrozumiała zawartą w jego wypowiedzi aluzję. Zrozumiała. Poznał po tym, jak delikatnie spuściła wzrok.
- Oczywiście. Tak. Tylko, że ja...
- Tak?
- Nic, już nic. Jedzmy. Smacznego.
Jak tylko skończyła mówić zabrała się za jedzenie, a on nie chciał jej przeszkadzać, więc sam zaczął konsumować. Mimo iż nie było to jakoś specjalnie wykwintne danie, bardzo mu smakowało. Gdy skończyli, spojrzał na zegar, który wisiał na ścianie. Wstał i skierował się do jej sypialni, ubrał i znów wrócił do kuchni. W tym momencie zmywała naczynia. Krząknął cicho, obróciła się.
- Będę już szedł, mam zaraz ważne spotkanie. Do zobaczenia.
Kiwnął jej głową po czym opuścił jej mieszkanie.

                                                                ********************************

   Usłyszała trzaśnięcie drzwiami, wyszedł z jej mieszkania, jak gdyby nigdy nic. "W sumie, czego się spodziewałaś? Że podejdzie tu, pocałuje cię i powie, że kocha?". Westchnęła cicho i wytarła dłonie w ścierkę, właśnie skończyła zmywać naczynia. "Co teraz?". Stała bezczynnie i wlepiała swoje oczy w ścianę, obudziła się z letargu i postanowiła, że weźmie szybki prysznic, a później umówi z Hinatą. Miała nadzieję, że tamta pomoże jej jakoś, da dobrą radę.



czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział dziesiąty

  Gdyby umiał swobodnie wyrażać uczucia, prawdopodobnie w tym momencie tarzałby się ze śmiechu. Jednak umiejętności tych został pozbawiony, za co też dziękował w duchu wszystkim możliwym bóstwom. Dzisiaj miał wyjść z domu tylko na chwilę, lecz jego zdradzieckie nogi zaprowadziły go do baru, w którym widział ostatni raz obiekt swojego zainteresowania. Gdy już się zorientował, gdzie jest, a także w jakim celu, zawrzała w nim krew. Tylko mu tego brakowało, żeby nad sobą nie panował. Chciał zawrócić, nawet prawie to zrobił, zobaczył tylko różowe włosy i był zgubiony. Wszedł nie robiąc zbytniego hałasu i spojrzał na kobietę, która już zbierała się do wyjścia. Bacznie obserwował jej poczynania i nabrał pewności, że jest pijana, nawet bardzo pijana. Westchnął cicho, a jego oczy wyłapały tylko jak zielonooka piękność leci na spotkanie z podłogą. Jego ciało po raz kolejny dzisiejszego dnia postanowiło samo zareagować. Podbiegł szybko zgarniając ją w ramiona i chroniąc przed upadkiem. Gdy tylko poczuł jej drobne ciałko, jego uścisk stał się mocniejszy. Począł wdychać jej piękny zapach, rozkoszując się nim. Po chwili zobaczył jak ona unosi głowę i ich oczy się spotkały. Mimo iż delikatnie zamglone, oczy kobiety nadal były żywe i wesołe, uśmiechnął się pod nosem i pomógł jej wstać.
- Dziękuję- bąknęła cicho czerwieniejąc na twarzy.
- Nie ma za co.
Kiedy tak stała speszona i czerwona niczym burak, bardzo mu się podobała. "Taka słodka i bezbronna". Pogrążony w błogich myślach nawet nie zauważył, że bacznie mu się przygląda. Niezręczna cisza narastała między nimi, a on postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Nie chciał już tego ukrywać i chociaż zrozumienie tego zajęło mu sporo czasu, z czystym sercem mógł powiedzieć, że ta urocza osóbka pociąga go, jak żadna inna przed nią.
- Może usiądziemy?- zapytał spokojnie lustrując ją swoim ciemnym spojrzeniem.
- Właściwie, miałam już wychodzić- mówiąc to zaczęła przygryzać dolną wargę.
"Jest seksowna, gdy tak robi, cholernie seksowna ".
- Nalegam. Trochę wytrzeźwiejesz i będziesz mogła iść.
- Ale...
- Nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu!
Pociągnął ją delikatnie za rękę do stolika, przy którym usiedli. Zamówił im coś do zjedzenia. Konsumując w ciszy mogli skupić się na własnych myślach i nie czuć się głupio, że nawet ze sobą nie rozmawiają.


                                                               *****************************


  Czuła jego gorący wzrok na sobie, nie wiedziała jak ma się zachowywać. Udawać obojętną? Zimną? A może zagaić rozmowę? Ten człowiek był taki trudny. "Co mu chodzi po głowie?" Spojrzała na niego kątem oka, niestety przyłapał ją na obserwacji. Zaczerwieniona wlepiła oczy w jedzenie. "I co ja mam teraz zrobić?".
- Skończyłaś już?
Słysząc pytanie, aż podskoczyła.
- Oh! Tak. Już skończyłam.
Zobaczyła tylko jak wstaje i wyciąga ku niej rękę.
- To świetnie. Chodź, odprowadzę cię.
- Ależ ja sobie świetnie sama poradzę!
Chcąc udowodnić mu swoje słowa szybkim ruchem podniosła się i o mały włos, znów nie upadła.
- Właśnie widzę- powiedział zgryźliwie, a na jej policzki wystąpił rumieniec.
Nie chciała wszczynać kłótni, więc się poddała i wyszła z nim. Szli w milczeniu, odzywała się tylko wtedy, kiedy musiała mu powiedzieć gdzie skręcić. Alkohol, który wypiła, ciągle na nią działał. W tym momencie marzyła tylko o spaniu.

Nie zorientowała się nawet, że stoją pod jej drzwiami, a on cierpliwie czeka, aż ona je otworzy. Szybko zaczęła przeszukiwać swoją torbę, jak to zwykle bywa, trudno coś w takowej znaleźć. Przypomniała sobie jednak, że wpychała je do kieszeni kurtki. Wyjęła je i po chwili drzwi stały otworem. Unikając niezręcznej sytuacji zapytała go czy wejdzie.
- Z przyjemnością.
Zauważyła w jego oczach dziwny błysk, nie miała jednak czasu, żeby się nad nim rozwodzić.
- Masz ochotę na coś do picia?
- Nie. Mam ochotę na ciebie.
Spojrzała na niego, żeby się upewnić, że żartuje. On w tym samym momencie był przy niej i wpijał się w jej wargi. Przez chwilę nic nie robiła, potem poddała się i zaczęła je oddawać.  Poczuła jego dłonie na swojej talii, jeździły powoli w górę i w dół, od czasu do czasu zataczając małe kółka. Jęknęła, a on wykorzystał to na swoją korzyść i wepchnął jej w usta język. Nie chcąc być mu dłużną, swoim wyszła mu na spotkanie. Stawali się coraz bardziej zachłanni i brutalni. Nierówne oddechy były jawnym dowodem podniecenia. A dłoń ciemnookiego zaciskająca się na jej piersi tylko potęgowała to uczucie.
- Sypialnia- powiedział ochrypłym głosem, gestem wskazała drzwi, do których się skierowali, ciągle namiętnie całując.
Rzucił ją na łóżko i za sekundę sam na niej leżał zdejmując jej bluzkę, która przeszkadzała mu w dostępie do piersi. Gdy pozbył się również jej stanika ponownie jęknęła, czując jego ciepłe wargi na jednym ze swoich sterczących sutków. "Więcej!".  Na udzie poczuła jego twardą męskość, ciągle skrytą w ciemnych spodniach. Zapragnęła je podrzeć, tylko jej zawadzały. On nie przestając obdarowywać jej rozpalonego ciała pocałunkami, zdjął resztę jej ubrań i już zabierał się za swoje, jednak ona mu w tym przeszkodziła. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem a ona sama w szybkim tempie pozbyła się jego garderoby. Dostrzegła w jego oczach błyski rozbawienia, zastąpionych od razu pożądaniem gdy zaczęła pocierać jego naprężonego członka. Nie myśląc za bardzo nad tym co robiła wzięła go w swoje usta i tym razem to Uchiha jęknął. Czuła jak wplątał swoją wielką dłoń w jej miękkie włosy i mocniej przycisnął do siebie, potęgując tylko przyjemność.
Wiedziała, że już ledwo się powstrzymuje, poza tym sama także chciała przejść dalej. Ostatni raz przejechała językiem po końcówce penisa i powoli zaczęła zmierzać ku górze. Nie dał jej jednak zdobyć swoich ust, mocnym pchnięciem zmienił jej pozycję. Znów leżała a on nad nią górował.


                                                               ********************************
  Dłużej nie mogąc się pohamować, rozszerzył jej nogi i wszedł w nią. Sapnięcie, które z siebie wydała, podnieciło go jeszcze bardziej. Pochylił się zasysając jej różowego sutka i powoli zaczął się w niej poruszać. Była niesamowicie ciasna, co sprawiało mu niewyobrażalną przyjemność. Poczuł jej dłonie w swoich włosach, delikatnie błądziła nimi po jego głowie. Wymówiła cicho jego imię a on zamruczał z zadowoleniem i dłońmi zaczął podróżować po jej nagich mlecznych półkulach. Były idealne, jakby stworzone do tego, by ich dotykał, co oczywiście cały czas robił. Znów wziął jednego do ust, wiedział, że to jej czułe miejsce, gdyż zaciskała się na nim za każdym razem gdy tylko coś z nimi robił. Zwierzę w jego wnętrzu wyrwało się na wierzch, obrócił ją tyłem do siebie, obie jej ręce unieruchomił nad jej głową. Brał ją teraz brutalnie, nie kontrolował tego. Było mu tak przyjemnie, że nie zwracał na nic uwagi. Różowo włosa też nie mogła się powstrzymać, jęczała głośno, sapiąc, w pewnym momencie sama zaczęła poruszać biodrami w rytm, który narzucał brunet. Z jego gardła wydobyło się zadowolone warknięcie. Odgłosy obijających się ciał kochanków rozchodziły się po pokoju i odbijały od ścian. Po jakimś czasie oboje czuli, że nadchodzi upragnione spełnienie. Pierwszy doszedł Sasuke, widząc, że jego partnerce trochę jeszcze trzeba, zaczął poruszać się wolniej. Jedną ręką zjechał na jej łechtaczkę i zaczął ją stymulować. To wystarczyło, krzyknęła i w spazmach opadła na łóżko. On tuż za nią, chciał coś do niej powiedzieć, lecz ona już spała. Uśmiechnął się pod nosem i sam oddał się w objęcia morfeusza.

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział dziewiąty

  Z milczeniem wpatrywała się w kartkę, którą dostała dzisiaj rano. Pomysłowość jej ojca, na przekazywanie wiadomości w dziwnych formach chyba nigdy się nie skończy. Miała wrażenie, że z roku na rok, było tylko gorzej. Jednak przesłanie było czytelne i jasne. Za równy miesiąc ma stawić się w rodzinnym domu, jeśli tego nie zrobi to i tak znajdą sposób, żeby się tam znalazła.
Jak była młodsza, bardzo kochała to miejsce, pełne miłości i ciepła, jednak nie da się być zawsze szczęśliwym, nie z takim ojcem i ona świetnie zdawała sobie z tego sprawę.
Westchnęła cicho. Jeszcze ma od dziś tydzień wolnego, ponieważ Naruto tak zarządził, a jego słowo było niepodważalne.
Wstała i rozprostowała kości, pozostawiając kartkę na stole, podeszła do lodówki, przeleciała wzrokiem po jej wnętrzu. Werdykt był jednoznaczny, musi iść na zakupy inaczej będzie chodzić głodna. Kolejne westchnięcie i już po chwili zamykała drzwi do swojego mieszkania. Niedaleko znajdował się supermarket, który był w tym momencie idealnym wyjściem. Przyspieszyła gdy usłyszała grzmot. "No tylko mi tego do szczęścia brakuje!". Nie bała się burzy, ale wizja przemoczonych ubrań nie była zbyt kusząca. "Jeszcze tylko kawałek", powtarzała w myślach, "No Sakura, daj z siebie wszystko!". I zaczęło padać. "Kurwa!". Zła, że mimo usilnych starań nie uciekła przed deszczem zaczęła biec, przed oczami miała już szyld miejsca, do którego się kierowała. Jeszcze bardziej ją to zmotywowało do działania i już po chwili była się na miejscu.

  Torby wypchane po brzegi znajdowały się w jej dłoniach. Szła powolnym krokiem do domu, nie chciało się jej w nim siedzieć, dodatkowo w wolny dzień. Pomyślała, że zadzwoni do Naruto i zaprosi go na drinka,  końcu oboje byli wolni, od czasu do czasu mogli zaszaleć. Po dwóch sygnałach usłyszała go:
- Tak, słucham?
- Cześć szefie!- powiedziała dziarsko- Przeszkadzam?
- Nie oczywiście, że nie! Coś się stało?- jego głos nagle się ożywił, a ona uśmiechnęła się pod nosem.
"Czyli też siedzi w domu i zbija bąki..."
- W sumie chciałam spytać czy nie miałbyś ochoty wyskoczyć gdzieś? Rozerwać się?
Po drugiej stronie zapanowała głucha cisza.
- Naruto?- zapytała zaniepokojona- Jesteś tam?
- Tak, tak, jasne!- odpowiedział szybko, po czym dodał- W sumie nie mam co robić i dziwiłem się jakim sposobem na to wpadłaś.
Roześmiała się perliście, a gdy się uspokoiła powiedziała tylko:
- Żadnym. Sama po prostu nie wiem co ze sobą począć i pomyślałam o tobie! Jesteś moim jedynym kołem ratunkowym!
- Już rozumiem- dziewczyna była pewna, że w tym momencie na jego twarzy zawitał uśmiech- Skoro tak ładnie prosisz, to chyba nie mogę ci odmówić. Wpaść po ciebie?
- Nie, dam sobie radę. Może spotkamy się tam, gdzie ostatnio zapijałeś smutki?
Odpowiedziała jej cisza. "Cholera!"
- Znaczy, wiesz, no, ten, ach!- miotała się- Przepraszam- powiedziała cicho.
- Za trzydzieści minut cię tam widzę!!!
Delikatnie się uśmiechnęła, wiedząc, że wysilił się, by powiedzieć te słowa tak radosnym tonem. "Jesteś czasami taką idiotką, Sakura!".

  Po wyznaczonym czasie była na miejscu, widząc, że blondyn ulokował się przy barze podeszła do niego i przywitała się. Sama także usiadła i zamówili oboje po drinku. Rozmowa jakoś niespecjalnie się kleiła, ale im to nie przeszkadzało, mogli przesiedzieć ten wieczór w ciszy i oboje zdawali sobie z tego sprawę. Jednak ilość pochłanianych drinków zwiększała się z chwili na chwilę coraz bardziej.  A oni podchmieleni opowiadali sobie nie śmieszne żarty, z których oczywiście mieli ubaw. Sakura czuła się coraz bardziej swobodnie, a ich humory ciągle się polepszały. Po jakimś czasie zaczęli tańczyć. Wirowali tak w rytmy muzyki z lat '80, cały czas sącząc nowe drinki. W pewnym momencie musiała iść do toalety, przeprosiła swojego towarzysza i chwiejnym krokiem skierowała się ku wc. Gdy wróciła Naruto nigdzie nie było.
- Wyszedł panienko, chwilę temu. Kazał cię przeprosić, ale ktoś zadzwonił i nie mógł czekać.
- Och, dziękuję bardzo- uśmiechnęła się promiennie do barmana, który przekazał jej tą wiadomość.
"No i co ja mam teraz zrobić?", usiadła przy barze i zamówiła kolejnego drinka, później następnego. Nie wiedziała ile ich już wypiła, ale postanowiła, że na dziś wystarczy. Uregulowała rachunek, ubrała się i chciała wyjść, niestety zdradzieckie nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Czekała cierpliwie aż nadejdzie ból, który był nieodłącznym przyjacielem upadku, jednak nic nie czuła, powoli otworzyła oczy.