Miałmiał

Miałmiał

niedziela, 13 grudnia 2015

[8]

  Zamknęłam oczy i zaczęłam rozmasowywać skronie, bo jak na złość rozbolała mnie głowa. Za dużo informacji, krzyczało moje drugie ja, nie mogłam się nie zgodzić. Nie wiedziałam o czym ten koleś myśli, zupełnie go nie rozumiałam. No bo w końcu miał kobietę, z którą miał się ożenić, zgodnie z zaleceniem ojca, a tu takie kwiatki. Jaki to ma sens? Po co cała ta szopka? Nie mógł z nią zostać? W końcu sam powiedział, że dla firmy jest w stanie zrobić wszystko, więc ślub z nią nie powinien być aż taki zły. Spojrzałam na niego i nasze oczy się spotkały, ja byłam na skraju szaleństwa, za to on czegoś wyczekiwał.
- Nie rozumiem Sasuke...
- Czego?
- Po co to wszystko? Skoro była Aya, to mogłeś ożenić się z nią. Czyż nie? Nie rozumiem...
- Przecież ci powiedziałem, że to idiotka.
- No to po co z nią byłeś?
- Mówiłem ci, że miałem gorzej od mojego brata prawda?- kiwnęłam głową- Chodziło właśnie o kobietę, on miał narzeczoną, a ja byłem sam. I odpowiadał mi ten stan rzeczy. Ale niektórym nie, tak więc znaleziono mi kobietę i dano czas na zapoznanie się z nią, możliwe nawet iż myśleli, że ją pokocham. Im więcej czasu z nią spędzałem, tym większą niechęć do niej czułem. Ale przecież była "idealną kandydatką". Byłem głupcem, mogłem od razu sam szukać kobiety, ale jestem również wygodny. Skoro podali mi jakąś na tacy, to po co się przemęczać? Tak właśnie myślałem.
- To trzeba było z nią zostać.
- Chodzi o to, że otworzyły mi się oczy, wcale nie chciałem mieć za żonę, rozpuszczonej, bogatej panienki. I uświadomiłem rodzicom, że ona się nie nadaje. Tyle w temacie.
- Ale w takim razie po co ci ja? Nie może to być jakakolwiek kobieta? Przecież na sto procent, każda, którą byś poprosił by się zgodziła.
- A ty nie?
- Oczywiście, że nie! Przecież małżeństwo zawiera się z miłości!
- Zawsze możesz mnie pokochać.
Czy on był idiotą? W ogóle nie rozumiał o co mi chodzi. Dla niego to miał być czysty biznes.
- Jesteś moją dłużniczką.
- Pewnie, że jestem. Ale nie mam zamiaru w ten sposób spłacać długu. Możesz żądać pieniędzy, przysługi...
- To będzie przysługa.
- To jest małżeństwo! A nie jakieś idiotyczne zabawy!
- Ja doskonale wiem co to jest.
- To znajdź kogoś, kogo pokochasz i wtedy wszystko będzie dobrze. A teraz chyba musisz już iść.
Wstałam i skierowałam się ku drzwiom wyjściowym, by dać mu znać, że na tym zakończy się nasze spotkanie. Sarada została na kanapie śpiąc słodko, a Sasuke posłusznie poszedł za mną.
- Na pewno ktoś ci się spodoba Sasuke, musisz tylko poszukać.
Starałam się nawet uśmiechnąć pokrzepiająco, ale niezbyt mi to wychodziło. Czułam delikatny żal, głęboko w moim serduszku. W końcu oświadczył mi się Uchiha! Nie lada gratka.
Już otwierałam drzwi, gdy Sasuke złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- A jakbym ci powiedział, że mi się podobasz?
Zesztywniałam na całym ciele, jego oddech łaskotał moje ucho, a myśli zaczęły kotłować w głowie. To nie tak miało być! Miał wyjść, nie mącić mi w głowie! Opanowałam się na tyle szybko, na ile pozwalały mi nerwy i spokojna odwróciłam głowę, gdyż reszta ciała ciągle znajdowała się w jego ramionach.
- Prawdopodobnie bym cię wyśmiała.
Tu on się zaśmiał, a ja tylko obserwowałam.
- W takim razie śmiej się do woli. Podobasz mi się. Chociaż często zachowujesz się jak idiotka.
- No na pewno zgodzę się na małżeństwo z tobą, po takim wyznaniu, lecę pędzę. Puść mnie.
- Nie mam ochoty.
- Powiedziałam puść!
Zaczęłam wierzgać nogami i rękami, żeby tylko wyswobodzić się z jego uścisku, ale wszystko na marne. Był silniejszy ode mnie, przegrałam na starcie.
- Nie mówię, żebyś godziła się teraz. Mamy czas. Możemy się lepiej poznać, jeśli będziesz chciała. Na razie nie musisz podejmować decyzji, dlatego przemyśl to dokładnie. A, no i pamiętaj. Ja zawsze dostaję to czego chcę, a chcę ciebie.
I mnie pocałował. To było na tyle niespodziewane, co dziwne, nie na miejscu. Nogi wrosły mi w ziemię, cała zesztywniałam, czekając aż skończy. Ale jemu rzeczywiście się nie spieszyło. Delikatnie muskał moje wargi swoimi, jakby czekając na moje przyzwolenie. A wargi miał niesamowite! Ciepłe i miękkie, takie jakich się spodziewałam. Zanim zdałam sobie sprawę, zaczęłam oddawać pocałunki, nie kontrolowałam siebie, a on mamił mnie. Mamił mnie sobą.
Gdy skończył ledwo stałam na nogach o własnych siłach, a on tylko uśmiechnął się tym swoim diabelskim uśmieszkiem i wyszedł, zostawiając mnie samą.


                                                                                                ~~!~~

  Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam po Ino i Hinatę. Nie chciałam być sama i musiałam komuś opowiedzieć wydarzenia z kilku wcześniejszych godzin. A kto nadawałby się lepiej na ploteczki, od oddanych przyjaciółek? Otóż nikt!
Umówiłyśmy się dopiero na dziewiętnastą, więc miałam całe trzy godziny tylko dla siebie. Jako, że Sarada smacznie spała, nakarmiona i wybawiona, mogłam na spokojnie udać się do łazienki, by wziąć odprężającą kąpiel. Jeśli nie wiesz co ze sobą zrobić, targają tobą nerwy, lub może masz gorszy dzień, najlepsza jest gorąca kąpiel i chwilowe zapomnienie.
Naszykowałam wannę i wskoczyłam czym prędzej nie chcąc marnować ani jednej sekundy więcej. Woda opływała moje ciało, które wdzięczne za łaskawe traktowanie, rozpuszczało się. Zdecydowanie przyjemna sprawa, mogłabym taplać się godzinami. Równie długo mogłabym rozmyślać o Sasuke, zafajdany dupek! Wiedział, że jeśli mnie pocałuje, nie wyleci z mej głowy do końca tego roku. Wszystko sobie pewnie zaplanował. I jeszcze ta gadka szmatka, że zawsze zdobywa to co chce... Gdyby nie był takim przystojniakiem, obiłabym mu tą jego buźkę, a tak to nie mam sumienia. Moje uwielbienie do męskiego piękna powinno się w diabły wynieść! Żadnego ze mnie pożytku jak się zauroczę! Nie zamierzałam odpuszczać, teraz moim priorytetem była Sarada, nie mężczyźni.
Z mocnym postanowieniem, że nie ugnę się przed tym mężczyzną, wyszłam z wanny i opatuliłam ręcznikiem. Nie byłam zbytnio zaskoczona, gdy zobaczyłam iż w wannie spędziłam co najmniej godzinę. Czułam zresztą dookoła siebie zimną wodę, nic nowego, za każdym razem to samo.
Ubrałam się w zwykłe dresy, zarezerwowane wyłącznie na leniuchowanie w domu i przyrządziłam sobie kanapki z herbatą, po czym zasiadłam w salonie. Myśli błądziły swobodnie, a ja w spokoju zjadłam co miałam.
Czas leciał powoli, więc włączyłam po cichu muzykę i poszłam po malutką, która dała mi znać, że się obudziła.

                                                                                                  ~~!~~

  - Czekaj, czekaj, bo coś tu do mnie nie dociera. Jak to oświadczył ci się?!
Szczerze zaczęłam żałować, że po nie zadzwoniłam. Zachciało im się babskiego wieczoru, a w sumie to zachciało się Ino, która pokłócona z Sai'em, popadła w stan depresyjny i leczyła go alkoholem. Ja z Hinatą nie mogłyśmy umoczyć dzioba, obie z wiadomych względów, a ta wyżywała się na nas. To nie tak, że jestem alkoholiczką, ale kiedy spotykasz się z koleżankami i siedzisz o suchym pysku... Szkoda gadać. Dużym plusem była Hinata, oczywiście dla mnie.
- Sakura! Odpowiedz! A nie błądzisz myślami...
- Czekałam aż zamkniesz jadaczkę. Poza tym już powiedziałam, co miałam. Nic poza tym się nie wydarzyło.
- To po co on ci się oświadczył, skoro nic pomiędzy wami nie było?
- Żebym tylko ja wiedziała...- wyszeptałam.
- Cooo?!!!
- Gówno! Nie drzyj mi się do ucha, bo ogłuchnę!!!
Poważnie zdenerwowana odsunęłam się od niej na bezpieczną dla moich bębenków odległość. Trochę tego pożałowałam, jak blondyna zrobiła smutną minkę i zaczęła pociągać nosem.
- Ino, nie chciałam cię zranić, ale poważnie strasznie krzyczysz, jak się upijesz, zwłaszcza na smutno.
- Chciałam tylko, żeby ktoś mnie przytulił, a w sumie, żeby to on mnie przytulił, ale on wyszedł. Bez słowa i ja, i ja nie wiem co robić...
Tu rozpłakała się na dobre i oczywiście obie z Hiną rzuciłyśmy się jej na ratunek. Odwaliwszy zbiorowego przytulaska, powiedziałyśmy sobie wiele słów, prosto z serca. Następnie Ino zasnęła, srogo upojona alkoholem.
- Sakura, co masz zamiar z tym zrobić?
Nie sądziłam, że to Hinata będzie ciągnęła rozmowę na ten temat, ale nie chciałam go również unikać, więc wolałam porozmawiać o tym właśnie z nią.
- On traktuje to wszystko jak dobrą zabawę, idealne wyjście z sytuacji. Ale ja nie mam takiego podejścia do małżeństwa. Chcę kiedyś znaleźć osobę, którą obdarzę miłością i dopiero wtedy, gdy odwzajemni moje uczucia, będziemy mogli mówić o małżeństwie. 
- Zawsze możesz spróbować go uwieść. W końcu już cię wybrał, moim zdaniem to coś znaczy.
- A moim, po prostu ma ochotę się zabawić, szkoda tylko, że moim kosztem.
- Nie bądź taka zgryźliwa. Tak na prawdę to nic nie wiesz, bo nie siedzisz mu w głowie.
- Ty także nie.
- Fakt. No cóż, nie będę cię namawiać, ja sama też pewnie bym się nie zgodziła. Chociaż byłam prawie pewna, że on ci się podoba.
- To, że mi się podoba, nie oznacza od razu iż chcę zaciągnąć go do ołtarza. Zwłaszcza, że mam z kimś dziecko. Słowo kimś jest tutaj kluczowe, bo ja nie mam pierdolonego pojęcia z kim, a to, musisz przyznać, jest już dużym problemem.
Mała Sarada, jakby wyczuwając, że o niej mówimy obudziła się, więc od razu do niej poszłam. Była rozbudzona i chętna do wspólnego spędzania czasu, a ja nie mogąc odmówić jej żywym oczkom, wzięłam ją ze sobą.
- Dzwonił Naruto, zaraz po mnie będzie.
- Więc już nas opuszczasz?
- Nie udawaj, że się smucisz, widać, że to fałsz!
Ale jej usta rozciągnęły się w szczerym uśmiechu. Uwielbiałam ją za ten właśnie uśmiech. Była moją przyjaciółką, nawet jeśli działo się źle, była przy mnie.
-Kocham cię Hinata!!!
Podeszłam do niej i wtuliłam twarz w jej włosy, Sarada uwięziona między nami wydawała śmieszne dźwięki, a my tylko stałyśmy. Moje oczy się zaszkliły, gdy Hina pogłaskała mnie po głowie, co robiła, kiedy chciała dodać mi otuchy, pocieszyć lub po prostu okazać trochę czułości. Ale to jej słowa poruszyły moim małym serduszkiem.
- Ja ciebie też głuptasie. Ja ciebie też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz