Miałmiał

Miałmiał

sobota, 6 czerwca 2015

[4]

  Otworzyłam drzwi i o mało nie wpadłam na biedną Hinatę, która właśnie miała zacząć pukać. Oszołomiona przez chwilę nie mogłam wydusić ani słowa, nie spodziewałam się wizyty, a zasadniczo sama miałam ją złożyć. Tak więc widok przyjaciółki, bądź co bądź bardzo podnieconej i rozemocjonowanej, był zaskakujący. Ona również nie spodziewała się, że wyjdę jej na przeciw i z komiczną miną przyglądała się mojej postaci, jak gdyby widziała ją pierwszy raz w życiu. Nie mogłam wytrzymać i buchnęłam gromkim śmiechem.
- Co jest Hina? Nie spodziewałaś się mnie tutaj?
- W twoich własnych drzwiach? A w życiu!- zironizowała.
Zapytałam ją czy wejdzie, ale szybko odmówiła i postanowiła, że będzie mi towarzyszyć gdziekolwiek teraz pójdę.
- W sumie Hinata, to wybierałam się do ciebie, ale skoro już tu jesteś...
- Chodźmy na spacer!
 - Spacer?
Moje nastawienie do spacerów było co najmniej sceptyczne, łażenie bez ładu i składu, a także określonego celu działało mi na nerwy.
- No znaczy na lody! Chodźmy na lody! Ostatnio jadłam takie pyszne czekoladowe!
Brrr! Lodów czekoladowych też nie znosiłam, nie wiedziałam jak ktoś może zajadać się tym cholerstwem. Nie dość, że wyglądają jak kupa, to jeszcze są za słodkie.
- Wiesz były tam bardzo dobre lody cytrynowe...
I tym mnie urzekła, w kilka sekund wyrobiłam się z zamknięciem drzwi i pociągnięciem Hinaty na zewnątrz. Z uśmiechem na ustach poszłyśmy w długą.

Po lody zawitałyśmy do małej cukierni, umieszczonej niecałe trzydzieści minut drogi od mojego mieszkania. Szłyśmy powoli, praktycznie nie zamieniając ani jednego słowa. Widziałam, że coś chodzi mojej towarzyszce po głowie, ponieważ cały czas mrużyła oczy i marszczyła czoło, z czego ja się śmiałam, a ją wprowadzałam w konsternację. Kiedy w końcu odważyłam się spytać o co chodzi, odpowiedziała tylko, że dowiem się za chwilę i koniec kropka. Czekać także nie lubiłam, za grosz cierpliwości, ot co! Nic nie mogłam niestety zrobić, jeżeli Hinata się uparła, nie było mocnych by zmusić ją do zmiany zdania.
Kiedy już obie dzierżyłyśmy w dłoniach po lodzie, zaciągnęła mnie na jakąś ławkę.
- Sprawdzasz w ogóle pocztę?
- Co?
- No meila?
Tu mnie miała, od wieków nie podchodziłam do komputera, a co dopiero sprawdzać pocztę.
- Szczerze, to nie. Nie miałam czasu ostatnio, czemu pytasz?
- Bo jakbyś sprawdzała, to byłabyś równie podniecona jak ja.
- Nie rozumiem.
- Tak wiem, widać to po tobie... Bez fochów Sakura!
Nadęłam policzki niczym małe dziecko i nie miałam zamiaru odezwać się do niej, przynajmniej przez następne dwie minuty.
- Ino przyjeżdża.
Wybałuszyłam na nią swoje oczy, totalnie zaskoczona tą wiadomością.
- No i patrz jaka niespodzianka! Powtórzę jeszcze raz, częściej sprawdzaj pocztę! Biedna Ino nie mogła się do ciebie dobić, a gdzieś zgubiła swój telefon. A wiesz jaka jest... Nigdzie nie zapisuje numerów...
- Fakt, czasami zachowuje się jak idiotka... Kiedy będzie?
- Jutro z samego rana. Mogłabyś ją odebrać? Ja niestety muszę iść do pracy.
- Oczywiście, że po nią pojadę. A! No i obiecuję, że będę częściej interesować się pocztą!
- No i tak ma być. A tak w ogóle Saki?
- Hmm?
- Kiedy masz zamiar powiedzieć im o swojej ciąży? Niedługo będzie to widać wiesz?
Poruszyłam się niespokojnie, Hinata właśnie poruszyła niewygodną dla mnie kwestię, moim zdaniem nikt nie musiał wiedzieć, a ja mogłabym się ukrywać do samego końca. Niestety, nie da się w ten sposób przetrwać ciąży. Ostatnio sama zauważyłam, że nie mogę już tak dobrze maskować mojego powiększającego się brzuszka, a nawet zakupiłam kilka bardzo szerokich i za dużych dla mnie ciuchów.
- Nie wiem kiedy. Nie chcę im mówić.
- Przecież cię nie zabiją za to... Wiesz?
- Wiem, ale i tak mi wstyd.
- Wstydzisz się własnego dziecka?
- Dobrze wiesz, że nie! Raczej tego jak zostało poczęte...
- Zrozumieją. A jeżeli nie, to przynajmniej postarają się to zaakceptować. Uwielbiają cię!
Uśmiechnęłam się delikatnie, miała całkowitą rację. Byliśmy zgraną paczką i staliśmy za sobą murem. Naraz moje obawy stały się dla mnie idiotyczne, no bo w końcu, jak można zwątpić w swoich przyjaciół?
- Powiem im niedługo. Najpierw oznajmię to Ino.
Poczułam jak przyjaciółka delikatnie gładzi mnie po plecach, chcąc pocieszyć, uspokoić i dodać otuchy.
- Pamiętaj, jesteśmy w tym razem.
A mnie od razu było troszkę lepiej.

                                                                                              ~~!~~

 Po Ino byłam godzinę za wcześnie, więc siedziałam w kawiarence na lotnisku, popijając zieloną herbatę i topiąc się w myślach. W tym momencie byłam gotowa się przyznać, a później przyjąć reakcję przyjaciół i żyć dalej jak zawsze. Bez obaw, bez stresu, który swoją drogą nie wpływał za dobrze na dziecko. Dowiedziałam się także, że Uchiha wyjeżdża i nie będzie go kilka miesięcy. Byłam, co tu dużo mówić, bezgranicznie szczęśliwa. Nikt nie będzie zaprzątał moich myśli, a w nocy przestaną prześladować mnie te czarne oczy, a ja sama przestanę się nim zachwycać. Jedyne co delikatnie kuło mnie w serduszko, to fakt, że gdy wróci prawdopodobnie będzie już żonaty. Mimo wszystko nie zamierzałam się tym przejmować, chciałam być taka jak kiedyś, bardziej żywa, wesoła, upchnąć dziwnego mężczyznę, który zagościł w moim umyśle, w sam jego kąt. W końcu nic między nami nie było, parę spojrzeń, kilka wymienionych zdań i to wszystko. A ja myślałam o nim, jakby codziennie przynosił mi kwiaty, zabierał na randki, kochał mnie i był ze mną, a w końcu to nawet nie miało miejsca, no i nigdy mieć nie będzie... chyba, że w mojej wyobraźni.
Kiedy doleciał do mnie nosowy głos kobiety, oznajmiającej przylot samolotu, na który czekałam wstałam i niespiesznie udałam się w miejsce oczekiwania. Samo lotnisko było olbrzymie, więc byłam pewna, że zajmie mi to co najmniej 10 minut, może i więcej, a zanim Ino doczołga się ze wszystkimi bagażami minie jeszcze dwa razy tyle. Kiedy znalazłam się w odpowiednim miejscu oparłam się plecami o ścianę i czekałam. Zastanawiałam się jak przekazać swojej przyjaciółce fakt o dziecku, którego się spodziewam, w zasadzie nie wiadomo z kim. Westchnęłam cichutko, a gdzieś ponad tymi wszystkimi ludźmi, mignęły mi długie blond włosy zebrane w kucyka. Wygładziłam nieistniejące fałdki na moim ubraniu i ruszyłam ku posiadaczce tej jasnej czupryny.
- Ino!
Odwróciła się w moją stronę, a mnie jak zwykle zamurowało na chwilę, kiedy ją zobaczyłam. Jej cudowne morskie oczy, okalane długimi rzęsami, delikatnie podkreślone cieniami. Mały nosek, który idealnie wpasowywał się w jej twarz, równe modne brwi. I te usta! Słodziutkie, kuszące usta, które, gdybym była mężczyzną, miałabym ochotę całować, aż do utraty tchu. Była piękną kobietą, która wiedziała co ze sobą zrobić, by wyglądać jeszcze piękniej i bardziej przyciągać uwagę. Chociaż ona nawet bez starania się przyciągała uwagę. Naturalna piękność. Tak zawsze o niej myślałam ja i inni ludzie z jej otoczenia. Była także niebywale inteligenta, jak na wygląd panienki z okładki, które często mają pstro w głowach. Była moją przyjaciółką, ciągle dziwiłam się jak to się stało.
- SAKI!!!
Złapała mnie w swoje silne ręce i prawie, że dusząc, kręciła wokół własnej osi.
- Uspokój się! Zaraz mnie udusisz.-wysapałam- Poza tym, ludzie się na nas dziwnie patrzą.
- Niech patrzą! Tak dawno cię nie widziałam! Cudownie wyglądasz- tu spojrzała na mnie- I wypiękniałaś.
W końcu mnie puściła, a ja mogłam znowu normalnie oddychać, co od razu uczyniłam z wielką ulgą. W tym samym czasie Ino obeszła mnie dookoła i zawyrokowała:
- Chyba ci się trochę przytyło co?
Gdybym mogła, zakrztusiłabym się powietrzem, które właśnie wdychałam. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem. No bo kto by chciał usłyszeć takie słowa na dzień dobry?
Westchnęłam cichutko i pokiwałam głową.
- Muszę ci coś powiedzieć Ino, ale to nie w tym miejscu. Dobrze? Pojedziemy teraz na obiad, a wieczorem mamy grupowe spotkanie. Poznasz nowe twarze.

Zabrałam ją do małej restauracji z domowymi posiłkami, chciałam żeby atmosfera była luźna, a moja przyjaciółka czuła się bardziej jak w domu.
- Gdzie masz zamiar teraz mieszkać?
- W sumie to nie myślałam o tym. Może hotel?
- Możesz zatrzymać się u mnie, jeśli chcesz oczywiście.
- Mogę? Nie będę ci przeszkadzać?
- Głupie pytanie, Ino, głupie pytanie...
Wyszczerzyła się do mnie jak głupi do sera, a chwilę później wpychała sobie w usta pokaźną ilość ryżu. Na ten widok zaśmiałam się cicho i zostałam obdarowana nierozumiejącym wzrokiem.
- Jesz tak szybko, jakbyś przez co najmniej tydzień nie miała nic w ustach.
- No co?! Jestem taka głodna!
Odkąd sięgam pamięcią była niczym odkurzacz, jadła ile mogła, a było tego dużo i nigdy nie tyła. Cudowny metabolizm sprawiał, że miała niebywały spust.
Gdy skończyłyśmy, zamówiłyśmy po herbacie. W tej chwili miała zacząć się poważna część naszego spotkania, którą odwlekałam, jak najdłużej mogłam.
- A właśnie! Saki, miałaś mi coś powiedzieć?
- Tak.
Cisza jaka między nami zapadła była wiele mówiąca, Ino od razu przybrała poważną minę, a moja niechęć do mówienia trzasnęła i rozsypała się w drobny mak. Wszystko się ze mnie wylało, bez tajemnic. Kiedy skończyłam, czekałam na wyrok.
- Wiesz, muszę cię zasmucić, ale zbyt długo to ty tego nie poukrywasz... Jak cię przytulałam to wyczułam, ale pomyślałam, że może przytyłaś czy coś. Nigdy nie wiadomo nie?
Pokiwałam delikatnie głową, niezdolna do mówienia. Ciągle czekałam na wybuch.
- No nie milcz tak! I spójrz na mnie! Przecież cię nie zabiję... Który to miesiąc?
- Czwarty.
- No cóż, jak na czwarty, twój brzuch jest wyjątkowo nieduży, ale to pewnie dlatego, że jesteś taka drobna. Za jakiś miesiąc albo dwa nic nie ukryjesz, będzie to zbyt oczywiste...  Dzisiaj mówisz wszystkim, jasne?!
- Tak!
- No i tak ma być! Moja dziewczynka! Pamiętaj, że jestem tu dla ciebie. Tak samo jak Hinata.
Wiedza, że mam dwie przyjaciółki, które nie mają zamiaru pozostawić mnie w tych najcięższych chwilach sprawiła, że chciałam latać. Moje serce było lżejsze, a ból głowy nie czaił się tuż za rogiem, zaczynałam normalnie funkcjonować. Uśmiechnęłam się promiennie do Ino i przypomniała mi się jeszcze jedna ważna rzecz.
- EJ, Ino! Hinatka też będzie miała dziecko!
Jej piękne duże oczy stały się jeszcze większe, a usta miała szeroko otwarte.
- Że co?!
- To co słyszysz.
- Ale z kim???
- No jak to z kim? Z Naruto oczywiście!
- Z Naruto? To on w ogóle wie jak? No wiesz?
Śmiałam się dobre kilka minut zanim Ino kazała mi się uspokoić, łzy szkliły się w kącikach oczu, a ja sama nie mogłam złapać oddechu. Każdy wątpił w umiejętności Uzumakiego, nierozgarniętego faceta, a to jemu najszybciej wyszło.
- Pewnie Hina mu pomagała- wystękałam.
- Ta jasne... A ona skąd miała by wiedzieć, co robić?
- No to zdali się na instynkt?
- Pewnie, już w to wierzę. Pewnie przedtem oboje pooglądali odpowiednie filmiki, żeby gafy nie strzelić.
Spojrzałyśmy na siebie i obie wybuchłyśmy śmiechem, a dobry nastrój nie opuszczał nas już do końca.
- Wy to z Hinatą zawsze razem.
- Hmm?
- No wiesz. Głodne? W tym samym momencie! Toaleta? W tym samym czasie! Ta sama szkoła, podobne zainteresowania, ta sama praca. Jesteście niczym bliźniaczki! A teraz jeszcze ciąża w tym samym momencie. Może ja też powinnam sobie jakieś strzelić, żeby się w was bardziej wpasować, hmm?