Miałmiał

Miałmiał

wtorek, 13 października 2015

[5]

  - Matko kochana, Sakura!!! Zaczynasz coraz bardziej przypominać te pączki, które ostatnio z takim zamiłowaniem w siebie wciskasz!
- Masz jakiś problem Ino?- popatrzyłam na nią ze złością w oczach.
- Nie no skądże! Haha, ale poważnie, jeszcze trzy miesiące temu nikt by cię nie oskarżył o ciążę. A teraz? Chyba starałaś się to nadrobić, co?
Mimo iż wiedziałam, że sobie ze mnie żartuje, zakuły mnie jej słowa i chciałam bronić swego honoru.
- Mam tak genetycznie!
- Jasne, jasne. Tak genetycznie, jak genetycznie duże piersi Pameli!
Odwróciłam się przodem, a następnie bokiem do lustra, by upewnić się, że nie jest aż tak źle. Ale niestety ostatnio rzeczywiście troszkę mi się przytyło, chociaż miałam nikłą nadzieję iż się tak nie stanie.
- Nadzieja matką głupich- szepnęłam cicho, co niestety usłyszała moja przyjaciółka.
- Ale Saki, każda matka kocha swoje dzieci.
Podeszła i przytuliła się do mnie delikatnie z uśmiechem na twarzy, który pewnie miał mi poprawić humor. Odwzajemniłam go, by następnie wyswobodzić się z uścisku Yamanaki, która mieszkała u mnie od swojego przyjazdu i raczej nie zamierzała się wyprowadzić. Trzy miesiące. Siedem miesięcy. Już za dwa miesiące. Delikatnie pogłaskałam swój wypukły brzuch. Dziewczynka. Byłam zachwycona! Jedyne co zaburzało mój dobry humor, to sny, w których nawiedzały mnie czarne, piękne oczy, mężczyzny, który nigdy nie był mój, a także nigdy moim nie zostanie.
Pomachałam ręką nad głową, mając nadzieję, że zbędne myśli wyniosą się z mojej głowy, ale one wredne małe skurczybyki, zakotwiczyły się chyba na stałe. A ten koleś nawet nigdy nie był dla mnie miły! Kobiety, nie no dobra, JA, miałam chyba coś z głową, skoro podobał mi się mężczyzna, zasadniczo w ogóle do mnie nie pasujący. A po świecie chodziło wielu lepszych.
- Ziemia do Sakury!!! Znowu błądzisz po innej galaktyce?!
- Nie Ino, ciągle tu jestem.
- Nie widać, serio.
- Nic nie szkodzi- wstałam słysząc dzwonek do drzwi- IDĘ!!!
Ino poszła za mną niczym cień, co w sumie trochę mnie wkurzało...
- Przecież doskonale wiesz, że to Hinata... Po co za mną leziesz?
- Już się tak nie bulwersuj, bo ci ciśnienie skoczy. Miałyśmy iść na spacer zapomniałaś?
Zapomniałam. Ale nie musiała tego wiedzieć.
- A może Hina będzie chciała wejść na herbatę? Albo nawet na szklankę wody?
- Daj spokój, napijemy się na mieście jak wyjdziemy. Cześć Hinatko!!!
Hinata weszła, chociaż może to za duże słowo, raczej się wtoczyła. Była większa ode mnie, co było zaskakujące, gdyż również była w miarę drobna. Ciąża jednak jej służyła, albo miłość jej męża. Chociaż, może i jedno i drugie?
Delikatnie ucałowałam jej policzek i zaprosiłam na coś do picia, ale jak zwykle przesadnie grzecznie odmówiła, pewnie przez Ino, która od dłuższej chwili mówiła o wyjściu. Westchnęłam przeciągle i zaczęłam nakładać buty, moje myśli błądziły od jednej do drugiej. Wyłapywałam strzępki rozmowy dziewczyn.
- Wychodzisz wieczorem?- zapytałam zaskoczona.
- No, wychodzę.
- Z kim?
- Jakbyś słuchała trochę bardziej uważnie to byś wiedziała... Poza tym co to za przesłuchanie?
- Ej, ej! Ja tu zadaję pytania- spojrzałam na jej zarumienione lico- Czekaj, niech zgadnę... Z Saiem?
Jej policzki nabrały barwy buraczków, a ja wiedziałam, że trafiłam. Spojrzałam na nią uważniej, a w mojej głowie zaświtała myśl.
- To coś poważnego?
- Nie wiem. Może? No wiesz... Chciałabym. W końcu nie jestem najmłodsza, a Sai, to Sai.


                                                                               ~~!~~

  Po raz kolejny siedziałam wieczorem w domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Telewizja nie była interesująca, na książki nie miałam ochoty. Niedawno jadłam, więc nie chciałam wpychać w siebie kolejnej ogromnej dawki jedzenia, ponieważ w niedługim czasie z pączka zrobiłby się ze mnie pączur. Miałam ochotę coś zrobić, nie siedzieć tak bezczynnie. Wstałam więc, ubrałam się i wyszłam na zewnątrz.
Przyjemne chłodne powietrze, delikatnie muskało moją twarz. Powolnym krokiem przemierzałam dzielnice wokół mojego osiedla. To było coś! Ruch był zdecydowanie potrzebny, brakowało mi tylko słuchawek, żeby móc posłuchać muzyki.
Błądziłam tak godzinę, lub dwie, aż dotarłam do małego, lecz malowniczego parku. Wyszukanie wolnej ławki było trudnym zadaniem, które zajęło mi dobre dziesięć minut... Kto by pomyślał, że nagle wszystkim zachce się pod wieczór wybrać do parku! Gdy już w końcu znalazłam jedną wolną, osunęłam się na nią niczym wieloryb, totalnie pozbawiony gracji wieloryb, chciałabym dodać, i zajęłam się obserwacją. Uwielbiałam patrzeć na innych! Zawsze starałam się usadowić tak, by widzieć wszystko jak najlepiej, a później obserwowałam. Mnóstwo par, kilka matek z dziećmi, kolejne pary... Ah, te romantyczne schadzki! Uśmiech cisnął mi się na usta. Ludzie, mimo, że tacy inni, tak bardzo do siebie podobni. Szukają miłości, znajdują ją, zakochują się, są razem, biorą ślub, mają dzieci i albo żyją długo i szczęśliwie (najczęściej w bajkach), albo coś się po drodze pierdoli i tyle. Ci na których ja patrzyłam wydawali się szczęśliwi, zwłaszcza ci posiadający dziecko, bądź też dzieci.
Delikatnie dotknęłam mojego brzucha. Czy to maleństwo przyniesie mi tyle szczęścia? Czy ja będę w stanie zagwarantować mu bezwarunkową miłość, na którą zasługuje?
Tyle pytań, które potrzebują odpowiedzi, których ja nie posiadam.
Potrząsając głową podniosłam się i znów powoli poczłapałam do domu.
Jak zwykle sama...

                                                                                        
                                                                                           ~~!~~

  Ten wieczór, dziewczyny postanowiły spędzić tylko w kobiecym gronie. Poszłyśmy więc do restauracji, na kolację. Czas spędzony z Hinatą i Ino nigdy nie należał do zmarnowanych, dlatego cieszyłam się na to wyjście niesamowicie. A teraz siedziałam i z niedowierzaniem obserwowałam toczącą się na moich oczach scenę.
- Czy to nie jest Aya?- szepnęłam gorączkowo.
- Co?
Obie dziewczyny podniosły na mnie wzrok znad talerzy.
- Hinata, ta Aya, pamiętasz? Narzeczona Uchihy...
Obejrzała się przez ramię i zamarła tak samo jak ja chwilę temu. Później odwróciła się przodem do mnie i niepewnie kiwnęła głową.
- Przepraszam bardzo! Może mnie wtajemniczycie o kim wy, cholera, mówicie?
Tym razem to Hinata przystąpiła do wyjaśnień, widząc iż ja nie za bardzo się do tego garnę, ciągle bardzo zaabsorbowana Ayą.
- Kilka miesięcy temu Naruto przedstawił nam swojego przyjaciela z lat młodości.
- No i???
- Nie przerywaj mi Ino, to się dowiesz. Wracając do sprawy, Sasuke to raczej całkiem miły facet...
Tu ja prychnęłam, on wcale nie był miły, tylko bardzo dobrze się maskował. Dostałam za to prychnięcie bardzo karcące spojrzenie. Wybąkałam ciche przepraszam i wsłuchałam się w opowiadanie o przyjacielu Naruto, dalej przyglądając się jego narzeczonej.
"Albo już nie?", w głowie kołatała mi się myśl. W sumie, nikt oprócz Naruto (i mnie), nie interesował się Sasuke, więc też brak wiadomości na jego temat był całkowicie naturalny. A po zachowaniu kobiety, miałam głębokie wątpliwości by nadal coś ich łączyło. Na te zdradzieckie myśli moje serce podskoczyło kilka razy szczęśliwie, za co oczywiście szybko skarciłam się w duchu.
- No więc ta lalunia, która teraz mizdrzy się do jakiegoś kolesia, który de facto nie jest Sasuke, to jego narzeczona, tak? Dobrze zrozumiałam?
- Tak, ogólnie to tak.
- Ookej, tylko co on w niej widzi?
- Pieniądze?
- A sam ich nie ma?
Tu wtrąciłam się ja.
- To aranżowane małżeństwo. Miało być na papierku, niekoniecznie w łóżku.
- Więc nie widzę problemu... On pewnie też skacze na prawo i lewo.
- No niby tak, ale nie widziałaś jak ona się do niego kleiła. Było jasne, że jest w nim po uszy zakochana, po co miałaby lepić się do innego? Nie rozumiem...
Zamilkłam, gdyż obie zaczęły mi się badawczo przyglądać, na co ja oblałam się rumieńcem.
- No co?
- Nic, nic Saki. Mówiłaś to tylko takim głosem, że
- Doszłyśmy do wniosku
- Iż
- Ktoś tu ci się podoba- dokończyły wspólnie.
- Chyba oszalałyście!
Te ich wiele znaczące spojrzenia, które sobie posyłały patrząc również na mnie szczerze mnie zdenerwowały.
- Niby co miałoby mi się w nim podobać? Jego aroganckie ciemne spojrzenie? A może ta przystojna twarz, o ironicznym wyrazie? Albo to jak się porusza, niczym jakiś tajny morderca? No właśnie! Morderca! Oto, kogo przypomina mi Sasuke Uchiha!
Wymowne spojrzenia i wybuch śmiechu, tak właśnie skwitowały moją wypowiedź.
- Z czego rżycie?!
- Może z tego ciemnego spojrzenia?- tu Ino.
- Albo przystojnej twarzy- Hinata komicznie zaczęła poruszać brwiami.
Jeżeli byłoby możliwe, rumienić się bardziej, pewnie pobiłabym jakiś rekord. Wydałam się.
- Bardzo śmieszne, serio.
- Słuchaj Sakura, zawsze możesz coś z tym zrobić.
- Z czym?
- No z Sasuke! Wydaje mi się, że i tak związek tej paniusi i jego wisi na włosku, albo jest skończony. Więc...
- O NIE, NIE, NIE! Nie będę się nikomu w związek wpieprzać. Przykro mi bardzo to nie moja broszka! Poza tym on mnie nawet nie lubi, z wzajemnością!!!
- Jasne jak słońce Saki, jak słońce.
Przez pół nocy prześladowała mnie drwiąca mina Ino, gdy to mówiła.