"Zgadzam się. Wyjdę za ciebie."
Odkąd te słowa wyszły z moich ust, zachodziłam w głowę, o czym ja cholera
myślałam, kiedy to mówiłam? Bo chyba nie mogłam być poważna, prawda?
Ale nie dało się zmienić lub odwołać słów, które wypowiedziałam, a które Sasuke
przyswoił i zapamiętał. Smutne, jakże smutne, a także jakie prawdziwe...
Siedziałam w domu z Saradą oczekując nadejścia dnia ostatecznego, do którego
było coraz bliżej. Na dniach miałam poznać rodziców przyszłego męża, a następnie stać
się prawowitą Panią Uchiha, nawet jeżeli tylko z nazwy.
Moje dziecko będzie miało ojca, a ja będę miała rodzinę. Ale gdzie ta wymarzona
miłość, na którą czekałam całe życie? Czy nie mogłam mieć chociaż tyle?
Wiedziałam, że Sasuke mnie nie kocha, nawet ostatnio podsłuchałam jego rozmowę
ze starszym bratem, w której jasno zaznaczył, po co się ze mną żeni. Korzyści z
tego miał ogromne, pod względem pieniężnym, ale także zyskiwał dziecko, o
którym nawet mu się nie śniło, a które wiele ułatwiało w zawiłej historii jego
i jego ojca. Nie chciałam dociekać, o co chodzi i jaką odgrywam tu rolę.
Starałam się być tylko obserwatorem, który nie zostanie wciągnięty,
przynajmniej zbytnio, w wir wydarzeń. Chciałam również, by Sarada nie była w
centrum tego chaosu, z całych sił trzymałam ją przy sobie, tak, by nic złego
jej się nie stało.
Nie byłam nieszczęśliwa. Sasuke był taki jak zwykle, ale może czasem bardziej
dla mnie delikatny, najwięcej czasu poświęcał malutkiej, z którą bawił się, czytał
jej i zabierał do siebie. Nie chciałam zabraniać mu tego wszystkiego, skoro był
ojcem, ale robiłam się zazdrosna, bo ona zdawała się go uwielbiać. Jej wielkie
czarne już oczy wpatrywały się w niego, zawsze szeroko otwarte, a na jej małej
buźce igrał malutki uśmieszek. Była cała przesłodka i razem tworzyli cudowny
obrazek, ale gdzie tu było miejsce dla mnie? Oczywiście to było puste myślenie,
pełne zawiści. Wydaje mi się jednak, że każdy chce być kochany. Ale może się
mylę?
Z dnia na dzień robiłam się bardziej nerwowa, nie chciałam uczestniczyć w tej
farsie, która miała miejsce. Oddalałam się od wszystkiego i wszystkich z małą
na rękach, blisko serca. Często myślałam jak dobrze by było, gdybyśmy były
tylko my dwie, nikogo więcej. Tylko ona i ja, ja i ona. Coraz częściej w mojej
głowie pojawiał się plan ucieczki, totalnego zniknięcia z tego życia.
Zostawiłabym kontakt moim przyjaciółką i ukryła się na tak długo, by Sasuke
kompletnie zapomniał o istnieniu moim czy naszego dziecka. Co, jak sądziłam nastąpiło by
prędzej niż później.
Problemem był mój brak odwagi, by przedsięwziąć coś tak szalonego na własną
rękę. Niemożliwością było dla mnie, obmyślenie odpowiedniego planu, czy chociaż
zapoczątkowania tego w jakikolwiek inny sposób. Rozmyślałam o tym, ale samo
myślenie na niewiele mi się zdawało, bo dochodziłam do wniosku, że na co komu
plan? Mam dwie ręce i dwie nogi, trochę pieniędzy na koncie, wystarczy tylko
wyjechać na tyle daleko, by nikt cię nie znalazł.
Pewnego dnia przyłapałam się na wyciąganiu walizki. Totalnie bezwiednie po nią
poszłam, zamyślona, z głową w chmurach, w następnej chwili z walizką w ręce. I
wiedziałam, że nadszedł moment decydujący. Powoli sumiennie wyliczałam w głowie
najpotrzebniejsze rzeczy. Chodziłam od szafki do szafki, wyciągałam rzeczy, by
następnie złożyć je i spakować, bądź też odłożyć na kupkę rzeczy "do
wywalenia". Robiłam to z ciężkim sercem, a mój umysł i serce prowadzili
zaciętą kłótnię, w której uczestniczyłam połowicznie. Podjęłam decyzję.
Chcę zniknąć.
Chcę zacząć od nowa.
Chcę być kochana.
Chcę kochać.
Kiedy wszystko było spakowane, poszłam wyrzucić to co niepotrzebne, a walizkę
schowałam na jej dawne miejsce, w razie gdyby ktoś do mnie zawitał.
Chciałam pożegnać się z Hinatą i Ino, ale wiedziałam, że wtedy nie udałoby mi
się stąd wyjechać, zostałabym i możliwe, że wyrzucałabym to sobie do końca
życia. Dlatego też na spokojnie posprzątałam mieszkanie, które miałam zamiar
wystawić na sprzedaż za kilka dni, gdy będę już daleko stąd. Poza tym musiałam
się czymś zacząć, gdyż siedziałam jak na szpilkach oczekując, że ktoś zaraz
przyjdzie i oznajmi mi, że wie co mam zamiar zrobić. Moje dziecko spało
spokojnie, więc byłam tylko ja i moje myśli.
Musiałam zdecydować co zrobić z kontem bankowym, po którym mógł mnie wyśledzić
Uchiha, jak sprzedać mieszkanie nie będąc na miejscu, a także najważniejsza
sprawa, dokąd się udać?
Nie mogłam jechać na ślepo, musiałam obmyślić szczegółowy plan, przynajmniej
dotarcia do jakieś małej wioski, by zaszyć się w niej i żyć, po prostu żyć.
Moje serce od czasu do czasu szarpało się boleśnie, ale podjęłam decyzję i
byłam gotowa na wszystko.
Mijały minuty, godziny i dni. Udawałam
przed wszystkimi, jak to nie mogę się doczekać, by mi wciśnięto obrączkę na
rękę. Uśmiechałam się sztucznie, kiwałam głową kiedy trzeba i byłam przemiła, byle
tylko nikt nie domyślił się, co siedzi w mojej głowie. Odwlekałam także
spotkanie z cudownymi rodzicami mojego "narzeczonego", wiedziałam, że
trudniej by mi go było zostawić, gdybym zapoznała się głębiej z jego rodziną.
Sasuke nie dopytywał, gotów był myśleć iż jestem zdenerwowana tym wszystkim co
na mnie spadło, a ja nie chciałam go wyprowadzać z błędu.
Nadal był sobą, trochę zimnym, nieczułym mężczyzną, ale w równej mierze
poznawałam go na nowo jako czułego rodzica i wspaniałego słuchacza. Nie mogłam
odpędzić myśli o jego osobie, chociaż tak niedawno byłam pewna, że go nie lubię.
Był jedynym mężczyzną, o którym myślałam, którego chciałam dotykać i przez
którego chciałam być dotykana.
I to był moment, który wybrałam na ucieczkę, ponieważ opętał mnie. Stawał się
ważny, a ja nie chciałam do tego dopuścić.
Po zmroku wyjęłam walizkę i postawiłam ją pod drzwiami, następnie wzięłam małą
Saradę, ostatni raz spojrzałam na moje własne mieszkanie i z bólem w klatce
piersiowej wyszłam.
Zapakowałam się w auto i odjechałam, a niechciane łzy zawitały pod powiekami.
Jechałam do Konohy, miasta, w którym zostałam porzucona, nikt tego nie
wiedział, a także nikt nie znał tego miejsca, więc czułam się bezpiecznie. Dwa
dni podróży i będę na miejscu powtarzałam jak mantrę.
Po drodze postanowiłam sprzedać samochód i przez jakiś czas podróżować
transportem publicznym, zakryłam swoje piękne różowe włosy czarną peruką i na
nosie stale miałam okulary. Wiedziałam, że to marne przebranie, ale lepsze
takie, niż żadne. Blisko końca mojej podróży załatwiłam sprzedaż mieszkania i
kupiłam następny samochód, ponieważ łatwiej się było dostać do tej małej wioski
własnym środkiem transportu. Wcześniej też oczyściłam swoje konto z pieniędzy,
zmieniłam telefon i zostawiłam swoje życie za sobą. Cały czas zastanawiałam
się, czy czegoś nie przeoczyłam, za każdym razem jednak stwierdzałam, że
zrobiłam kawał dobrej roboty. Byłam z siebie dumna.
Na miejsce dojechałam wczesnym rankiem,
totalnie zmęczona zahaczyłam o mały hotelik i wynajęłam pokój. Przemiła staruszka
życzyła mi miłych snów, na co zdolna byłam odpowiedzieć tylko uśmiechem. Nie
wiedziałam, że uciekanie może być tak wykańczającym zajęciem.
Pokoik był mały, ale przytulny i wystarczający jak na moje potrzeby, nakarmiłam
Saradę i naszykowałam do spania i gdy malutka zasnęła, sama padłam jak długa.
Nic mi się nie śniło.
Kilka pierwszych dni siedziałam jak na
szpilkach, oczekując Sasuke na każdej drodze, za każdym zakrętem, wszędzie,
gdzie tylko byłam. Ciągle łajałam się za to w myślach, "nie znajdzie
mnie", powtarzałam jak mantrę. "Poza tym, nawet nie będzie
szukał", to także było pocieszające. I w końcu byłam w stanie żyć
normalnie. Zaprzyjaźniłam się ze staruszką, która przyjęła mnie pod swój dach
na czas nieokreślony, ja w zamian, miałam pomagać jej w pracy. Było to
przyjemne, gości miała niewiele, sprzątania także, codziennie pijałyśmy herbatę
lub lemoniadę na ganku i rozmawiałyśmy o niczym. Nie pytała mnie dlaczego się
tu znalazłam i co robiłam wcześniej, nie liczyło się to dla niej, liczyłam się
ja i teraźniejszość, a także mała Sarada, która od pierwszego dnia skradła
serce samotnej staruszki.
Świat był wspaniały, dni ciepłe, a mój sen spokojny. Czego chcieć więcej?
"Sasuke".
Machałam głową na każde jego wspomnienie, ale nie mogłam nie przyznać się przed
sobą, że byłam ciekawa co u niego, jak mu się powodzi i co zrobił po moim
odejściu. Na szczęście dni zacierały jego wyobrażenie w mojej głowie.
Priorytetem było wychowywanie dziecka, niczym innym się nie przejmowałam.
Minęło kilka miesięcy spokojnej wegetacji, robiłam się coraz bardziej śmiała,
częściej wychodziłam z małą na spacery, a także zrzuciłam perukę, mogłam żyć
pełnią życia, nikt nie interesował się mną i tym co robię.
Kilka razy rozmawiałam z Ino i Hinatą, by nie niepokoiły się o mnie na zapas i
zupełnie niepotrzebnie. Za każdym razem mówiłam im jaka jestem szczęśliwa,
żyjąc na wsi, z daleka od zgiełku miasta, nie wspomniałam za to ani razu gdzie
dokładnie się znajduję, chociaż bardzo często padały o to pytania, zbywałam je
mruknięciami, wykrętnymi odpowiedziami, lub po prostu milkłam. Wiedziałam, że
doprowadzam je tym do szewskiej gorączki, ale nic innego nie mogłam im dać,
ufałam im niezmiernie, ale nie ufałam Sasuke, o którym one także nie
wspominały, a ja nie pytałam. Tęskniłam za nimi niesamowicie, ale nie byłam
gotowa na powrót tak wcześnie, zwłaszcza, że
nie wiedziałam co się dzieje po mojej ucieczce w głowie Uchihy.
Nie spodziewałam się, że byłam na celowniku.
- Sakura, on cię znalazł.
Te słowa wypowiedziała Hinata, gdy do niej zadzwoniłam, nie było przywitania,
tylko to na dzień dobry. Zamarzłam, nie spodziewałam się bowiem, że w ogóle szukał.
- On już jedzie Sakura, wyjechał wczoraj.
- Ale jak to?
- Normalnie Sakura. Nikt na świecie się przed nim nie ukryje, a już na pewno
nie coś, co uznał za swoje. Rozumiesz co mówię?
Zrozumiałam, jechał po mnie, byłam celem, ofiarą, a on wielkim złym wilkiem.
Musiałam uciekać! Teraz, gdy już poukładałam sobie życie! W oczach zalśniły łzy
bezsilności. Oh, czemu on nie chciał zostawić mnie w spokoju?!
- Sakura, nie uciekaj proszę, wróć.
- Przepraszam cię, muszę kończyć.
Rozłączyłam się i w pośpiechu wróciłam do auta. W głowie znowu układałam plan,
gdzie, jak, dokąd. Nie rozpakowałam się ani razu, cały czas żyjąc na walizkach
i byłam dumna, że tak postąpiłam. Wystarczyło wrócić do domu, pożegnać się i
jak najszybciej wyjechać.
Na miejscu wyskoczyłam z auta jak oparzona i pobiegłam po Saradę.
Szybciej, szybciej, szybciej, szybciej!
Potknęłam się na schodkach i wyciągnęłam swoje ręce w rozpaczliwym geście, by
złagodzić upadek, ale czyjeś silne ręce trzymały mnie w pasie. Poczułam jego
zapach i wiedziałam, że się spóźniłam.
- Już nigdy więcej ode mnie nie uciekaj Sakura.
Znów zmęczona, ze zszarganymi nerwami i bezsilna wobec niego, zemdlałam, po raz
pierwszy w moim życiu.
Skoncz opowiadanie o tym jak porwano Sakure a Sasuke zerwal znajomych z Tokio na ratunek !! Czytam Twoje opowiadania jak tylko je wstaeiasz. Czekam na next. ;)
OdpowiedzUsuńChodzi ci zapewne o poprzednie opowiadanie?
UsuńMam nadzieję, że podoba ci się to co czytasz.
Pozdrawiam :)
Bardzo mi sie podoba i chcialabym przeczytac ciag dalszy. Masz talent i rozwijaj go. Nie mam sie do czego przyczepic. Wierze, ze wiele osob czyta Twoj blog, ale poprostu nie zostawiaja komentarzy. Naprawde pisz dalej,bo wychodzi Ci to naprawde super ;) Pozdrowionka ;)
UsuńŚlicznie dziękuję za tak miłe słowa :)
UsuńPostaram się dokończyć, jak już tylko skończę to, które aktualnie piszę.
Pozdrowionka ;)
Aww... Doczekałam się :). Rozdział świetny, właściwie jak zawsze. Zdziwiło mnie zachowanie Sakury, bardzo... Bardzo bardzo. Chociaż (co mi się zdarza co raz częściej) czułam w sercu, że jej to nie wyjdzie. Hmm, skoro Sakurze podobało się takie życie, to może, z Sasuke i Saradą, zamieszkaliby w takim domku niedaleko hoteliku tamtej pani? Taki mi się obraz narzucił, kiedy czytałam. Ale myślenie zostawiam tobie, a ja będę cierpliwie czekać na ciąg dalszy. Życzę weny i wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spodobał ci się rozdział. Co do zachowania Sakury, kobieta zmienną i drażliwą jest, więc jakoś tak wyszło. Nigdy nie może iść za dobrze.
UsuńCo do kontynuacji, sama nie jestem pewna jak to się potoczy, więc nic nie powiem, za to twój pomysł rozważę (bo również o tym myślałam) ;)
Również wszystkiego najlepszego w dniu naszego święta (które skończyło się 27 minut temu).
Pozdrawiam :)
Notka jak zawsze świetna (doczekałam się jeeeej!) Jestem ciekawa co się teraz stanie z Sakurą, zamieszka u Saska? Pozna jego rodzinę i te ich "trudne sprawy"? Tyle pytań mi się ciśnie na usta, a odpowiedzi w następnej notce, na którą jak zawsze czekam.
OdpowiedzUsuńPs.Wydaje mi się, że teraz piszesz jakoś płynniej, a przez to, że naczytałam się opowiadania w którym autorka umieściła postać podobną do swojej czytelniczki czuję się jak jakaś przyjaciółka Sakury, której ona się zwierza ze wszystkiego XD
Pozdrawiam i życzę weny <3
~Przyjaciółki~ haha :D Staram się by postacie nie były zbyt sztuczne, może dlatego masz takie wrażenie. Bardzo dużo zachowań biorę od siebie, jak się zastanowię co bym zrobiła, ale jest też sporo, do których w życiu bym nie dopuściła.
UsuńOdnośnie płynności, jeżeli to co mówisz jest prawdą i piszę płynniej, jest to ogromnie cudowna wiadomość, ponieważ także i po to założyłam bloga. Więc RADUJMY SIĘ!!!
Pozdrawiam serdecznie! :D
Cały czas zaglądaj! ;)
Właśnie nie są sztuczne, dlatego też mogę czuć się odrobinę "wciągnięta" do świata o którym piszesz.
UsuńRADUJĘ SIĘ RAZEM Z TOBĄ!!!! xD
Tylko odrobinę??? :<
UsuńDobrze, że chociaż tyle!!! :D
Jeeej RADUJEMY SIĘ WSPÓLNIE!!!
Dobra, przyznaję trochę bardziej niż odrobine, ale chyba nie mogę być w twoim opowiadaniu nawet jeśli bardzo bym chciała xD (tak wgl jak mogłabym się do ciebie zwracać bo "ty" jest jakieś takie nie komfortowe)
UsuńCo do ciebie w moim opowiadaniu mogło by to być z lekka trudne, ponieważ nie znam ciebie, twoich zachowań, stylu mówienia. Poza tym nawet do końca nie kreuję postaci, tylko wstawiam je w odpowiednie miejsce z odpowiednio dobranym tekstem do sytuacji. Jeżeli rozumiesz o co mi chodzi :P
UsuńZwracać się możesz do mnie jak chcesz, mam na imię Anastazja, zdrobniale zazwyczaj mówią do mnie Nastka. Nie mam ksywek, mój chłopak prześmiewczo/dla zabawy mówi do mnie Ciastka co rymuje się z Nastka. Poza tym wszędzie używam nicku Ematerasu co wzięłam od Amaterasu, więc mówi też do mnie Materac... nie pytaj >.<
Wybierz coś i zgłoś się a ja zatwierdzę.
Pozdrawiam :)
P.S. Jest taka piękna niedziela!
Więc będziesz Amateracu, szczerze mówiąc nie chodziło mi oto, żebyś dodawała mnie do opowiadania, chociaż czułabym się zaszcycona. Nie będę się narzucać, ale jeśli podjełabyś się czegoś takiego to chciałabym, aby postać nazywała się Ryyukie, a charakter i rzeczy z tym związane mogłabyś wymyślić tak, jak sobie mnie wyobrażasz (chociaż wątpie że chciałoby ci się tracić na to czas)
UsuńMiłego wieczoru życzę Amateracu
Amateracu, czyli połączenie wszystkiego w jedno >.< haha
UsuńOdnośnie tej historii, nie dodam ani jednej postaci, bo ona się w sumie kończy.
Pisząc następną głęboko się zastanowię, ponieważ potrzebuję postaci :D.
Możesz mi chociaż opisać wygląd, byłoby to super pomocne. No i wiek, może zainteresowania?
Czego ja się tu dowiaduję?! Zamierzasz niedługo kończyć, masz szczęście że będziesz pisać kolejne bo zakochałam się w twojej twórczości literackiej.
UsuńKilka zdań o mnie:
Mam 16 lat, uwielbiam ciężkie brzemnia, nienawidzę większości dzisieszych nastolatek, są według mnie takie "puste",hmmmm... to chyba tyle jeśli chodzi o charakter, jedyne co mogę do tego dodać, to to, że lubię rysować(chociaż nie koniecznie mi to wychodzi xD)
To przejdźmy do wyglądu
Jestem dość wysoka, mam ciemne, sięgające ramion włosy i szaro-zielone oczy
Chyba już więcej nie mogę dodać.
PS. Serio długo myślałam nad ksywką dla ciebie, Amateracu. ^.^
Oh! Całe szczęście, że przeżyję kolejny dzień!!! :D
UsuńOwszem mam zamiar pisać więcej, ponieważ mam nieskończoną ilość pomysłów.
I jesteś ode mnie 3 lata młodsza!!! Call me SENPAI!!! ~żart
Ciemne włosy znaczy: brązowe czy czarne? Jak bardzo wysoka? 170cm czy 190cm???
~I pewnie nie tak długo :p
Już noc :<
Mierze 174cm, włosy napisałam że ciemne bo mi samej trudno określić ich kolor.Możesz dać czarne. Nie pisałam tak konkretnie,(jestem trochę roztrzepana dlatego ale wmawiaj sobie to drugie) bo pomyślałam że byłoby ci łatwiej pisać o czymś, co w połowie wykreowałaś oczami własnej wyobraźni. Dalej jestem taka podjarana "ja w opowiadaniu!"hehe. Cieszy mnie wiadomość że masz dużo pomsłów, wykorzystuj je MISTRZU xD
UsuńPS.Chciałam się spytać ile jeszcze przewidujesz rozdziałów w tym opowiadaniu?
Mistrzu, to mi się podoba :p
UsuńOdnośnie rozdziałów, myślę, że 2 maksymalnie 3. A później następne, może coś jeszcze krótszego. :D Zobaczymy!
I lubię korzystać ze wzorców ludzi prawdziwych, ponieważ łatwiej kreuje się wtedy własne.
Naprawdę dziwny z ciebie człowiek sensei. Ale cię lubię. Ostatnie pytanie: Czy można się z tobą jakoś kontaktować, żeby dowiedzieć się wcześniej o dopiero wychodzącym rozdziale?
UsuńDziwny? Serio?
UsuńOdnośnie dowiadywania się, to mam fejsa, ale to tyle. :D Ale i tak często tu wchodzisz nie?
U mnie padał wczoraj śnieg w nocy, a dzisiaj zimno i roztopy...
"W marcu jak w garncu"~prawda.
Pozytywnie dziwny oczywiście :D W sumie masz rację, wchodzę codziennie czekając na nową notkę (wiem że strasznie na ciebie naciskam, wybacz sensei).
UsuńU mnie też śnieg wrrrr... Dlatego kocham kwiecień, za to że już nie będzie tego białego cholerstwa.
"W marcu jak w styczniu" -ja xD
Ja kocham maj, ale to pewnie dlatego, że wtedy obchodzę urodziny i wszystko pięknie rozkwita.
UsuńCo do kwietnia i braku śniegu, nie zdziw się, jak jakiś zobaczysz. Jest to wielce prawdopodobne. W końcu: "Kwiecień plecień co przeplata trochę zimy trochę lata".
Nawet w maju zdarzają się opady śniegu.
Dni tak szybko lecą...