Zamknęłam
oczy i zaczęłam rozmasowywać skronie, bo jak na złość rozbolała mnie głowa. Za
dużo informacji, krzyczało moje drugie ja, nie mogłam się nie zgodzić. Nie wiedziałam
o czym ten koleś myśli, zupełnie go nie rozumiałam. No bo w końcu miał kobietę,
z którą miał się ożenić, zgodnie z zaleceniem ojca, a tu takie kwiatki. Jaki to
ma sens? Po co cała ta szopka? Nie mógł z nią zostać? W końcu sam powiedział,
że dla firmy jest w stanie zrobić wszystko, więc ślub z nią nie powinien być aż
taki zły. Spojrzałam na niego i nasze oczy się spotkały, ja byłam na skraju
szaleństwa, za to on czegoś wyczekiwał.
- Nie rozumiem Sasuke...
- Czego?
- Po co to wszystko? Skoro była Aya, to mogłeś ożenić się z nią. Czyż nie? Nie
rozumiem...
- Przecież ci powiedziałem, że to idiotka.
- No to po co z nią byłeś?
- Mówiłem ci, że miałem gorzej od mojego brata prawda?- kiwnęłam głową-
Chodziło właśnie o kobietę, on miał narzeczoną, a ja byłem sam. I odpowiadał mi
ten stan rzeczy. Ale niektórym nie, tak więc znaleziono mi kobietę i dano czas
na zapoznanie się z nią, możliwe nawet iż myśleli, że ją pokocham. Im więcej
czasu z nią spędzałem, tym większą niechęć do niej czułem. Ale przecież była "idealną
kandydatką". Byłem głupcem, mogłem od razu sam szukać kobiety, ale jestem
również wygodny. Skoro podali mi jakąś na tacy, to po co się przemęczać? Tak
właśnie myślałem.
- To trzeba było z nią zostać.
- Chodzi o to, że otworzyły mi się oczy, wcale nie chciałem mieć za żonę,
rozpuszczonej, bogatej panienki. I uświadomiłem rodzicom, że ona się nie
nadaje. Tyle w temacie.
- Ale w takim razie po co ci ja? Nie może to być jakakolwiek kobieta? Przecież
na sto procent, każda, którą byś poprosił by się zgodziła.
- A ty nie?
- Oczywiście, że nie! Przecież małżeństwo zawiera się z miłości!
- Zawsze możesz mnie pokochać.
Czy on był idiotą? W ogóle nie rozumiał o co mi chodzi. Dla niego to miał być
czysty biznes.
- Jesteś moją dłużniczką.
- Pewnie, że jestem. Ale nie mam zamiaru w ten sposób spłacać długu. Możesz
żądać pieniędzy, przysługi...
- To będzie przysługa.
- To jest małżeństwo! A nie jakieś idiotyczne zabawy!
- Ja doskonale wiem co to jest.
- To znajdź kogoś, kogo pokochasz i wtedy wszystko będzie dobrze. A teraz chyba
musisz już iść.
Wstałam i skierowałam się ku drzwiom wyjściowym, by dać mu znać, że na tym
zakończy się nasze spotkanie. Sarada została na kanapie śpiąc słodko, a Sasuke
posłusznie poszedł za mną.
- Na pewno ktoś ci się spodoba Sasuke, musisz tylko poszukać.
Starałam się nawet uśmiechnąć pokrzepiająco, ale niezbyt mi to wychodziło.
Czułam delikatny żal, głęboko w moim serduszku. W końcu oświadczył mi się
Uchiha! Nie lada gratka.
Już otwierałam drzwi, gdy Sasuke złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- A jakbym ci powiedział, że mi się podobasz?
Zesztywniałam na całym ciele, jego oddech łaskotał moje ucho, a myśli zaczęły
kotłować w głowie. To nie tak miało być! Miał wyjść, nie mącić mi w głowie!
Opanowałam się na tyle szybko, na ile pozwalały mi nerwy i spokojna odwróciłam
głowę, gdyż reszta ciała ciągle znajdowała się w jego ramionach.
- Prawdopodobnie bym cię wyśmiała.
Tu on się zaśmiał, a ja tylko obserwowałam.
- W takim razie śmiej się do woli. Podobasz mi się. Chociaż często zachowujesz
się jak idiotka.
- No na pewno zgodzę się na małżeństwo z tobą, po takim wyznaniu, lecę pędzę.
Puść mnie.
- Nie mam ochoty.
- Powiedziałam puść!
Zaczęłam wierzgać nogami i rękami, żeby tylko wyswobodzić się z jego uścisku,
ale wszystko na marne. Był silniejszy ode mnie, przegrałam na starcie.
- Nie mówię, żebyś godziła się teraz. Mamy czas. Możemy się lepiej poznać,
jeśli będziesz chciała. Na razie nie musisz podejmować decyzji, dlatego
przemyśl to dokładnie. A, no i pamiętaj. Ja zawsze dostaję to czego chcę, a
chcę ciebie.
I mnie pocałował. To było na tyle niespodziewane, co dziwne, nie na miejscu.
Nogi wrosły mi w ziemię, cała zesztywniałam, czekając aż skończy. Ale jemu
rzeczywiście się nie spieszyło. Delikatnie muskał moje wargi swoimi, jakby
czekając na moje przyzwolenie. A wargi miał niesamowite! Ciepłe i miękkie,
takie jakich się spodziewałam. Zanim zdałam sobie sprawę, zaczęłam oddawać
pocałunki, nie kontrolowałam siebie, a on mamił mnie. Mamił mnie sobą.
Gdy skończył ledwo stałam na nogach o własnych siłach, a on tylko uśmiechnął
się tym swoim diabelskim uśmieszkiem i wyszedł, zostawiając mnie samą.
~~!~~
Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam po
Ino i Hinatę. Nie chciałam być sama i musiałam komuś opowiedzieć wydarzenia z
kilku wcześniejszych godzin. A kto nadawałby się lepiej na ploteczki, od
oddanych przyjaciółek? Otóż nikt!
Umówiłyśmy się dopiero na dziewiętnastą, więc miałam całe trzy godziny tylko
dla siebie. Jako, że Sarada smacznie spała, nakarmiona i wybawiona, mogłam na
spokojnie udać się do łazienki, by wziąć odprężającą kąpiel. Jeśli nie wiesz co
ze sobą zrobić, targają tobą nerwy, lub może masz gorszy dzień, najlepsza jest
gorąca kąpiel i chwilowe zapomnienie.
Naszykowałam wannę i wskoczyłam czym prędzej nie chcąc marnować ani jednej
sekundy więcej. Woda opływała moje ciało, które wdzięczne za łaskawe
traktowanie, rozpuszczało się. Zdecydowanie przyjemna sprawa, mogłabym taplać
się godzinami. Równie długo mogłabym rozmyślać o Sasuke, zafajdany dupek!
Wiedział, że jeśli mnie pocałuje, nie wyleci z mej głowy do końca tego roku.
Wszystko sobie pewnie zaplanował. I jeszcze ta gadka szmatka, że zawsze zdobywa
to co chce... Gdyby nie był takim przystojniakiem, obiłabym mu tą jego buźkę, a
tak to nie mam sumienia. Moje uwielbienie do męskiego piękna powinno się w
diabły wynieść! Żadnego ze mnie pożytku jak się zauroczę! Nie zamierzałam
odpuszczać, teraz moim priorytetem była Sarada, nie mężczyźni.
Z mocnym postanowieniem, że nie ugnę się przed tym mężczyzną, wyszłam z wanny i
opatuliłam ręcznikiem. Nie byłam zbytnio zaskoczona, gdy zobaczyłam iż w wannie
spędziłam co najmniej godzinę. Czułam zresztą dookoła siebie zimną wodę, nic
nowego, za każdym razem to samo.
Ubrałam się w zwykłe dresy, zarezerwowane wyłącznie na leniuchowanie w domu i
przyrządziłam sobie kanapki z herbatą, po czym zasiadłam w salonie. Myśli
błądziły swobodnie, a ja w spokoju zjadłam co miałam.
Czas leciał powoli, więc włączyłam po cichu muzykę i poszłam po malutką, która
dała mi znać, że się obudziła.
~~!~~
- Czekaj, czekaj, bo coś tu do mnie nie
dociera. Jak to oświadczył ci się?!
Szczerze zaczęłam żałować, że po nie zadzwoniłam. Zachciało im się babskiego
wieczoru, a w sumie to zachciało się Ino, która pokłócona z Sai'em, popadła w
stan depresyjny i leczyła go alkoholem. Ja z Hinatą nie mogłyśmy umoczyć
dzioba, obie z wiadomych względów, a ta wyżywała się na nas. To nie tak, że
jestem alkoholiczką, ale kiedy spotykasz się z koleżankami i siedzisz o suchym
pysku... Szkoda gadać. Dużym plusem była Hinata, oczywiście dla mnie.
- Sakura! Odpowiedz! A nie błądzisz myślami...
- Czekałam aż zamkniesz jadaczkę. Poza tym już powiedziałam, co miałam. Nic
poza tym się nie wydarzyło.
- To po co on ci się oświadczył, skoro nic pomiędzy wami nie było?
- Żebym tylko ja wiedziała...- wyszeptałam.
- Cooo?!!!
- Gówno! Nie drzyj mi się do ucha, bo ogłuchnę!!!
Poważnie zdenerwowana odsunęłam się od niej na bezpieczną dla moich bębenków
odległość. Trochę tego pożałowałam, jak blondyna zrobiła smutną minkę i zaczęła
pociągać nosem.
- Ino, nie chciałam cię zranić, ale poważnie strasznie krzyczysz, jak się
upijesz, zwłaszcza na smutno.
- Chciałam tylko, żeby ktoś mnie przytulił, a w sumie, żeby to on mnie
przytulił, ale on wyszedł. Bez słowa i ja, i ja nie wiem co robić...
Tu rozpłakała się na dobre i oczywiście obie z Hiną rzuciłyśmy się jej na
ratunek. Odwaliwszy zbiorowego przytulaska, powiedziałyśmy sobie wiele słów,
prosto z serca. Następnie Ino zasnęła, srogo upojona alkoholem.
- Sakura, co masz zamiar z tym zrobić?
Nie sądziłam, że to Hinata będzie ciągnęła rozmowę na ten temat, ale nie
chciałam go również unikać, więc wolałam porozmawiać o tym właśnie z nią.
- On traktuje to wszystko jak dobrą zabawę, idealne wyjście z sytuacji. Ale ja
nie mam takiego podejścia do małżeństwa. Chcę kiedyś znaleźć osobę, którą
obdarzę miłością i dopiero wtedy, gdy odwzajemni moje uczucia, będziemy mogli
mówić o małżeństwie.
- Zawsze możesz spróbować go uwieść. W końcu już cię wybrał, moim zdaniem to
coś znaczy.
- A moim, po prostu ma ochotę się zabawić, szkoda tylko, że moim kosztem.
- Nie bądź taka zgryźliwa. Tak na prawdę to nic nie wiesz, bo nie siedzisz mu w
głowie.
- Ty także nie.
- Fakt. No cóż, nie będę cię namawiać, ja sama też pewnie bym się nie zgodziła.
Chociaż byłam prawie pewna, że on ci się podoba.
- To, że mi się podoba, nie oznacza od razu iż chcę zaciągnąć go do ołtarza.
Zwłaszcza, że mam z kimś dziecko. Słowo kimś jest tutaj kluczowe, bo ja nie mam
pierdolonego pojęcia z kim, a to, musisz przyznać, jest już dużym problemem.
Mała Sarada, jakby wyczuwając, że o niej mówimy obudziła się, więc od razu do
niej poszłam. Była rozbudzona i chętna do wspólnego spędzania czasu, a ja nie
mogąc odmówić jej żywym oczkom, wzięłam ją ze sobą.
- Dzwonił Naruto, zaraz po mnie będzie.
- Więc już nas opuszczasz?
- Nie udawaj, że się smucisz, widać, że to fałsz!
Ale jej usta rozciągnęły się w szczerym uśmiechu. Uwielbiałam ją za ten właśnie
uśmiech. Była moją przyjaciółką, nawet jeśli działo się źle, była przy mnie.
-Kocham cię Hinata!!!
Podeszłam do niej i wtuliłam twarz w jej włosy, Sarada uwięziona między nami
wydawała śmieszne dźwięki, a my tylko stałyśmy. Moje oczy się zaszkliły, gdy
Hina pogłaskała mnie po głowie, co robiła, kiedy chciała dodać mi otuchy,
pocieszyć lub po prostu okazać trochę czułości. Ale to jej słowa poruszyły moim
małym serduszkiem.
- Ja ciebie też głuptasie. Ja ciebie też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz