Otworzyłam
drzwi i o mało nie wpadłam na biedną Hinatę, która właśnie miała zacząć pukać.
Oszołomiona przez chwilę nie mogłam wydusić ani słowa, nie spodziewałam się
wizyty, a zasadniczo sama miałam ją złożyć. Tak więc widok przyjaciółki, bądź
co bądź bardzo podnieconej i rozemocjonowanej, był zaskakujący. Ona również nie
spodziewała się, że wyjdę jej na przeciw i z komiczną miną przyglądała się
mojej postaci, jak gdyby widziała ją pierwszy raz w życiu. Nie mogłam wytrzymać
i buchnęłam gromkim śmiechem.
- Co jest Hina? Nie spodziewałaś się mnie tutaj?
- W twoich własnych drzwiach? A w życiu!- zironizowała.
Zapytałam ją czy wejdzie, ale szybko odmówiła i postanowiła, że będzie mi
towarzyszyć gdziekolwiek teraz pójdę.
- W sumie Hinata, to wybierałam się do ciebie, ale skoro już tu jesteś...
- Chodźmy na spacer!
- Spacer?
Moje nastawienie do spacerów było co najmniej sceptyczne, łażenie bez ładu i
składu, a także określonego celu działało mi na nerwy.
- No znaczy na lody! Chodźmy na lody! Ostatnio jadłam takie pyszne czekoladowe!
Brrr! Lodów czekoladowych też nie znosiłam, nie wiedziałam jak ktoś może
zajadać się tym cholerstwem. Nie dość, że wyglądają jak kupa, to jeszcze są za
słodkie.
- Wiesz były tam bardzo dobre lody cytrynowe...
I tym mnie urzekła, w kilka sekund wyrobiłam się z zamknięciem drzwi i
pociągnięciem Hinaty na zewnątrz. Z uśmiechem na ustach poszłyśmy w długą.
Po lody zawitałyśmy do małej cukierni, umieszczonej niecałe trzydzieści minut
drogi od mojego mieszkania. Szłyśmy powoli, praktycznie nie zamieniając ani
jednego słowa. Widziałam, że coś chodzi mojej towarzyszce po głowie, ponieważ
cały czas mrużyła oczy i marszczyła czoło, z czego ja się śmiałam, a ją
wprowadzałam w konsternację. Kiedy w końcu odważyłam się spytać o co chodzi,
odpowiedziała tylko, że dowiem się za chwilę i koniec kropka. Czekać także nie
lubiłam, za grosz cierpliwości, ot co! Nic nie mogłam niestety zrobić, jeżeli
Hinata się uparła, nie było mocnych by zmusić ją do zmiany zdania.
Kiedy już obie dzierżyłyśmy w dłoniach po lodzie, zaciągnęła mnie na jakąś
ławkę.
- Sprawdzasz w ogóle pocztę?
- Co?
- No meila?
Tu mnie miała, od wieków nie podchodziłam do komputera, a co dopiero sprawdzać
pocztę.
- Szczerze, to nie. Nie miałam czasu ostatnio, czemu pytasz?
- Bo jakbyś sprawdzała, to byłabyś równie podniecona jak ja.
- Nie rozumiem.
- Tak wiem, widać to po tobie... Bez fochów Sakura!
Nadęłam policzki niczym małe dziecko i nie miałam zamiaru odezwać się do niej,
przynajmniej przez następne dwie minuty.
- Ino przyjeżdża.
Wybałuszyłam na nią swoje oczy, totalnie zaskoczona tą wiadomością.
- No i patrz jaka niespodzianka! Powtórzę jeszcze raz, częściej sprawdzaj
pocztę! Biedna Ino nie mogła się do ciebie dobić, a gdzieś zgubiła swój
telefon. A wiesz jaka jest... Nigdzie nie zapisuje numerów...
- Fakt, czasami zachowuje się jak idiotka... Kiedy będzie?
- Jutro z samego rana. Mogłabyś ją odebrać? Ja niestety muszę iść do pracy.
- Oczywiście, że po nią pojadę. A! No i obiecuję, że będę częściej interesować
się pocztą!
- No i tak ma być. A tak w ogóle Saki?
- Hmm?
- Kiedy masz zamiar powiedzieć im o swojej ciąży? Niedługo będzie to widać wiesz?
Poruszyłam się niespokojnie, Hinata właśnie poruszyła niewygodną dla mnie
kwestię, moim zdaniem nikt nie musiał wiedzieć, a ja mogłabym się ukrywać do
samego końca. Niestety, nie da się w ten sposób przetrwać ciąży. Ostatnio sama
zauważyłam, że nie mogę już tak dobrze maskować mojego powiększającego się
brzuszka, a nawet zakupiłam kilka bardzo szerokich i za dużych dla mnie
ciuchów.
- Nie wiem kiedy. Nie chcę im mówić.
- Przecież cię nie zabiją za to... Wiesz?
- Wiem, ale i tak mi wstyd.
- Wstydzisz się własnego dziecka?
- Dobrze wiesz, że nie! Raczej tego jak zostało poczęte...
- Zrozumieją. A jeżeli nie, to przynajmniej postarają się to zaakceptować.
Uwielbiają cię!
Uśmiechnęłam się delikatnie, miała całkowitą rację. Byliśmy zgraną paczką i
staliśmy za sobą murem. Naraz moje obawy stały się dla mnie idiotyczne, no bo w
końcu, jak można zwątpić w swoich przyjaciół?
- Powiem im niedługo. Najpierw oznajmię to Ino.
Poczułam jak przyjaciółka delikatnie gładzi mnie po plecach, chcąc pocieszyć,
uspokoić i dodać otuchy.
- Pamiętaj, jesteśmy w tym razem.
A mnie od razu było troszkę lepiej.
~~!~~
Po Ino byłam godzinę za wcześnie, więc
siedziałam w kawiarence na lotnisku, popijając zieloną herbatę i topiąc się w
myślach. W tym momencie byłam gotowa się przyznać, a później przyjąć reakcję
przyjaciół i żyć dalej jak zawsze. Bez obaw, bez stresu, który swoją drogą nie
wpływał za dobrze na dziecko. Dowiedziałam się także, że Uchiha wyjeżdża i nie
będzie go kilka miesięcy. Byłam, co tu dużo mówić, bezgranicznie szczęśliwa.
Nikt nie będzie zaprzątał moich myśli, a w nocy przestaną prześladować mnie te
czarne oczy, a ja sama przestanę się nim zachwycać. Jedyne co delikatnie kuło
mnie w serduszko, to fakt, że gdy wróci prawdopodobnie będzie już żonaty. Mimo
wszystko nie zamierzałam się tym przejmować, chciałam być taka jak kiedyś,
bardziej żywa, wesoła, upchnąć dziwnego mężczyznę, który zagościł w moim
umyśle, w sam jego kąt. W końcu nic między nami nie było, parę spojrzeń, kilka
wymienionych zdań i to wszystko. A ja myślałam o nim, jakby codziennie
przynosił mi kwiaty, zabierał na randki, kochał mnie i był ze mną, a w końcu to
nawet nie miało miejsca, no i nigdy mieć nie będzie... chyba, że w mojej
wyobraźni.
Kiedy doleciał do mnie nosowy głos kobiety, oznajmiającej przylot samolotu, na
który czekałam wstałam i niespiesznie udałam się w miejsce oczekiwania. Samo
lotnisko było olbrzymie, więc byłam pewna, że zajmie mi to co najmniej 10
minut, może i więcej, a zanim Ino doczołga się ze wszystkimi bagażami minie
jeszcze dwa razy tyle. Kiedy znalazłam się w odpowiednim miejscu oparłam się
plecami o ścianę i czekałam. Zastanawiałam się jak przekazać swojej
przyjaciółce fakt o dziecku, którego się spodziewam, w zasadzie nie wiadomo z
kim. Westchnęłam cichutko, a gdzieś ponad tymi wszystkimi ludźmi, mignęły mi
długie blond włosy zebrane w kucyka. Wygładziłam nieistniejące fałdki na moim
ubraniu i ruszyłam ku posiadaczce tej jasnej czupryny.
- Ino!
Odwróciła się w moją stronę, a mnie jak zwykle zamurowało na chwilę, kiedy ją
zobaczyłam. Jej cudowne morskie oczy, okalane długimi rzęsami, delikatnie
podkreślone cieniami. Mały nosek, który idealnie wpasowywał się w jej twarz,
równe modne brwi. I te usta! Słodziutkie, kuszące usta, które, gdybym była
mężczyzną, miałabym ochotę całować, aż do utraty tchu. Była piękną kobietą,
która wiedziała co ze sobą zrobić, by wyglądać jeszcze piękniej i bardziej
przyciągać uwagę. Chociaż ona nawet bez starania się przyciągała uwagę.
Naturalna piękność. Tak zawsze o niej myślałam ja i inni ludzie z jej
otoczenia. Była także niebywale inteligenta, jak na wygląd panienki z okładki,
które często mają pstro w głowach. Była moją przyjaciółką, ciągle dziwiłam się
jak to się stało.
- SAKI!!!
Złapała mnie w swoje silne ręce i prawie, że dusząc, kręciła wokół własnej osi.
- Uspokój się! Zaraz mnie udusisz.-wysapałam- Poza tym, ludzie się na nas
dziwnie patrzą.
- Niech patrzą! Tak dawno cię nie widziałam! Cudownie wyglądasz- tu spojrzała
na mnie- I wypiękniałaś.
W końcu mnie puściła, a ja mogłam znowu normalnie oddychać, co od razu
uczyniłam z wielką ulgą. W tym samym czasie Ino obeszła mnie dookoła i
zawyrokowała:
- Chyba ci się trochę przytyło co?
Gdybym mogła, zakrztusiłabym się powietrzem, które właśnie wdychałam.
Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem. No bo kto by chciał usłyszeć takie słowa
na dzień dobry?
Westchnęłam cichutko i pokiwałam głową.
- Muszę ci coś powiedzieć Ino, ale to nie w tym miejscu. Dobrze? Pojedziemy
teraz na obiad, a wieczorem mamy grupowe spotkanie. Poznasz nowe twarze.
Zabrałam ją do małej restauracji z domowymi posiłkami, chciałam żeby atmosfera
była luźna, a moja przyjaciółka czuła się bardziej jak w domu.
- Gdzie masz zamiar teraz mieszkać?
- W sumie to nie myślałam o tym. Może hotel?
- Możesz zatrzymać się u mnie, jeśli chcesz oczywiście.
- Mogę? Nie będę ci przeszkadzać?
- Głupie pytanie, Ino, głupie pytanie...
Wyszczerzyła się do mnie jak głupi do sera, a chwilę później wpychała sobie w
usta pokaźną ilość ryżu. Na ten widok zaśmiałam się cicho i zostałam obdarowana
nierozumiejącym wzrokiem.
- Jesz tak szybko, jakbyś przez co najmniej tydzień nie miała nic w ustach.
- No co?! Jestem taka głodna!
Odkąd sięgam pamięcią była niczym odkurzacz, jadła ile mogła, a było tego dużo
i nigdy nie tyła. Cudowny metabolizm sprawiał, że miała niebywały spust.
Gdy skończyłyśmy, zamówiłyśmy po herbacie. W tej chwili miała zacząć się
poważna część naszego spotkania, którą odwlekałam, jak najdłużej mogłam.
- A właśnie! Saki, miałaś mi coś powiedzieć?
- Tak.
Cisza jaka między nami zapadła była wiele mówiąca, Ino od razu przybrała
poważną minę, a moja niechęć do mówienia trzasnęła i rozsypała się w drobny
mak. Wszystko się ze mnie wylało, bez tajemnic. Kiedy skończyłam, czekałam na
wyrok.
- Wiesz, muszę cię zasmucić, ale zbyt długo to ty tego nie poukrywasz... Jak
cię przytulałam to wyczułam, ale pomyślałam, że może przytyłaś czy coś. Nigdy
nie wiadomo nie?
Pokiwałam delikatnie głową, niezdolna do mówienia. Ciągle czekałam na wybuch.
- No nie milcz tak! I spójrz na mnie! Przecież cię nie zabiję... Który to
miesiąc?
- Czwarty.
- No cóż, jak na czwarty, twój brzuch jest wyjątkowo nieduży, ale to pewnie
dlatego, że jesteś taka drobna. Za jakiś miesiąc albo dwa nic nie ukryjesz,
będzie to zbyt oczywiste... Dzisiaj
mówisz wszystkim, jasne?!
- Tak!
- No i tak ma być! Moja dziewczynka! Pamiętaj, że jestem tu dla ciebie. Tak
samo jak Hinata.
Wiedza, że mam dwie przyjaciółki, które nie mają zamiaru pozostawić mnie w tych
najcięższych chwilach sprawiła, że chciałam latać. Moje serce było lżejsze, a
ból głowy nie czaił się tuż za rogiem, zaczynałam normalnie funkcjonować. Uśmiechnęłam
się promiennie do Ino i przypomniała mi się jeszcze jedna ważna rzecz.
- EJ, Ino! Hinatka też będzie miała dziecko!
Jej piękne duże oczy stały się jeszcze większe, a usta miała szeroko otwarte.
- Że co?!
- To co słyszysz.
- Ale z kim???
- No jak to z kim? Z Naruto oczywiście!
- Z Naruto? To on w ogóle wie jak? No wiesz?
Śmiałam się dobre kilka minut zanim Ino kazała mi się uspokoić, łzy szkliły się
w kącikach oczu, a ja sama nie mogłam złapać oddechu. Każdy wątpił w
umiejętności Uzumakiego, nierozgarniętego faceta, a to jemu najszybciej wyszło.
- Pewnie Hina mu pomagała- wystękałam.
- Ta jasne... A ona skąd miała by wiedzieć, co robić?
- No to zdali się na instynkt?
- Pewnie, już w to wierzę. Pewnie przedtem oboje pooglądali odpowiednie filmiki,
żeby gafy nie strzelić.
Spojrzałyśmy na siebie i obie wybuchłyśmy śmiechem, a dobry nastrój nie
opuszczał nas już do końca.
- Wy to z Hinatą zawsze razem.
- Hmm?
- No wiesz. Głodne? W tym samym momencie! Toaleta? W tym samym czasie! Ta sama
szkoła, podobne zainteresowania, ta sama praca. Jesteście niczym bliźniaczki! A
teraz jeszcze ciąża w tym samym momencie. Może ja też powinnam sobie jakieś
strzelić, żeby się w was bardziej wpasować, hmm?