Usłyszał
ciche pukanie do drzwi.
- Wejść- jego szorstki, mocny głos odbił się echem po ścianach pokoju.
Do pomieszczenia bezszelestnie wsunął się ciemno włosy mężczyzna.
- Witaj Neji.
- Kizashi- odpowiedział kiwając głową- Wzywałeś.
Mimo, że tamten nie powiedział tego w formie pytania, potwierdził.
- Tak. Mam do ciebie sprawę.
- Zamieniam się w słuch.
- Poszukaj wśród lepszych ludzi partnera dla mojej córki. Już zbyt długo
pozwalam jej wolno chodzić po tym świecie. Musi się w końcu przydać w czymś. Dla
dobra rodziny.
Spojrzał na swojego rozmówcę lustrując go uważnie, jednak jak zwykle na jego
twarzy panował niczym niezmącony spokój.
- Lepszych?- tylko to wydobyło się z jego warg.
- Tak, lepszych. Znaczy: zamożnych, dobrze usytuowanych, z predyspozycjami.
Znajdź kogoś, w kim będzie miała oparcie i kto ją ochroni, kiedy mnie
zabraknie.
Na usta Nejiego pojawił się delikatny uśmiech. Mimo iż Kizashi był bardzo
oschłym człowiekiem, kochał swoją małą córeczkę ponad życie. Niestety wiedzieli
o tym wszyscy, jego podwładni, bliżsi znajomi, tylko nie ona.
- No i poza tym pora sprawdzić, co u niej, jak sobie radzi. W końcu nie
robiliśmy tego od...- tu zamyślił się- od... ponad pół roku, nie?
- Tak, dokładnie pół roku. Ani mniej, ani więcej.
To też było pewnego rodzaju nadgorliwością z jego strony, wiedział o tym
doskonale, ale nie potrafił się oprzeć pokusie. Chciał wiedzieć jak ona sobie
radzi. Czy niczego jej nie brakuje. Mimo wszystko była jego jedynym dzieckiem.
Jego ostatnim, żyjącym członkiem rodziny. Podwładni, których miał, też byli
jego rodziną, bliskimi, przyjaciółmi. Ale nikt i nic nie było w stanie zastąpić
więzów krwi.
Z ciężkim westchnięciem spojrzał na chłopaka.
- Możesz już odejść. Postaraj się szybko wykonać moje polecenie. A! No, bym
zapomniał. Za nią wyślij kogoś młodego, ale doświadczonego. Ona jest wyszkolona,
potrafi rozpoznać, gdy ktoś ją śledzi. Poza tym zna wszystkich starych
członków, więc głupotą byłoby wysyłanie któregoś z nich.
- Hai!- odpowiedział tamten, po czym wyszedł z pokoju.
************************************
Po dwóch pełnych
miesiącach współpracy, dwóch wielkich firm, doczekali się w końcu kąśliwego
komentarza. Sakura przeczuwała, że do tego dojdzie, jednak nie spodziewała się
iż nadejdzie tak szybko. W pełnym skupieniu czytała na głos artykuł:
Wszyscy doskonale wiemy, że całkiem niedawno,
dwóch wielkich prezesów, postanowiło złączyć swoje działania w brnięciu na sam
szczyt. Nie byłoby to nic wielkiego, gdyby doszło do tej współpracy między
innymi ludźmi. Jednak nikt nie spodziewał się, że siły połączą Sasuke Uchiha i
Naruto Uzumaki. Wieść niesie, że kiedyś tych dwóch przyjaźniło się. Pojawiają
się więc pytania: Czy to przez wzgląd na przeszłość, tych dwóch panów
zdecydowało się na ten krok? Czy może któraś z firm popadła w straszne długi i
pomoc kogoś z zewnątrz była koniecznością? Otóż nie! Dziewczyna jednego z nich
gorąco zaprzecza tym plotkom. W sumie to była dziewczyna. Ino Yamanaka, córka
jednego z wpływowych ludzi biznesu, postanowiła zdementować plotki i podać
własną wersję. W której to, jej były kochanek Naruto Uzumaki, musiał udać się
po pomoc do kolegi, ponieważ bał się, że po zerwaniu z nią firma jej ojca
zmiażdży go, jak nic nie znaczącego robaka. Sam Uzumaki nie odzywa się na ten
temat. Można więc uznać iż tkwi w tym ziarnko prawdy.
- Jakie oni bzdety wypisują w tych szmatławcach!
Oburzona Sakura zaczęła kręcić się po pokoju, w którym przebywała razem z
Naruto, Hinatą i Sasuke.
- Nie mogli czegoś bardziej wiarygodnego wymyślić? Czy oni mają frajdę kiedy to
tworzą?!
- Uspokój się Sakurka. To, że piszą o nas tylko nam pomaga, nieważne co piszą,
ważne, że ludzie to czytają i zaczynają nas rozpoznawać.
- Nie mów do mnie Sakurka! To denerwujące! Poza tym nie ma się z czego cieszyć!
Co z tego, że robisz się bardziej popularny, skoro idzie to tylko na twoją
niekorzyść?
- Skąd możesz to wiedzieć?
Wzdrygnęła się nieznacznie, jak zawsze, gdy on się do niej odzywał. Ostatnie
dwa miesiące były męczarnią i wybawieniem. Jego towarzystwo bardzo jej
odpowiadało, coraz bardziej się jej podobał, coraz mocniej ją do siebie
przyciągał. I niestety, było to zgubne w skutkach. Od ich pocałunku trzymał ją
na dystans, widywali się tylko w pracy, a jej było cholernie nieprzyjemnie z
tego powodu. "Jesteś kompletną idiotką...", znów upomniała się w
myślach. Zaraz sobie pomyślą, że z dnia na dzień stała się niedorozwojem jeśli
czegoś nie powie.
- W sumie to nie wiem, mogę się tylko domyślać- wydukała niezgrabnie.
- No właśnie. Poczekamy zobaczymy. A na razie musimy już iść. Ogłaszam koniec
spotkania.
Po czym wstał i nie patrząc na nikogo wyszedł. A za nim Hinata, rzucając tylko
krótkie "Do zobaczenia".
Sakura westchnęła cicho.
- Na nas też pora prezesie. Czeka nas jeszcze dużo pracy.
Wychodząc wyrzuciła ze wstrętem gazetę do kosza.
Miałmiał

niedziela, 30 listopada 2014
wtorek, 25 listopada 2014
Rozdział siódmy
Od
paru dni miała wrażenie, że jest śledzona. Nie opuszczało jej, gdziekolwiek by
nie poszła. Z domu do pracy, z pracy do domu. Nawet jak wychodziła na chwilę do
sklepu, który jest za rogiem. Ciągle ktoś wlepiał ślepia w jej plecy, jakby
chciał w nich wypalić dziurę. Na początku myślała, że jej się wydaje, że to
tylko przemęczenie. Niestety, z dnia na dzień było tylko coraz gorzej. Nie
obawiała się, była drobna, ale wiedziała jak się bronić. "Wszystko dzięki
kochanemu tatusiowi", przez jej twarz przeszedł grymas niezadowolenia. Jeszcze
brakowało jej, żeby własny ojciec, od którego próbowała się odciąć, próbował
ściągnąć ją do rodzinnej wioski. Zaciętość jaka w tej chwili w niej buzowała,
była niebezpieczna. Zdawała sobie z tego sprawę. Niestety, ci którzy ją
śledzili, chyba nie wiedzieli o niej wszystkiego.
A do tego dochodzą ciągłe spotkania w sprawie umowy, którą jej firma zawarła z prezesem firmy Uchiha Company. Gdyby nie fakt, że uczestniczy w nich jej narwany szef, to jeszcze dochodzi do tego sam Uchiha, który działał na nią w bardzo dziwny sposób. Jej oczy ciągle zwracały się ku niemu, a na twarz za każdym razem, jak go widziała, wkradał się malutki uśmiech.
*********************************
Ostatnio częściej wychodził z domu. Gdzieś głęboko, głęboko, w zakamarkach jego zimnego serca tliła się nadzieja. Nadziei tej wypierałby się w żywe oczy samemu szatanowi. Ale ona była, mimo iż on średnio zdawał sobie z tego sprawę. A tyczyła się spotkania posiadaczki cudownych soczyście zielonych oczu, tak bardzo żywych, tak innych od jego zimnego jak stal spojrzenia, które budziło grozę. "Chcę ją poznać, zaznajomić ze sobą, chcę ją tulić, całować... STOP!!!"
Wzdrygnął się jak tylko uświadomił sobie o czym myślał. Nie miał co tu robić. "Wcale nie chcę jej spotkać. Głupia różowa landrynka!". Zawrócił kierując się ku domowi, tam było bezpiecznie, tam nikt go nie nachodził, nikt nie zaprzątał mu myśli. Przyspieszył. I nagle zobaczył jej różowe włosy. "No nie!". Alarm w jego głowie wył głośno i wyraźnie. "Do licha! Co ona tu robi?". Już chciał jeszcze raz zrobić w tył zwrot i uciec jak najdalej od niej, lecz to co ujrzał nie pozwoliło mu na jego niecne plany. Różowa była śledzona, nawet głupi by się skapnął. Postanowił nie tracić czasu i ruszyć za tamtymi. "Do końca oszalała?!", wykrzyknął w myślach, gdy kobieta, którą obserwował on i dwójka opryszków, skierowała się ku zacienionej, odosobnionej uliczce. "Postradała rozum, no normalnie nie wierzę! Kto może być tak głupi?! Nie! Jak ona może być taka głupia?!".
Przyspieszył, nawet nie wiedział kiedy, nie ważne jak głupia była, nie dopuszczał do siebie myśli, w której pozwolił by ją skrzywdzić. Co to, to nie! W końcu jest mężczyzną! Nie może patrzeć jak kobieta zostaje napadnięta.
Jak tylko doszedł do zakrętu i pojawił się w miejscu, w którym znikła Sakura, usłyszał cichy, jednak szyderczy szept.
- Życie wam niemiłe?
Tak, ten głos mógł mrozić krew w żyłach. Był straszny. "Ciekawe do kogo należy?". Nie mógł niestety dłużej rozwijać tej myśli gdyż znów go usłyszał.
- No szybko, odpowiadać!!!
Odgłos uderzenia rozszedł się delikatnym echem. Po jednym nastąpiło kilka kolejnych, którym wtórowały jęki bitych mężczyzn. Oczy Uchihy z minuty na minuty powiększały się coraz bardziej. Ktoś świetnie sobie radził, a on porządnie się im wcześniej przyjrzał, to nie były pierwsze lepsze cieniasy. To byli napakowane kupy mięcha!
- Mięczaki!!!
Syk, który usłyszał, ciągle należał do tej samej kobiety. W Sasuke zaczynał rosnąć podziw. "Ktoś tu umie dobrze walczyć", i za chwilę: "Muszę się dowiedzieć kto".
Już miał ruszyć, lecz w tej samej chwili z cienia wyłonił się nie kto inny, tylko zielonooka we własnej osobie. Stanęła jak wryta, patrząc na niego, nie rozumiejąc co tu robi. A w jego głowie zapanował chaos.
**********************************
Już dawno tak się nie przeraziła. Ledwo co załatwiła dwóch napakowanych kolesi, a tu jeszcze sam Pan Uchiha był tego naocznym świadkiem. "Szlag by trafił nie zwracanie na siebie uwagi!". Była delikatnie rzecz biorąc, załamana. Jeśli on wie, a wiedział na pewno, to już po niej.
- Czyli umiesz się bić?
Stała, jakby nie rozumiejąc, że mówił do niej. Po chwili jednak przyjrzała mu się i była pewna, że patrzy na nią z tym swoim aroganckim uśmiechem.
- Nawet jeśli to co ci do tego?
Odgryzła się szybko i celnie. Uczucie, które towarzyszyło jej tylko przy nim znów ją opętało. "Ja szaleję", pomyślała, "Nie przesadzaj Sakura, weź się w garść!". Dwie jej wersje, ta bardziej i ta mniej waleczna toczyły spór. A on kontynuował:
- W sumie nic. Przyszedłem tu tylko wyratować damę z opresji, jednak okazało się, że dama świetnie daje sobie radę sama, a do tego jakie ma pazurki!
- No widzisz, jeśli nie chcesz poczuć ich na własnym ciele to: SPADAJ!
Postanowiła jakoś działać, jedynym jej pomysłem było udawanie zimnej i wyniosłej, tak żeby stracił zainteresowanie jej osobą. Zebrała się w sobie i już go wymijała, ale on jej na to nie pozwolił. Złapał ją i przyparł do ściany. A ona była coraz bardziej zdezorientowana.
- A kto powiedział, że nie chcę?
Wyszeptał jej do ucha.
-Jesteś taka interesująca, Haruno. Jak ty to robisz? Ciągle chodzisz mi po głowie, a prawie się nie znamy.
- Nie staram się być dla ciebie interesująca, nawet w najmniejszym stopniu!
- Nie musisz się starać.
Jego uwodzicielski głos sprawił, że go zapragnęła. "Boże, co ty sobie myślisz Sakura? Jesteś idiotką?!". Chciała się wyszarpnąć, jednak mężczyzna był za silny.
- O nie, nie uciekniesz mi.
Jak gdyby nigdy nic wpił się w jej usta. Sakura ciągle nie dowierzając temu co się dzieje znowu spróbowała się wydostać z jego łap, jednak wszystko na nic. A on cały czas ją całował. Nie wiedziała kiedy poddała się mu. Było jej cholernie przyjemnie. Ciepłe usta tego faceta, to była jedyna rzecz jaka zaprzątała jej myśli. On i jego wargi. Ich oddechy przyspieszyły, stały się nierówne, urywane. Dawno niezaspokajany głód wychodził na wierzch.
I nagle: KONIEC. Już nie znajdowała się w jego ramionach. Uczucie zawiedzenia, które zaczęło rodzić się w jej sercu szybko stłamsiła. Spojrzała na niego, jego twarz wyrażała wiele sprzecznych uczuć, a oczy złość. "W końcu jakieś emocje! Brawo dla ciebie!". Tym razem to jego oczy spoczęły na niej, wybuchło w nich pożądanie. W tym samym momencie Uchiha odwrócił się i rozpłynął. "Ma do tego talent", pomyślała.
A do tego dochodzą ciągłe spotkania w sprawie umowy, którą jej firma zawarła z prezesem firmy Uchiha Company. Gdyby nie fakt, że uczestniczy w nich jej narwany szef, to jeszcze dochodzi do tego sam Uchiha, który działał na nią w bardzo dziwny sposób. Jej oczy ciągle zwracały się ku niemu, a na twarz za każdym razem, jak go widziała, wkradał się malutki uśmiech.
*********************************
Ostatnio częściej wychodził z domu. Gdzieś głęboko, głęboko, w zakamarkach jego zimnego serca tliła się nadzieja. Nadziei tej wypierałby się w żywe oczy samemu szatanowi. Ale ona była, mimo iż on średnio zdawał sobie z tego sprawę. A tyczyła się spotkania posiadaczki cudownych soczyście zielonych oczu, tak bardzo żywych, tak innych od jego zimnego jak stal spojrzenia, które budziło grozę. "Chcę ją poznać, zaznajomić ze sobą, chcę ją tulić, całować... STOP!!!"
Wzdrygnął się jak tylko uświadomił sobie o czym myślał. Nie miał co tu robić. "Wcale nie chcę jej spotkać. Głupia różowa landrynka!". Zawrócił kierując się ku domowi, tam było bezpiecznie, tam nikt go nie nachodził, nikt nie zaprzątał mu myśli. Przyspieszył. I nagle zobaczył jej różowe włosy. "No nie!". Alarm w jego głowie wył głośno i wyraźnie. "Do licha! Co ona tu robi?". Już chciał jeszcze raz zrobić w tył zwrot i uciec jak najdalej od niej, lecz to co ujrzał nie pozwoliło mu na jego niecne plany. Różowa była śledzona, nawet głupi by się skapnął. Postanowił nie tracić czasu i ruszyć za tamtymi. "Do końca oszalała?!", wykrzyknął w myślach, gdy kobieta, którą obserwował on i dwójka opryszków, skierowała się ku zacienionej, odosobnionej uliczce. "Postradała rozum, no normalnie nie wierzę! Kto może być tak głupi?! Nie! Jak ona może być taka głupia?!".
Przyspieszył, nawet nie wiedział kiedy, nie ważne jak głupia była, nie dopuszczał do siebie myśli, w której pozwolił by ją skrzywdzić. Co to, to nie! W końcu jest mężczyzną! Nie może patrzeć jak kobieta zostaje napadnięta.
Jak tylko doszedł do zakrętu i pojawił się w miejscu, w którym znikła Sakura, usłyszał cichy, jednak szyderczy szept.
- Życie wam niemiłe?
Tak, ten głos mógł mrozić krew w żyłach. Był straszny. "Ciekawe do kogo należy?". Nie mógł niestety dłużej rozwijać tej myśli gdyż znów go usłyszał.
- No szybko, odpowiadać!!!
Odgłos uderzenia rozszedł się delikatnym echem. Po jednym nastąpiło kilka kolejnych, którym wtórowały jęki bitych mężczyzn. Oczy Uchihy z minuty na minuty powiększały się coraz bardziej. Ktoś świetnie sobie radził, a on porządnie się im wcześniej przyjrzał, to nie były pierwsze lepsze cieniasy. To byli napakowane kupy mięcha!
- Mięczaki!!!
Syk, który usłyszał, ciągle należał do tej samej kobiety. W Sasuke zaczynał rosnąć podziw. "Ktoś tu umie dobrze walczyć", i za chwilę: "Muszę się dowiedzieć kto".
Już miał ruszyć, lecz w tej samej chwili z cienia wyłonił się nie kto inny, tylko zielonooka we własnej osobie. Stanęła jak wryta, patrząc na niego, nie rozumiejąc co tu robi. A w jego głowie zapanował chaos.
**********************************
Już dawno tak się nie przeraziła. Ledwo co załatwiła dwóch napakowanych kolesi, a tu jeszcze sam Pan Uchiha był tego naocznym świadkiem. "Szlag by trafił nie zwracanie na siebie uwagi!". Była delikatnie rzecz biorąc, załamana. Jeśli on wie, a wiedział na pewno, to już po niej.
- Czyli umiesz się bić?
Stała, jakby nie rozumiejąc, że mówił do niej. Po chwili jednak przyjrzała mu się i była pewna, że patrzy na nią z tym swoim aroganckim uśmiechem.
- Nawet jeśli to co ci do tego?
Odgryzła się szybko i celnie. Uczucie, które towarzyszyło jej tylko przy nim znów ją opętało. "Ja szaleję", pomyślała, "Nie przesadzaj Sakura, weź się w garść!". Dwie jej wersje, ta bardziej i ta mniej waleczna toczyły spór. A on kontynuował:
- W sumie nic. Przyszedłem tu tylko wyratować damę z opresji, jednak okazało się, że dama świetnie daje sobie radę sama, a do tego jakie ma pazurki!
- No widzisz, jeśli nie chcesz poczuć ich na własnym ciele to: SPADAJ!
Postanowiła jakoś działać, jedynym jej pomysłem było udawanie zimnej i wyniosłej, tak żeby stracił zainteresowanie jej osobą. Zebrała się w sobie i już go wymijała, ale on jej na to nie pozwolił. Złapał ją i przyparł do ściany. A ona była coraz bardziej zdezorientowana.
- A kto powiedział, że nie chcę?
Wyszeptał jej do ucha.
-Jesteś taka interesująca, Haruno. Jak ty to robisz? Ciągle chodzisz mi po głowie, a prawie się nie znamy.
- Nie staram się być dla ciebie interesująca, nawet w najmniejszym stopniu!
- Nie musisz się starać.
Jego uwodzicielski głos sprawił, że go zapragnęła. "Boże, co ty sobie myślisz Sakura? Jesteś idiotką?!". Chciała się wyszarpnąć, jednak mężczyzna był za silny.
- O nie, nie uciekniesz mi.
Jak gdyby nigdy nic wpił się w jej usta. Sakura ciągle nie dowierzając temu co się dzieje znowu spróbowała się wydostać z jego łap, jednak wszystko na nic. A on cały czas ją całował. Nie wiedziała kiedy poddała się mu. Było jej cholernie przyjemnie. Ciepłe usta tego faceta, to była jedyna rzecz jaka zaprzątała jej myśli. On i jego wargi. Ich oddechy przyspieszyły, stały się nierówne, urywane. Dawno niezaspokajany głód wychodził na wierzch.
I nagle: KONIEC. Już nie znajdowała się w jego ramionach. Uczucie zawiedzenia, które zaczęło rodzić się w jej sercu szybko stłamsiła. Spojrzała na niego, jego twarz wyrażała wiele sprzecznych uczuć, a oczy złość. "W końcu jakieś emocje! Brawo dla ciebie!". Tym razem to jego oczy spoczęły na niej, wybuchło w nich pożądanie. W tym samym momencie Uchiha odwrócił się i rozpłynął. "Ma do tego talent", pomyślała.
poniedziałek, 24 listopada 2014
Rozdział szósty
- Masz
gościa prezesie.
- Gościa? Dzisiaj miało nie być żadnych spotkań. Czyż nie wyraziłem się jasno?
Złość zaczynała rodzić się w nim. Kto mu znowu śmie przeszkadzać? Jest cholernie zajęty sprawami firmy.
- Przepraszam prezesie, nie udało mi się go spławić. Stwierdził, że na pewno nie jesteś aż tak zajęty, by nie porozmawiać z nim chociaż pięć minut. Nie działały żadne wytłumaczenia.
Zauważył, że jego sekretarka rumieni się, albo było jej wstyd, albo jakieś inne uczucia spowodowały ten pąs. Nie miał jednak chęci ani sił na roztrząsanie tego tematu.
- Dobra, wpuść go, załatwię to szybko i po sprawie. A tak w ogóle, to kto zaszczycił mnie swoją obecnością?
- Uzumaki Naruto.
"No tak, mogłem się go spodziewać po jego ostatnim wyczynie. Ciekawe ile powiedziała mu Sakura..."
Jego myśli przerwało szybkie wtargnięcie blondyna. Wyglądał delikatnie rzecz biorąc na trochę zagubionego. A w jego oczach czaiło się pytanie. "Oho. Będzie ciekawie."
Na ustach Sasuke, jak zwykle w obecności innych ludzi pojawił się ironiczny uśmieszek. Oprócz tego na jego twarzy nie gościło żadne uczucie, maska opanowania zdobiła ją cały czas, odkąd tylko pamięta, nietknięta, ciągle ta sama.
- Witaj Uzumaki, co cię do mnie sprowadza?
Ta delikatnie zgryźliwa wypowiedź sprowadziła na ziemię "gościa" Uchihy.
- Skończ już ten teatrzyk. Nie lubię jak się mówi do mnie po nazwisku, a jeszcze bardziej nie lubię, jak ty się tak do mnie zwracasz.
- To, już nie jest moim problemem. Mów o co chodzi i z łaski swojej idź sobie. Nie mam czasu na zabawę z tobą.
- Nie przyszedłem tu, żeby się z tobą bawić! Nie jesteśmy małymi dziećmi. I tak, doskonale zdaję sobie z tego sprawę!!!
Podniesiony ton głosu niedoszłego przyjaciela, delikatnie wybił go z równowagi. Ostatnio nie jest w zbyt dobrym nastroju. On rzadko krzyczał. "Pewnie dlatego, że nigdy się nie denerwował."
- No ale mniejsza, przyszedłem, żeby zaproponować ci układ.
- Układ?
Zdziwiony ton głosu prezesa Uchiha Company nie uszedł uwadze Naruto, jego usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu.
- Dokładnie, układ. Między naszymi firmami. Jako, że niedawno miałem parę problemów osobistych, ktoś może zechcieć mnie zniszczyć. Nie za bardzo podoba mi się uciekanie do takich metod. Ale mus, to mus. A silne plecy, były by teraz bardzo pomocne.
- A jakie ja będę miał z tego korzyści?
- Będziesz mógł częściej widywać Sakurę!
Uśmiech blondyna zrobił się jeszcze szerszy, Sasuke nie wierzył, że da się to zrobić, ale jednak.
- No co, myślałeś, że nie widać? Może ona nie wie, ale to tylko dlatego, że jej to po prostu nie interesuje. Nie znam jej długo, ale całkiem nieźle i nigdy nie słyszałem żeby mówiła o jakimś mężczyźnie. Prawdopodobnie na wzmiankę o miłości albo romansie zacznie się wzdrygać. Taka już jest!
Sasuke nie mógł się już bardziej się dziwić. Nie dość, że jego rozmówca nawija o kobiecie, która zaprząta jego myśli od kiedy ją zobaczył, to jeszcze był pewny, że Sasuke jest nią zainteresowany. "Niemożliwe", przeszło mu przez myśl, "Ja? Zainteresowany kobietą?". Zimny śmiech wydostał się z krtani kruczowłosego.
- Nie pleć głupstw, młotku.
- Głupstw powiadasz?
- Owszem. Albo w minutę przedstawisz mi zyski jakie uzyska moja firma, albo nici z umowy. Nie interesują mnie kobiety, dobrze o tym wiesz.
- Znaczy, że zostałeś homo?
- Wiesz o co mi chodzi Naruto!
- No w końcu się do mnie odezwałeś po imieniu, jak na przyjaciela przystało!
- Nie jestem twoim przyjacielem!
- Ale to się dobrze składa, że nie interesują cię kobiety, idealnie do siebie pasujecie!
- Możesz przestać udawać, że mnie nie słyszysz?! I przestań swatać mnie z jakąś różową landrynką. Albo interesy, albo wypad!
Wieczne opanowanie zaczęło powoli zanikać. Sasuke robił się z minuty na minutę coraz bardziej zdenerwowany wizytą błękitnookiego. Tylko on wprawiał go w taki nastrój. Mimo wewnętrznych skrajnych emocji, jego twarz pozostała niezmieniona.
- Eh, jak chcesz, ani słowa o Sakurze. A no i nie nazywaj jej tak, jak by to usłyszała, pewnie bardzo by się zdenerwowała. A ona jest straszna jak się zdenerwuje.
Naruto wzdrygnął się teatralnie, a na jego twarzy znowu wykwitł wesoły uśmiech. Sasuke jak najbardziej się on nie podobał. "Znowu coś knuje".
- Nie interesuje mnie ona, ani to co ją denerwuje. Korzyści, Uzumaki, korzyści!!!
W tym momencie jednak, czarnooki nie wiedział, jak bardzo się myli.
*************************************
Gdy dowiedziała się od Naruto, że Uchiha Company zawiera współpracę z Uzumaki Corporation, delikatnie się zdziwiła ciesząc zarazem. Nie wiedziała jakiego argumentu użył jej szef, ale była pewna, że to musiało być coś mocnego, gdyż słyszała o Sasuke Uchiha, wiele rzeczy, nie do końca pochlebnych. Przede wszystkim był bardzo dumnym człowiekiem i nie lubił współpracy z innymi. Wszystko robił sam. "Co znaczy, że ma wielkie ego". Jednak bardzo cieszyła się z sukcesu prezesa. Teraz firma zacznie jeszcze bardziej rozkwitać. Jako, że Naruto uwielbiał świętować, nawet te małe zwycięstwa, zaprosił ją do tego samego baru, z którego go ostatnio wyciągał, nie kto inny jak sam Pan Uchiha. Do tej pory nie wiedziała co nim kierowało. "I pewnie nigdy się nie dowiem", pomyślała.
Gdy tylko przekroczyła próg lokalu, zobaczyła go i szybko do niego dołączyła.
- No Sakura, w końcu jesteś!
- Zaprosiłeś mnie, nie mogłam odmówić.
- W sumie to mogłaś, ale wiedziałem, że zgodzisz się przyjść.
Uśmiechnęli się do siebie delikatnie.
- To co, może coś zjemy?
- No jasne. I napijmy się!
Pod jej morderczym wzrokiem zmalał i dopowiedział:
- Ale nie dużo, tak tyci, tyci. W końcu mamy co świętować!
- Gościa? Dzisiaj miało nie być żadnych spotkań. Czyż nie wyraziłem się jasno?
Złość zaczynała rodzić się w nim. Kto mu znowu śmie przeszkadzać? Jest cholernie zajęty sprawami firmy.
- Przepraszam prezesie, nie udało mi się go spławić. Stwierdził, że na pewno nie jesteś aż tak zajęty, by nie porozmawiać z nim chociaż pięć minut. Nie działały żadne wytłumaczenia.
Zauważył, że jego sekretarka rumieni się, albo było jej wstyd, albo jakieś inne uczucia spowodowały ten pąs. Nie miał jednak chęci ani sił na roztrząsanie tego tematu.
- Dobra, wpuść go, załatwię to szybko i po sprawie. A tak w ogóle, to kto zaszczycił mnie swoją obecnością?
- Uzumaki Naruto.
"No tak, mogłem się go spodziewać po jego ostatnim wyczynie. Ciekawe ile powiedziała mu Sakura..."
Jego myśli przerwało szybkie wtargnięcie blondyna. Wyglądał delikatnie rzecz biorąc na trochę zagubionego. A w jego oczach czaiło się pytanie. "Oho. Będzie ciekawie."
Na ustach Sasuke, jak zwykle w obecności innych ludzi pojawił się ironiczny uśmieszek. Oprócz tego na jego twarzy nie gościło żadne uczucie, maska opanowania zdobiła ją cały czas, odkąd tylko pamięta, nietknięta, ciągle ta sama.
- Witaj Uzumaki, co cię do mnie sprowadza?
Ta delikatnie zgryźliwa wypowiedź sprowadziła na ziemię "gościa" Uchihy.
- Skończ już ten teatrzyk. Nie lubię jak się mówi do mnie po nazwisku, a jeszcze bardziej nie lubię, jak ty się tak do mnie zwracasz.
- To, już nie jest moim problemem. Mów o co chodzi i z łaski swojej idź sobie. Nie mam czasu na zabawę z tobą.
- Nie przyszedłem tu, żeby się z tobą bawić! Nie jesteśmy małymi dziećmi. I tak, doskonale zdaję sobie z tego sprawę!!!
Podniesiony ton głosu niedoszłego przyjaciela, delikatnie wybił go z równowagi. Ostatnio nie jest w zbyt dobrym nastroju. On rzadko krzyczał. "Pewnie dlatego, że nigdy się nie denerwował."
- No ale mniejsza, przyszedłem, żeby zaproponować ci układ.
- Układ?
Zdziwiony ton głosu prezesa Uchiha Company nie uszedł uwadze Naruto, jego usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu.
- Dokładnie, układ. Między naszymi firmami. Jako, że niedawno miałem parę problemów osobistych, ktoś może zechcieć mnie zniszczyć. Nie za bardzo podoba mi się uciekanie do takich metod. Ale mus, to mus. A silne plecy, były by teraz bardzo pomocne.
- A jakie ja będę miał z tego korzyści?
- Będziesz mógł częściej widywać Sakurę!
Uśmiech blondyna zrobił się jeszcze szerszy, Sasuke nie wierzył, że da się to zrobić, ale jednak.
- No co, myślałeś, że nie widać? Może ona nie wie, ale to tylko dlatego, że jej to po prostu nie interesuje. Nie znam jej długo, ale całkiem nieźle i nigdy nie słyszałem żeby mówiła o jakimś mężczyźnie. Prawdopodobnie na wzmiankę o miłości albo romansie zacznie się wzdrygać. Taka już jest!
Sasuke nie mógł się już bardziej się dziwić. Nie dość, że jego rozmówca nawija o kobiecie, która zaprząta jego myśli od kiedy ją zobaczył, to jeszcze był pewny, że Sasuke jest nią zainteresowany. "Niemożliwe", przeszło mu przez myśl, "Ja? Zainteresowany kobietą?". Zimny śmiech wydostał się z krtani kruczowłosego.
- Nie pleć głupstw, młotku.
- Głupstw powiadasz?
- Owszem. Albo w minutę przedstawisz mi zyski jakie uzyska moja firma, albo nici z umowy. Nie interesują mnie kobiety, dobrze o tym wiesz.
- Znaczy, że zostałeś homo?
- Wiesz o co mi chodzi Naruto!
- No w końcu się do mnie odezwałeś po imieniu, jak na przyjaciela przystało!
- Nie jestem twoim przyjacielem!
- Ale to się dobrze składa, że nie interesują cię kobiety, idealnie do siebie pasujecie!
- Możesz przestać udawać, że mnie nie słyszysz?! I przestań swatać mnie z jakąś różową landrynką. Albo interesy, albo wypad!
Wieczne opanowanie zaczęło powoli zanikać. Sasuke robił się z minuty na minutę coraz bardziej zdenerwowany wizytą błękitnookiego. Tylko on wprawiał go w taki nastrój. Mimo wewnętrznych skrajnych emocji, jego twarz pozostała niezmieniona.
- Eh, jak chcesz, ani słowa o Sakurze. A no i nie nazywaj jej tak, jak by to usłyszała, pewnie bardzo by się zdenerwowała. A ona jest straszna jak się zdenerwuje.
Naruto wzdrygnął się teatralnie, a na jego twarzy znowu wykwitł wesoły uśmiech. Sasuke jak najbardziej się on nie podobał. "Znowu coś knuje".
- Nie interesuje mnie ona, ani to co ją denerwuje. Korzyści, Uzumaki, korzyści!!!
W tym momencie jednak, czarnooki nie wiedział, jak bardzo się myli.
*************************************
Gdy dowiedziała się od Naruto, że Uchiha Company zawiera współpracę z Uzumaki Corporation, delikatnie się zdziwiła ciesząc zarazem. Nie wiedziała jakiego argumentu użył jej szef, ale była pewna, że to musiało być coś mocnego, gdyż słyszała o Sasuke Uchiha, wiele rzeczy, nie do końca pochlebnych. Przede wszystkim był bardzo dumnym człowiekiem i nie lubił współpracy z innymi. Wszystko robił sam. "Co znaczy, że ma wielkie ego". Jednak bardzo cieszyła się z sukcesu prezesa. Teraz firma zacznie jeszcze bardziej rozkwitać. Jako, że Naruto uwielbiał świętować, nawet te małe zwycięstwa, zaprosił ją do tego samego baru, z którego go ostatnio wyciągał, nie kto inny jak sam Pan Uchiha. Do tej pory nie wiedziała co nim kierowało. "I pewnie nigdy się nie dowiem", pomyślała.
Gdy tylko przekroczyła próg lokalu, zobaczyła go i szybko do niego dołączyła.
- No Sakura, w końcu jesteś!
- Zaprosiłeś mnie, nie mogłam odmówić.
- W sumie to mogłaś, ale wiedziałem, że zgodzisz się przyjść.
Uśmiechnęli się do siebie delikatnie.
- To co, może coś zjemy?
- No jasne. I napijmy się!
Pod jej morderczym wzrokiem zmalał i dopowiedział:
- Ale nie dużo, tak tyci, tyci. W końcu mamy co świętować!
niedziela, 23 listopada 2014
Rozdział piąty
Jak tylko dostała telefon z firmy, że nie mogą skontaktować
się z szefem, co było nienormalne, gdyż ten zawsze odbierał, nawet gdy był
bardzo zajęty, spanikowana obiecała, że poszuka go i za jakiś czas da znać, jak
jej idzie. Po tej rozmowie wypadła z mieszkania niczym małe tornado i zaczęła
poszukiwania. Jako, że zaczęli się przyjaźnić wiedzieli na swój temat całkiem
sporo, więc miała rozeznanie w jakich miejscach może go spotkać. Jednak po 3
godzinach nieudolnych prób odnalezienia Naruto, zaczynała wątpić czy w ogóle
jej się to uda. "Gdzie jesteś?" huczało jej w myślach. Nie mógł się
tak po prostu rozpłynąć. Wiedziała, że ostatnio ten wiecznie optymistycznie
nastawiony do świata idiota, był jakiś inny, nieswój, pogrążony w myślach. Wiedziała także, że ma to związek z jego dziewczyną. No dobra, może nie tyle co
wiedziała, a tylko domyślała się.
Szła zatłoczoną ulicą w myślach ciągle powtarzając listę miejsc, w których mogła zastać blondyna i w końcu wpadła na pomysł. Uśmiechnęła się delikatnie i przyspieszyła. Bar, gdzie serwowali ramen i alkohol. Idealne miejsce dla Naruto.
********************************
Jako, że siedział blisko wejścia, od razu zauważył wchodzącą różowo włosom. Patrzył na nią z nieskrywanym zdziwieniem, nie spodziewał się jej tutaj. Pytaniem było tylko, czego tu szuka. Mimo iż byli blisko siebie, ta nawet nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, przeczesywała tylko pomieszczenie swoimi szmaragdowymi tęczówkami. A on? Patrzył na nią. Nie mógł oderwać od niej wzroku i tak było za każdym razem jak ją widział, a to zdarzało się ostatnio nad wymiar często.
W końcu na jej twarzy zagościł wyraz triumfu. Spojrzał w tym samym kierunku co ona i znowu został zaskoczony. "A ten młotek co tu robi?", pomyślał o starym przyjacielu zabaw z lat dziecięcych, który w tym momencie nie wyglądał zbyt dobrze. Znowu przewrócił wzrok na kobietę, ciągle stała w tym samym miejscu, jednak teraz rozmawiała z kimś przez telefon. Jak skończyła powolnym krokiem podeszła do Naruto i zaczęła coś do niego mówić, jednak za cicho, by Sasuke mógł cokolwiek usłyszeć. Mimo wszystko śledził jej poczynania czujnym wzrokiem. Sakura najwyraźniej z jakiegoś powodu szukała blondyna i teraz próbowała go namówić do współpracy. Na jej nieszczęście był zbyt zalany, żeby w jakikolwiek sposób, móc normalnie funkcjonować. Uchiha westchnął, po czym wstał. Chciał mieć spokojny wieczór, jednak wiedział, że nie ma teraz na co liczyć. Musi pomóc kobiecie, albo i jej i Uzumakiemu może się coś stać.
- Idź wynajmij mu jakiś pokój w hotelu naprzeciwko. Zaraz go wezmę, czekaj na mnie przy recepcji.
Widział jak przez jej twarz przeleciała niepewność, a także zdziwienie, jednak kiwnęła głową i poszła zrobić to co powiedział. "Czyli wie o moich relacjach z Naruto". Nie chcąc dłużej stać jak słup, wziął pod ramię nieprzytomnego już mężczyznę i zaczął kierować się ku wyjściu.
**********************************
Szła zatłoczoną ulicą w myślach ciągle powtarzając listę miejsc, w których mogła zastać blondyna i w końcu wpadła na pomysł. Uśmiechnęła się delikatnie i przyspieszyła. Bar, gdzie serwowali ramen i alkohol. Idealne miejsce dla Naruto.
********************************
Jako, że siedział blisko wejścia, od razu zauważył wchodzącą różowo włosom. Patrzył na nią z nieskrywanym zdziwieniem, nie spodziewał się jej tutaj. Pytaniem było tylko, czego tu szuka. Mimo iż byli blisko siebie, ta nawet nie zdawała sobie sprawy z jego obecności, przeczesywała tylko pomieszczenie swoimi szmaragdowymi tęczówkami. A on? Patrzył na nią. Nie mógł oderwać od niej wzroku i tak było za każdym razem jak ją widział, a to zdarzało się ostatnio nad wymiar często.
W końcu na jej twarzy zagościł wyraz triumfu. Spojrzał w tym samym kierunku co ona i znowu został zaskoczony. "A ten młotek co tu robi?", pomyślał o starym przyjacielu zabaw z lat dziecięcych, który w tym momencie nie wyglądał zbyt dobrze. Znowu przewrócił wzrok na kobietę, ciągle stała w tym samym miejscu, jednak teraz rozmawiała z kimś przez telefon. Jak skończyła powolnym krokiem podeszła do Naruto i zaczęła coś do niego mówić, jednak za cicho, by Sasuke mógł cokolwiek usłyszeć. Mimo wszystko śledził jej poczynania czujnym wzrokiem. Sakura najwyraźniej z jakiegoś powodu szukała blondyna i teraz próbowała go namówić do współpracy. Na jej nieszczęście był zbyt zalany, żeby w jakikolwiek sposób, móc normalnie funkcjonować. Uchiha westchnął, po czym wstał. Chciał mieć spokojny wieczór, jednak wiedział, że nie ma teraz na co liczyć. Musi pomóc kobiecie, albo i jej i Uzumakiemu może się coś stać.
- Idź wynajmij mu jakiś pokój w hotelu naprzeciwko. Zaraz go wezmę, czekaj na mnie przy recepcji.
Widział jak przez jej twarz przeleciała niepewność, a także zdziwienie, jednak kiwnęła głową i poszła zrobić to co powiedział. "Czyli wie o moich relacjach z Naruto". Nie chcąc dłużej stać jak słup, wziął pod ramię nieprzytomnego już mężczyznę i zaczął kierować się ku wyjściu.
**********************************
Zmieszany
wpadł do swojej firmy i szybkim krokiem skierował się ku windzie. Jako, że jego
gabinet znajdował się na samej górze, miał dużo czasu aby przemyśleć kilka
spraw. Po pierwsze, w końcu odważył się zerwać z Ino. Mimo, że przez bardzo
długi czas o tym myślał nie miał odwagi, no i w sumie ciągle wierzył, że jest
mu przeznaczona. Myślał o ich związku, na początku to była miłość, później
tylko przywiązania i niechęć do krzywdzenia drugiej osoby, która była widoczna bardziej z jego niż z jej strony. Poza tym był z nią szmat czasu. Chociaż w tym momencie nie wierzył, żeby ona w jakikolwiek sposób
go kochała. W końcu przejrzał na oczy, a prawda, którą ujrzał była za bardzo
bolesna. Dlatego też poszedł zapijać smutki. I tu pojawia się: po drugie, jak
znalazł się w hotelu? Rano przeczytał tylko krótką, odręcznie napisaną
wiadomość od Sakury, żeby wziął tabletkę od razu po przebudzeniu i ruszał do
pracy. Spóźnił się i to bardzo, bo w myślach krążyło mu mnóstwo pytań, więc
nawet nie sprawdził czasu. "Jak taka mała osóbka była w stanie zatachać
mnie tam?". To było coś co go najbardziej dręczyło. Skoro nie pamiętał jak
ona się pojawiła, ani kiedy, musiał być bardzo pijany, co równa się z bardzo
niskim poziomem zdolności do poruszania sprawnie wszystkimi kończynami. Był szalenie ciekawy jak udało jej się dopiąć swego i ulokować go w hotelowym pokoju.
Gdy dotarł na swoje piętro wystrzelił jak proca z windy i skierował się w stronę Sakury, która stała niedaleko, wyciągając co i rusz jakieś papiery z półek. Jak tylko usłyszała, że ktoś się zbliża odwróciła się w jego stronę i na jej twarzy dało się zobaczyć wyraźne oznaki zdenerwowania.
- W końcu jesteś! Jak można się tak spóźnić?! Przecież ci nawet budzik nastawiłam!!!
Zbiła go z pantałyku. Już wiedział jak bardzo sobie nagrabił. Jednak po chwili ujrzał, że jest zakłopotana.
- Przepraszam szefie, poniosło mnie. Nie powinnam była...
- No nic, zasłużyłem sobie. A teraz proszę powiedz mi...
- O nie, nie będziemy teraz rozmawiać o wczoraj. Zachowałeś się bardzo nieprofesjonalnie prezesie, ale udam, że tego nie było. A ty nie będziesz zadawał pytań.
Nie wiedział co powiedzieć, tak po prostu mu przerwała, a on był taki ciekawy!
- Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, zapytaj szanownego pana Uchihę. Ja cały wczorajszy wieczór puszczam w niepamięć. A teraz zacznijmy pracę. Bardzo dużo się naskładało papierów, które musisz przejrzeć, szefie. No i na 15 mamy spotkanie.
- Dobrze. I Sakura.
Kobieta odwróciła się do niego z pytającym wyrazem twarzy.
- Dziękuję.
Obdarowała go delikatnym uśmiechem.
- Po to jestem- powiedziała i wyszła.
Gdy dotarł na swoje piętro wystrzelił jak proca z windy i skierował się w stronę Sakury, która stała niedaleko, wyciągając co i rusz jakieś papiery z półek. Jak tylko usłyszała, że ktoś się zbliża odwróciła się w jego stronę i na jej twarzy dało się zobaczyć wyraźne oznaki zdenerwowania.
- W końcu jesteś! Jak można się tak spóźnić?! Przecież ci nawet budzik nastawiłam!!!
Zbiła go z pantałyku. Już wiedział jak bardzo sobie nagrabił. Jednak po chwili ujrzał, że jest zakłopotana.
- Przepraszam szefie, poniosło mnie. Nie powinnam była...
- No nic, zasłużyłem sobie. A teraz proszę powiedz mi...
- O nie, nie będziemy teraz rozmawiać o wczoraj. Zachowałeś się bardzo nieprofesjonalnie prezesie, ale udam, że tego nie było. A ty nie będziesz zadawał pytań.
Nie wiedział co powiedzieć, tak po prostu mu przerwała, a on był taki ciekawy!
- Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć, zapytaj szanownego pana Uchihę. Ja cały wczorajszy wieczór puszczam w niepamięć. A teraz zacznijmy pracę. Bardzo dużo się naskładało papierów, które musisz przejrzeć, szefie. No i na 15 mamy spotkanie.
- Dobrze. I Sakura.
Kobieta odwróciła się do niego z pytającym wyrazem twarzy.
- Dziękuję.
Obdarowała go delikatnym uśmiechem.
- Po to jestem- powiedziała i wyszła.
Rozdział czwarty
Po raz kolejny w duchu dziękowała wszystkim możliwym
bóstwom, że dziś jest sobota, dzień wolny od pracy. Jej głowa chciała wybuchnąć
za każdym razem, gdy wykonywała nawet najdrobniejszy ruch. Kac męczył ją od
samego rana, pocieszała się tylko, że jak wychodziła od Sakury ta wyglądała
jeszcze gorzej od niej. Mimo złego samopoczucia czuła się szczęśliwa,
spełniona. Odnowiła kontakty z najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miała
i spędziły całą noc plotkując i śmiejąc się.
Weszła do domu, pociągając nogami zwróciła się w stronę pokoju, lecz po chwili się rozmyśliła i poszła do kuchni by wziąć jakieś leki, a także szklankę czegoś co pomoże na suchość w gardle. W tym momencie marzyła tylko o spaniu, więc jak już połknęła tabletkę, ze szklanką w dłoni powędrowała do swojego pokoju. Najdelikatniej jak mogła ułożyła się na poduszce, mimo wszystko ból rozszedł się po jej głowie w zawrotnym tempie. "To będzie bardzo długi dzień", zaświtało jej w myślach, po czym usnęła.
Gdy postanowiła otworzyć oczy za oknem było ciemno, a jej głowa była w bardzo dobrym stanie. Ucieszona wstała szybko i pobiegła do kuchni, gdzie wcześniej zostawiła torebkę, a w niej telefon. Zamierzała zadzwonić do Sakury. Już po pierwszym sygnale usłyszała znajomy głos.
- Tak, słucham?
- Oj, oj, Sakura, coś czuję, że ten dzień nie należał do najlepszych.
- Nawet sobie tak nie żartuj!- odpowiedziała tamta z nutką złości w głosie- Mam okropny ból głowy, żadnych tabletek i jeszcze musiałam biec dziś do pracy, bo mój kochany szef, jak zwykle zresztą, zapomniał jakiś ważnych papierów na spotkanie! No i musiałam zawalać, najpierw do biura, a później na spotkanie, żeby mu je dostarczyć. I jeszcze jakby tego było mało, jak biegłam to złamałam sobie obcas!!! Gdyby nie twój szef, nie skończyło by się tylko na nim.
- Mój szef?
Zdziwienie malowało się na jej twarzy, on niezbyt często pokazywał się gdzieś, chyba, że bardzo musiał. Dziś był dzień odpoczynku, więc sądziła, że spędza go w domu, a tu takie zaskoczenie. Nie umknęło jej też, w jaki sposób Uchiha patrzył na jej zielonooką koleżankę, na bankiecie, na którym się poznali. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak dokładnie, złapał mnie zanim upadłam, co znacznie uszczupliło liczbę moich obrażeń.
- Cóż ja mogę powiedzieć. Może: przestań biegać jak opętana, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę, lub co gorsza, wpadniesz w łapy niesamowitego kolesia!
Tamta od razu zaśmiała sie, cieszyło ją, że poprawiła jej humor.
- Tak, nie żałuję!- Sakura ciągle chichotała, jak nastolatka.
- Oho! Gadaj co się stało!
Głucha cisza zapadła po drugiej stronie.
- Sakura!- powiedziała z grozą w głosie.
- No już, już. W sumie nic specjalnego. No może oprócz, tego, że szanowny Pan Uchiha walnął mi strasznie długą gadkę na temat rozważnego kierowania swoim życiem, które w każdej chwili mogę stracić.
Słysząc jak koleżanka jednym tchem wyznała wszystko, z nutką ironii w głosie nie wiedziała co powiedzieć. Zakończenie rozmowy wydawało się najlepszym pomysłem. Jednak pytania kłębiące się w jej głowie niedługo będą musiały zostać wypowiedziane.
- Słuchaj, ja już muszę kończyć, mam nadzieję, że w następnych dniach znajdziesz dla mnie czas.
Tym razem to Sakura przerwała jej przemyślenia. Delikatnym głosem odpowiedziała tylko:
- Spoko, nie ma problemu. Czekam na telefon.
********************************
W wielkim szoku patrzyła na swojego mężczyznę, w sumie po jego słowach, to już raczej nie jej. Nie wiedziała co w tym momencie zrobić. Jak on w ogóle śmiał tak się do niej odezwać? Do niej! Wspaniałej, pięknej Ino! Niedorzeczne! Niewiarygodne!
Już otwierała usta by mu wyrzucić jaki z niego cham i prostak. Ale on bezczelnie jej przerwał.
- Nic nie mów Ino, nie chce mi się ciebie dłużej słuchać! Po prostu zrób to co kazałem, zbieraj manatki i wypieprzaj z mojego życia. Nie potrzebuję ani ciebie, ani twoich wiecznych problemów. Mam swoje własne!
- Tak po prostu mnie wyrzucasz?! Jak jakiegoś śmiecia?!
- Nie przesadzaj...
Nie wytrzymała, krew w niej wrzała. Utrze mu nosa, z nią miałby wszystko!
- Wrócisz do mnie z podkulonym ogonem, zobaczysz, będziesz błagał żebym wróciła! Ale nawet nie myśl, że to zrobię. Jeszcze dziś powiem tatusiowi, żeby zerwał z tobą wszelkie interesy. Ty... Ty DUPKU!
Spojrzał na nią z taką pogardą w oczach, że aż się cofnęła.
- Myślisz, że potrzebuję twojego ojczulka żeby odnieść sukces? To grubo się mylisz! A teraz z łaski swojej wynoś się! Albo nie! Wiesz co? Ja wyjdę, a ty się spakuj, do rana ma cię nie być. Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy!
Nigdy na nią nie krzyczał. Ba! On nigdy głosu nie podnosił. Zbita z tropu ciągle się w niego wpatrywała. A on pozbierał kilka swoich rzeczy i wyszedł z mieszkania. Towarzyszył temu głośny trzask drzwi.
A w jej głowie rodził się plan, nie odpuści mu, jest jej potrzebny. Poza tym nikt do tej pory nie potraktował jej w ten sposób, w obawie przed gniewem jej ojca. Nie miała wyboru, jej nadwyrężona lekko duma domagała się zemsty. Na twarz blondynki zawitał nieprzyjemny uśmiech. "Już ja ci pokażę."
Weszła do domu, pociągając nogami zwróciła się w stronę pokoju, lecz po chwili się rozmyśliła i poszła do kuchni by wziąć jakieś leki, a także szklankę czegoś co pomoże na suchość w gardle. W tym momencie marzyła tylko o spaniu, więc jak już połknęła tabletkę, ze szklanką w dłoni powędrowała do swojego pokoju. Najdelikatniej jak mogła ułożyła się na poduszce, mimo wszystko ból rozszedł się po jej głowie w zawrotnym tempie. "To będzie bardzo długi dzień", zaświtało jej w myślach, po czym usnęła.
Gdy postanowiła otworzyć oczy za oknem było ciemno, a jej głowa była w bardzo dobrym stanie. Ucieszona wstała szybko i pobiegła do kuchni, gdzie wcześniej zostawiła torebkę, a w niej telefon. Zamierzała zadzwonić do Sakury. Już po pierwszym sygnale usłyszała znajomy głos.
- Tak, słucham?
- Oj, oj, Sakura, coś czuję, że ten dzień nie należał do najlepszych.
- Nawet sobie tak nie żartuj!- odpowiedziała tamta z nutką złości w głosie- Mam okropny ból głowy, żadnych tabletek i jeszcze musiałam biec dziś do pracy, bo mój kochany szef, jak zwykle zresztą, zapomniał jakiś ważnych papierów na spotkanie! No i musiałam zawalać, najpierw do biura, a później na spotkanie, żeby mu je dostarczyć. I jeszcze jakby tego było mało, jak biegłam to złamałam sobie obcas!!! Gdyby nie twój szef, nie skończyło by się tylko na nim.
- Mój szef?
Zdziwienie malowało się na jej twarzy, on niezbyt często pokazywał się gdzieś, chyba, że bardzo musiał. Dziś był dzień odpoczynku, więc sądziła, że spędza go w domu, a tu takie zaskoczenie. Nie umknęło jej też, w jaki sposób Uchiha patrzył na jej zielonooką koleżankę, na bankiecie, na którym się poznali. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak dokładnie, złapał mnie zanim upadłam, co znacznie uszczupliło liczbę moich obrażeń.
- Cóż ja mogę powiedzieć. Może: przestań biegać jak opętana, bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę, lub co gorsza, wpadniesz w łapy niesamowitego kolesia!
Tamta od razu zaśmiała sie, cieszyło ją, że poprawiła jej humor.
- Tak, nie żałuję!- Sakura ciągle chichotała, jak nastolatka.
- Oho! Gadaj co się stało!
Głucha cisza zapadła po drugiej stronie.
- Sakura!- powiedziała z grozą w głosie.
- No już, już. W sumie nic specjalnego. No może oprócz, tego, że szanowny Pan Uchiha walnął mi strasznie długą gadkę na temat rozważnego kierowania swoim życiem, które w każdej chwili mogę stracić.
Słysząc jak koleżanka jednym tchem wyznała wszystko, z nutką ironii w głosie nie wiedziała co powiedzieć. Zakończenie rozmowy wydawało się najlepszym pomysłem. Jednak pytania kłębiące się w jej głowie niedługo będą musiały zostać wypowiedziane.
- Słuchaj, ja już muszę kończyć, mam nadzieję, że w następnych dniach znajdziesz dla mnie czas.
Tym razem to Sakura przerwała jej przemyślenia. Delikatnym głosem odpowiedziała tylko:
- Spoko, nie ma problemu. Czekam na telefon.
********************************
W wielkim szoku patrzyła na swojego mężczyznę, w sumie po jego słowach, to już raczej nie jej. Nie wiedziała co w tym momencie zrobić. Jak on w ogóle śmiał tak się do niej odezwać? Do niej! Wspaniałej, pięknej Ino! Niedorzeczne! Niewiarygodne!
Już otwierała usta by mu wyrzucić jaki z niego cham i prostak. Ale on bezczelnie jej przerwał.
- Nic nie mów Ino, nie chce mi się ciebie dłużej słuchać! Po prostu zrób to co kazałem, zbieraj manatki i wypieprzaj z mojego życia. Nie potrzebuję ani ciebie, ani twoich wiecznych problemów. Mam swoje własne!
- Tak po prostu mnie wyrzucasz?! Jak jakiegoś śmiecia?!
- Nie przesadzaj...
Nie wytrzymała, krew w niej wrzała. Utrze mu nosa, z nią miałby wszystko!
- Wrócisz do mnie z podkulonym ogonem, zobaczysz, będziesz błagał żebym wróciła! Ale nawet nie myśl, że to zrobię. Jeszcze dziś powiem tatusiowi, żeby zerwał z tobą wszelkie interesy. Ty... Ty DUPKU!
Spojrzał na nią z taką pogardą w oczach, że aż się cofnęła.
- Myślisz, że potrzebuję twojego ojczulka żeby odnieść sukces? To grubo się mylisz! A teraz z łaski swojej wynoś się! Albo nie! Wiesz co? Ja wyjdę, a ty się spakuj, do rana ma cię nie być. Nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy!
Nigdy na nią nie krzyczał. Ba! On nigdy głosu nie podnosił. Zbita z tropu ciągle się w niego wpatrywała. A on pozbierał kilka swoich rzeczy i wyszedł z mieszkania. Towarzyszył temu głośny trzask drzwi.
A w jej głowie rodził się plan, nie odpuści mu, jest jej potrzebny. Poza tym nikt do tej pory nie potraktował jej w ten sposób, w obawie przed gniewem jej ojca. Nie miała wyboru, jej nadwyrężona lekko duma domagała się zemsty. Na twarz blondynki zawitał nieprzyjemny uśmiech. "Już ja ci pokażę."
środa, 19 listopada 2014
Rozdział trzeci
Siedziała z kubkiem gorącej czekolady w dłoni, nieświadomie
głaszcząc śpiącego na jej kolanach kota. Przed jej oczami ciągle latały
wydarzenia z wczorajszego wieczora. Przez cały dzień nie mogła skupić się na
niczym, w pracy nie szło jej zbyt dobrze przez to zbyt duże rozkojarzenie. A
wszystko przez jednego mężczyznę! Cóż, nie byle jakiego, ale mimo wszystko.
Gdy weszli razem z Naruto do środka, wszystko trwało w najlepsze, byli troszkę spóźnieni, na szczęście nikt nie zauważył ich nieobecności. Przez chwilę stali w wejściu, zamieniając parę słów odnośnie tego wieczoru. Gdy już chcieli wmieszać się w tłum zauważyła, że ktoś uporczywie się jej przygląda, spojrzała w stronę tej osoby i myślała, że jej szczęka zaraz z hukiem upadnie i roztrzaska się o ziemie! To był on! Koleś z jej snów! "Jak to możliwe?", gorączkowe pytanie ciągle pojawiało się w jej głowie. "To jakiś żart od losu!". Nie mogła się niestety powstrzymać i dosłownie pożerała go wzrokiem, a było na czym oko zawiesić. Wysoki, mega przystojny, no i te piękne ciemne oczy, które gubiły kobiety, tylko po jednym spojrzeniu. Wiedziała, że on widział iż ona też mu się przygląda i możliwe, że właśnie to zmusiło go do zrobienia jakiegoś kroku, po prostu zniknął z jej pola widzenia. Była troszkę zasmucona, ale reszta wieczoru wynagrodziła jej to z nawiązką.
Na chwilę musiała przestać o tym rozmyślać, bo ktoś właśnie dzwonił do jej mieszkania, chwilę jej to zajęło, ale przypomniała sobie o Hinacie, z którą jest umówiona. Szybko wstała i pobiegła otworzyć drzwi. Znały się z liceum, później na studiach ich kontakty się urwały, mimo wszystko ciągle o sobie pamiętały, a ich ciepłe uczucia względem siebie nie przeminęły. Postanowiły więc odbudować od nowa ich przyjaźń, gdyż obie wiedziały, że było o co walczyć. A wszystko dzięki Naruto i panu nie do końca nieznajomemu, którego to właśnie wyżej wspomniana dawna przyjaciółka była sekretarką. Było to komiczne ale prawdziwe. Jak tylko jej szef wypatrzył swoją ofiarę (czyt. Sasuke), szybkim krokiem skierował się w jego stronę, ciągnąc za sobą zdziwioną Sakurę. I tak właśnie doszło do ich pierwszego spotkania, widziała, że ciemnooki nie jest zadowolony z sytuacji do jakiej doszło, ale nie miał nic do powiedzenia, ponieważ od pierwszej chwili prezes jej firmy zasypywał go powitaniami, pytaniami no i nie omieszkał przedstawić mu swojej najbardziej zaufanej pracownicy. Wszystko było dość sztywne, aż tu przy boku Uchihy pojawiła się Hinata, jakież było ich zdziwienie, jak tylko się rozpoznały, bardzo się ucieszyły, po czym zostawiły panów samych sobie na resztę wieczoru.
"No dość rozmyślań!", jej przyjaciółka cały czas coś do niej mówiła odkąd tylko weszła, ale ona nie zwracała na to uwagi pogrążona we własnych myślach.
- Nie słuchałaś mnie prawda?
- Eh- wiedziała, że nie ma co kłamać- tak, wybacz. Masz może na coś ochotę?
- Nie, dziękuję. Albo wiesz co, wyjmij jakiś alkohol. Masz coś prawda?
- No i tu pojawia się problem, moja droga, bo nie mam.
Zobaczyła tylko diabelski uśmiech na ustach koleżanki, która popędziła do swojej torby.
- Wiedziałam, że tak będzie, więc ja coś mam!
Oznajmiając jej to, miała już wielki uśmiech na twarzy. Sakura nie wierzyła własnym oczom! Ta nieśmiała kiedyś dziewczyna, zmieniła się nie do poznania pod niektórymi względami.
- Hinata, muszę szczerze stwierdzić, że coraz bardziej mnie zaskakujesz- wybuchła śmiechem.
Później to już szybko poszło, otworzyły butelkę wysokoprocentowego alkoholu i piły, rozmawiając. Zaczęły od skończenia liceum, opowiadając co się z nimi działo przez kilka ostatnich lat. Obgadywały mężczyzn, z którymi były, prace jakie wykonywały. No i oczywiście nie zabrakło tu miejsca na wspominki i rozczulanie się nad tym, jakie to życie było proste, kiedy się mało naście lat. W sumie niewiele się zmieniły od tamtego czasu, no może poza niektórymi zachowaniami, Hinata wciąż wyglądała podobnie, miała długie ciemne, zdrowe włosy i piękne, białe jak śnieg oczy. Sakura zawsze zazdrościła jej tych włosów i oczu. Wyróżniało ją to z tłumu, ale za razem wyglądała dostojnie. A ona? Z tymi różowymi kłakami wyróżniała się, a jakże, ale nigdy w pozytywny sposób.
Gdy były już bardzo podpite z ust Hinaty padło pytanie, którego różowo włosa się nie spodziewała.
- Czy twój szef, jest może zajęty?- po tych słowach głośno beknęła.
Obie równocześnie zachichotały z tego wyczynu, jakby był najzabawniejszą rzeczą na świecie.
- W sumie to jest, z tego co wiem- odpowiedziała szczerze, jednak wyczytując z oczu towarzyszki lekki smutek, dopowiedziała- ale myślę, że w jego związku nie jest zbyt kolorowo i pewnie to tylko kwestia czasu, lub kobiety- tu puściła tamtej oczko- kiedy się po prostu rozpadnie.
- Dobrze wiesz, że nie jestem taka!
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę-tym razem to jej się odbiło- ale nie znaczy to, że nie możesz troszkę namieszać mu w głowie!
- Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić- odgryzła się jej.
- Eh, kiedyś będziesz musiała zrobić pierwszy krok! Idę po jakiś sok. Chcesz?
- Jasne, poproszę.
Poszła wolno do kuchni, gdyż zbyt chaotyczne kroki mogły spowodować szybkie, no i dość bolesne spotkanie z ziemią. Jej stan, mocnego upojenia alkoholowego zwiastował nadchodzącego kaca mordercę. Ale nie przejmowała się, dawno nie bawiła się tak dobrze jak dziś.
Ze szklankami po brzegi napełnionymi sokiem pomarańczowym, dumnym krokiem wkroczyła do salonu, jakież było jej zdziwienie, gdy zastała granatowo włosom śpiącą smacznie z jej kotem na kolanach. Po cichu odłożyła szkło na stół, cały czas starając się nie śmiać na cały głos, by nie zbudzić smacznie śpiącej koleżanki. Wzięła koc, którym opatuliła tamtą i sama udała się na spoczynek.
Gdy weszli razem z Naruto do środka, wszystko trwało w najlepsze, byli troszkę spóźnieni, na szczęście nikt nie zauważył ich nieobecności. Przez chwilę stali w wejściu, zamieniając parę słów odnośnie tego wieczoru. Gdy już chcieli wmieszać się w tłum zauważyła, że ktoś uporczywie się jej przygląda, spojrzała w stronę tej osoby i myślała, że jej szczęka zaraz z hukiem upadnie i roztrzaska się o ziemie! To był on! Koleś z jej snów! "Jak to możliwe?", gorączkowe pytanie ciągle pojawiało się w jej głowie. "To jakiś żart od losu!". Nie mogła się niestety powstrzymać i dosłownie pożerała go wzrokiem, a było na czym oko zawiesić. Wysoki, mega przystojny, no i te piękne ciemne oczy, które gubiły kobiety, tylko po jednym spojrzeniu. Wiedziała, że on widział iż ona też mu się przygląda i możliwe, że właśnie to zmusiło go do zrobienia jakiegoś kroku, po prostu zniknął z jej pola widzenia. Była troszkę zasmucona, ale reszta wieczoru wynagrodziła jej to z nawiązką.
Na chwilę musiała przestać o tym rozmyślać, bo ktoś właśnie dzwonił do jej mieszkania, chwilę jej to zajęło, ale przypomniała sobie o Hinacie, z którą jest umówiona. Szybko wstała i pobiegła otworzyć drzwi. Znały się z liceum, później na studiach ich kontakty się urwały, mimo wszystko ciągle o sobie pamiętały, a ich ciepłe uczucia względem siebie nie przeminęły. Postanowiły więc odbudować od nowa ich przyjaźń, gdyż obie wiedziały, że było o co walczyć. A wszystko dzięki Naruto i panu nie do końca nieznajomemu, którego to właśnie wyżej wspomniana dawna przyjaciółka była sekretarką. Było to komiczne ale prawdziwe. Jak tylko jej szef wypatrzył swoją ofiarę (czyt. Sasuke), szybkim krokiem skierował się w jego stronę, ciągnąc za sobą zdziwioną Sakurę. I tak właśnie doszło do ich pierwszego spotkania, widziała, że ciemnooki nie jest zadowolony z sytuacji do jakiej doszło, ale nie miał nic do powiedzenia, ponieważ od pierwszej chwili prezes jej firmy zasypywał go powitaniami, pytaniami no i nie omieszkał przedstawić mu swojej najbardziej zaufanej pracownicy. Wszystko było dość sztywne, aż tu przy boku Uchihy pojawiła się Hinata, jakież było ich zdziwienie, jak tylko się rozpoznały, bardzo się ucieszyły, po czym zostawiły panów samych sobie na resztę wieczoru.
"No dość rozmyślań!", jej przyjaciółka cały czas coś do niej mówiła odkąd tylko weszła, ale ona nie zwracała na to uwagi pogrążona we własnych myślach.
- Nie słuchałaś mnie prawda?
- Eh- wiedziała, że nie ma co kłamać- tak, wybacz. Masz może na coś ochotę?
- Nie, dziękuję. Albo wiesz co, wyjmij jakiś alkohol. Masz coś prawda?
- No i tu pojawia się problem, moja droga, bo nie mam.
Zobaczyła tylko diabelski uśmiech na ustach koleżanki, która popędziła do swojej torby.
- Wiedziałam, że tak będzie, więc ja coś mam!
Oznajmiając jej to, miała już wielki uśmiech na twarzy. Sakura nie wierzyła własnym oczom! Ta nieśmiała kiedyś dziewczyna, zmieniła się nie do poznania pod niektórymi względami.
- Hinata, muszę szczerze stwierdzić, że coraz bardziej mnie zaskakujesz- wybuchła śmiechem.
Później to już szybko poszło, otworzyły butelkę wysokoprocentowego alkoholu i piły, rozmawiając. Zaczęły od skończenia liceum, opowiadając co się z nimi działo przez kilka ostatnich lat. Obgadywały mężczyzn, z którymi były, prace jakie wykonywały. No i oczywiście nie zabrakło tu miejsca na wspominki i rozczulanie się nad tym, jakie to życie było proste, kiedy się mało naście lat. W sumie niewiele się zmieniły od tamtego czasu, no może poza niektórymi zachowaniami, Hinata wciąż wyglądała podobnie, miała długie ciemne, zdrowe włosy i piękne, białe jak śnieg oczy. Sakura zawsze zazdrościła jej tych włosów i oczu. Wyróżniało ją to z tłumu, ale za razem wyglądała dostojnie. A ona? Z tymi różowymi kłakami wyróżniała się, a jakże, ale nigdy w pozytywny sposób.
Gdy były już bardzo podpite z ust Hinaty padło pytanie, którego różowo włosa się nie spodziewała.
- Czy twój szef, jest może zajęty?- po tych słowach głośno beknęła.
Obie równocześnie zachichotały z tego wyczynu, jakby był najzabawniejszą rzeczą na świecie.
- W sumie to jest, z tego co wiem- odpowiedziała szczerze, jednak wyczytując z oczu towarzyszki lekki smutek, dopowiedziała- ale myślę, że w jego związku nie jest zbyt kolorowo i pewnie to tylko kwestia czasu, lub kobiety- tu puściła tamtej oczko- kiedy się po prostu rozpadnie.
- Dobrze wiesz, że nie jestem taka!
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę-tym razem to jej się odbiło- ale nie znaczy to, że nie możesz troszkę namieszać mu w głowie!
- Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić- odgryzła się jej.
- Eh, kiedyś będziesz musiała zrobić pierwszy krok! Idę po jakiś sok. Chcesz?
- Jasne, poproszę.
Poszła wolno do kuchni, gdyż zbyt chaotyczne kroki mogły spowodować szybkie, no i dość bolesne spotkanie z ziemią. Jej stan, mocnego upojenia alkoholowego zwiastował nadchodzącego kaca mordercę. Ale nie przejmowała się, dawno nie bawiła się tak dobrze jak dziś.
Ze szklankami po brzegi napełnionymi sokiem pomarańczowym, dumnym krokiem wkroczyła do salonu, jakież było jej zdziwienie, gdy zastała granatowo włosom śpiącą smacznie z jej kotem na kolanach. Po cichu odłożyła szkło na stół, cały czas starając się nie śmiać na cały głos, by nie zbudzić smacznie śpiącej koleżanki. Wzięła koc, którym opatuliła tamtą i sama udała się na spoczynek.
wtorek, 18 listopada 2014
Rozdział drugi
Obudziła się jak zawsze wcześnie rano, ponieważ jej
pupilkowi punkt 6 zebrało się na pieszczoty. Od momentu, w którym postanowiła
go przygarnąć, a on przyzwyczaił się do niej i obdarzył zaufaniem, każdego
ranka pieczołowicie lizał całą jej szyję a czasem także i twarz. O ile to jedno
jakoś mogła przeboleć, nie chciała by jego szorstki języczek, którym
niewątpliwie wcześniej wylizywał intymne części swojego ciała, dotykał jej
twarzy. Stanowczo, acz delikatnie odepchnęła tą małą, uroczą mordkę by
następnie wstać, przyszykować dla nich jakieś śniadanie, a później jak zwykle
wybiec do pracy. Niewiele myśląc skierowała się do kuchni, wyjęła potrzebne
składniki i zabrała się za robienie posiłku. Dopiero po chwili dotarło do niej,
że dzisiaj ma wolne bo idzie z szefem na bankiet, jako osoba towarzysząca. Jej ręka
zatrzymała się w powietrzu, a ona na spokojnie rozważała wszystkie za i
przeciw. Wcale nie musi iść jeśli nie chce, ale jeśli Naruto, bo takie nosił
imię założyciel firmy, w której pracowała, dzwonił do niej w nocy, potrzebował
jej towarzystwa na tej dzisiejszej "imprezie" dla sztywniaków. Już
teraz wiedziała, że ten wieczór nie będzie należał do najlepszych w jej życiu,
a jeśli coś pójdzie nie tak, będzie go mogła zaliczyć do tych najgorszych,
których w tym momencie i tak było sporo. Westchnęła cicho, postawiła przed
kotem jego żarcie a następnie zabrała się za swoje, ciągle zamyślona, skończyła
a naczynia powędrowały do zlewu. Nie mając za bardzo co ze sobą zrobić
postanowiła wziąć kąpiel, w końcu mogła sobie pozwolić na rozpieszczanie
swojego zmęczonego ciała. Uśmiechnięta wparowała do łazienki i szybko odkręciła
wodę, by ta już zaczęła powoli wypełniać wannę, sama zaś w szybkim tempie
zrzucała z siebie ciuchy, by zdążyć wskoczyć za nim woda stanie się nieznośnie
gorąca. Uwielbiała gorącą wodę, jednak nie lubiła wchodzić do wanny, która była pełna, zawsze wtedy bardziej ją to parzyło niż gdy wchodziła zanim
wanna była dostatecznie napełniona. Szybko weszła i z cichym, błogim
westchnięciem osunęła się po lodowatym jeszcze brzegu wanny, ułożyła się wygodnie,
a później zatopiła w myślach. Miała czas więc delikatnie jeździła gąbką po
swoim ciele, uspokajało ją to. gdy skończyła postanowiła jeszcze chwilę się
wylegiwać. Popatrzyła krótko na zegar, który ze sobą przyniosła, tak na wszelki
wypadek i już po chwili, zasnęła, najnormalniej w świecie. A w jej sennej
krainie znów spotkała tego mężczyznę JAKI ON BYŁ SEKSOWNY! I CAŁY JEJ!
Gdy już się wybudziła, nie była zbyt zadowolona, jak dla niej sen był za krótki, a działy się tam takie rzeczy! Na dodatek woda, niedawno jeszcze gorąca, teraz była lodowata. Szybko w jej głowie zaświtała myśl "Która jest godzina?". Szybko wzrokiem przeskoczyła na stojący niedaleko zegar i aż jej szczęka opadła. Spała 2 godziny! Niemożliwe! Szybko spuściła wodę i w biegu wycierała swoje ciało. Wyliczała w głowie co jeszcze musi zrobić i ile ma na to czasu. Skoro jest 10, a jej szef ma być po nią po 17 to ma go całkiem sporo. Ale biorąc pod uwagę fakt, że nie za bardzo ma co na siebie włożyć, musi od tego odjąć co najmniej 3 godziny na znalezienie czegoś dobrego, a to znacznie skraca jej czas! Jednak nie miała wyjścia. Ciągle w biegu nakładała na siebie różne części garderoby, a także przypominała sobie o drobnych, przydatnych rzeczach, które wrzucała do swojej torby. Związując swoje włosy w luźnego koka, wyszła z mieszkania, zamykając wcześniej drzwi, ruszyła na podbój sklepów.
********************************
Był zmęczony, bankiet dłużył mu się niesamowicie, a dopiero co się zaczął. Nie widział tu nic ciekawego do roboty, ale żeby jego firma, a raczej firma jego ojca, którą przejął po jego śmierci, rozrastała się, był tu niezbędny. Nowe kontakty, które znacznie poszerzą jego horyzonty, dla czegoś takiego był gotów się poświęcić.
Zobaczył swoją sekretarkę i już miał do niej podejść, gdy w wejściu ujrzał swojego dawnego przyjaciela, a także najgorszego rywala. Ich przyjaźń trwała, dopóki szybka śmierć jego ojca, po równie szybkiej ale bardzo ciężkiej chorobie, zmusiła go do objęcia stanowiska prezesa. Gdyby nie fakt, że jego starszy brat Itachi, zniknął i już więcej się nie pojawił, prawdopodobnie to właśnie on zajmowałby to stanowisko, a Sasuke miałby święty spokój. Jednak przeszłości nie zmieni, a kiedy już został prezesem odciął się od dawnych znajomych. W tym od Naruto, który jednak nie poddał się i ciągle wierzył, że dalej mogą się przyjaźnić. Sasuke słyszał iż to właśnie z jego powodu ten blond włosy idiota założył własną firmę, która z dnia na dzień pięła się coraz wyżej. Mógł sobie tylko wyobrazić co się roiło w głowie tego człowieka.
Rozmyślałby o tym dalej, ale tuż przy Uzumakim mignęło mu coś różowego, zaciekawiony spojrzał, co też może aż tak przyciągać uwagę. Jego wzrok napotkał kobietę, o długich różowych włosach. "Pewnie farbowane" pomyślał, "O zgrozo, jaka babka może być na tyle głupia, żeby chcieć zwrócić na siebie uwagę czymś takim?" Nie mieściło się to w jego głowie. Już miał ruszyć dalej i olać dziwną parkę, która ciągle się nie ruszała, lecz w tym momencie, różowo włosa odwróciła się, a on nie mógł zrobić ani jednego kroku. Była piękna. Duże oczy o kolorze soczystej trawy, z jasnymi przebłyskami, a do tego bardzo długie ciemne rzęsy, filigranowa postura, pełne piersi i przyjemnie zaokrąglone biodra. O tak, była cudowna. Patrzył tak jeszcze chwilę, po tym uświadomił sobie, że go przyłapała jak się jej przygląda. Jak zauważył, ona sama nie była mu dłużna. Nie chcąc sobie zaprzątać nią dłużej myśli, potrząsnął lekko głową po czym ruszył w tylko sobie znaną stronę. Byle dalej od niej.
Gdy już się wybudziła, nie była zbyt zadowolona, jak dla niej sen był za krótki, a działy się tam takie rzeczy! Na dodatek woda, niedawno jeszcze gorąca, teraz była lodowata. Szybko w jej głowie zaświtała myśl "Która jest godzina?". Szybko wzrokiem przeskoczyła na stojący niedaleko zegar i aż jej szczęka opadła. Spała 2 godziny! Niemożliwe! Szybko spuściła wodę i w biegu wycierała swoje ciało. Wyliczała w głowie co jeszcze musi zrobić i ile ma na to czasu. Skoro jest 10, a jej szef ma być po nią po 17 to ma go całkiem sporo. Ale biorąc pod uwagę fakt, że nie za bardzo ma co na siebie włożyć, musi od tego odjąć co najmniej 3 godziny na znalezienie czegoś dobrego, a to znacznie skraca jej czas! Jednak nie miała wyjścia. Ciągle w biegu nakładała na siebie różne części garderoby, a także przypominała sobie o drobnych, przydatnych rzeczach, które wrzucała do swojej torby. Związując swoje włosy w luźnego koka, wyszła z mieszkania, zamykając wcześniej drzwi, ruszyła na podbój sklepów.
********************************
Był zmęczony, bankiet dłużył mu się niesamowicie, a dopiero co się zaczął. Nie widział tu nic ciekawego do roboty, ale żeby jego firma, a raczej firma jego ojca, którą przejął po jego śmierci, rozrastała się, był tu niezbędny. Nowe kontakty, które znacznie poszerzą jego horyzonty, dla czegoś takiego był gotów się poświęcić.
Zobaczył swoją sekretarkę i już miał do niej podejść, gdy w wejściu ujrzał swojego dawnego przyjaciela, a także najgorszego rywala. Ich przyjaźń trwała, dopóki szybka śmierć jego ojca, po równie szybkiej ale bardzo ciężkiej chorobie, zmusiła go do objęcia stanowiska prezesa. Gdyby nie fakt, że jego starszy brat Itachi, zniknął i już więcej się nie pojawił, prawdopodobnie to właśnie on zajmowałby to stanowisko, a Sasuke miałby święty spokój. Jednak przeszłości nie zmieni, a kiedy już został prezesem odciął się od dawnych znajomych. W tym od Naruto, który jednak nie poddał się i ciągle wierzył, że dalej mogą się przyjaźnić. Sasuke słyszał iż to właśnie z jego powodu ten blond włosy idiota założył własną firmę, która z dnia na dzień pięła się coraz wyżej. Mógł sobie tylko wyobrazić co się roiło w głowie tego człowieka.
Rozmyślałby o tym dalej, ale tuż przy Uzumakim mignęło mu coś różowego, zaciekawiony spojrzał, co też może aż tak przyciągać uwagę. Jego wzrok napotkał kobietę, o długich różowych włosach. "Pewnie farbowane" pomyślał, "O zgrozo, jaka babka może być na tyle głupia, żeby chcieć zwrócić na siebie uwagę czymś takim?" Nie mieściło się to w jego głowie. Już miał ruszyć dalej i olać dziwną parkę, która ciągle się nie ruszała, lecz w tym momencie, różowo włosa odwróciła się, a on nie mógł zrobić ani jednego kroku. Była piękna. Duże oczy o kolorze soczystej trawy, z jasnymi przebłyskami, a do tego bardzo długie ciemne rzęsy, filigranowa postura, pełne piersi i przyjemnie zaokrąglone biodra. O tak, była cudowna. Patrzył tak jeszcze chwilę, po tym uświadomił sobie, że go przyłapała jak się jej przygląda. Jak zauważył, ona sama nie była mu dłużna. Nie chcąc sobie zaprzątać nią dłużej myśli, potrząsnął lekko głową po czym ruszył w tylko sobie znaną stronę. Byle dalej od niej.
niedziela, 16 listopada 2014
Rozdział pierwszy
Już od
miesiąca przebywa w Tokio. Bardzo szybko przestawiła się na tutejszy tryb
życia, szybko znalazła także pracę. Była, szczerze powiedziawszy bardzo
zaskoczona, no bo stolica i od razu ma dobrą posadę? Ale nie ma zamiaru
rezygnować z czegoś co daje jej życie, najwyżej później będzie płacić, miała
tylko nadzieję, że końcowa cena nie będzie zbyt wysoka.
Teraz właśnie wracała do domu, miała zamiar jeszcze wpaść do sklepu, ale jej chęć malała wprost proporcjonalnie do długości przebytej drogi. Była zmęczona, już dawno nie mieli takiego nawału pracy u niej w firmie, a ona jeszcze musiała czasem pracować za dwóch, w końcu jest osobistą sekretarką prezesa. Gdyby była tu mowa o jakieś pomniejszej korporacji, to pewnie i pracy było by mniej, ale jej się poszczęściło i znalazła pracę w jednej z dwóch największych firm rządzących tym miastem. Trafiła do Uzumaki Corporation!!! Była szczęśliwa, że tak wielka firma potrzebuje kogoś z jej zdolnościami i to jeszcze na tym stanowisku. Na szczęście jej szef, założyciel firmy, był bardzo wyrozumiałym i ciepłym człowiekiem, dlatego bardzo dobrze się dogadywali i szybko obdarzyli sporym zaufaniem. Nie było pomiędzy nimi romansu, nie mieli czasu myśleć o takich rzeczach, a nawet gdyby to ona nie była chętna. Pewnie powinna no bo w końcu utalentowana, dwudziestoczteroletnia kobieta z wykształceniem ale bez faceta? Najprawdopodobniej już chodzą o niej ploty, że jest trudna w pożyciu, czy inne bzdety. Ale, czy ona się tym przejmuje? Nie za bardzo, w końcu praca to jej życie, no i jest jeszcze kot! Jej mały świat, a jak już o nim pomyślała, przypomniała sobie, że jej mały przyjaciel nic od rana nie jadł!!! Prawdopodobnie był bardzo głodny.
Położyła się do łóżka, zrobiła już wszystko co należało, kot też został rozpieszczony, dzięki czemu nie chodził obrażony na cały świat, a najbardziej na nią. Jedynym problemem było to, że jak nigdy, nie mogła zasnąć, coś nie dawało jej spokoju. Dręczyło ją uczucie, że o czymś zapomniała, bardzo ją to prześladowało. Naładowana taką energią nie ma nawet co myśleć o zmrużeniu choćby jednego oka. Wstała, popatrzyła w lustro, w tych ciemnościach nie zobaczyła nic oprócz zarysu swojej sylwetki. Szczerze powiedziawszy nie była brzydka, miała wszystko na swoim miejscu, a tam gdzie można sobie było na to pozwolić, miała ciut więcej. Jedynym mankamentem były jej różowe włosy. Chociaż długie i zadbane, za bardzo zwracały na siebie uwagę innych. Wszyscy myśleli, że są farbowane i nigdy nie mogła kogokolwiek wyprowadzić z błędu, po prostu jej nie słuchali. Teraz już nie zwraca na to uwagi, ale mimo wszystko nie lubiła swoich włosów. Duży wpływ na to miały pewnie słowa jednego chłopaka z liceum, który w tamtym czasie bardzo jej się podobał, ale nie pora na rozmyślanie o przeszłości. Za dużo złych wspomnień, a ona miała żyć dniem dzisiejszym.
Drgnęła, gdy z ponurych rozmyślań wyrwał ją sygnał dzwonka. Po chwili dotarło do niej, że to jej telefon i wypadałoby go odebrać zanim pobudzi sąsiadów. Szybko podbiegła, złapała za aparat i odebrała dziwiąc się, czego chce od niej szef i to o takiej godzinie!
- Tak, słucham szefie.
- Sakura, ile razy mam ci powtarzać, że jak nikt nie słyszy możesz do mnie mówić po imieniu!
Słysząc delikatne upomnienie w jego głosie, zmieszała się. Powtarzał jej to z milion razy, ale nieszczególnie łatwo szło jej przekonanie się do tego, po prostu jej to nie pasowało.
- No tak, przepraszam... szefie.
- Eh, mniejsza, jeszcze do tego wrócimy. Słuchaj przepraszam, że dzwonię o tak późnej godzinie, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?
- W sumie to nie spałam, więc nic nie szkodzi. A co chciałeś, szefie?
Zaakcentowała ostatnie słowo, żeby wiedział iż nie podda się tak szybko.
- A no tak, właśnie- mówił, jakby w ogóle jej nie słyszał- słuchaj jest sprawa, jutro jest bankiet, w którym biorą udział wszystkie osobistości ze świata biznesu. Dzwonię by spytać, czy nie wybrałabyś się ze mną?
Zaskoczył ją tym pytaniem. Wiedziała, że bankiet miał się odbyć, ale miała pewność, że prezes weźmie swoją aktualną dziewczynę.
- Mam rozumieć, że potrzebuje pan sekretarki?
- Nie! Nie o to mi chodzi. Chcę żebyś poszła tam jako moja osoba towarzysząca.
- Ale, to chyba nie wypada... A co z pańską dziewczyną?
- Nie wspominajmy teraz o niej! Poza tym nie masz wyboru, nie możesz sprzeciwić się szefowi. Jutro mamy oboje wolne. Przyjadę po ciebie po 17, do tego czasu masz być gotowa i czekać na mnie.
Nie wierzyła własnym uszom! Tak po prostu jej to zakomunikował i się rozłączył. To pierwszy raz kiedy w ogóle nie brał pod uwagę tego co ona chce mu powiedzieć. Pewnie pokłócił się ze swoją dziewczyną. Mimo wszystko, nie był to powód do wyżywania się na niej. Jutro mu to powie, ale teraz zrobiła się bardzo zmęczona, jej wcześniejsza energia gdzieś wyparowała, tak samo jak to dziwne uczucie, które jej towarzyszyło. Ledwo położyła głowę na poduszce i już spała.
******************
Po skończonej rozmowie, usiadł na fotelu, nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Pokłócił się z dziewczyną i miał pewność, że Sakura też się domyśliła. Nie chciał jej wciągać w swoje kłótnie, ale musiał się odegrać na Ino. Bardzo często kłócili się przez nią, ciągle coś jej nie pasowało. Dzisiaj było tak samo. Już nawet nie pamiętał o co poszło, ale miał coraz większą chęć zakończyć ten związek, dusił się w nim, a od kiedy poznał Sakurę, Ino przeszkadzała mu jeszcze bardziej. Przede wszystkim była większą materialistką, wszędzie chciała zostać zauważona i dodatkowo przewalała kasę swoich rodziców na operacje plastyczne. Na początku ich znajomości była inna, idealna dla niego, ale później było już tylko gorzej. Co innego różowo-włosa, spokojna i kobieca, a dodatkowo naturalnie piękna. Wielu mężczyzn za nią szalało, był tego pewien, ale on do nich nie należał, podziwiał ją i stała się dla niego wzorem idealnej kobiety, ale nie było tu żadnych romantycznych uczuć. Może na początku ich znajomości przeżył chwilowe zauroczenie, ale widział, że ona nie kieruje na niego swojej uwagi i zrezygnował. Zwłaszcza, że był już z Ino.
I jeszcze ten jutrzejszy bankiet, chciał iść ze swoją dziewczyną i spędzić ten wieczór w miłej atmosferze, ale najwyraźniej zbyt dużo oczekiwał, jak tylko wspomniał, że chciał aby mu towarzyszyła, zrobiła się nerwowa, nie nalegał, powiedział, że pójdzie z Sakurą. No i zaczęło się piekło. Więc jednak, coś tam pamiętał, może mógł jej darować to z kim pójdzie? Ale skoro się tak zdenerwowała mogła zgodzić się i mu towarzyszyć. Wstał i szybko zaczął się rozbierać, miał dosyć rozmyślania o tym co się działo, czasu nie cofnie, a ciągłe przypominanie sobie zaistniałej sytuacji przyprawi go tylko o złe samopoczucie. Już nagi położył się i zasnął. Śniła mu się pierwsza noc z Ino.
Teraz właśnie wracała do domu, miała zamiar jeszcze wpaść do sklepu, ale jej chęć malała wprost proporcjonalnie do długości przebytej drogi. Była zmęczona, już dawno nie mieli takiego nawału pracy u niej w firmie, a ona jeszcze musiała czasem pracować za dwóch, w końcu jest osobistą sekretarką prezesa. Gdyby była tu mowa o jakieś pomniejszej korporacji, to pewnie i pracy było by mniej, ale jej się poszczęściło i znalazła pracę w jednej z dwóch największych firm rządzących tym miastem. Trafiła do Uzumaki Corporation!!! Była szczęśliwa, że tak wielka firma potrzebuje kogoś z jej zdolnościami i to jeszcze na tym stanowisku. Na szczęście jej szef, założyciel firmy, był bardzo wyrozumiałym i ciepłym człowiekiem, dlatego bardzo dobrze się dogadywali i szybko obdarzyli sporym zaufaniem. Nie było pomiędzy nimi romansu, nie mieli czasu myśleć o takich rzeczach, a nawet gdyby to ona nie była chętna. Pewnie powinna no bo w końcu utalentowana, dwudziestoczteroletnia kobieta z wykształceniem ale bez faceta? Najprawdopodobniej już chodzą o niej ploty, że jest trudna w pożyciu, czy inne bzdety. Ale, czy ona się tym przejmuje? Nie za bardzo, w końcu praca to jej życie, no i jest jeszcze kot! Jej mały świat, a jak już o nim pomyślała, przypomniała sobie, że jej mały przyjaciel nic od rana nie jadł!!! Prawdopodobnie był bardzo głodny.
Położyła się do łóżka, zrobiła już wszystko co należało, kot też został rozpieszczony, dzięki czemu nie chodził obrażony na cały świat, a najbardziej na nią. Jedynym problemem było to, że jak nigdy, nie mogła zasnąć, coś nie dawało jej spokoju. Dręczyło ją uczucie, że o czymś zapomniała, bardzo ją to prześladowało. Naładowana taką energią nie ma nawet co myśleć o zmrużeniu choćby jednego oka. Wstała, popatrzyła w lustro, w tych ciemnościach nie zobaczyła nic oprócz zarysu swojej sylwetki. Szczerze powiedziawszy nie była brzydka, miała wszystko na swoim miejscu, a tam gdzie można sobie było na to pozwolić, miała ciut więcej. Jedynym mankamentem były jej różowe włosy. Chociaż długie i zadbane, za bardzo zwracały na siebie uwagę innych. Wszyscy myśleli, że są farbowane i nigdy nie mogła kogokolwiek wyprowadzić z błędu, po prostu jej nie słuchali. Teraz już nie zwraca na to uwagi, ale mimo wszystko nie lubiła swoich włosów. Duży wpływ na to miały pewnie słowa jednego chłopaka z liceum, który w tamtym czasie bardzo jej się podobał, ale nie pora na rozmyślanie o przeszłości. Za dużo złych wspomnień, a ona miała żyć dniem dzisiejszym.
Drgnęła, gdy z ponurych rozmyślań wyrwał ją sygnał dzwonka. Po chwili dotarło do niej, że to jej telefon i wypadałoby go odebrać zanim pobudzi sąsiadów. Szybko podbiegła, złapała za aparat i odebrała dziwiąc się, czego chce od niej szef i to o takiej godzinie!
- Tak, słucham szefie.
- Sakura, ile razy mam ci powtarzać, że jak nikt nie słyszy możesz do mnie mówić po imieniu!
Słysząc delikatne upomnienie w jego głosie, zmieszała się. Powtarzał jej to z milion razy, ale nieszczególnie łatwo szło jej przekonanie się do tego, po prostu jej to nie pasowało.
- No tak, przepraszam... szefie.
- Eh, mniejsza, jeszcze do tego wrócimy. Słuchaj przepraszam, że dzwonię o tak późnej godzinie, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?
- W sumie to nie spałam, więc nic nie szkodzi. A co chciałeś, szefie?
Zaakcentowała ostatnie słowo, żeby wiedział iż nie podda się tak szybko.
- A no tak, właśnie- mówił, jakby w ogóle jej nie słyszał- słuchaj jest sprawa, jutro jest bankiet, w którym biorą udział wszystkie osobistości ze świata biznesu. Dzwonię by spytać, czy nie wybrałabyś się ze mną?
Zaskoczył ją tym pytaniem. Wiedziała, że bankiet miał się odbyć, ale miała pewność, że prezes weźmie swoją aktualną dziewczynę.
- Mam rozumieć, że potrzebuje pan sekretarki?
- Nie! Nie o to mi chodzi. Chcę żebyś poszła tam jako moja osoba towarzysząca.
- Ale, to chyba nie wypada... A co z pańską dziewczyną?
- Nie wspominajmy teraz o niej! Poza tym nie masz wyboru, nie możesz sprzeciwić się szefowi. Jutro mamy oboje wolne. Przyjadę po ciebie po 17, do tego czasu masz być gotowa i czekać na mnie.
Nie wierzyła własnym uszom! Tak po prostu jej to zakomunikował i się rozłączył. To pierwszy raz kiedy w ogóle nie brał pod uwagę tego co ona chce mu powiedzieć. Pewnie pokłócił się ze swoją dziewczyną. Mimo wszystko, nie był to powód do wyżywania się na niej. Jutro mu to powie, ale teraz zrobiła się bardzo zmęczona, jej wcześniejsza energia gdzieś wyparowała, tak samo jak to dziwne uczucie, które jej towarzyszyło. Ledwo położyła głowę na poduszce i już spała.
******************
Po skończonej rozmowie, usiadł na fotelu, nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Pokłócił się z dziewczyną i miał pewność, że Sakura też się domyśliła. Nie chciał jej wciągać w swoje kłótnie, ale musiał się odegrać na Ino. Bardzo często kłócili się przez nią, ciągle coś jej nie pasowało. Dzisiaj było tak samo. Już nawet nie pamiętał o co poszło, ale miał coraz większą chęć zakończyć ten związek, dusił się w nim, a od kiedy poznał Sakurę, Ino przeszkadzała mu jeszcze bardziej. Przede wszystkim była większą materialistką, wszędzie chciała zostać zauważona i dodatkowo przewalała kasę swoich rodziców na operacje plastyczne. Na początku ich znajomości była inna, idealna dla niego, ale później było już tylko gorzej. Co innego różowo-włosa, spokojna i kobieca, a dodatkowo naturalnie piękna. Wielu mężczyzn za nią szalało, był tego pewien, ale on do nich nie należał, podziwiał ją i stała się dla niego wzorem idealnej kobiety, ale nie było tu żadnych romantycznych uczuć. Może na początku ich znajomości przeżył chwilowe zauroczenie, ale widział, że ona nie kieruje na niego swojej uwagi i zrezygnował. Zwłaszcza, że był już z Ino.
I jeszcze ten jutrzejszy bankiet, chciał iść ze swoją dziewczyną i spędzić ten wieczór w miłej atmosferze, ale najwyraźniej zbyt dużo oczekiwał, jak tylko wspomniał, że chciał aby mu towarzyszyła, zrobiła się nerwowa, nie nalegał, powiedział, że pójdzie z Sakurą. No i zaczęło się piekło. Więc jednak, coś tam pamiętał, może mógł jej darować to z kim pójdzie? Ale skoro się tak zdenerwowała mogła zgodzić się i mu towarzyszyć. Wstał i szybko zaczął się rozbierać, miał dosyć rozmyślania o tym co się działo, czasu nie cofnie, a ciągłe przypominanie sobie zaistniałej sytuacji przyprawi go tylko o złe samopoczucie. Już nagi położył się i zasnął. Śniła mu się pierwsza noc z Ino.
Prolog
Po raz kolejny obudziła się z tego samego snu, w którym dominowała twarz bardzo przystojnego mężczyzny, o czarnych jak noc włosach, które w przyjemny dla oka sposób okalały jego twarz. Nigdy nie widziała go wyraźnie, za to bardzo dobrze docierały do niej jego słowa: "Dlaczego ciebie jeszcze tu nie ma?" Była pewna, że nigdy go nie widziała, więc prawdopodobnie bardzo brakowało jej męskiego ciepła, skoro śni o nim po nocach.
Niestety nie jest to najlepszy czas na rozmyślanie o nocy, był już dzień, bardzo dla niej ważny. Dziś zmieni się całe jej dotychczasowe życie. Ale nic z tego nie wyjdzie jeśli dalej będzie leżeć w łóżku. Spojrzała na zegarek i zlękła się. Tak już późno! Pędem wstała, naciągnęła spodnie i bluzkę, wzięła walizkę i wyleciała z mieszkania, mając szczere nadzieje, że nigdy więcej go nie zobaczy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)