Od
wczoraj nie myślałam jasno, ciągle gdzieś się gubiłam, zamyślałam, przypadkiem
na coś wpadałam, a wszystko za sprawą czyichś ciemnych oczu. Za każdym razem
gdy przymykałam powieki widziałam jego przystojną twarz, z szlachetnymi rysami,
zarysowanymi kośćmi policzkowymi i tak cudownie wykrojonymi ustami. Chodzący
ideał! Kobiety ciągle się za nim odwracały, zaczepiały go i robiły wszystko,
żeby zwrócił na nie swoją uwagę. On jednak zachowywał się jakby ich wcale nie
było, był ciągle taki sam, trochę zimny, trochę obojętny, a zarazem całkiem
miły, przynajmniej dla nas. Zastanawiało mnie jaki jest naprawdę, gdyż,
wydawało mi się, że cały czas gra, że udaje, że tak ogólnie to chciałby być
wszędzie, tylko nie z nami, ale skoro już tu jest, to zachowuje się tak jak
inni tego oczekują. Wpatrywałam się w niego jak urzeczona co i rusz spotykając
się z nim wzrokiem, wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że za tą miłą na pozór
maską kryje się coś innego. Ponieważ patrzył na mnie jak na idiotkę, z irytacją
przemieszaną z politowaniem, a ja nie mogłam zrozumieć dlaczego. Sasuke Uchiha
był dla mnie jedną wielką zagadką. Zgubne dla mnie było to, że bardzo chciałam
ją rozwiązać.
- Za dużo myślisz Sakura, zdecydowanie za dużo.
Mówienie do siebie pomagało w ucieczce od tych dziwnych uczuć, którymi od
początku obdarzyłam nowego znajomego. W tym momencie pomogło się skupić na
zmywaniu naczyń, bez uciekania myślami do jego osoby. Gdy skończyłam
postanowiłam pooglądać telewizję, było na tyle wcześnie, że jeszcze mogłam
sobie na to pozwolić. Jak zwykle usadowiłam się na swojej ukochanej,
podniszczonej kanapie w pozycji prawie embrionalnej, włączyłam TV i zaczęłam
głaskać się bo brzuchu. Przez swoje zauroczenie prawie udało mi się zapomnieć,
że noszę pod sercem dziecko, a to było bardzo dziwne i pokazywało jaką okropną
osobą jestem. Śmiać mi się zachciało z tego wszystkiego, a na domiar złego
leciał jakiś durny program, o ludziach z wymyślonymi problemami, które uważali
za największe na świecie. "Jacy ludzie są głupi...", pojawiało się w
mojej głowie, nie mogłam sobie nie przyznać racji, czasem głupota ludzka
zadziwiała mnie tak bardzo, że wydawałoby się to niemożliwe. A jednak...
Ziewnęłam szeroko rozdziawiając paszczę, znudziło mnie to, dużo bardziej
lubiłam książki, przy których umiałam spędzić więcej czasu, a już na pewno były
bardziej interesujące od tej telewizyjnej szmiry. Moje rozmyślania na temat
programów telewizyjnych przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i
odebrałam.
- Tak słucham.
Odpowiedziała mi cisza.
- Hinata?
- Tak- odpowiedziała mi cichutko.
Hinata z reguły była cicha i spokojna, kiedyś również bardzo nieśmiała, teraz
bywała zabawna i bardziej otwarta, mimo wszystko wiele było w niej z dawnej
jej. No oprócz wybuchów złości, kiedy coś wyprowadziło ją z równowagi, była
przerażająca.
- Coś się stało?
- Nie! W sumie... może?
- No więc?
- Słuchaj, mogę do ciebie wpaść? Proszę?
Spojrzałam na zegarek, była dwudziesta druga, a więc nie chciałam nikogo
gościć, mimo to, to była Hina, ona nie dzwoniła tak późno bez powodu.
- Wpadaj. Za ile będziesz?
- Za jakieś pięć minut?
- Wstawiam wodę.
Rozłączyłam się i wpatrzyłam w przestrzeń, nie byłam pewna czy chcę usłyszeć to
co ma mi do powiedzenia przyjaciółka, ponieważ to nie mogły być dobre wieści.
Potrząsnęłam głową by odtrącić natrętne myśli i skierowałam się do kuchni by
zrobić herbatę. Zdążyłam zalać wrzątkiem torebki, jak usłyszałam dzwonek do
drzwi. Odstawiłam czajnik i popędziłam do drzwi krzycząc, że już idę. Gdy je
otworzyłam moim oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy w postaci Hinaty.
Skurczyła się w sobie, na jej twarzy zagościł wyraz niepewności, w oczach
dostrzegłam łzy. Niewiele myśląc wyciągnęłam ręce, którymi szczelnie opatuliłam
dziewczynę, szepcząc uspokajające słówka. W międzyczasie postanowiłam wciągnąć
ją do mieszkania i usadowić na kanapie. Nie wiedziałam co zrobić, nie byłam
bowiem najlepszą pocieszycielką, nigdy nie potrafiłam znaleźć słów, żeby pomóc
komuś w cierpieniu. Poszłam więc do kuchni po gorące napoje i przyniosłam je ze
sobą jak ostatnia idiotka wpatrując się w Hinatę.
- Sakura
Drgnęłam słysząc jej delikatnie schrypnięty głos, który mimo wszystko wciąż
brzmiał bardzo melodyjnie.
- Bo wiesz Saki, ja- tu jej ręce zaczęły się trząść, a ona przez parę chwil nie
wydusiła ani słowa- ja też, tak jak ty... i nie wiem co robić... Naruto
Przysłuchiwałam się jej słowom, nie rozumiejąc ich wcale, ponieważ ciągle
przerywała, chlipała i zaczynała od nowa. Powoli kończyła mi się cierpliwość.
- Opanuj się! Powiedz o co chodzi Hina, bo inaczej nie będę w stanie nic
zrobić! Ba! Inaczej utoniemy w morzu twoich łez!
I ku mojemu zdziwieniu, ona zaczęła się śmiać i to nie tak podśmiewać, tylko
rżeć ze śmiechu jak głupia. Powoli dochodziłam do wniosku, że ktoś tu jest
psychiczny i potrzebuje pomocy.
- Jestem w ciąży Sakura!
I dalej się śmiała, a do mnie powoli docierał sens jej słów.
- W ciąży? Z kim?
Moje zdziwienie jeszcze bardziej rozśmieszyło towarzyszkę, teraz już płakała ze
śmiechu.
- Jak to z kim?- zdołała wydukać- Z Naruto?
- Z Naruto?- powtórzyłam jak papuga.
- No a z kim?
Szczerze mnie zamurowało, o ile byli w związku małżeńskim już jakiś czas, nie
spodziewałam się, że uprawiają seks. Stawiałam w sumie na to, że tylko się
całują, gdyż mało rozgarnięty Naruto nawet nie wiedziałby, w którą dziurkę
trafić. A tu takie zaskoczenie! W tym momencie to ja zaczęłam zwijać się ze
śmiechu przez swoje myśli, które były, co tu wiele mówić, totalnie głupie i
popieprzone.
- A ty z czego się śmiejesz?- spytała szczerze zdziwiona moją reakcją.
- Tak tylko. Tylko z tego powodu byłaś taka zmartwiona? Nic innego się nie
stało?
- Jak to nic innego? Jak to tylko z tego powodu? Saki! Ja się nie spodziewałam!
Nie chciałam! Nie jestem gotowa!
- Ja też nie byłam... Ty chociaż masz Naruto...
- No tak, wiem, że go mam. Przepraszam... Ale jak on nie będzie go chciał?
- Czy ty siebie słyszysz? Szaleńczo w tobie zakochany Naruto, nie chciałby
twojego dziecka, które notabene jest również jego? Z drzewa spadłaś?
- Pewnie masz rację... Chyba za bardzo spanikowałam.
- Zdecydowanie. Zadzwoń do niego niech po ciebie przyjedzie, weźmie do domu, a
ty wszystko mu powiedz. I Hinata?
- Hmm?
- Nie martw się za bardzo, na sto procent dobrze to przyjmie. Będzie
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i nie omieszka ci tego powiedzieć.
Uśmiechnęła się do mnie w odpowiedzi, a ja odpowiedziałam jej równie szczerym
uśmiechem. Później wszystko szło już tylko z górki, przyjechał Naruto, chwilę
posiedzieli, później wyszli, a ja poczułam się niebywale samotna.
- Ale mam ciebie co?- szepnęłam cichutko do dziecka we mnie.
~~!~~
Wracając od ginekologa postanowiłam
wybrać się na zakupy, gdyż moja lodówka powoli, lecz nieubłaganie, zaczynała
świecić pustkami. Mechanicznie wrzucałam do koszyka warzywa i owoce, po drodze
także mleko i inne produkty. Myślałam o spotkaniu z paczką moich przyjaciół,
nie wykluczając Sasuke, nowego nabytku. Szczerze powiedziawszy myślałam głównie
o nim, do czego z trudem się przed sobą przyznawałam. Nie chciałam uzależniać
swojego życia od mężczyzny, już od małego wiedziałam, że jeśli chcę do czegoś w
życiu dojść, to muszę zrobić to sama. Owszem, posiadanie kogoś to dobra rzecz,
ale oni są zdradliwi i nie zostają wtedy, kiedy ich potrzebujesz, mogą być
tylko dodatkiem. Wszystko to do mnie docierało powoli przez kilka lat po
rozwodzie moich rodziców, ale kiedy dotarło wypaliło w sercu dziurę, tam gdzie
było miejsce na miłość dla ojca. Został tylko żal, ból i niewypowiedziane
krzywdy. Dlatego też moja mała obsesja na punkcie Sasuke zaniepokoiła mnie do
tego stopnia, że postanowiłam trzymać się od niego jak najdalej tylko się da.
Niestety, moje postanowienia w większości spełzają na niczym.
- Spóźniłaś się Saki!
- Przepraszam, zupełnie zapomniałam patrzeć na zegarek i zasiedziałam się w
domu!
- Tak, tak! Pewnie zasnęłaś bo w nocy oglądałaś telewizję.
Spojrzałam krzywo na Naruto, dobrze wiedział, że oglądanie telewizji toleruję w
naprawdę małej ilości, a jeśli już coś oglądam przywiązuję do tego mało uwagi.
Postanowiłam jednak nie odgryzać się przyjacielowi, posłałam mu tylko
ostrzegawcze spojrzenie i usiadłam ze wszystkimi. Rozejrzałam się dookoła i
nigdzie nie zauważyłam Sasuke, co niezmiernie mnie ucieszyło, a przynajmniej
właśnie próbowałam to sobie wmówić. Był za to Kiba, jak zwykle samotny i
rzucający wygłodniałe spojrzenia na każdą kobietę w odległości paru metrów,
Shikamaru, który co jakiś czas ziewał i nawet nie próbował tego zakamuflować,
Chouji jak zwykle wpychający w siebie niezdrowe żarcie, zaraz za nim Tenten i
Neji, nierozłączni od jakiegoś czasu, a konkretnie od momentu, w którym zdali
sobie sprawę, że darzą się ogromnym uczuciem. Popatrzyłam na nich z zazdrością
i przeniosłam wzrok dalej na Sai'a, też stosunkowo nowego członka naszej
dziwnej zgrai, Hinata i Naruto również blisko siebie zabawiali rozmową całą
resztę, w tym mnie.
Moje przypatrywanie się przyjaciołom przerwało nadejście Uchihy, ku mojemu
zdziwieniu z kobietą u boku, prawdopodobnie wybałuszyłam oczy jak ostatnia
kretynka jak tylko ich zobaczyłam. Szybko się opanowałam i przywdziałam,
przynajmniej taką miałam nadzieję, swój naturalny wygląd twarzy. Zdołałam się
nawet uśmiechnąć, gdy nam ją przedstawiał, miała na imię Aya, a także wtedy gdy
osadził na mnie swój badawczy wzrok. "Czego ty chcesz?", krzyczałam w
myślach, mimo to nic nie powiedziałam.
Okazało się, że towarzyszka Sasuke to jego narzeczona, córeczka jakiegoś
bogatego biznesmena. Jako, że samo nazwisko Uchiha kojarzy się od razu z wielką
rodzinną korporacją, zarabiającą masę pieniędzy, nie zdziwiło mnie, że
małżeństwo było zaaranżowane. Sam Sasuke nie poświęcał swojej "ukochanej"
więcej uwagi niż pchle, co w sumie trochę mnie ucieszyło, ponieważ kobieta nie
przypadła mi do gustu, prawdopodobnie z wzajemnością.
Jak to na spotkaniach przyjacielskich bywa, był alkohol, a raczej mnóstwo
alkoholu. Ja i Hinata grzecznie popijałyśmy soczki, reszta od razu to wyłapała
i namawiała nas na chociażby jedną kolejkę, tłumaczyli to tak długą przerwą w
naszych wypadach. Fakt, dawno ich nie widziałam.
- Hinata nie może!- wykrzyczał Naruto, już ostro napruty- Ona jest w ciąży i
nic nie pije!
Po tym wyznaniu każdy wlepił w niego wzrok, a później zaczęli im gratulować, ja
w ciszy modliłam się by ich uwaga nie zwróciła się w moją stronę. O ciąży
wiedziała tylko Hinata, Naruto, a także Kiba, reszcie bałam się wyznać, nie
chciałam ich pytań, litości i innych pierdół, chciałam być z tym jak najdłużej
możliwe, sama ze sobą.
Dlatego wzdrygnęłam się słysząc, zdradliwie przymilny ton Sasuke.
- A ty Sakura, czemu nie pijesz?
Popatrzyłam na niego spokojnie, w środku trzęsąc się z emocji.
- Ponieważ źle się czuję, nie chcę żeby przez alkohol mi się pogorszyło.
Miałam nadzieję, że uwierzy w moje małe kłamstewko, lecz gdy spojrzałam w
bezdenną ciemność jego oczu, wiedziałam, że go tym nie oszukałam. A on był
ciekawy, niech mnie cholera, był MNIE ciekawy, a to bardzo komplikowało
niektóre sprawy.
- Doprawdy?- zapytał tylko, ja za to starałam się nie skrzywić.
- Owszem.
Tutaj na moje szczęście postanowił wlepić się pijany Naruto.
- Ona ma do tego słabą głowę! Musielibyśmy się nią zajmować, pewnie chce nam
tego oszczędzić!
Wszyscy zgodnie pokiwali głowami , chciałam zapaść się pod ziemię. Czy było coś
złego w posiadaniu słabej głowy? Nie!
- Słabą głowę? Wygląda na taką.
Reszta zaczęła się śmiać i mu potakiwać, mnie nie było do śmiechu, mówił, jakby
wiedział i do tego ten niebezpieczny błysk w oku. Zdecydowanie musiałam trzymać
się z daleka, na moje szczęście miała mi w tym pomóc narzeczona niebezpiecznego
typa.
- Saaasuke! Zabierz mnie do domu! Jestem zmęczona i w ogóle.
Zirytowała tym Uchihę, który nie omieszkał jej tego powiedzieć.
- No ale Saaaasuke! Saaasuke! No weź!
Dla mnie też stawała się irytująca, gdzieś na dnie mojego serduszka zrodziła
się litość, ponieważ ten mężczyzna miał być związany z tą kobietą do końca
życia. Chwilę później sam zainteresowany zgasił to uczucie.
- Dobra, to zamknij się i idziemy.
I poszli, tyle ich widziałam. Niedługo później sama też się zebrałam, miałam
ochotę odpocząć i spędzić parę chwil samotności w zaciszu mojego mieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz